Jak zostałam kobietą? I potem..cz.VI epizod 4 Koniec wakacji Ewka

Jak zostałam kobietą? I potem..cz.VI   epizod 4  Koniec wakacji EwkaEpizod 4  „Koniec wakacji ” Ewa.

Koniec sierpnia tuż, tuż, za parę dni będzie już trzeba wracać do domu. Trzeba, więc wykorzystać te ostatnie chwilę beztroskiej swobody, i słońca. Po wczorajszych emocjach, całego dnia przeżytego w stresie po tym, czego doznałam noc minęła spokojnie. Wszyscy tak jakoś jak nigdy wcześnie położyli się spać. Z sąsiednich pokojów nie dochodziły żadne niepokojące odgłosy. Po powrocie z cudownego wynalazku Seby, czyli natrysku na ogrodzie ubrałam  w swoją koszulkę i wskoczyłam pod prześcieradło. Leżąc obserwowałam Ewkę jak zawinięta w ręcznik siedząc przed wielkim lustrem rozczesuje swoje piękne długie błąd włosy. Trwa to całą wieczność, ale ona robi to tak fantastycznie słodko, że wydaje mi się to zaledwie chwilą. W końcu odkłada szczotkę, wstaje zrzuca z siebie ręcznik i naga wskakuje do łózka nakrywając się moim prześcieradłem. Nie zareagowałam, ciepło, miękkość, zapach jej ciała były takie zniewalające, że nawet nie miałam ochoty zaprotestować. A nawet wykonać jakiegokolwiek gestu dezaprobaty. Ewka objęła mnie tylko cmoknęła w nos i zamykając powieki szepnęła  
-Dobranoc.-
Leżałam jeszcze długo nie mogąc zasnąć wpatrując się w jej piękną twarzyczkę i słuchając  miarowego oddechu.
Ranek zastaje mnie samą w łóżku, słyszę Ewę z Anitą jak walczą w kuchni. Wstaję, więc  czym prędzej by pomóc im w szykowaniu śniadania. Seba poszedł do sklepiku po pieczywo brakowało nam, więc tylko Magdy i Maćka. Wywabił ich w końcu z pokoju  zapach świeżo zaparzonej kawy. Wystarczyło mi jedno spojrzenie na Magdę by zauważyć jak ciężką noc mieli za sobą. Rozczochrana, niepewnie trzymająca się na nogach, a na szyi widać było okropną malinę.  Małpa jeszcze teraz a w oczach miała przeżyty  orgazm,  Na ten widok jednocześnie  we trzy wy buchnęłyśmy  śmiechem.
-Co się tak małpy śmiejecie, źle mi się po prostu dzisiaj spało i jestem niewyspana.-
-To nawet widać po twojej szyi, a nawet tu, popatrzcie ma ślady ząbków.- Ewa  odsłoniła lekko koszulkę na piersi Magdy ukazując nam ślady po zębach Maćka.
-Idioto chcesz by dostała raka czy co, nie możesz się opanować musisz ją tak kąsać tak, że ma aż ślady?- Anita ruszyła ostro na wystraszonego Maćka.  
-Ewka daj już mu spokój, on już swoje za to odcierpiał.- Pojednawczo zaczęła Magda.
-Odcierpiał tak, nie wiem jak? Znając Ciebie to jeszcze buzi dostał.- Kontynuowała Anita.
-Buzi też dostał, bo żal mi się go zrobiło widząc jak skręca się na podłodze przy łóżku po bliskim spotkaniu trzeciego stopnia jego jąderek z moim kolankiem.- Parsknęła Magda, patrząc z czułością na stojącego za nią Maćka. A po jego minie  jeszcze teraz widać było, że to spotkanie do bezbolesnych raczej nie należało.
Dziś zamiast iść na plażę postanowiłyśmy zostać w ogrodzie tym bardziej, że faceci mieli robotę przy naprawie ogrodzenia,  więc  nie mogliby nam towarzyszyć.  
Rozłożyłyśmy sobie, więc leżaki i koce  w głębi sadu z dala od drogi i ciekawskich oczu. Ewka bez najmniejszego zawahania pozbyła się swoich szmatek, a i my nie pozostałyśmy w tyle.  
-Nikt nas tu nie widzi, no chyba ze przyjdą nasi faceci, ale im to tylko zaostrzy apetyt.- Zaśmiała się Anita.
-Ty nie bądź taka śmiała, uważaj tylko żeby im się te apetyty nie pozamieniały.- Odparowała jej Ewa rechocząc i rozkładając się na leżaku.
-Już ja mu dam zmianę apetytów.- Skwitowała dyskusję na temat facetów Magda
Przez chwilę dziewczyny były cicho, czując na sobie ciepłe promienie słońca przebijające się przez liście, ja zapadałam w leniwą drzemkę jak budzi mnie pytanie Ewki.
-Abi, powiedz wreszcie, co tam się wtedy rano stało? Co oni ci zrobili?  
-Nic się nie stało, nic mi nie zrobili, czy ja należę do takich, co można im coś zrobić?
-Nie chrzań, wpadłaś do domu jak burza, co najmniej jak by cię goniło stado zgłodniałych wilków. Zamykasz się potem w łazience a potem nie chcesz wyjść pół dnia z pokoju. Oni nagle  się żegnają i zwijają manatki, a ty nawet nie chcesz wyjść by się z nimi pożegnać. Komu ty chcesz wmówić, że nic się nie stało?-
Anita z Magdą przyłączają się do Ewki atakując pytaniami i usiłując wymóc na mnie bym im wyjaśniła to wczorajsze zajście.
-Baby, wierzcie mi ,nie chcecie wiedzieć, więc lepiej nie namawiajcie!-
Ale one były uparte, wiem, że nie dadzą mi już spokoju. Streszczam, więc w skrócie wczorajsze zajście, pomijając oczywiście moje własne przemyślenia o analu z Tomkiem.
Jak skończyłam to cała trójka patrząc na mnie wybucha spazmatycznym śmiechem. A Magda do mnie.
-Ale jajca, wiedziałam, wiedziałam, że on jest homo, już jak Maciek mi się zapytał czy z Markiem jest coś nie tak, to zaraz zaczęłam się mu bliżej przyglądać. Pamiętasz pytałam cię o to, i zarzekałaś się, że nie, że wszystko ok.-
-Pal sześć jego homo, jako facet jest świetny. Żebym wtedy tam nie wchodziła, a tylko ich zawołała, albo nawet zapukała, to nie doszłoby pewnie  do tego. A tak mam teraz wyrzuty sumienia, naszłam ich w najbardziej niespodziewanym momencie. Po takim numerze sama bym zwiała.-
-Dobra dajmy już im spokój, bo pewnie czka im się teraz okrutnie. Ewa zakończyła temat.  
Słońce schowało się za drzewami, już tak nie paliło, głosy dziewcząt milkły gdzieś jak by w oddali, zasnęłam.
Obudziło mnie łaskotanie na pośladkach i udach, machnęłam za sobą ręką usiłując odgonić natrętna muchę, jednocześnie przewracając się na plecy. Paskudna mucha drażniła teraz wewnętrzną stronę ud i podbrzusze, spoglądam z pod przymrużonych powiek, to nie mucha, to Ewka, łaskocząca mnie źdźbłem trawy. Leżę w bezruchu, udając, że śpię, jednocześnie  usiłując powstrzymać drganie mięśni ud. Czuję  napływające podniecenie, a tu  sposób pieszczoty zmienia się z nienacka. Teraz na swoim kroczu czuję delikatne  ciepło jej  oddechu, które to po chwili zamienia się w delikatne muśnięcie ust o moją waginę, by zaraz potem  przenieść się i drażnić moje usta, szepcząc przy tym.
-Nie spisz, wiem, że nie. Masz cudowne ciało i cudownie tam pachniesz.-
Teraz jej wargi szczypią moje usta, a koniuszki paznokci delikatnie pieszczą  podbrzusze. Czuję jej język na moich wargach,  i jak je rozchyla. Pozwalam mu na  tą wędrówkę po moich zębach. Nie mogę już dłużej, rozchylam zaciśnięte zęby i pozwalam mu wniknąć głębiej.  A teraz ja swoim docieram do jej podniebienia.  
Nasze pieszczoty przerywają zbliżające się głosy Magdy i Anity. Jeszcze czuję zęby Ewy na moim uchu i słyszę jej szept.
-Dokończymy wieczorem, obiecujesz?-
W odpowiedzi tylko cmokam ją w policzek. Cholerka znów obudziła się we mnie Bi.

-Dziewczyny dość tego dobrego, wciągać kiecki i na obiad.- Zarządziła Magda.
-Dlaczego, a nie możemy iść tak?- Przekornie, patrząc na mnie zapytała Ewka.
-Jak chcecie, ale za naszych facetów wówczas nie odpowiadamy.- To Anita próbowała być dowcipna.
-My się raczej tyle nie obawiamy waszych facetów, tylko was i tego, co wy byście nam potem zrobiły.- Śmiejąc się zaczepnie odpowiedziała Ewka.
Na to Magda odszczeknęła się bez zastanowienia.
-Dobra, dobra, już wy się lepiej zajmijcie sobą, całkiem dobrze wam już przecież  szło, a naszych facetów to już zostawcie nam, mają dosyć działek  do obrobienia.-  
-My z Abi zajętych i używanych nie bierzemy.- Zakończyła ze śmiechem  Ewka.

Reszta dnia już minęła leniwie i bez jakiś specjalnych wydarzeń. Myślałam tylko cały czas o tym, co mi powiedziała Ewka a ja buziakiem w policzek przypieczętowałam. Po niej nie widać było żadnej zmiany, wariowała jak zwykle ciągle roześmiana i rozgadana. Po wieczornym spacerze brzegiem morza, tym razem wyjątkowo niezakończonym kąpielą, towarzystwo rozeszło się po pokojach. My z postanowiłyśmy skorzystać z ogrodowego natrysku.    Woda jak zwykle wygrzana przez słońce przyjemnie spływała po naszych ciałach, a światło wiszących lamp naftowych rzucało niesamowite cienie na wiklinowe  ściany tej ogrodowej łaźni. Namydlając plecy Ewki i delikatnymi i powolnymi ruchami przenosiłam pianę z ramion na piersi z pośladków na brzuch i podbrzusze. Przywarłam do jej pleców i teraz myjąc ją jednocześnie pieściłam piersi, podbrzusze i krocze. Za każdym dotknięciem moich dłoni jej krocza, odruchowo wyginała się w przód jednocześnie uciekając tyłeczkiem do tyłu coraz  mocniej przywierając nim do mojego podbrzusza.
Teraz to ona myjąc z kolei mnie, powodowała drżenie moich ud, mrowienie w podbrzuszu i przyspieszony oddech. Owinięte  ręcznikami wracamy w końcu do pokoju, leżąc na pościeli obserwuję ją stojącą przed wielkim lustrem,  rozczesującą swoje piękne blond włosy. Odbicie w lustrze jej  nagiego ciała, podświetlonego tylko małą lampką, cudownie uwidaczniającą  powabny meszek na jej kroczu, wywołał u  mnie nagłe podniecenie. Znów poczułam te nieznośne, domagające się natychmiastowego uspokojenia, drgania mięśni ud i łaskotania w podbrzuszu. Przygryzając palce jednej dłoni, drugą pocierałam nabrzmiewające, wilgotniejące  wargi i ten cudownie czuły guziczek między nimi.  
Małpa obserwując mnie w lustrze, z pożądliwymi iskierkami w oczach, uśmiecha się oblizując seksownie swoje usta  koniuszkiem  języczka. Ruszyło mnie to do tego stopnia, że nie wytrzymując już podniecenia, zamknęłam oczy i zatopiłam palce w swoją cudownie śliską, atłasową i pulsującą pochwę.
Nawet nie wiem, kiedy jej dłoń zastąpiła moją, poczułam znów ten cudowny ucisk kciuka pocierającego  łechtaczkę, podczas  gdy pozostałe palce drażniły moje  wnętrze. Jej usta były wszędzie, czułam, że nadchodzi potężny odlot, moje biodra zaczęły szalony taniec,  stopy gwałtownie biły o pościel, a mięsnie pochwy zaciskały się na jej palcach. Już jestem blisko, cholernie, blisko gdy nagle  jej dłoń wysuwa się ze mnie. Jej wargi i zęby drażnią teraz sutki, a wilgotne  palce pocierają moje usta. Czuję smak mojej wilgoci i  jej język  pieszczący  pępek, podbrzusze, a opadające włosy muskają moje uda i łono.
Jej głowa jest teraz zaciśnięta miedzy moimi udami, a język gwałtownie penetruje tam gdzie jeszcze przed chwilą były jej palce. Fala podniecenia znów rośnie, wewnątrz mnie rozlewa się uczucie ciepła i mrowienia.  Dłonie Ewy zaciskając się mocno na moich biodrach usiłują powstrzymać ich podrzuty. Dochodzę, dochodzę  i czuję, że nadchodzi ten mega orgazm, którego już od już dłuższego czasu z nikim nie przeżyłam. To cudowne zapadanie się w nicość, wrażenie zapadania w otchłań, i to cudowne uczucie opanowujące moje podbrzusze, którego nawet nie potrafię nazwać. Przed oczyma zaczyna mi się robić ciemno, dźwięki zaczynają się oddalać i jak by z daleka słyszę jeszcze przerażony krzyk Ewy.
-Abi, co jest, Abi nie,-
Po czym jest już tylko ciemność, cisza, spadanie i ucisk w dołku.

Pomału wracam do siebie, nie wiem jak to długo trwało. Nad sobą widzę przerażoną twarz Ewki, i uśmiechniętą Magdy. Widzę, że obie mówią coś, ale jeszcze nic  z tego do mnie nie dociera. Dopiero po chwili słyszę jak Magda mówi do mnie.
-Ty małpo, znowu to miałaś.- Nie mając sił się odezwać tylko twierdząco skinęłam głową.
-Cholerka nie mogłaś ją uprzedzić? Ona o mało zawału nie dostała z przerażenia. Dobra już, nic się nie stało, wynocha wszyscy, wracamy do łóżek.-  
Teraz dopiero zobaczyłam ich wszystkich, trochę przestraszonych i zdezorientowanych, i tylko Magda spokojna i roześmiana, a Seba z Maćkiem, zdezorientowani, z cielęcym wyrazem twarzy gapiący się na nas. Widok musiał być przezabawny, ja leżąca nago, z bezwstydnie rozrzuconymi nogami i  klęcząca przy mnie naga, przerażona  Ewa.  
W końcu Magda wypchnęła ich wszystkich z pokoju, a ja pomału wracałam do świata.
-Kurde Abi, co to miało być. Mało nie dostałam zawału. Myślałam, że to  atak padaczki  czy co, o mało się nie zsikałam ze strachu.-
Leżała wtulona we mnie, jeszcze niespokojna i drżąca, a ja opowiadałam  o tej mojej przypadłości, i dlaczego nazywam to „mała śmierć’. Że to jest mój totalny odlot, wyczekiwany, ale niestety bardzo, a bardzo nieliczny.  
-Nie rób mi więcej takich niespodzianek. Wiesz jak ja się czułam. Rzucasz się jak opętana, cała w drgawkach, oczy wywrócone, że widać tylko białka. Do tego  walisz piętami a rękoma szarpiesz pościel. I te jęki. Dźwięk, jaki  z siebie wdałaś, toż to  jak z piekła. Spazm, skowyt, sama już nie wiem jak to nazwać. Brakowało  ci w tym wszystkim tylko piany na ustach.
-Przepraszam.- Mówię. -Powinnam cię uprzedzić, ale już tak dawno tak nie miałam, że zupełnie zapomniałam. Nie myślałam, że kiedyś jeszcze mi się to przydarzy.-
-Widząc cię w takim stanie to, nie wiem czy ja też chciałabym coś takiego  przeżyć.-
-Przepraszam, nie gniewaj się, głupio wyszło.- Muskałam opuszkami palców jej piersi i  sterczące sutki. Przytuliła się tylko do mnie mocniej i szepce do ucha.
-Po tym wszystkim, to mam na razie dość, nie gniewaj się, ale boję się pieszczot z tobą. Jak się dowiedziałam, że przyjeżdżasz, to tak mnie naszło, że zadzwoniłam do Seby czy mogę przyjechać. Teraz tak myślę, że podświadomie chciałam zemścić się na  Robercie  i na Tomaszu. Ale to dzisiaj to mnie  przerosło, to był szok. Takiego czegoś nigdy nie widziałam. Ale tak na prawdę, to nie żałuję wcale tego.-
-Chciałaś się zemścić na i Robercie? A co jam mam do tego?-
-Jadąc tu to o tym myślałam. Wiem wszystko, no może wszystko o tobie i Tomaszu. Anita mi opowiadała o was, i o tym  jak to się skończyło. Postanowiłam sobie mieć, więc  to, czego on nigdy nie miał i mieć nie będzie, czyli ciebie.  
A tak prawdę mówiąc,  to wyszedł z niego prawdziwy  dupek. Pomyśleć, że ja się kiedyś w nim durzyłam. Znaliśmy się  już, poznaliśmy się  na wakacjach u Seby, ja po prostu wariowałam na jego punkcie. Wtedy, gdyby tylko chciał, gdyby zrobił jeden krok, jeden gest w moją stronę, to by mnie miał, i nie miałabym takich oporów jak ty. A on nic. Byli potem nawet razem u nas razem z Sebą,  wtedy  jeszcze Seba nie kręcił z  Anitą. Poszliśmy razem na zabawę,  a on mnie znowu całkowicie ignorował, jak by mnie tam wcale nie było. Więc głupia w tej złości upiłam się i  poszłam w krzaki z takim jednym, miejscowym palantem, co ciągle za mną łaził.  
Co z tego zapamiętałam? Trochę bólu, krwi, no i pamiątkę, którą mi zostawił. Taki to był mój pierwszy raz.
-Nie wiedziałam.-
-Nikt tego nie wie. Nikt z wyjątkiem mego pierwszego, Roberta i jego siostry.
-Czyli cię zgwałcił?
-Co to za gwałt, pretensje mogłam mieć tylko do siebie. Jak to mówią „dziewucha pijana to d**a sprzedana.-
-Ale chyba go zgłosiłaś?
-Wiesz, co to by było? Ja dziwka, on w glorii chwały, a moi by się chyba pod ziemię zapadli. Tu jest wieś, tu inaczej patrzą na te sprawy. U nas mówią ze jak suczka nie da to pies nie weźmie. To jest inny świat.  

Wypowiedziane przez Ewę imię Tomasza znów wywołało wspomnienia, to znajome uczucie ucisku w dołku i szybsze bicie serca. Czy ja się już nigdy z tego nie wyzwolę? Nie chce go znać, wyrzuciłam go z swojego życia, ale on ciągle jeszcze gdzieś tam tkwi.

-Ale, co to tego ma Robert, i jaką rolę niby miałabym mieć w tej  zemście na nim?-
-Długa historia. Sama nie bardzo rozumiem, ale ubzdurałam sobie, że przez to z tobą będę mogła o nim zapomnieć.
-W dalszym ciągu nie kumam. Nie znam Roberta on mnie też, więc, o co chodzi? Teraz to dopiero zabiłaś mi klina. Powiesz mi w końcu czy nie?-
-Mówiłam ci, że to długa historia, no i pewnie trochę przewrotna.-
-No teraz ci już nie podaruję, gadaj, o co chodzi, bo inaczej się pogniewamy.-
-Ok, ale jak wypaplesz komukolwiek to powyrywam ci te rude kłaki i tam na dole też!
  
--------------------------

Spowiedź Ewki.

Robert  pochodzi z sąsiedniej wioski. Spotykaliśmy  się dość często wracając ze szkoły autobusem. Podobał mi się, ale ja wtedy marzyłam o Tomku, i nie reagowałam na jego nieśmiałe, nieudolne  próby podrywu. Myślałam w końcu, że dał już sobie spokój, że już zrezygnował, aż do tych pamiętnych wakacji, na które przyjechali do nas Seba z Tomkiem. Marzyłam cały czas o nim a on drań  nic, kompletnie nic, jak bym w ogóle nie istniała. Byłam dla niego tylko kuzyneczką kumpla i to wszystko.  Właśnie wtedy jak już wyjechali, z tej złości, że mnie tak traktował,  spiłam się na wiejskiej zabawie i  pozwoliłam  by przeleciał mnie na ławce w krzakach taki miejscowy goguś, co to ciągle za mną łaził. Za pewnie skończyłoby się to dla mnie o wiele gorzej, bo po wszystkim, palant zostawił mnie tam, nieprzytomną, pijaną, z sukienką zarzuconą na głowę, rozerwanymi majtkami na kostkach i zakrwawionymi  udami.  Taką mną rozwaloną na tej ławce zainteresowała się grupka podchmielonych facetów. Postanowili skorzystać z okazji  i również się zabawić. Podczas gdy kłócili się o to, który ma być pierwszy, zauważył to Robert stojący przed remizą z kolegami na papierosie. Dopadł pijaczków, rozpędził to całe towarzystwo, a widząc, w jakim jestem stanie zabrał do swojej siostry. To ona  pomogła mi przyjść trochę do siebie i doprowadzić się, do jako takiego porządku. Dała czystą bieliznę, po czym Robert odwiózł mnie do domu. Dowiedziałam się od niej  po jakimś czasie,  że dupkowi, który miał ten zaszczyt by mnie rozdziewiczyć spuścił straszne manto.  
Prawie cały następny dzień po tej imprezie, leczyłam kaca, i pewnie więcej moralnego niż alkoholowego. Wstałam dopiero późnym popołudniem a mamuśka poinformowała mnie, że był tu jakiś młodzian i koniecznie chciał  ze mną rozmawiać. Dowiedziawszy się ze jeszcze śpię, zostawił dla mnie wielki bukiet, osiemnaście pięknych olbrzymich czerwonych róż. Oświadczył tylko, że  w takim razie  przyjedzie koło siedemnastej.  
Kombinowałam, co tu zrobić by uniknąć tego spotkania. Ze wstydu nie wiedziałam gdzie się schować.  Ale  moja uparta mamuśka nie dawała mi żyć. Że tak nie wypada, że wstyd, chłopak taki kulturalny, zaopiekował się mną i odwiózł do domu, przynosi taki piękny bukiet, a ja  taka niewdzięcznica nawet nie chcę mu podziękować. Oj żeby biedaczka wiedziała wszystko, to pewnie  by mnie wtedy z domu wyrzuciła.
Więc w końcu chcąc nie chcąc, ubrałam się i zrobiłam trochę na człowieka. Mama szybko upiekła jakiś placek,  w końcu do kochanej córeczki przychodzi  TAKI  kawaler,  to trzeba czymś ugościć. No i rzeczywiście tak około piątej podjechał pod dom mój wybawca. Rodzinka w oknie za firanką, a on z różą w ręku wali gankiem do drzwi. Na dźwięk dzwonka mamuśka wypcha mnie mówiąc.
-Idź otwórz i poproś do środka.- Cóż mi pozostało idę stremowana, otwieram drzwi, czerwona ze wstydu, sucho w gardle głosu z siebie nie mogę wydobyć, a on stoi prze de mną, z różą w ręce i uśmiechem na twarzy. Stoimy jak takie słupy w drzwiach, i  on widząc moje zakłopotanie przerywa wreszcie tą nieznośną ciszę.
-Cześć.- Mówi, a potem dodaje konspiracyjnym szeptem.
- Udawaj, że znamy się od dawna, bo będzie wtopa.- Rozwaliło mnie to okrutnie, zaniosłam się takim śmiechem i całkiem zdezorientowana bez słowa wyciągam rękę po tę nieszczęsną róże. Ale on zamiast mi ją podać chowa ją tylko  za siebie.
-Ewunia poproś pana do środka, co tak trzymasz gościa na progu.- Słyszę za sobą głos mamy, usuwam się, więc na bok, robiąc przejście i gestem zapraszam do środka. On cmok mamuśkę w rękę, i wręczając różę przedstawia się i pyta czy rodzice pozwolą  na to, że zabierze mnie do kina. Mamuśka oniemiała, walnęła słupa, stoi tak z tą różą w ręce, coś nieśmiało bąkając o jakiejś kawie. Na to on wyjmując z kieszeni dwa zaproszenia na premierę mówi, że bardzo chętnie, ale może innym razem, że do miasta mamy kawałek drogi, a seans jest na osiemnastą trzydzieści, i jeżeli mamy zdążyć to musimy już jechać. Po czym cmoka mamcie w rękę, łapie mnie zdumioną za rękę i ciągnie do samochodu. Poszłam za nim ogłupiona całą sytuacją, zresztą pewnie i nie ja sama, widzę, że moja rodzinka  stoi równie  osłupiała w drzwiach. A Robert, szarmancko otwiera prze de mną drzwi samochodu, usadza jak księżniczkę w środku, pomaga zapiąć pasy i zawadiacko ruszamy. Byłam w takim szoku, że ochłonęłam dopiero jak parkował przed kinem.  
Film okazał się przy nudnym gniotem, jakiś taki psychologiczny. Kątem oka obserwując Roberta widziałam, że on też się nudzi. W pewnym momencie nachylił się w moja stronę i chwytając za rękę, szepnął do ucha.
-Podoba ci się?- Spojrzałam na niego nie wiedząc, co odpowiedzieć, a on ciągnie dalej.  
-Spadamy, idziemy na kawę, nic tu po nas.-  Trzymając cały czas  za rękę  prowadzi  do pobliskiej kawiarni.
- W ramach rekompensaty zapraszam na  kawę i deser. Przepraszam za to kino, ale chciałem się z tobą spotkać a nie znalazłem na to lepszego pretekstu.-  
Szłam za nim, i bałam  się tylko jednego, że jak wejdziemy do środka czar pryśnie, i jego dłoń wypuści moją. Pijemy tą kawę, jemy deser a atmosfera raczej drętwa. W końcu wychodzimy, a on proponuje spacer. Łazimy tak bez celu, wreszcie zmęczeni  siadamy   na ławce, którą ktoś przytaszczył  z alejki  nad sam  brzeg jeziora. Siedzimy tak w milczeniu, obserwując  skaczące gwiazdy odbijające się na jego czarnej tafli, żadne z nas nie mając pomysłu, co dalej.  Objął mnie wreszcie  delikatnie w pół, przytulając do siebie, a ja  drżąc cała czekałam na to, co wydaje się w tej sytuacji nieuniknione.  Ma się to skończyć tak jak wtedy?  
Ale wtedy byłam wściekła, pijana. Jak daleko się posunie, i co ma zamiar zrobić, będzie chciał pewnie wykorzystać sytuację, przecież to zwykła latawica.  A on czując, że drżę, wstaje, zdejmuje marynarkę, po czym zarzuca mi ją na ramiona, nie wiem czy celowo czy  mimochodem jego dłonie dotykają przy moje piersi  by zaraz potem na chwilę  zatrzymać się na biodrach.  
To ciepło, które wówczas rozlało się po moim ciele na pewno nie było spowodowane jego marynarką. Czekam, co będzie dalej a on nic, nie posunął się dalej ani o krok. Siedzę cała zdezorientowana, z tysiącem myśli przelatującymi mi przez głowę.   Po tym, co wtedy widział, pewnie jak każdy samiec myśli sobie, że jestem łatwą zdobyczą. Taka latawica nie odmówi  niczego. Bo niby w końcu, po co, po wczorajszym  poszłam z nim bez żadnego oporu.  
Musiałam to do cholerki jakoś wyjaśnić. Chciałam mu powiedzieć, wyjaśnić, że to wszystko  nie tak, że byłam wściekła, upiłam się,  dzisiaj wiem, że wcale tego nie chciałam.
Ale co tu wyjaśniać. Czy fakty nie mówią same za siebie? Co ja bym sobie myślała będąc na jego miejscu? Walcząc  z takimi i innymi myślami zaczynam niepewnie.
-Wiesz, to wczoraj….-
-Cii, nic wczoraj nie było, nic się nie wydarzyło.-Przerwał mi nie pozwalając kończyć.
-Po prostu odwiozłem cię tylko do domu. Ale teraz już musimy  wracać, zrobiło się strasznie późno i twoja mama będzie się pewnie niepokoić.- Słyszę jego głos, jednocześnie czując  muśnięcie ust na policzku. Rozbroił mnie tym kompletnie.
Powrotna droga minęła cholernie szybko, za szybko, choć w całkowitym milczeniu. Podjechaliśmy pod dom, jak się odezwał.
-Jestem jutro po ciebie, coś koło   dziesiątej, jedziemy na plażę i żeby nie było żadnych wykrętów. Chyba ze chcesz bym wyciągał cię z domu siłą.  
No chyba, że nie chcesz żebyśmy się spotykali to powiedz to teraz, ale i tak nie obiecuję, że  dam ci spokój. -  
Zdurniałam kompletnie, ten facet chce się ze mną umówić po tym wszystkim? Ja palę się ze wstydu,  po wczorajszych ekscesach a on chce się ze mną spotykać? Zostawiłam go bez słowa  i pobiegłam do domu.  
Jak obiecał tak też zrobił, punkt dziesiąta, dzwonek do drzwi, a za drzwiami Robert.  
Mam dla niego  przygotowaną doskonałą wymówkę. Zresztą nie mijała się ona wcale z prawdą. Zostałam w domu z bratem,  nie mogę przecież smarkacza zostawić samego, to dopiero ośmiolatek. Tłumaczę to Robertowi, wskazując jednocześnie na stojącego za mną, podsłuchującego jak zwykle małego drania.
Jego  to jednak nic chyba nie może zbić z tropu.
-Napisz mamie gdzie jesteśmy,  że brat jest z nami, i że wracamy po południu. Widzisz w tym jakiś  problem, bo ja nie?
Cały mój misterny plan wziął w łeb. Jeszcze próbuję coś tłumaczyć, czując jednocześnie, że sama w to co mówię chyba  nie wierzę. Mały wyjec drze się pod niebiosa, że chce z nami, Robert nalega a ja stoję  już wygłupiona kompletnie. Coś we mnie chce z nim być a to drugie coś mówi nie.  
W końcu jednak ustępuję. Wiem tylko, jedno będą kłopoty z smarkaczem. W domu trudno go okiełznać  a co dopiero nad wodą, kiedy on mnie to wcale nie słucha. I tu nie doceniałam jednak Roberta. Miałam wrażenie jak by mojego braciszka w ogóle z nami nie było. Co on z nim zrobił, ten bachor tylko Robert to Robert tamto, nie odstępował go na krok, a ten wymyślał mu coraz to inne zabawy.  
-Coś ty z nim zrobił, w domu jest nie do opanowania?-
-Jest nas piątka w domu, mam trzy siostry, jedna zresztą poznałaś, i brata. Justyna jest pięć lat ode mnie starsza, pozostali młodsi, tak, że jak widzisz mam małą wprawę.
Teraz to już mam w domu całkiem przechlapane. Bachor tak wynosił pod niebiosa Roberta, że pewnie gdybym chciała powiedzieć o nim, choć jedno złe  słowo to i tak w nie  nikt by nie uwierzył.
I tak mniej więcej minął tamten pamiętny sierpień. Zapomniałam o Tomaszu, ławce w krzakach za remizą, i dupku, przez którego przez dwa tygodnie faszerowana byłam antybiotykami. Wyparłam to wszystko z pamięci. A Robert, Robert  nigdy o tym nie wspomniał, zupełnie jak by wtedy nic nie wydarzyło się i nigdy do niczego nie doszło. Przez moją rodzinkę traktowany jak domownik. Jak do mnie przychodził to mój brat nawet na chwile nas nie opuszczał. Mamuśka wniebowzięta, jako taką rezerwę utrzymywał tylko ojczulek, ale ojcowie to podobno już tak mają, że są ponoć zazdrośni o swoje córeczki.   Śmiałam się, więc mówiąc, że  Robertowi to jeszcze tylko własnych kapci u nas brakuje. Czułam się z nim bezpieczna, spokojna, działał na mnie wprost kojąco.  
Przyszła zima, a co za tym idzie nowy rok. Robert oczywiście był zaproszony przez mamę na świąteczny obiad, przyszedł z bukietem dla mamy, whiskaczem dla ojczulka,  i z klockami lego dla smarkacza. Czułam się idiotycznie, bo tylko dla mnie nic nie miał. A dla niego pod choinką czekał przecież mój prezent, krawat i spinki do mankietów. Nadąsana, zła, prawie, że nie ruszyłam obiadu. Zaraz po nim obrażona, nie oglądając się  na nic  ruszyłam na górę. Przyszedł po chwili , w moim krawacie z spinkami w mankietach, uśmiechnięty jak by nigdy nic .  
Siedziałam w fotelu, obrażona bezmyślnie gapiąc  się w ekran telewizora na jakieś durne reklamy, podszedł z tyłu i na szyi założył mi łańcuszek z ślicznym otwieranym  serduszkiem, wewnątrz którego były nasze fotki, a na przegub bransoletę, tą samą, którą kiedyś widziałam w sklepie i tak mi się bardzo podobała. Tylko skąd on miał moja fotkę i skąd wiedział o tej bransoletce. Głowę sobie bym dała odciąć ze w tym maczała palce moja mamuśka, tylko, kiedy? Ciągle niby  obrażona, (a do cholery najchętniej to rzuciłabym mu się na szyję) udawałam, że prezenty nie robią na mnie żadnego wrażenia. Uchwycił wtedy mój podbródek, odchylił moją głowę do tyłu i pocałował. Ale jak pocałował, jeszcze nigdy ani on ani nikt inny tak mnie nie całował. Dotychczas to były takie muśnięcia ust, policzka, powieki. A teraz, teraz jego język prawie zmusił mnie do otwarcia ust, czułam go  głęboko na podniebieniu,  a jak jeszcze jego  dłoń poczułam  na piersi, to zaraz zrobiło mi się miękko i  zapomniałam o wszystkim. Chwyciłam tylko jego głowę i mocno przyciągnęłam do siebie.  
I nagle czar prysł. Za drzwiami rumor, potem odgłos zbiegającego po schodach i  wydzierającego się na cały dom małego diabła.  
-Zakochana para, zakochana para, a oni się całują, a oni się całują!-
Myślałam, że go zabiję. Już z chciałam wybiec za nim i dać mu porządną nauczkę, ale powstrzymał mnie Robert śmiejąc się  siadając na fotelu, trzymając moją rękę, pociągnął tak, że wylądowałam na jego kolanach.  
-Co robisz, może ktoś wejść i zobaczyć?-
-No to, co, przecież niż złego nie robimy, a zresztą tu nie ma drugiego fotela.- Odpowiedział mi ze śmiechem. Co racja to racja drugiego nie ma,  bo tu się po prostu nie mieści? Jak  ktoś do mnie przychodził to do siedzenia pozostawało tylko łóżko? I nagle słyszę z dołu wołanie mamuśki.
-Wychodzimy do ciotki Irki, będziemy koło dwudziestej. Pamiętaj tylko  dbać o Roberta, żeby nie był głodny.- Trzask zamykanych drzwi i cisza.  
Zdezorientowana, widzę jego uśmiechniętą gębę, i pełne pożądania oczy.
-Widzisz, nie masz się, czego bać, nikt już nas nie będzie podglądał.-  
-Cieszysz się, że staruszkowie zostawili mnie samą, bezbronną, na łasce napalonego zboczeńca?-
Nachyliłam się  oddając pocałunek, nie czekając na jego odpowiedź.  
Jego dłonie błądziły teraz po moim ciele, a języki walczyły ze sobą o miejsce w cudzych ustach.  
A on był coraz bardziej zachłanny, obejmując mnie lewą ręką, dłonią uciskał pierś, a prawa spoczywająca dotychczas na moim kolanie, delikatnie wciskając się pomiędzy zaciśnięte uda, wykorzystując śliskość rajstop, centymetr po centymetrze sunęła po ich wewnętrznej stronie, niebezpiecznie zbliżając się do tego ukrytego miedzy nimi zakamarka, tego  najczulszego miejsca, tego jak ja to nazywam, mojego „trójkącika bermudzkiego”.  
Czułam już w sobie to błogie uczucie, to samo, które w powieściach  określają  „motylkami w brzuchu”. Nie wiem czy to rzeczywiście  motylki czy nie,  ale jest to jak dla mnie, cholernie przyjemne uczucie. Uczucie, które powoduję, że mięknę jak wosk, sutki rosną i twardnieją, a uda żebym nie wiem jak je zaciskała, same się rozchylają,  otwierają jak wrota broniące twierdzy i poddają ją bez reszty.  A jak jeszcze poczułam go odciskającego się  na moich pośladkach, i jego dłoń, która zawędrowawszy pod bluzeczkę uwolniła z biustonosza moje piersiątka, to katastrofa była już pewna. I stało się. Nagle  zdałam sobie sprawę z tego, że on przecież czuje to moje podniecenie, czuje to przez moje coraz bardziej  mokre majtki i rajstopy. Straciliśmy w ogóle rachubę czasu, nic dla nas oprócz nas nie istniało. I nagle  przez mgłę, gdzieś jak by z oddali doszedł do nas  hałas otwieranych drzwi i odgłos biegnącego po schodach mojego nieznośnego braciszka.
Zerwałam się z kolan Roberta usiłuje poprawić ubranie, i z przerażeniem widzę ciemną plamę na jego spodniach. Cholerka on czy ja? Przemknęło mi przez głowę. Sytuacja tragikomiczna, jak oni zobaczą tą plamę na  spodniach to, to dopiero będzie cyrk.  
Ale energia rozpierająca mego braciszka nie znająca wprost granic, tym razem ratuje sytuację. Wpada z takim impetem do pokoju, że wywraca stojąca na ławie  szklankę z sokiem, wylewając całą jej zawartość na spodnie Roberta.  
Oczywiście zaraz koniec wizyty, biedak w mokrych spodniach wraca do domu. A ja?  No cóż, leżąc już grzecznie w łóżeczku rozmyślając  ciągle o tym, co się działo, i mając Roberta wciąż przed oczami, łapię się nagle  z dłonią w majtkach, a moje palce pieszczą malutką.
Po raz pierwszy wówczas weszłam w siebie tak głęboko,  tak że dalej już nie mogłam.-

W drugi dzień świąt, Robert zabrał mnie swojego domu. Siedziałam tam jak na rozżarzonych węglach. Na szczęście Robert widząc, co się świeci wymyślił jakieś wyjście tak, że nie musieliśmy zbyt długo tam wysiadywać. Drań miał na de mną tą przewagę, ze ja tam byłam po raz pierwszy a on u mnie prawie stałym bywalcem.  Do tego była tam i jego siostrzyczka z swoim chłopakiem.  Ta sama, u której to byliśmy tej feralnej nocy. Głupio się wobec niej czułam, wtedy,  co prawda mi pomogła, ale wiedziała przecież wszystko, nie wiem, jaki ma stosunek do całej sprawy i do tego, że jej braciszek kręci teraz z taką wywłoką.
Byłam tak zestresowana, ze nawet nie słyszałam jak do mnie mówi, dopiero jak dotknęła moje ramię zrozumiałam, co do mnie mówi.
-Pomożesz mi? Pozmywam a ty powycierasz.-
-Jasne nie ma sprawy.- Zerwałam się z miejsca.  
-Dziewczyny zostawcie to, ja to potem zrobię, nie wypada by gość zmywał po sobie.-
-Ale ja chętnie pomogę, nie ma żadnej sprawy.- Mówiąc to zbieramy ze stołu, i idziemy do kuchni.
Za nami wędrują z deklaracją pomocy nasi panowie. Ale Justyna szybko się ich pozbywa.
-Uciekać mi stąd, idźcie zabawić starszych i żeby mi nikt tu nie właził. My to mamy takie babskie sprawy i nic tu po was.-
Po tej przemowie wiedziałam już, że czeka mnie raczej ciężka przeprawa.
-Wiesz nie będę owijać w bawełnę, mam nadzieję, że zrobiłaś wszystko jak ci wtedy mówiłam, i wzięłaś antybiotyk do końca?
-Jasne, że tak.
-A zgłosiłaś na policję?
-Nie, a Robert ci o tym nie mówił?
-Nie rozmawiam z nim na takie tematy, on zrobił swoje i chwała mu za to, reszta jest w twojej gestii. Co do policji, to też bym nie poszła, błonki ci nie oddadzą, on byłby macho a ty kurewką, stało się i nie odstanie, sama wiesz jak tu jest. Mam tylko nadzieję, że zmądrzałaś i żeby się na kimś odegrać nie będziesz wystawiała na szwank własnej reputacji. A wracając do was to mam nadzieję, że nie pozwoliłaś myszce uciec do norki. Widzę jak na ciebie patrzy długo tak pewnie nie wytrzyma.
-Zrobiłam tak jak kazałaś, nic do następnych wyników.
-Powiem mu żebyście jutro przyjechali do szpitala, mam dyżur powtórzymy badanie, ale myślę że wszystko jest ok. Nie masz chyba żadnych  niepokojących objawów, co?
-Przecież gdyby coś było zaraz bym do ciebie przyszła, tak się przecież umawiałyśmy.
-Ok, idziemy,  bo tam się pewnie niecierpliwią a Robert ma dla ciebie propozycję.
-Jaką?
-No nie, on by mnie zabił gdybym ci powiedziała.  
Właśnie wtedy zaproponował mi wspólnego sylwestra. I to właśnie miała być ta propozycja. Zaprosił mnie  na koncert sylwestrowy do Warszawy.
-Nie mówiłem ci tego wczoraj, bo nie było to jeszcze pewne na sto procent, ale dziś właśnie otrzymałem potwierdzenie rezerwacji. Załatwiałem to na ostatnią chwilę, bo reszta miejsca miała zaklepane jeszcze w październiku,  więc na jakieś wielkie luksusy nie mamy co liczyć. Jedzie tam jeszcze parę osób, więc powinno być raczej wesoło.-
- A skąd ta pewność, że się zgodzę?- Zaczęłam przekornie.
-Przecież marzysz o tym, by ze mną być, i powiedz tylko, że to nie prawda a i tak ci nie uwierzę.-
Wkurzała mnie trochę  ta jego pewność siebie. Najwięcej jednak chyba to, że miał drań  rację. Tylko, że ja  marzyłam o tym, że będziemy sami, a on proponuje sylwestra w towarzystwie jakiś obcych mi  ludzi. Robert jednak wie jak sobie radzić z moimi humorkami, jak poczułam jego usta, i język wdzierający się do moich to zaraz zapominam o całym świecie. I liczył się tylko on.
-Dziś jak cię odwiozę do domu to zapytam o zgodę twoich rodziców, tylko po drodze musimy kupić jakieś kwiaty.-
-Powaliło cię już do końca. Jestem pełnoletnia i nie muszę się nikogo pytać, sama decyduję o sobie. A poza tym gdzie ty chcesz kupić te kwiaty, najbliższa kwiaciarnia piętnaście kilometrów, a do tego pewnie i tak zamknięta.-
-Wcale, że nie. Kwiatki zamówione czekają tylko na odbiór. Dorosła czy nie, ale mama się na pewno ucieszy, że się z nimi liczymy.-
W tych sprawach jest uparty jak osioł. Dżentelmen z Koziej Wólki cholerka, dwudziesty wiek a on jakby z średniowiecza.  
Jak zwykle miał rację, wiedziałam, że go od tego nie odwiodę, samej by mi się podobało żeby facet miał takie podejście do sprawy. W końcu dziewiętnaście lat to znowu nie taka dorosłość, a do tego jeszcze jak się jest na garnuszku u rodziców.  Gdzieś w głębi duszy podobało mi się to.  
A mamuśka to wprost była wniebowzięta. Dopiero jak Robert pojechał już do domu, i to nasze małe diable położyła spać, przyszła do mnie do pokoju i trochę niespokojna mówi.
-Ewcia, pamiętaj szanuj się, jak chcesz by cię szanowano. Sama musisz to robić. Facetom  to zawsze więcej uchodzi. A my potem zostajemy z szarganą opinią i brzuchem.-  
-Mamo wiem, nie martw się to tylko sylwester, tam będzie dużo ludzi. Jedzie z nami też  jego siostra (nie wspomniałam tylko, że z facetem, bo upadła by wersja przyzwoitki) a sama wiesz Robert krzywdy nie zrobi. Sama mówiłaś wiele razy, jaki to grzeczny i porządny kawaler.-  
Nie potrzebnie mi wyjechała z tym szanowaniem, zaraz zobaczyłam  siebie leżąca wtedy jak szmatę na tej ławce. Gdyby się o tym dowiedzieli to nie mogłabym im chyba spojrzeć w oczy.
I tak dobry nastrój  z wyjazdu pękł jak bańka mydlana.  
Wyjazd trzydziestego rano, nocka niespokojna, ucisk pod piersiami, takie chciała by a boi się. Wiedziałam, czym to się skończy, że go nie zatrzymam, ale czy tak naprawdę chciałam go zatrzymać, chyba nie Pewnie obije o tym myśleliśmy, ale żadne nie odważyło się o tym powiedzieć głośno.
Jeszcze do tego zadzwoniła  rano Justyna z informacją, że są już wyniki, wszystko jest ok i nie mam się, o co martwić. Ostatnie usprawiedliwienie utrzymania go na dystans rozsypało się jak domek z kart.  
Dojechaliśmy na miejsce nawet dość szybko jak na panujące warunki na drodze. Miał być to mój pierwszy pobyt w hotelu, to znaczy w takim hotelu. Justyna z Andrzejem mieli pokój na innym piętrze, choć na szczęście w tym samym skrzydle, tam gdzie i  reszta towarzystwa. Więc rozstaliśmy się w windzie. Nasz  pokój okazał się, co prawda nie duży, ale był  tak zmyślnie urządzony, że sprawiał wrażenie większego niż był w rzeczywistości. Wchodząc przez  korytarzyk z garderobianką mijało się   po lewej stronie kabinę wc, a dalej odgrodzoną od pokoju tylko szklaną ścianą łazienka, której to połowę zajmowała wydzielona szybą kabina natryskowa.  Dalej  stało wielkie podwójne łóżko, a za nim biureczko i wyjście na balkon. Nie powiem poczułam się nieswojo. Myślałam raczej,  że będą dwa oddzielne łóżka. A do tego ta kabina.  Przecież z pokoju wszystko widać. Mam brać natrysk w stroju czy co?  Całe szczęście, że wc nie miało szklanych ścian, nie potrafiłabym z niego skorzystać wiedząc, że Robert mnie widzi.
-Ok, ogarnij się troszkę i schodzimy do restauracji na obiad. Reszta pewnie już tam na nas czeka.-
-Ale, nic nie mówiłeś a żadnych restauracjach, jak ja wyglądam, nie mam, co na siebie włóczyć.- Wyszła ze mnie baba.
- Ślicznie wyglądasz, idziemy Andrzej przysłał sms-a  gdzie jesteśmy, bo oni chcą już zamawiać.  
Przy stoliku siedziała już Justyna z Andrzejem i jakieś jeszcze dwie parki, byłam tak zestresowana ze nawet nie zapamiętałam ich imion. Podczas obiadu, faceci  uzgadniali plan na dzisiejsze popołudnie, i wieczór a baby prowadziły swoje babskie dyskusje. Próbowały mnie nawet wciągnąć do rozmowy nie powiem, ale stres, a po za tym one się znały jak łyse konie, o czym ja mogłam z nimi gadać.

Andrzej w recepcji zamówił hotelowego busika  nas zawiózł do centrum. Po kwadransie, już ciepło ubrani, spotykamy się ponownie w recepcji, gdzie oczekuje już nas uprzejmy pan kierowca. Wyruszamy, więc  na podbój Warszawy.  
Z tego całego wyjazdu pamiętam tylko masę świateł światełek, olbrzymią choinkę przed Zamkiem, zupełnie inaczej wyglądającą niż w telewizji. No i coraz to inne kafejki, do których to wpadaliśmy na kolejnego grzańca. Wracamy w niezłych humorach, a ja czuję się jak bym ich znała od zawsze. A nie od paru godzin. Nareszcie hotel, ciepła kąpiel i wygodne łóżeczko. Jeszcze po drodze wstępujemy do pokoju Justyny, Robert ma coś tam od niej zabrać.  
Wchodzimy, do środka, a tam identycznie jak u nas, te same meble, układ, i łazienka za szklaną szybą.  
-Macie taki sam pokój jak my. Mówię zdziwiona do Justyny.
-Jasne, w całym hotelu są identyczne.-
-A Robert mówił, że będziemy mieli niski standard, bo załatwiał na ostatnią chwilę.-
-Nie mówiłem o standardzie, ale o wygodzie. Nie dało się już załatwić pokoju na tym samym piętrze.-
Cholerka, po co się odzywałam wyszłam teraz, na idiotkę.
-Widocznie coś źle zrozumiałam.- Próbuję wyjść z twarzą.
-Nie ty tylko ja zawaliłem, nie wyjaśniłem, o co mi chodziło.-
-A, co nie podobają ci się te pokoje?- Spytała Justyna.
-Nie, są ekstra, myślałam tylko, że jeśli Robert nasz pokój uważa za niski standard to, jakie musza być wasze pokoje.-
Całe szczęście, że już wychodzimy do siebie.  
Kręcę się po pokoju, nie wiem, co z sobą zrobić, jak mam się rozebrać przy nim, a do tego jeszcze brać kąpiel wiedząc ze on mnie widzi przez tą szybę. A Robert, ubiera krótkie spodenki, koszulkę  na to płaszcz kąpielowy i stojąc w drzwiach mówi.
-Zjadę jeszcze na dół do siłowni poćwiczę z półgodziny ok?
-Jasne idź. Ja zobaczę, co leci w telewizji.- Szczęśliwa, że mam całe pół godziny dla siebie.  
-Mam kartę, więc nie musisz się martwić ze nie wejdę. Powiedział jeszcze i znikła z drzwiami.
Sprawę kąpieli załatwiłam w błyskawicznym tempie, bałam się żeby mnie Robert nie zastał przy myciu. Przebrałam się do spania i wskoczyłam pod kołdrę, tak ze wystawał mi tylko czubek nosa.
Nawet nie wiem, kiedy wszedł, obudził mnie tylko  szum wody, to Robert brał kąpiel. Leżałam twarzą do okna, i widziałam tylko ruszający się cień na zasłonie. Po chwili szum ustał, zgasło światło, i po ruchach materaca poznałam, że Robert kładzie się obok mnie.  Przez chwilę poczułam na plecach powiew chłodniejszego powietrza, nie wziął drugiej kołdry, by zaraz potem poczuć jego ciało. Wtulił się we mnie, czułam jego pierś na plecach, uda zetknięte z moimi, a na pośladkach jego przyrodzenie. Był nago, cały nagi. Wiedziałam, co to seks, nie byłam w końcu  dziewicą, a jednak obleciał mnie strach. Leżałam  tak bez ruchu, gdy poczułam jego dłoń delikatnie gładzącą  moje podbrzusze, by wślizgnąć się pod koszulkę i dotrzeć do piersi. Masował je i delikatnie uciskał czekając cierpliwie na moją reakcję. I znów to cudowne uczucie w podbrzuszu, rosnący penis na moich udach i mrowienie w kroczu. Chciałam go a jednak bałam się, bałam się więcej chyba śmieszności niż spodziewanego bólu. Ale on był jednak wytrawnym kochankiem. Jego dłoń wyczuwszy rosnące brodawki znów znalazła się na brzuchu i unosząc gumkę majteczek dotarła do krocza. Czując, że jestem już prawie gotowa, delikatnie odwrócił na plecy, kołdra wylądowała na ziemi a ja cała rozpalona, nie wiedząc,  zaciskając powieki i  uda czekałam na to, co teraz  było już nieuniknione.
Odsłonił moje piersi,  jego usta bawią się teraz moimi sutkami a dłoń włoskami na kroczu. Jego twardy już teraz penis uderza w moje biodra i podbrzusze. Już na pewno wyczuł na palcach moją wilgoć na waginie. Teraz już na pewno go nie powstrzymam, ale ja wcale nie chce już go powstrzymać chce go i wiem, że sama również się już nie opanuję.  
Nogi same już dają mu dostęp do mojej twierdzy, nie mam już nad nimi żadnej kontroli. I on doskonale to wie, pozbywa się mnie przed ostatniej delikatnej  osłony,  majtki podzieliły już los kołdry, a za chwilę stanie się to samo z koszulką. Leżę przed nim. Otwarta, on klęczy pomiędzy moimi rozrzuconymi  nogami, z dumnie sterczącym nabrzmiałym fallusem nad moim kroczem. Ujmuje go w dłoń i główką przesuwa w górę i w dół drażniąc  mokre wargi, aż podskoczyłam. Niech już  w końcu wejdzie we mnie, bo zaraz nie wyrobię. A on nic tylko patrzy na mnie i drażni waginę.  
-Chcę cię, Robert chcę.- Błagam go nie mogąc się powstrzymać. Łapie go za biodra i próbuje zmusić by w końcu to się stało. Na próżno, odsuwa się tylko do tyłu. Łapie moje nogi w łydkach podnosi je tak ze czuje piety na pośladkach następnie rozchyla kolana, nachyla się i teraz jego język przejął władzę tam gdzie przed chwilą był jego penis. Przeciąga nim w szparce, wciska się do środka,  jeszcze chwila a ja naprawdę nie wytrzymam, łapie jego głowę chcąc ja z stamtąd odciągnąć, ale zamiast tego moje ręce tylko przyciskają głowę do krocza, a na zaciśniętych udach czuję szorstkiego zarostu. Podrzucam biodra raz po razie, gdy on nagle przerywa, jego usta są teraz na moich, jego język rozpycha się w nich, i wyczuwam na nim smak swojej małej. Nagłe pchniecie jego bioder i jest we mnie. Czuję jak mnie rozdarł i wypełnił do końca. W jednej chwili zesztywniałam, usłyszałam swój krzyk, ale zamiast spodziewanego bólu poczułam  nieznane dotąd  uczucie cudownego wypełnienia. To było tak jak by mi całe życie cos tam brakowało. Leży na mnie przygniata całym swoim ciężarem prawie nie mogę złapać tchu. Raptem jednym ruchem przewraca się tak, że porywa mnie na siebie. Teraz ja jestem na nim, pomału odzyskując oddech, łapie moje biodra starając się nadać im taki ruch jak bym się na niego nadziewała. Poddałam się temu i już sama bez jego pomocy pracuję biodrami czując jak porusza się we mnie. Teraz czuje jego ręce ramionach, podnosi mnie, zmusza do podkurczenia nóg tak ze teraz ja klęczę okrakiem obejmując jego biodra. Podnosząc się i opadając. Teraz ma widok na mnie, na moje sterczące malutkie piersi, widzę jak łakomie na nie patrzy, jednocześnie ugniatając je dłońmi. Moje podrzuty są coraz szybsze i  gwałtowniejsze. Opadając mocno uderzam łonem o łono chcąc go mieć jeszcze głębiej, on też teraz zaczyna podrzucać biodrami, początkowo jest to chaotyczne nieskładne, by po chwili nasze ciała osiągnęły pełną harmonię. I  nagle jak już jestem blisko, już prawie to mam on nagle wyskakuje ze mnie przyciska penisa dłonią do brzucha a ja zdziwiona i zaskoczona widzę jak z pod jego dłoni tryska z niego na brzuch i tors biała ciecz. Trąc swoim kroczem o jego udo próbuje jeszcze uratować ten mój szczyt, ale na darmo. Jestem zła rozdrażniona, niezaspokojona i cholernie na niego wkurzona. Wywracam się na bok tyłeczkiem do niego, z dłonią miedzy nogami cała drżąca. Próbuje się do mnie przytulić, ale odpycham go od siebie.
-Ewcia, co ty?
-Ty się zadowoliłeś a co ze mną, o mnie nie pomyślałeś?   A już byłam tak blisko. –
-Ewcia, ale nie byliśmy zabezpieczeni, przecież wiesz.
-Gdyby tak było, to bym ci o tym powiedziała, nie mam tych dni, a po za tym Justyna już zadbała o to bym się nie musiała  niczego obawiać.-  
-To małpa. Takie z was kumpele?- I przytulił się do mnie.
Sięgnęłam z podłogi kołdrę zarzuciłam na siebie opatulając nią szczelnie. Nie dał za wygraną, wcisnął się pod nią prawie na siłę, objął mocno ramieniem i przytulił  do siebie. Leżałam bez ruchu z tyłeczkiem wciśniętym w niego, i chociaż chciałam być na niego zła to wszystko to jakoś ode mnie odchodziło. Zeszło już ze mnie całe napięcie, oczy się pomału zamykały, nie wiem, kiedy zasnęłam.  
Obudziło mnie uwieranie czegoś twardego na moim tyłeczku. Nie spał. Udawałam, więc, że dalej śpię, ale nie dał się oszukać, przytulił mnie mocniej do siebie, a moje ciało nieposłusznie przywarło pośladkami do jego krocza. Znów zrzucił kołdrę,  nie pytając nie prosząc, jednym zdecydowanym ruchem przewrócił na plecy. Pod biodra podłożył poduszkę, siłą rozwarł uda i nie sprawdzając czy jestem gotowa na jego przyjęcie wszedł we mnie jednym ruchem. Cholerka skąd on to wie, nawet mnie tam nie dotknął nie sprawdził czy jestem wilgotna. On od razu wiedział, że jestem mokra i gotowa. Mało tego, że chce go w sobie jak nigdy dotąd.  Nie było przy tym żadnych tam gry wstępnej, żadnych pieszczot nic. I tyko jednym zdecydowanym pchnięciem wdarł się we mnie. Widzę go teraz przed sobą, uniesionego na dłoniach, w bezruchu. Jego członek tkwi we mnie, nie wykazując też żadnej aktywności. Próbuję biodrami wykonać jakiś ruch, ale nie dam rady, dociska mnie tak do poduszki tak, że nie mogę zrobić żadnego ruchu. Podciągam nogi, zapieram stopami o materac,  nic z tego nie da rady. A on nic tylko uśmiecha się i patrzy na mnie. A ja znów zaczynam czuć w sobie to mrowienie, drżenie ud, czuje jak twardnieją mi piersi.  
Jak by to wyczuł, zaczyna ruszać się we mnie, ale robi to tak powoli, że wydaje się ze jesteśmy w zwolnionym filmie a wszystko trwa całą wieczność. Powoli wychodzi, by po chwili równie powoli wejść dociskając, mnie przy tym  do poduszki, zupełnie jak by chciał mnie zmiażdżyć. Początkowo wykurzało mnie to, lecz rosnące pomału podniecenie było zupełnie czymś nowym, zupełnie innym od tego, które przeżyłam przed chwilą. Rosło wolniej, ale mocniej na mnie oddziaływało. Chciałam przyspieszenia a on nic ciągle wolno i  mocno. Cholerka zaraz pewnie dojdę, ale  bez niego. Rzucam głową, przygryzam palce by nie krzyczeć a on ciągle swoje. I jak już byłam już prawie, i już nie mogłam powstrzymać pulsowania mięśni pochwy w Robercie odezwał się demon. To, co teraz robił to już nie było kochanie, stosunek czy jak by to inaczej nazwać. To było normalne pieprzenie. Walił we mnie bez umiaru, tak  gwałtownie, że czułam go gdzieś głęboko w sobie, miałam odczucie, że wszystko we mnie podbija gdzieś do góry. I nagle przyszedł na mnie taki spazm, gorąco rozlewające się we mnie, drgawki i sama już nie wiem, co. Robert wyprężył się i znieruchomiał, a  moja pochwa zacisnęła się na nim tak, że poczułam jak tkwiący we mnie penis zaczął pulsować i wypluwać z siebie swój ładunek spermy. Po chwili wszystko ustało, tak jak szybko się pojawiły jego pulsacje tak szybko ustały, członek stawał się coraz bardziej miękki, a Robert nie mogąc już utrzymać się na rękach opadł na mnie. Jego penis  w końcu tak zwiotczał, że po chwili wyślizgnął się ze mnie a ja poczułam jak po udach i pupie spływa ze mnie mieszanina śluzu i spermy. To był prawdziwy odlot. Robert wtulony we mnie, głęboko już  spał, a ja jeszcze długo nie mogłam się uspokoić i zasnąć.  

Obudziły mnie jakieś odgłosy na korytarzu, cholerka już ósma, a o dziewiątej mamy być na śniadaniu.
Delikatnie odsunęłam obejmujące mnie ramię Roberta, i wskoczyłam pod natrysk. Jasny gwint, uda całe obklejone, to nie chcę widzieć jak wygląda pościel. Stojąc pod ciepłą wodą cudownie spływającą po moim ciele widzę jak Robert obserwuje moje ruchy. Patrzę na niego jak w filmach porno,  specjalnie starając się go podniecić,   przeciągam zmysłowo  dłońmi po biodrach, udach podbrzuszu. Nie wytrzymał zerwał się i zanim zdążyłam uciec z kabiny już trzyma mnie w objęciach, wynosi z pod ciepłej wody, sadza na umywalce rozszerza nogi i już czuje jak jego wargi spijają kropelki wody z mojej malutkiej. Zarzucam mu nogi na ramiona, zaciskam na głowie i przyciągam do krocza. Opartymi plecami o zimne szkło lustra czuje jak językiem doprowadza mnie do orgazmu, niespodziewanie przyszedł piorunująco szybko.  Stoi teraz prze de mną z miną zbitego pisaka, mnie zadowolił, ale co z nim. Popchnęłam go tak ze teraz on stał oparty o nią a ja klęczę przed nim mając przed oczami jego fallusa masuję go dłonią. Spojrzałam do góry widzę jak na mnie patrzy, już chyba wiem, czego ode mnie oczekuje.
-Mam ci to zrobić? Zrobić tak jak ty mi?
Nie odezwał się słowem, ale wiedziałam ze chce. Nie przestając masować dotknęłam  świecące oczko  na główce czubkiem języka. Poczułam lekko  słonawy smak. Nie jest tak źle pomyślałam i chwyciłam delikatnie ząbkami zaraz za tym śmiesznym kapeluszem. Położył dłonie na mojej głowie i naciskając na nią pokazał ze mam go wziąć głębiej.   Prawie się zakrztusiłam poczuwszy go nie omal na migdałkach. Teraz ja pracowałam głową do przodu i do tyłu, a on prężył się i jęczał. Nagle oderwał moją głowę od siebie, odwrócił się w stronę umywalki i sam dokończył dzieła wyrzucając do niej swój ładunek. Uspokoiwszy się nachylił na de mną pocałował w usta szepcząc.
-Dzięki, chyba cię kocham.
-O ty draniu, a ja ciebie na pewno.-
Zostało nam piętnaście minut by znaleźć się w restauracji a my ciągle nago. Wychodząc z pokoju zauważyłam jak Robert na pościeli zostawia jakieś pieniądze, przypomniała mi się wtedy zaplamiona pościel.
-Robert, a co z pościelą będzie wstyd?
-Nic się nie martw. Wszystko załatwione.- Rzeczywiście po powrocie zastaliśmy posprzątane, łóżeczko zaścielone świeżutką pościelą. Wolałabym  nie  spotkać na korytarzu  osobę, która to zrobiła. Zapewne, spaliłabym się ze wstydu.

Przy śniadaniu towarzystwo stwierdziło, że bez sensu było by  teraz wyruszać na miasto. Lepiej zregenerować siły na wieczorny koncert, tym bardziej zresztą, że pogoda jest nie specjalna, chmurno mokro i zimno. Zapada, więc decyzja, że idziemy na godzinkę na siłownię, a potem  zaliczymy saunę i basen.  
Jako że nie jestem fanką wylewania potu na jakiś tam durnych maszynach, rezygnuję z siłowni, poczekam sobie na Roberta w pokoju, ale  saunę i basen  chętnie zaliczę. Justyna stwierdza, że ją również siłownia  nie interesuję, po czym  zaproponowała mi bym się przebrała i zeszła do niej i razem  zejdziemy na saunę i basen. Po półgodzinie wsiadamy z Robertem  do windy z tym, że ja wysiadam na piętrze Justyny, a on zjeżdża na dół do SPA.
Justynę zastałam przed lustrem jak zmywała makijaż.  
-Gdybym wcześniej wiedziała, że mamy iść na basen i saunę nie siedziałabym rano przed lustrem. A ty, co? Zmyj to sobie  zaraz, bo będziesz wyglądała okropnie. –
-Zapomniałam, muszę wrócić na górę.-
- A po co, siadaj tu zaraz, wszystko masz na toaletce.-
Skorzystałam z propozycji, nie robię sobie zbyt mocnego makijażu tak, że po paru chwilach ja także byłam już gotowa.
-Mamy jeszcze kupę czasu, jak skończą Andrzej zadzwoni do pokoju, tak ze nie musimy się stresować?  
Rozmowa jakoś się nie kleiła. Wiedziałam, że Justyna o czymś chce ze mną pogadać, ale nie bardzo wie jak zacząć. Postanowiłam, więc przejąć inicjatywę i  ze śmiechem wypaliłam wprost.
-Ale nie o tym chciałaś pewnie ze mną gadać, co?
-No nie. Masz rację chciałam cię spytać jak to jest między tobą a Robertem. Tylko mi nie wyskakuj, że nic niema.  Wystarczy na ciebie spojrzeć by widzieć, że nie próżnowaliście ostatniej nocy. A i słowo próżnowaliście to chyba zbyt mało powiedziane. – I na te słowa tym razem ona się roześmiała.
- I nie bierz tego do siebie, ale Robert to mój młodszy brat. Jak był malutki to ja  musiałam się nim zajmować, a potem i młodszymi. Rodzice pracowali, a potem mama się ciężko rozchorowała tak, że można powiedzieć, że to ja ich wychowywałam. To matkowanie potem, jak widzisz mi zostało, i nie chciałabym ani twojej ani jego krzywdy. On się o tobie wyraża w samych superlatywach, a ciebie znam tylko z jego opowiadań.
-Sama nie wiem, co mam zrobić. Wstyd mi i trochę czuję się wobec niego nie w porządku, i ty dobrze wiesz, o co mi chodzi. Ale wierz mi, Robert jest pierwszym moim chłopakiem, i że cholernie mi na nim zależy.
-Mówiłam ci już kiedyś, tamtego nie było, on cię zaakceptował wiedząc o tym, nie wraca do tego i ty tez o tym zapomni.  Chodzi mi o to czy się dogadujecie i jaki jest twój stosunek do niego. Myślę, że nie traktujesz go, jako przelotną znajomość, on to traktuje cholernie serio. W przeciwnym razie nie przyjąłby zaproszenia do was na święta, a i nie przedstawiał cię naszej rodzince.-
Zaniemówiłam, poczułam się jak na przesłuchaniu, co ona sobie myśli. Zrobiło mi się gorąco na twarzy, i pewnie zaczerwieniłam się okrutnie, bo zaraz dodała.
-Ewka nie gniewaj się, ja naprawdę nie chciałam cię w żaden sposób urazić. Ja cię naprawdę polubiłam i  żebyśmy zostały przyjaciółkami. Może rzeczywiście za mocno się wpierniczam w wasze sprawy, i nie powinnam stawiać cię w głupkowatej sytuacji. Ale nie wytrzymałam. A jak cię rano zobaczyłam, rozpromienioną szczęśliwą, to  sobie pomyślałam żeby się to tylko nie rozleciało tak szybko jak zaczęło. Dobra koniec z tym, nie było rozmowy. Zapomni o tym i nie gniewaj się już na mnie.-
Przez dłuższą chwilę żadną z nas się nie odzywała, aż Justyna znów zaskoczyła mnie pytaniem.
-A tak między nami, babami daleko zaszliście? Bo jak zeszliście na śniadanie i tak szliście do naszego stolika to nawet Agata z Krystyną trącając mnie skomentowały ze śmiechem. „ Zobacz, ale było, ona aż kipi od seksu. Ten twój braciszek to musi być niezły ogierek. Może nam go dostąpisz na troszkę.”  
-Widziałam ze się śmiejecie, tak podejrzewałam ze z nas, ale nie wiedziałam, o co chodzi.-
- No, więc daleko zaszliście, doszłaś? No gadaj wreszcie. Nie daj się prosić. Co ty taka świętobliwa.
-No tak.  
-Co no tak.?
-No doprowadził.
-raz?
-No nie, trzy.
-Co ty, trzy?  
-No tak.
Na całe szczęście przyszedł po nas Andrzej, wybawiając mnie z dalszego przepytywania. W drzwiach jeszcze usłyszałam tylko, wypowiedziane ze śmiechem.
-Małpo nie odpuszczę ci.-  
-Coś mnie ominęło?-   Odezwał się Andrzej.
-Nic o czymś musiał byś wiedzieć, to tylko takie nasze babskie sprawy.- Zamknęła temat Justyna.

-------------------
-Potem już było, tylko lepiej. Dziewczyna, która będzie go potrafiła utrzymać, to tak jakby wygrała los na loterii.  On mnie zna lepiej niż ja sama siebie. Zna wszystkie moje słabe punkty, i wie doskonale, co zrobić jak dopada mnie chandra albo jestem o coś zła na niego. Wystarczyło wtedy by mnie do siebie przytulił  i łapiąc  za pośladki przycisnął do siebie. Czując go na podbrzuszu albo udach to wszystko już wtedy było nie ważne, robiłam się miękka jak wosk i  liczyło się tylko jedno. To by we mnie natychmiast wszedł, wypełnił sobą, bym czuła go w sobie, stapiając się w jedność.  
Nie jesteś nawet w stanie wyobrazić  sobie,  w jakich to  miejscach i sytuacjach kochaliśmy się z sobą.
Nawet dziś, pod prysznicem jak mnie przytuliłaś z tyłu i kładąc mi jedną dłoń na pierś a drugą ugniatając pośladek to myślałam o nim, że to nie ty a on i czekałam kiedy go znów poczuję w sobie.
-No to, o co w tym wszystkim chodzi? Anita mówiła, że Robert cię zostawił, że masz doła, i żebyśmy nie poruszali jego tematu.
-Doła to ja mam, ale to nie on mnie zostawił, ale ja jego.
-Teraz to już jestem całkiem skołowana, nic już z tego nie rozumiem, i co ja mam cholerka  do tego wszystkiego?  -
-Masz, może nie dużo, ale masz.  
Wyjechaliśmy do Anglii na zarobek. Najpierw był zmywak, potem on poszedł na magazyn a ja za bar. Mieszkaliśmy wspólnie z innymi w wynajętym domku. Nasz pokoik był tak duży ze jak jedno z nas stało to drugie musiało leżeć na łóżku. Pracowaliśmy na różne zmiany tak, że prawie mijaliśmy się ze sobą. Pewnego dnia była awaria prądu na ulicy gdzie pracowałam.  Musieli zamknąć knajpę tak że do domu wróciłam zamiast o drugiej w nocy to coś koło jedenastej. Otwieram drzwi, i mnie zamurowało. Na naszym łóżku, leży nago, ta ruda cycata piczka z sąsiedztwa. Do dziś widzę: ten jej  rudy łeb na mojej poduszce, te resztki spermy na jej ustach, czole i rozlewających się na boki cyckach. Podkurczone bezwstydnie rozwalone nogi, a pomiędzy udami wyziera dziura, otoczona nabrzmiałymi przekrwionymi wargami i otoczona  wielką kępą rudych kłaków. Na wprost stoi Robert, z wyprężoną fujarą  wciągający na nią  kondona.  
Szlak mnie trafił. Wypadłam z domu i  włóczyłam się potem do rana po metrze. Jak wróciłam był w pracy, więc spakowałam się, odebrałam z knajpy te parę funtów, które mi się jeszcze należało i wróciłam do domu.
Wydzwania teraz ciągle do mnie, ale nie odbieram od niego telefonu. Parę dni temu Justyna zadzwoniła do mnie, że Robert ma przyjechać do domu. Musiałam się z stamtąd zmyć. W domu wiedza gdzie jestem, ale mają zakaz informowania go o tym, więc się nie dowie. Justyna zresztą też obiecała, że mu nic nie powie. Przeczekam tu aż wyjedzie, i tyle.  
-No dobra a gdzie w tym wszystkim ja?-
-Obiecałam sobie, ze puszczę się z pierwszym lepszym, warunek był jeden musi być rudy.-
-Pipko jedna,  zrobiłaś to tylko po to żeby się na nim zemścić? I to ja niby jestem tym pierwszym lepszym byle rudym? Serdeczne dzięki!  Nie pamiętasz już jak to się skończyło jak mściłaś sią na Tomaszu. Co to ma być, powtórka z rozrywki?  Zacznij ty w końcu myśleć głową, nie  macicą!- Już nie wytrzymałam.
-Sorki, nie gniewaj się. Masz rację, ale ja tak głupia  mam, najpierw  zrobię,  potem dopiero myślę.- Wyksztusiła prawie płacząc.
Zrobiło mi się jej cholernie żal, przytuliłam się do niej, chciałam ją tylko uspokoić, pocieszyć.  Nie wiem jak to się w końcu stało, ale  od delikatnych  niewinnych pieszczot przeszłam, jakość dalej na całość, doprowadzając ją do orgazmu.
Właściwie w końcu jej się też coś należało, a na psychicznego doła to nie ma nic lepszego niż udany seks.  
Leżałyśmy teraz spokojne, zaspokojone i wtulone w siebie, usypiało nas  ustępujące podniecenie wypierane przez uczucie błogiego znużenia.  

Rano przy śniadaniu Seba, wyskoczył z tekstem, że wydzwania do niego Robert i nagabuje o Ewkę. Ponieważ Anita odebrała pierwsze połączenie  nie wsypała, że  Ewka jest z nami. Ale on ciągle wydzwania.
-Ewa, on mi nie da żyć. Do cholerki nie stawiajcie  mnie w głupiej sytuacji i załatwcie to miedzy sobą. Będę go ciągle okłamywać, tak jak  nie chciałbym okłamywać i ciebie, to jest też mój przyjaciel.
-Nie będziesz musiał, wyjadę wieczornym pociągiem i nie będziesz musiał go okłamywać.- Odezwała się na to Ewka.
Wpadłam wówczas na szatański pomysł. Jak po śniadaniu towarzystwo się porozchodziło, Anita gdzieś znikła, a ja  zostałam w kuchni sama z Sebą, pod głupim pretekstem rozładowanej baterii, z głupia frant poprosiłam by pożyczył mi swój telefon. Nawet się nie zawahał, podał mi go i wyszedł z kuchni.  
Odszukałam w odebranych numer do Roberta, i wybrałam połączenie. Odebrał mocno zdezorientowany, zupełnie  nie wiedząc, z kim w końcu rozmawia. Powiedziałam mu tylko, że nie mam czasu na dyskusję, a o naszej rozmowie nikt się nie może dowiedzieć. Jeśli chce się widzieć z Ewą, to ona jest tu z nami, lecz wieczorem wyjeżdża. A jak się wyda, że to ja do niego dzwoniłam, to mu chyba jajka powyrywam. Poprosił tylko żebym dopilnowała Ewkę, i dała mu ze trzy godziny. Nie bardzo wiedziałam, czym mam zająć Ewę, ale z opresji zupełnie niespodziewanie wyratowała mnie Magda, zaproponowała wyjście na plażę. A że tylko Ewka i ja wyraziłyśmy na to ochotę  poszłyśmy, więc tylko we trzy.

Wczesnym popołudniem Ewka stwierdziła, że jeśli  ma zdążyć  się spakować to  musi już wracać. Trudno wracamy do domu. Mam nadzieję że Robert mimo wszystko zdąży.  Wchodząc na podwórze, na widok jakiegoś obcego samochodu Ewka stanęła w furtce i zaklęła szpetnie.
-Kurdę, co on do jasnej ciasnej tu robi! Pieprzony Seba musiał mu powiedzieć!
W drzwiach pojawił się facet, za nim Anita z Sebą i jeszcze jedna parka. Domyśliłam się zaraz, że tym facetem nie może być nikt inny tylko Robert. Podbiegł do niej, chwycił za biodra i przyciągnął do siebie. Próbowała mu się wyrwać, waląc go pięściami po klatce piersiowej. Nie pozwolił jej na to, i tylko dłońmi na jej  pośladkach mocniej przycisnął  do siebie, szeptając coś do ucha.
Ciosy Ewy stawały się coraz słabsze i rzadsze, w końcu znieruchomiała, przyciśnięta łonem do jego łona i  wsparta łokciami o jego pierś. Robert jakby tylko na to czekał, całując ją po całej twarzy błagał.
-Ewka przepraszam, wybacz, porozmawiajmy, ja już dłużej bez ciebie nie dam rady. Porozmawiaj ze mną. Nie zostawiaj mnie samego, zwariuję bez ciebie.- Jednocześnie  usiłując ją pocałować. Ona walczy sama ze sobą, zaciska usta, by po chwili jednak skapitulować, obejmuję dłońmi jego głowę i zachłannie oddaje mu pocałunek. Stoimy tak wszyscy, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Nagle Ewa odrywa się od Roberta chwyta jego rękę i ciągnąc go w stronę domu, jeszcze tylko na moment odwraca się, uśmiechając  spogląda na mnie, w jej oczach widzę łzy, a ustami przesyła buziaka jakby mówiąc  „ dziękuję”.  
Wpadają do wewnątrz, i jeszcze tylko trzask drzwi naszego pokoju i cisza.  
Oniemiali z wrażenia i nagłego zwrotu akcji stoimy aż wreszcie Anita wyrywa nas z osłupienia, mówiąc.
-Chodźcie już na obiad, na nich i tak nie mamy, co czekać, za dużo mają sobie do powiedzenia.-  
Jak ona się wówczas nie myliła, nie doczekaliśmy się ich, ani na obiedzie, ani na kolacji, wynurzyli się z pokoju dopiero drugiego dnia, kiedy  kończyliśmy śniadanie.
Wkroczyli trzymając się za ręce, bladzi, z opuchniętymi ustami i powiekami, ale szczęśliwi, wpatrzeni w siebie nawzajem jak w obrazek.  
-A, co to autobus się po was przejechał czy wciągnęło was do wyżymarki? Skomentowała ten widok ze śmiechem Magda.
A Ewa z uśmiechem całując Roberta, machnęła nam tylko przed oczyma dłonią.
-O kurdę, brachol! No nie, trzymajcie mnie bo zabiję drania! Nic nam nie powiedział przez całą drogę! Krzyknęła Justyna na widok pierścionka na palcu Ewy.  

Wyjechali jeszcze tego samego dnia po południu. Przy pożegnaniu Ewa przytuliła się do mnie szepcząc.
-Dzięki. Będę we wrześniu w Poznaniu, to pogadamy.-
A jak żegnała się z resztą,to Robert całując mnie w policzek cicho powiedział.
-Masz we mnie dłużnika, dzięki.- Nie przywiązywałam do tych słów specjalnego  znaczenia, ot tak rzucona grzeczność. Ale czas pokazał jak bardzo się jednak myliłam.  
Po ich odjeździe, Anita wsiadła na Sebę, że okłamał Ewę i tylko dobrze, że się to tak skończyło, w przeciwnym razie nie wie, co by mu zrobiła. Biedak  zarzekał się, że to nie on, ale tylko ja o tym wiedziałam a reszta i tak mu nie wierzyła.
Nagle jakby coś go olśniło złapał komórkę, i zaczął przeglądać połączenia. Spojrzał na mnie z szyderczym uśmiechem mówiąc.
-No ty małpo jedna, bateria rozładowana, ładnie tak?
-A, co ty chcesz od niej, jaka znowu bateria? Zaczęła drążyć  zdezorientowana   Anita.
-Ja nic, nic.- Zaczął przebąkiwać.  Ja zaś z kolei widząc, że Anita mu już nie odpuści, odezwałam się w końcu.
-Dobra, to ja zadzwoniłam do Roberta. Nie mogłam już na to patrzeć jak ona się męczy. Powiedziałam sobie wóz albo przewóz, trzeba to jakoś przerwać. Po śniadaniu pożyczyłam komórkę od Seby i z niej zadzwoniłam do Roberta. Nie mogłam z mojej, bo nie znałam jego numeru a wam się i tak nie mogłam przecież  zapytać bo i tak byście mi go nie dali.  

…………………………………………………..

4 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Patrycjaaaaa

    Kiedy kolejna część? ;)

    13 mar 2017

  • Użytkownik abigail

    @Patrycjaaaaa w trakcie pisania  :blackeye:

    14 mar 2017

  • Użytkownik pieszczoch45

    Piękne, zmysłowe, podniecające takie jak lubię

    2 lut 2017

  • Użytkownik elninio1972

    Rewelacja ????

    31 sty 2017

  • Użytkownik abigail

    @elninio1972  chyba jednak nie bardzo Ci się spodobało

    31 sty 2017

  • Użytkownik elninio1972

    @abigail czemu tak sadzisz? Nawet jest  łapka  w gore ????????

    31 sty 2017

  • Użytkownik abigail

    @elninio1972  a te znaki zapytania ???

    31 sty 2017

  • Użytkownik elninio1972

    @abigail wiem teraz widze :( ech... Ale naprawdę  podobalo mi sie :* uwielbiam jak piszesz  :)

    31 sty 2017

  • Użytkownik abigail

    @elninio1972 dzięki :*

    31 sty 2017

  • Użytkownik JustiJusti

    Super ;) Czekam na następne :)

    31 sty 2017

  • Użytkownik abigail

    @JustiJusti obiecuję będzie :)

    31 sty 2017