Okazało się że ci wielcy gamorreańscy strażnicy, to łatwo denerwujące się podchrząkające zielone stwory z niewielkimi kłami i arg'garokami w ręce.
Broń ta była w rzeczywistości wibroostrzem, który w połączeniu z sił a Gamorrean mogła na zawsze unieszkodliwić każdego, kto im się nie spodobał.
Dlatego tak łatwo mnie unieszkodliwili…
Często postrzegano ich jako głupców, stworzenia, które bardzo łatwo można oszukać. Gamorreanie mieli kłopoty z porozumiewaniem się w basicu, gdyż utrudniała im w tym budowa krtani – często ich zdania były nieskładne, a przez to niezrozumiałe.
Gdy zwróciłam im na to uwagę – uczynili to, przez co ja nie mogłam wydawać dźwięków zrozumiale…
Moje gardło natychmiast zostało zatkane grubym, wielkim i twardym zielonym drągiem…
Nie tylko nie mogłam nic mówić... Nie mogłam w ogóle oddychać! W ten sposób poczułam się taka bezwolna... zniewolona... A ci dranie, chyba robili to celowo, by pokazać, kto tu rządzi... Że jedyne, co mogę zrobić, to być im powolną... I pozwolić im, na kolejne, zwierzęce, a właściwie rzecz można - kosmiczne... perwersje.
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Historyczka
Widzicie, jak łatwo, rodzaj samczy może zdominować, biedną słabą płeć?