Dzień Kobiet, czyli uważajcie na życzenia, bo mogą się spełnić! (część 5)

Dzień Kobiet, czyli uważajcie na życzenia, bo mogą się spełnić! (część 5)***

ROZDZIAŁ 5/6

*

     Wbija paznokcie w kark kochanka i z powrotem przyciąga jego twarz do siebie. Niech ją całuje. Niech liże. Niech sprawi jej kolejny orgazm, który tym razem usłyszą choćby i na recepcji! Nie chce już czułej, delikatnej miłości, a czystego, wrzącego pożądaniem seksu. Ostrego, zwierzęcego wręcz, na granicy brutalności. Chce pieprzenia. Pierdolenia. Zerżnięcia za wszystkie czasy! Tak, by straciła oddech. Żeby straciła wszystkie zmysły. By jutro nie była w stanie wstać z łóżka.
     – Zrób mi jeszcze raz dobrze!
     W nagłym przypływie żądzy zachęca nieznajomego, on jednak, zamiast spełnić prośbę, przerywa i bez żadnego ostrzeżenia podnosi ją i stawia na podłodze.
     – Nie. Najpierw ty masz mnie zaspokoić! Na kolana, suko! – rozkazuje.
     Tym razem Stenia waha się. Niby przed ledwie paroma sekundami temu chciała, żeby postąpił właśnie w taki sposób, ale teraz… Nie dostaje jednak dość czasu na dalsze przemyślenia. Brutalna dłoń ściska ją za kark i zmusza do kucnięcia. Druga zaś, bez żadnego ostrzeżenia, wymierza policzek. I ponownie. I raz jeszcze. Coraz mocniej.
     – Ale ja nie… – próbuje wystękać, lecz nie jest w stanie.
     Powstrzymuje ją penis, który już wcześniej wydawał się wielki, jednak teraz przesłania cały świat. Dosłownie. Ogromny, żylasty kutas wypełnia całe usta, rozpychając policzki. Pchnięcie po pchnięciu przesuwa się coraz głębiej, aż w końcu dociera do podniebienia. Stenia próbuje się bronić, lecz żelazny uścisk rąk nie pozwala jej na to. W końcu napór staje się tak silny, że przestaje panować nad odruchami. Z ust ściekają strugi spienionej śliny, oczy spływają łzami, a żołądek podchodzi do gardła. Wie, że jeszcze kilka ruchów, a dojdzie do najgorszego.
     Wszystkie dzieje się tak szybko… Za szybko! I nie tak! Zdecydowanie nie tak! Nie tak to sobie wyobrażała! Nie tak przecież jest to przedstawiane w książkach, nie tak wygląda na filmach! Nie tak, nie tak, nie…
     Ostatkiem sił wbija paznokcie w męskie uda, licząc na wybawienie. Dostaje jednak coś zupełnie przeciwnego. Owszem, ręce odciągają głowę, jednak tylko po to, by na powrót docisnąć ją niżej.
     – Teraz tu mnie wyliż… O tak, właśnie tak! No, postaraj się bardziej!
     Stenia wyraźnie nie ma ochoty na takie przyjemności. Broni się, zaciskając usta i próbując zwiększyć dystans.
     – No chyba coś ci się, kurwa pomyliło! – Tym razem w głosie nie ma ani krzty uprzejmości.
     Mężczyzna uderza ponownie. Jeszcze silniej niż poprzednio. Chwytem za policzki wymusza rozchylenie warg i na powrót wchodzi kutasem między nie. Tym razem wbija się po sam koniec. Uderza raz, drugi i dwudziesty, bez przerwy. Nie przestaje nawet wtedy, gdy Stenia wyraźnie się dławi. Wręcz odwrotnie – napina się jeszcze mocniej i zaczyna pulsować. Wytrysk za wytryskiem, kolejne fale gęstej, gorącej spermy, tłoczone są wprost do przełyku. Wyciekają przez kąciki ust. Zaklejają tchawicę, zabierając resztki oddechu.

     Stenia osuwa się bezwiednie na podłogę. Pluje nasieniem, śliną, kwasem z żołądka i sama nie wie, czym jeszcze, znacząc kafelki spienionymi plamami. Próbuje przynajmniej usiąść, lecz nie jest w stanie. Podnosi tylko mętny wzrok, szukając swego oprawcy.
     Ten zaś stoi naprzeciwko z ostentacyjnym spokojem, prężąc dumnie ociekającego lepkością penisa. Chuja, który w ciągu ledwie paru chwil sprawił jej tyle cierpienia, jak żaden inny wcześniej przez tyle lat…
     Jednak najwyraźniej to nie koniec. Niestety. Nieznajomy bowiem, bez jakichkolwiek wyjaśnień, siada Steni na udach. Kładzie jedną rękę na jej szyi, a drugą przytrzymuje członka. Przeciąga nim raz i drugi pomiędzy pośladkami, po czym bez ostrzeżenia wciska się do środka. Nie sili się nawet na pozory delikatności, od razu przechodząc do rzeczy.
     Ostre krawędzie kafelków obcierają sutki oraz kolana Steni. Dociśnięty do podłogi policzek pulsuje bólem. Usta zalewa spływająca z deszczownicy woda. Zgięty nienaturalnie kręgosłup sztywnieje, a wykręcone do tyłu ręce nie pozwalają na najmniejszy nawet ruch. Najgorsze jednak dzieje się niżej.
     Mężczyzna pieprzy ją jak maszyna. Jakby była pozbawioną czucia lalką. Nie kobietą z krwi, kości i realnych emocji, a przedmiotem. Rzeczą. Jego prywatną własnością, z którą może robić, co tylko mu się żywnie podoba. Więc robi. Pierdoli ją bez wytchnienia, rzucając co kilka chwil przez zaciśnięte zęby:
     – Dam ci to, co sama chciałaś! Pamiętaj, że zapytałem, a ty się zgodziłaś, więc teraz nie jęcz, pizdo jebana! Przecież spełniam tylko twoje życzenie! Twoje najskrytsze, najbardziej perwersyjne marzenie, na którym tak bardzo ci zależało! No to masz za swoje, ty dziwko! Suko! Brudna szmato! Wytrę tobą, kurwa, podłogę, ty mała, głupia, naiwna kurewko!
     Łapie Stenię za kark, pochyla się i ponownie dochodzi, charcząc głośno. Jednocześnie, choć wydaje się to nieprawdopodobne, nie przerywa pieprzenia ani na sekundę. Mimo bowiem pierwszego wytrysku w ustach oraz drugiego w cipie, wciąż nie ma dość. Wysuwa się tylko po to, by odetchnąć głośno, po czym wchodzi ponownie. Tym razem wyżej. Z nieugiętą konsekwencją przełamuje opór spiętych mięśni, zagłębiając się centymetr po centymetrze w dupę oszołomionej Steni.
     – Nie! Zostaw! Ja nie…
     Resztkami sił próbuje zaprotestować, lecz nie ma to najmniejszego znaczenia. Śliski od spermy i jej własnych soków, nabrzmiały kutas wypełnia ją całą. Rozrywa zupełnie nieprzygotowane ciało. Stenia wierzga wściekle, jednak nie jest w stanie w żaden sposób się poruszyć, zniewolona w żelaznym uścisku. Próbuje krzyczeć, lecz dłoń na ustach tłumi nawet ciche jęknięcia.
     – A teraz będę cię pierdolił, aż dojdziesz! Dotarło? Jeśli trzeba będzie, do jutra! Bez przerwy! Aż tu, kurwa, zdechniesz! I nawet nie próbuj udawać orgazmu, bo cię zajebię! A teraz podnieś dupę, bo nawet tego, kurwa, nie potrafisz porządnie zrobić…
     Dociska Stenię całym ciężarem i przyspiesza jeszcze bardziej. Pieprzy ją bez wytchnienia tak długo, aż nieludzki ból łączy się w jedność z nadciagającą nieubłaganie rozkoszą. Wstrętnym, wymuszonym siła orgazmem, przenikającym nie tylko poniżone ciało, ale przede wszystkim złamaną, rozszarpaną na strzępy duszę.
     Stenia wyje przez zaciśnięte gardło, błagając samego Boga, by to wszystko się skończyło. Nie jest w stanie już dłużej tego wszystkiego znosić. Już nie…

     I nagle wszystko ustaje. Na ledwie kilka sekund. Tyle, ile potrzeba, by ciężar z pleców zelżał, chuj wysunął się z tyłka, a dłoń szarpnęła za włosy, wykręcając głowę.
     – Otwieraj usta i wysuń język. No, szybciej, stara kurwo!
     Ostatnim, co zapamiętuje Stenia, jest wciąż sztywny kutas, sterczący o centymetry od jej twarzy. Oklejony spływającą ciągnącymi się kroplami spermą, smużkami na wpół zakrzepłej krwi i śluzu.
     Na ów widok momentalnie robi jej się niedobrze. Zamyka oczy i odpływa w niebyt.


***

Tekst i okładka (c) Agnessa Novvak

Opowiadanie zostało opublikowane premierowo na Pokątnych 08.03.2021. Dziękuję za poszanowanie praw autorskich!

Droga Czytelniczko / Szanowny Czytelniku - spodobał Ci się powyższy tekst? Kliknij łapkę w górę, skomentuj, odwiedź moją stronę autorską na FB i Insta (niestety nie mogę wkleić linków, niemniej łatwo mnie znaleźć)! Z góry dziękuję!

Dodaj komentarz