Dzień 1

Macie lub mieliście taki stan w życiu, że po prostu dusiliście się w swoim ciele, pokoju bądź mieście ? Czy rzeczywistość was po prostu przerażała ? Każdy człowiek wydawał się taki jakiś zły, okrutny, bezlitosny, niebezpieczny ? Czy straciliście zaufanie ?  
Główne pytanie: Czy kiedykolwiek byliście w depresji ?
Jestem nastolatką, którą rówieśnicy uważają za szczęśliwą, normalną, żartobliwą dziewczynę.. Ale jak jest ? Kim jestem ? No właśnie, nie wiem. Jestem ... każdym, a zarazem nikim. W każdym miejscu jestem inna. Jedynie moja głębia duszy ukazuje się dopiero w samotności.  
Pokój jest moim azylem, moją twierdzą, gdzie mogę wylać swe wszystkie smutki i radości, lecz w tym pokoju jest zbyt wiele emocji i to mnie właśnie zabija.
Dzisiejszy dzień znów był nienormalny, jak każdy dotychczas.
Mam napady i jestem strasznie agresywna. Siedzi we mnie demon, który przejawia się w moich oczach. Gdy słucham muzyki... Czuję w sobie to coś co napełnia się wewnątrz i powoli dojrzewa. Co raz wymykają się z mych ust różne dziwne słowa. Ludzie na ulicy zaczynają się dziwnie na mnie patrzeć, jakby moja aura była jakaś inna niż wcześniej.
Moje łzy co raz częściej wypływają kompletnie bez powodu.
Mam rozum, nie tnę się. Nie mam raczej depresji, aczkolwiek chciałam parę razy skoczyć z mostu.
N I E   B O J Ę   S I Ę   Ś M I E R C I
Gdy jest we mnie złość to albo się śmieję albo płaczę. Uwielbiam ludzkie nieszczęście w stanie, gdy jestem tym złym czymś.
Uśmiecham się do SIEBIE ... Nawet, gdy nie mam powodu ... Po prostu w mej głowie roi się od pomysłów na własną lub czyjąś śmierć.
Powtarzam tylko jedno...
ALBO UMRĘ JA ALBO KTOŚ INNY
Tak jakby nakarmić pragnienie śmierci. Tysiące pomysłów jak to załatwić. Błąkanie się po internecie. Gdzie są te sposoby ? Za łatwy, zbyt bolesny, słaby, trudny... Tysiące głupich i żałosnych pomysłów. Może ja po prostu jestem opętana ?
Może właśnie to ja jestem szatanem, diabłem ... a może ... ANTYCHRYSTEM
Potrafię pomóc ludziom, uśmiecham się, płaczę na scenach z filmu, ale jedna sytuacja może mnie przemienić w kogoś kompletnie innego, kogoś bez sumienia.
W życiu nie miałam łatwo i nie mam. Ciągle czuję się niezrozumiana, niedoceniona, niekochana... Polegam tylko na sobie.  
Uwielbiam jak ktoś czasami się mną zaopiekuje, jest to coś czego nie miałam w dzieciństwie... Nie miałam opieki.. Może dlatego moja dusza zaczęła walczyć i stawać się potworem ?
Duszę się tu gdzie jestem. Jaka jestem.I wspomnienia. Duszę się tym wszystkim. Duszę się radością.
Jestem samotnikiem, introwertykiem. Jestem ja Rorschache.
~Co by było, gdyby mnie nie było ?~

Rorschache

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 488 słów i 2762 znaków.

2 komentarze

 
  • nienasycona

    Nie mam i nie miałam nigdy takich stanów. Jestem ekstrawertyczką i zwierzęciem stadnym; nie zrozumiem chyba... Ale tekst mnie poruszył

    21 paź 2015

  • nienasycona

    @PalecSerdeczny, Mariuszu, ja wiem, że uwielbiasz zmuszać mnie do myślenia i burzyć to, czego przez całe życie byłam pewna. Niemniej jednak w tym przypadku jestem pewna- jestem ekstrawertyczką. Najprostszym wyznacznikiem jest to, że ja wszystko "od siebie"- jestem głośna, ciągle gadam, lubię być w centrum uwagi, wszędzie mnie pełno, najpierw robię, później myślę, nie umiem dusić niczego w sobie. Energię czerpię z otoczenia, nie znoszę być sama (poza nielicznymi wyjątkami). Już Ci mówię, jak pogodzę- bardzo prosto- nie byłabym w tych Bieszczadach sama, sama bym oszalała. Masz rację, nie znoszę bydła na plażach, ale kocham tłum na Woodstocku, na koncertach, na ulicach; lubię uśmiechać się do ludzi i lubię, gdy oni się do mnie uśmiechają. Nawet, gdy jestem całkiem sama w lesie ( uciekam, by mi świnie moich grzybów nie wyzbierali), to i tak gadam- do żuka, że jest słodki, do pająka, że ma spiep*rzać; mało tego- śpiewam, zauważyłam bowiem, że jak zaśpiewam "lato z ptakami odchodzi", to znajduję więcej grzybów. A po tych kilku godzinach leśnej samotności buzia mi się nie zamyka. Na koniec ostatni argument- jest takie ćwiczenie psychologiczne- siedzisz na krześle z zamkniętymi oczami, wokół Ciebie są ludzie i zbliżają się, zacieśniając krąg wokół Ciebie, dopóki nie powiesz "stop". Introwertycy w najlepszym wypadku pozwolą się zbliżyć do siebie na odległość około metra, mnie dotknęli, a ja nadal nie czułam się nieswojo. Kocham z Tobą polemizować:D

    22 paź 2015

  • pani_jesien

    Wow.... Troche jakbym o sobie czytała. Tez miewam takie dni i takie myśli.  Zewnątrz normalna dziewczyna, a w środku jakiś psychopata. Czasami sie zastanawiam czy jestem normalna i zazwyczaj jestem. Zazwyczaj...

    21 paź 2015