Ballada o trzech nieznajomych, czyli rzecz o winie, karze i odkupieniu

Ballada o trzech nieznajomych, czyli rzecz o winie, karze i odkupieniuKontynuując publikację moich starszych prac na łamach LOL24, przedstawiam wszystkim najbardziej ambitne / dziwne / pokręcone/ groteskowe oraz arabeskowe (tak, to z E.A. Poego) opowiadanie, jakie wyszło spod mojej ręki.

Tym razem podzielę je na jeszcze mniejsze epizody (będzie ich w sumie osiem), a każdy kolejny pojawi się dopiero po zatwierdzeniu poprzedniego. Bądźcie więc proszę cierpliwi. Zaznaczam jednocześnie, że z tego powodu nie wszystkie rozdziały będą zawierały sceny erotyczne!  

Zapraszam serdecznie do lektury!


***

CZĘŚĆ 1/8

*

     Przesycony wilgocią świt nieśmiało budzi się do życia, osiadając rześkimi kroplami na włosach, skórze oraz ubraniu. Czy raczej tym, co z nich pozostało. Choć bezksiężycowa ciemność wciąż nie pozwala sięgnąć wzrokiem dalej niż na wyciągnięcie ręki, jestem nadto świadomy swojego położenia. Adrenalinowy szał przeminął na tyle, że wyraźnie czuję nie tylko wszechobecne siniaki, rany oraz oparzenia, lecz przede wszystkim własny nóż, wbity po rękojeść między żebra. Zostawić go nie mogę, bo wraz z każdym kolejnym oddechem rozrywa mnie obezwładniający ból. Wyciągnąć tym bardziej, gdyż wówczas w żaden sposób nie dam rady zatamować nieuniknionego krwotoku. Chociaż czy ma to jakiekolwiek znaczenie, skoro już teraz pluję czymś, co zdecydowanie nie jest jedynie śliną?
     A miało być tak pięknie.

*

     A miało być… nie, nie miało! Od samego początku cała ta sprawa cuchnęła gorzej niż wybite szambo w upalny wieczór. Dlaczego do ubicia tak ważnego interesu wysłano tylko dwie osoby, z czego jedną decyzyjną, a drugą – czyli mnie – w charakterze jedynie ochroniarza i dupochrona? I to w sam środek obszaru, którego nawet przynależność państwowa była niejednoznaczna? Gdy tylko wrócimy, koniecznie o to zapytam.
     O ile będę miał okazję, bo od dłuższego czasu błądziliśmy po okolicy, którą nawet diabeł przestał odwiedzać. I to jeszcze czym? Prosiłem i wyzywałem na przemian, żebyśmy pojechali jakimś typowym dla tych stron, nierzucającym się w oczy wozidłem, ale nie! Decydenci polecili wziąć pachnącego nowością porszaka, całkowicie zaprzeczającego niezbędnej dyskrecji. A gdy cały misterny plan poszedł w pizdu, to zamiast zaryzykować i z gazem wciśniętym w podłogę  zwiewać autostradą, zaczęliśmy cichaczem przemykać zapomnianymi przez Boga i ludzi wypiździewami, które zaprowadziły nas… właśnie, dokąd?
     Fabryczna nawigacja, mimo że niby najlepsza z najlepszych, nie pokazywała absolutnie niczego. Z kolei zapasowa, podjebana… zakupiona na fakturę wprost z wojskowego magazynu, podawała jakieś absurdalne współrzędne. Telefony też uparcie milczały, nie chcąc złapać nawet francy od lokalnych tirówek. Teoretycznie, skoro nie widzieliśmy tabliczek, ani tym bardziej nie zgarnęli nas pogranicznicy, zakładałem, że jeszcze nie w docelowym. Chyba. Z drugiej strony może i lepiej, że nie spotkaliśmy mundurowych? Bo wytłumaczenie się, co robimy autem za jakieś trzy czwarte bańki w samym środku niczego, byłoby najmniejszym z naszych problemów. Zwłaszcza w kontekście wartej wielokrotnie więcej, wybitnie nielegalnej i potencjalnie śmiertelnie niebezpiecznej zawartości bagażnika.
     Tymczasem, najwyraźniej zmęczony rzucanymi od dłuższego czasu kurwami, chujami oraz innymi grzecznościami, mój współpodróżny polecił zatrzymać auto. Widząc, jak biega po okolicy i desperacko wymachuje telefonem w poszukiwaniu zasięgu, odsapnąłem tylko, starając się resztkami woli nie zostawić go na pastwę losu. Ostatecznie czy był to taki zły pomysł? Kto zaczął się wykłócać w trakcie finalnych negocjacji, mimo że przecież transakcja została wcześniej wstępnie przyklepana przez wyższe instancje, a nasza wizyta miała stanowić jedynie grzecznościową formalność? On. Kto, gdy jakoś załagodziłem sytuację, postanowił bestialsko wyżyć się na podesłanych w ramach podziękowania panienkach? Też on!

     Owszem, sam nie byłem świętoszkiem i także postanowiłem spędzić poprzedni wieczór w towarzystwie równie urodziwych, co chętnych do współpracy niewiast. Tyle że w naszym przypadku owa współpraca nie odbiegała od ogólnie przyjętych zasad współżycia męsko-damskiego. Ba, rzekłbym nawet, że układała się może nie wielce kulturalnie, bez przesady, ale przynajmniej wesoło. Zwłaszcza gdy w przerwach koniecznych na odzyskanie sił podśmiewaliśmy się z niezbitych faktów, iż jedna moja łóżkowa kompanionka miała gigantyczne wręcz cycki, druga lubowała się w niegrzecznych zabawach dupcią trzeciej – niewątpliwie tym faktem ukontentowanej – zaś mój bohaterski zaganiacz zaganiał bohatersko… Sami wiecie. A jeśli nie, wasza strata.
     I gdy właśnie zabieraliśmy się do zaliczenia trzeciej rundy wspólnych (s)ekscesów, brutalnie przerwały nam rozpaczliwe wrzaski, podbite łomotaniem w drzwi. Wiele dalece paskudniejszych rzeczy widziałem w życiu, jednak widok stojącej w nich rozczochranej, bryzgającej krwią z przestawionego nosa młodziutkiej dziewczyny, poruszył mnie do głębi. Nawet bez jej chaotycznych tłumaczeń podejrzewałem… O, nie! Tego, co zastałem w drugim pokoju, nie spodziewałem się żadną miarą! Choć właściwie powinienem.
     Jedna z kobiet, której strój zastępowały splątane pończochy kneblujące usta, miotała się po podłodze, próbując bezskutecznie wyswobodzić skute za plecami ręce. Druga, przywiązana do ramy łóżka z wypiętym wysoko, pokrytym jakąś lepką obrzydliwością tyłkiem, na mój widok zwiesiła tylko głowę z milczącą rezygnacją. Czy może raczej wstydem? Poczuciem winy? Tylko dlaczego? I wtedy przyjrzałem się ostatniej ofierze sadystycznego dramatu, klęczącej zaraz przy dupie poprzedniczki z rosnącą w oczach, siną gulą na policzku i zarzyganym po brzuch ciałem.
     Pełen wściekłości odwróciłem wzrok w poszukiwaniu bydlaka, którego miałem ochotę zatłuc na miejscu. Zwłaszcza że coraz wyraźniej docierało do mnie co, komu i gdzie musiał naprzemiennie na siłę wsadzać.
     Kto więc na koniec, przyparty do ściany przeze mnie oraz naszych gospodarzy – ewidentnie niezadowolonych z przerobienia sowicie opłaconych pań na kotlety siekane – wyciągnął spluwę z jednoznacznym zamiarem jej użycia? Po którym to urągającym zasadom gościny geście musieliśmy czym prędzej wycofać się na z góry ustalone pozycje? A jakże, on!

     Zajebany, pierdolona jego mać Pitbul! Nigdy się nie dowiedziałem, kto go tak ochrzcił, ale naprawdę nie mógł wybrać lepiej. Zarówno bowiem z nieskażonej myślą mordy, jak i tym bardziej braku jakichkolwiek manier, jako żywo przypominał tępego jak odwrotna strona siekiery, skokszonego do dobrych stu pięćdziesięciu kilo kundla. Na moje nieszczęście na tyle ważnego w stadnej hierarchii, że mogłem co najwyżej pomarzyć o wciśnięciu gazu do dechy. O bardziej drastycznych rozwiązaniach nie wspominając.

*  

     Korzystając z okazji, po raz kolejny włączyłem radio, starając się nastawić jakąś dającą się rozpoznać stację. Miałem już zrezygnować, gdy wśród bezładnych, przerywanych piskami trzasków, znienacka usłyszałem słowa tak wyraźne, jakby śpiewano mi je wprost do ucha:

     Outside the city walls, where the darkest thickets grow
     Returning home from foreign lands, we dreamt of our near homes (1)


     Hej, przecież ja to znałem! Tylko jakim cudem – czy raczej odgórnym zarządzaniem samego władcy piekielnych czeluści – w eterze pojawiło się nagłe zawodzenie opętanej bękarcicy Black Sabbath i Jethro Tull?! Kto poza podobnymi mnie amatorami słuchał kapel grających muzykę sięgającą swymi mrocznymi korzeniami dobre pół wieku wstecz? Nie wspominając o słowach piosenki, podejrzanie trafnie opisującej me obecne położenie.

*

     (1) Poza murami miasta, gdzie wzrastają najciemniejsze zarośla
     Wracaliśmy z dalekich krain, marząc o naszych bliskich domach

     Blood Ceremony – „Ballad of the Weird Sisters”


***

Tekst oraz okładka (c) Agnessa Novvak

Opowiadanie zostało opublikowane premierowo na Pokątnych 23.11.2019, a w niniejszej, zremasterowanej wersji, 23.11.2020. Dziękuję za poszanowanie praw autorskich!

Droga Czytelniczko / Szanowny Czytelniku - spodobało Ci się opowiadanie? Kliknij łapkę w górę, skomentuj, odwiedź moją stronę autorską na FB i Insta (niestety nie mogę wkleić linków, niemniej łatwo mnie znaleźć)! Z góry dziękuję!

Dodaj komentarz