Adam i Ewa, czyli spotkania walentynkowego ciąg dalszy (2/11)

Adam i Ewa, czyli spotkania walentynkowego ciąg dalszy (2/11)ROZDZIAŁ 2/11

***

     – Czy ty mnie naprawdę chcesz? – spytała Ewa, rozluźniając uścisk. – Nie mam zamiaru ukrywać, że było mi cudownie, ale czy ja ci się taka podobam? Tylko powiedz prawdę! Adam!
     – Dlaczego w ogóle pytasz o takie rzeczy? Przecież gdybym nie chciał, nie byłbym teraz przy tobie i nie zrobilibyśmy tego… wszystkiego – podsumował, mimo że nie zakończyli nawet gry wstępnej.
     – No tak, ale przecież jestem starsza i…
     – …a ja jestem młodszy! – zakończył stanowczo. I zaraz dodał z figlarnym uśmiechem: – I szczuplejszy! I ogolony! I ciągle napalony i niezaspokojony!
     Podniosła się i zamyśliła, jakby zastanawiając nad każdym wypowiedzianym słowem, aż w końcu ściągnęła i tak wymiętą koszulkę przez głowę, całkowicie uwalniając dojrzałe ciało. Przysiadła na nim odziana jedynie w pończochy i rękawiczki, rozsunęła poły rozpiętej koszuli i bez specjalnego wstępu zaczęła przesuwać dłońmi po klatce piersiowej.
     Poczuł na sobie zachwycający ciężar pełnych ud, miękkiego brzucha i pulchnych piersi. Zadrżał lekko, kiedy zamieniła palce na język i polizała mu sutki. Odsunęła się nieco, wzięła męskość z powrotem w dłoń i zaczęła masować. Zrazu powoli, potem coraz energiczniej, aż w końcu pochyliła głowę dokładnie nad jego biodrami.
     Widział doskonale, jak z wyczuwalną nieśmiałością składała na penisie płytkie, krótkie całusy. Wreszcie uznała, że wystarczająco oswoiła się ze stojącym w bezpośredniej bliskości twarzy, wyjątkowo pokaźnym atrybutem męskości. Polizała go od nasady po sam czubek i zachęcona własną odwagą rozchyliła wilgotne wargi. Całowała płytko, nieco zachowawczo, wyraźnie sprawdzając, czy da radę połknąć go całego.
     Nie mógł zaprzeczyć, że był w siódmym niebie. Nie tylko dlatego, że od ostatniego razu, gdy kobieta zaspokajała go w ten sposób, minęło zdecydowanie zbyt wiele czasu. Lecz przede wszystkim był podniecony samą Ewą. Nie pierwszej młodości, równie puszystą, co nieogoloną i ubraną w jednoznacznie erotyczną bieliznę kobietą, która robiła mu las… Z pełnym zaangażowaniem, nie popadając w pornograficzną wulgarność, pieściła oralnie jego przyrodzenie, samemu czerpiąc z tego nieukrywaną przyjemność.
     Pogładził ją po spływających swobodnie włosach.
     – Podoba ci się? – zapytała, przerywając pocałunki.
     – Co za pytanie…
     – To zamknij oczy – uśmiechnęła się zalotnie.
     Poczuł w ciemności, jak Ewa najpierw przesunęła jego ręce wzdłuż tułowia i ponownie na nim przysiadła. Próbował zorientować się, do czego zmierza, ale ostatecznie zrezygnował, czekając cierpliwie na przyzwolenie, by móc znów spojrzeć.
     – Już możesz, jestem gotowa – usłyszał miękki głos.
     Podniósł powoli powieki tylko po to, żeby momentalnie znów je przymknąć, starając się oprzeć gwałtownemu podnieceniu. Ewa siedziała na nim, czy raczej klęczała, oparta na kolanach i łokciach. Tym razem tyłem.
     W przerwie między udami widział ogromne, zwieszające się swobodnie piersi, pomiędzy którymi prężyła się męskość, znikająca coraz głębiej w objęciach jej warg.      Lecz wcale nie to było najbardziej podniecające. Wpatrywał się jak zaczarowany w wypiętą, pokrytą gęstym, lśniącym od namiętności zarostem, kobiecość. I nie tylko w nią.
     – Rozchyl rękami pupę, proszę – szepnął cichutko.
     Choć wyraźnie zaskoczyła ją ta propozycja, wyciągnęła ramiona i nadal mając dłonie w rękawiczkach, a penisa w ustach, chwyciła za pośladki i rozciągnęła je, jak tylko mogła, starając się jakimś cudem zachować równowagę. Wysunął ręce spod ud, by podtrzymać biust i w tym właśnie momencie uświadomił sobie, że nigdy nie spotkał kobiety tak naturalnie ponętnej, seksownej i pociągającej jak Ewa. Nie mając bladego pojęcia, czy ów niezaprzeczalny fakt powinien napełnić go nieopisaną radością czy raczej panicznym strachem.

*

     Wysportowany, leżący plecami na łóżku trzydziestoparolatek podnosi głowę, gapiąc się w pizdę siedzącej nad nim okrakiem sporo starszej i jeszcze pulchniejszej kobiety. Ewy. Podziwia otoczoną mięsistymi wargami, przekrwioną łechtaczkę. Porośniętą zmierzwionymi, posklejanymi kędziorami, sięgającymi z jednej strony aż do nasady grubych ud, a z drugiej otaczającymi całą, tak samo grubą… tak, grubą. Wielką, grubą, równie mokrą jak cipa, rozchyloną szeroko dupę. Gdyby ją teraz polizał, w momencie przeżyłby orgazm.

     Powstrzymuje się tylko dlatego, że wpada na jeszcze inny, znacznie odważniejszy i bardziej wyuzdany pomysł. Pragnie wprowadzić go w życie ad hoc, tu i teraz, korzystając z być może jedynej nadarzającej się okazji. Chce za jednym zamachem wynagrodzić sobie wszystkie dotychczasowe niepowodzenia i upokorzenia, na czele z byłą, która małżeńskie łoże odwiedzała chyba tylko z obowiązku. I choćby ten jeden, jedyny raz zapomnieć o nieznośnie krępującym gorsecie zahamowań i spełnić najgłębiej skrywane, najbardziej nawet wyuzdane i chore fantazje.
     A co w tej sytuacji z samą Ewą? Z jej potrzebami, preferencjami, chęciami, niechęciami… A kogo to niby obchodzi?
     Poprawia się ostatni raz i zbliża usta ku pofalowanym płatkom. Bez pośpiechu zlizuje kleistą, intensywną namiętność, układając w głowie kolejne punkty perwersyjnego planu. Wciska palec w ociekającą sokami piczę. Jeden, drugi, po chwili trzeci, badając, jak daleko może się posunąć. Gdy już uznaje, że oboje są wystarczająco nawilżeni, wyciąga je i bez żadnego ostrzeżenia wpycha pomiędzy pośladki. Ewa wyraźnie panikuje, próbując się odsunąć, ale nie jest w stanie uciec, powstrzymywana silnym uściskiem ramienia, obejmującego ją w biodrach.
     Tego właśnie chciał od samego początku. Każe Ewie usiąść dupą na jego twarzy. Stanowczo, ostro, na granicy absolutnej dominacji. Bez litości. Bez zahamowań. I bez przerywania obciągania. Jej problem, jak to zrobi.
     Zdaje sobie sprawę, że zaraz oszaleje. Wraca do lizania ociekającej namiętnością cipy Ewy, równocześnie rozpychając się palcami w jej tyłku. Słucha pojękiwań rozkoszy, przesiąkniętych bólem. Wie, że za moment dojdzie. Wysuwa palce spomiędzy pośladków, łapie głowę dojrzałej kochanicy i dociska tak, by połknęła jego chuja calutkiego, aż po samą nasadę. Tryska gęstą, gorącą spermą wprost w gardło Ewy, trzymając język głęboko w jej dupie. Wielkiej, ciężkiej, perwersyjnie owłosionej, rozwartej do granic możliwości, zaczerwienionej od wcześniejszej palcówki. Z którą jeszcze nie skończył.

     Jest tak rozochocony, że mimo obfitego wytrysku wciąż stoi w gotowości. Zanim Ewa zdąża zaprotestować, rzuca ją brzuchem na łóżko. Wyciąga z szuflady zauważony wcześniej całkiem spory wibrator i wsadza go po rękojeść w jej pizdę. Szczodrze polewa dupę olejkiem, siada na niej i jednym ruchem wpycha lśniącego od lubrykantu kutasa we wciąż rozwarty tyłek. Od razu, bez zwyczajnego waginalnego seksu, idzie w ostry anal. Rucha Ewę w kakaowe oko, aż spływający wraz z potem i łzami makijaż plami poduszkę, napawając się coraz głośniejszymi, panicznymi krzykami i licząc kolejne, wymuszone siłą orgazmy. Potem podnosi, stawia pod ścianą i od razu wchodzi w nią na stojąco. Wbija palce w ogromne, opadające nisko cyce i obwisły brzuch, cały czas napastliwie rżnąc roztyte dupsko i z nieustannie pracującym w obolałej cipie wibratorem.
     Zmęczony wraca na materac i ponownie rozkłada się wygodnie. Jako pan i władca rozkazuje Ewie uklęknąć i znowu zrobić mu laskę. Naprawdę porządną, z wylizaniem nie tylko klejnotów, ale i wszystkiego dookoła. Aż spieniona, ciągnąca się ślina spłynie po jego brzuchu oraz jej zmaltretowanych cyckach. Niewolnica opiera się, wyraźnie broniąc przed wzięciem do ust fiuta, którego dopiero co trzymała we własnej dupie. Skoro nie chce, nie będzie jej przymuszał. Na razie. Obraca ją więc tyłem i nabija na praktycznie pozbawioną nawilżenia męskość. Chce, by cierpiała i nawet się z tym nie kryje. Podziwia bezlitosnego fiuta, dosłownie rozrywającego obtarte zwieracze, z nieukrywaną przyjemnością słuchając charczącego sapania.
     W końcu kładzie umęczoną, ledwo łapiącą oddech Ewę na plecach, z głową zwieszoną z krawędzi materaca. Rozkazuje jej masturbować się tak, żeby rozprowadziła wszystko, co tylko z niej wypłynęło po całym ciele. Tym razem nie zważając na jakiekolwiek protesty, chwyta ją za twarz i wsadza chuja głęboko w jej usta, aż do udławienia. Ewa wyrywa się, lecz wymierzony celnie policzek przywołuje ją do porządku. Dla pewności poprawia jeszcze drugim, by dobrze zrozumiała. Rucha ostro jej gardło, jednocześnie szarpiąc palcami za obolałe, nabiegłe krwią sutki. A kiedy znów jest gotowy do wytrysku, obraca ją na brzuch, pochyla się i wciska palce z powrotem tyłek. Trzymając jedną dłoń aż po kostki w niemiłosiernie zerżniętej, obdartej do żywego dupie, a drugą przytrzymując rozczochrane włosy, spuszcza się na zmaltretowaną, zalaną łzami twarz.

     Twarz upadłej, mogącej co najwyżej wspominać bezpowrotnie minioną młodość lafiryndy, która dostała dokładnie to, czego wcześniej tak pożądała. Młodszego, napalonego kochanka, pastwiącego się nad dawno przekwitłym ciałem bez cienia litości, który zaraz zaknebluje ją jej własnymi majtkami i przywiąże do łóżka choćby nawet kablem. I najpierw zafunduje sesję poniżającego, okrutnego fistingu we wszystkie dziury, aż zacznie mdleć z bólu, a w wielkim finale dosiądzie po raz ostatni i pośród atawistycznych, nieludzkich kwików brutalnie zgwał…

*

     Wzdrygnął się tak gwałtownie, że Ewa aż przestała go pieścić i skonfundowana odwróciła pytający wzrok.
     To nie pierdolony pornos, kurwa jebana mać! Nie pozlepiane, wytarte stronice wielokrotnie przeglądanej, tandetnej gazetki, zalegającej wstydliwie w najgłębszych czeluściach szuflandii. Nie ekran telewizora, na którym wszystko wydaje się takie lekkie, łatwe i przyjemne, faceci zawsze stoją w gotowości, a kobiety nie znają pojęcia braku ochoty, okresu i cellulitu. To rzeczywistość. Prawdziwe życie. Jego i jej. Tutaj i teraz. A on nie mógł się nawet wznieść się ponad najbardziej prymitywne myśli o najbardziej prymitywnym ruchaniu... Próbując powstrzymać stanowczo zbyt daleko posunięte refleksje, przygryzł boleśnie wargę, czując żelazisty posmak rozlewający się w kąciku ust.
     Nie chciał wybudować sobie fikcyjnego, wyidealizowanego obrazu Ewy. Kobiety, która bez namawiania czy przymuszania, z własnej i tylko własnej inicjatywy, już na pierwszym spotkaniu zaprosiła go do swojego domu i otwarcie zaproponowała seks. Z jednej strony taka postawa podobała mu się, wręcz imponowała. Nie był wyjątkiem i oczywiście nie raz marzył o intymnym spotkaniu ze starszą, dominującą, świadomą własnego ciała i potrzeb partnerką. Ale nie widział Ewy – i nie chciał widzieć – w roli rozpustnej, ostro posuwanej, podstarzałej… Jak powiedziała? Puszczalskiej?
     Nie mógł zaprzeczyć, że była atrakcyjna, fascynująco wręcz ponętna w swej naturalnej dojrzałości, a większość uważających się za ucieleśnienia seksu podlotek mogłoby jej co najwyżej zazdrościć. Podobała mu się z twarzy, chociaż był świadomy, że to akurat było kwestią wyjątkowo subiektywną. Ekscytował się jej ciałem, mimo że przecież nie było idealne: zauważył pomarańczową skórkę, tygrysie paski czy nie tylko płytsze, lecz miejscami także znacznie głębsze bruzdy zmarszczek. Nawet niespodziewanie podniecający, apetyczny tłuszczyk, którego mimo chęci nie mógł przecież zignorować, też zdążył wymknąć się spod kontroli i to w zdecydowanie niejednym miejscu.
     Spojrzał na Ewę nadal czekającą niepewnie na jego reakcję. Odezwał się cicho, chcąc uspokoić nie tylko ją, ale i sobie samego.
     – Przytul się do mnie. Bądź. Nic więcej.
     Przylgnęła do niego niepewnie, jak gdyby ciągle nie wiedząc, czego ma się spodziewać. Położyła głowę na jego klatce piersiowej. Objął ją czule, przesuwając dłonią po szyi i włosach, które brał pomiędzy palce, to rozgarniając, to znowu zwijając w cienkie spiralki. Drugą dłoń splótł z jej ręką, leżącą mu swobodnie na brzuchu, przymknął oczy i postanowił na moment odpłynąć myślami ku horyzontowi marzeń, rozkoszując się cudownym ciężarem uroczo miękkiego, pachnącego ulotną słodyczą ciała. Uświadomił sobie, że mógłby spokojnie poczekać na nadejście Morfeusza. Miast skorzystać z być może jedynej, niepowtarzalnej okazji i oddać kolejnej sesji seksualnych ekscesów, oddać fantazjom i zasnąć. Tylko tyle i aż tyle.
     – Adam, czy coś się stało? Tak nagle… – usłyszał niepewny głos.
     – Nic nie mów – wyszeptał. – Chcę się tobą nacieszyć. Tym, że jesteś.

*

     Obrócił delikatnie twarz Ewy ku sobie, podziwiając niezwykłe rysy i tonąc w czarujących, pięknie wykrojonych oczach o niespotykanym kolorze, podkreślonych harmonijną linią brwi. Im dłużej się w nie wpatrywał, tym wyraźniej czuł wzbierający w brzuchu ciężar, narastające drżenie rąk oraz napięcie rozchodzące się po linii kręgosłupa. Uczucie, którego nie doświadczył od kilku, jeśli nie kilkunastu lat i które owszem, mogło być spowodowane li tylko magią chwili czy ulotnym zauroczeniem. Lecz także czymś znacznie poważniejszym, dalece bardziej brzemiennym w skutki. Czego równie mocno się obawiał, co pragnął.
     Nie zwracając większej uwagi na niezaprzeczalny fakt, że ledwie kilka minut wcześniej Ewa trzymała w ustach jego penisa, przysunął się do niej i zaczął całować. Tym razem nie miał zamiaru ograniczać się tylko do sutków, pieszcząc całą powierzchnię obfitych piersi, a momentami także ostrożnie pogryzając ich boki. Ułożył Ewę na plecach, podtrzymując za talię i podłożył pod głowę dużą, puchatą poduszkę.      Wtulił twarz w mięciutki brzuszek, obsypując go drobnymi całuskami. Brał w usta niewielkie, pełne nieoczekiwanego wdzięku fałdki, to pojawiające się, to znikające pod najmniejszym nawet naciskiem, za każdym razem puszczając je z lekkim cmoknięciem.      Co, sądząc po entuzjastycznej reakcji głównej zainteresowanej, najwyraźniej spodobało się im obojgu. Kiedy wreszcie zsunął się pomiędzy biodra, nie zamierzał już jednie podziwiać równie pięknego, co podniecającego widoku. Z miejsca zaczął lizać ubrane w pończochy nogi, za każdym dotknięciem zbliżając się ku ich wnętrzu.
     Przeciągnął językiem po dolince, która powstała w zgięciu pełnych ud, czując pod językiem lepką wilgoć pokrywającą łono. Podniósł głowę, dając sobie chwilkę przerwy na zastanowienie. Nie chciał potraktować Ewy w kategorii rewanżu czy wdzięczności, na zasadzie: „ty mi zrobiłaś laskę, ja ci chlapnę minetkę”. Najnormalniej w świecie miał ogromną ochotę wziąć w usta jej naturalną, dojrzałą kobiecość. Uwielbiał ten rodzaj seksu. Możliwe, że nawet bardziej niż klasyczny stosunek i już sama świadomość, że całował, ssał, wylizywał i jakkolwiek jeszcze pieścił oralnie najintymniejsze rejony niewieściego ciała, podniecała go jak nic innego. Tak bardzo, że był w stanie bez żadnych dodatkowych stymulacji przeżyć w ten sposób orgazm, co zresztą zdarzało mu się w przeszłości wielokrotnie. W tym jednak momencie postanowił skupić się nie na braniu, a tylko i wyłącznie ofiarowaniu przyjemności. Poprawił się, obejmując dorodne ciało Ewy ramionami i jeszcze raz przeciągnął palcami po brzuszku, boczkach i piersiach, aż wreszcie zaczął masować nieustannie pobudzone sutki.
     Opuścił głowę ku hipnotyzującej intymności. Pachniała intensywnie, co nie było wcale dziwne, biorąc pod uwagę niedawne, długie pieszczoty zakończone silnym orgazmem, lecz także zaskakująco subtelnie: wilgotnymi włosami, lekko spoconą skórą, z nutą dobrej jakości perfumowanego mydła lub balsamu do ciała. Przyłożył nos wprost do łona, napełnił płuca ciepłym powietrzem i poczuł ni mniej, ni więcej, tylko zawstydzenie. Czego właściwie oczekiwał? Że jeśli Ewa była bardziej… naturalna, miałaby celowo zaniedbać higienę osobistą? Westchnął, zdając sobie sprawę z ogromu swej ignorancji. Był idiotą i nijak nie potrafił temu zaprzeczyć.
     Powolutku przesunął ustami po pulchnej kobiecości. Wsunął język pomiędzy zaróżowione płatki, wprost w rozpalone wnętrze. Spijał ciągnący się, mleczny sok z aksamitnie gładkich ścianek otwierającego się szeroko kwiatu rozkoszy. Podpierając się wygodnie na zgiętych łokciach, złożył czuły pocałunek na wystającej nieznacznie ponad krągłość wzgórka, otoczonej jedwabistymi falbankami, wyjątkowo dorodnej perle w koronie Ewy. Jej łechtaczka była jeszcze ciemniejsza niż otaczające ciało, wyraźnie nabrzmiała, uwrażliwiona na najlżejszy nawet dotyk. Lizał ją niespiesznie, najdelikatniej jak tylko potrafił, ale też za każdym kolejnym razem chwytając w usta nieco głębiej. W końcu obejmował ją całą. Językiem rozgarniał mięsiste, łagodnie poddające się naciskowi wargi, kosztując nektaru namiętności spomiędzy nich.
     Za każdą kolejną pieszczotą Ewa wyrażała aprobatę coraz głośniej i żarliwiej. W pewnej chwili zassał ją o wiele mocniej i zaczął odważnie miętosić. Nie wiedział czy to jedynie z powodu pocałunków, czy dlatego, że jednocześnie złapał za boki piersi, ale… Ewa zaczęła chichotać. Co najwidoczniej ją samą zaskoczyło na tyle mocno, aż przysłoniła usta. Przerwał festiwal karesów i podniósł głowę z mieszaniną zdziwienia i ledwo powstrzymywanej wesołości. Spojrzał na nią, ona na niego, po czym bez skrępowania oboje wybuchli szczerym, niepohamowanym śmiechem.

     – Załóż, proszę – włożyła mu do ręki niewielką paczuszkę – bo chyba nie masz nic przeciwko? – spytała z nie do końca dobrze ukrywaną niepewnością.
     Choć uważał, że mogła rozegrać to nieco inaczej, postanowił nie gniewać się za w gruncie rzeczy nieistotny drobiazg. Ostrożnie rozerwał palcami folię, sprawnie założył zabezpieczenie, przysiadł przed nią na kolanach i uniósł jej biodra. Oparł je na swoich udach tak, by utrzymując ich wspólny ciężar, miał wolne obie ręce. Przesunął niezaspokojoną męskością po rozchylonych płatkach i wszedł pomiędzy nie. Z początku bardzo ostrożnie, zaledwie do połowy.
     – Złap mnie za biodra. Tak, jak sama chcesz – zaproponował, nadal nie mając pewności, czy była w pełni gotowa.
     Przyciągnęła go do siebie niespodziewanie szybko, wypełniając kobiecość aż do dna całą długością męskości. Nie czekając na dalsze słowa zachęty, zaczął się z nią kochać. Żywiołowo uderzał biodrami o szerokie uda, wywołując fale pożądania, rozchodzące się po całym ciele i kołysząc miarowo ponętnymi krągłościami w rytm coraz mocniejszych ruchów. Słyszał pożądliwe, euforyczne pojękiwania. Czuł drżące ręce kochanki błądzące po szyi, klatce piersiowej, ramionach i wszędzie, gdzie tylko była w stanie dosięgnąć.
     Nie przerywając, uniósł nogi Ewy do pionu i oparł na obojczykach. Nie kojarzył, by kiedykolwiek miewał fetysze na tym punkcie, ale Ewa miała naprawdę zgrabne, niewielkie stópki. Jakby zupełnie niepasujące rozmiarem do reszty jej niebagatelnego ciała, a którymi bardzo chętnie by się zajął. Na razie jednak objął jedną ręką złączone łydki, a drugą oparł na brzuchu, bardziej dla rozkoszowania się jego miękkością, niż utrzymania równowagi. Z tej perspektywy widział wyraźnie gęsto owłosione wargi, wystające spomiędzy podniecająco ściśniętych ud, w których środek wbijał rozpychającego się coraz odważniej penisa.

     Cieszył się dobrym zdrowiem i starał utrzymywać formę na pewnym poziomie, ale już po kilku minutach coraz intensywniejszego seksu musiał wreszcie odpocząć. Mimo wszystko miał do okiełznania znacznie… mówiąc wprost, pokaźniejsze gabaryty niż te, do których był przyzwyczajony. Zwalniał stopniowo, aż w końcu całkiem przystanął, opuścił biodra Ewy na materac, po czym wyprostował się i przeciągnął ramiona. Odetchnął głęboko, zastanawiając się, na jak długo jeszcze wystarczy mu sił. Ewa jednak najwyraźniej nie do końca zrozumiała jego intencje: podniosła się na łokciach, pchnęła go na plecy i wskoczyła na niego gwałtownie, niemal na siłę nabijając się na stojącą sztywno męskość.
     Nie wiedział, czy głośniej jęknął on, czy materac.
     – Pragnę cię, Adam! Pragnę tak mocno! – wychrypiała i przeciągnęła dłonią od wilgotnego dekoltu po równie mokre uda.
     Leżał pod nią, przyciśnięty cudownym ciężarem i podziwiał boskie, lecz przecież jakże dalekie od żurnalowych ideałów ciało. Poczynając od mocno zdefasonowanej fryzury i wcale nie mniej rozmazanego makijażu, aż po ślizgający się po brzuchu, wilgotny wzgórek. Mimo że w pokoju nie panowała specjalnie wysoka temperatura,      Ewa była mokra nie tylko od pożądania, ale i potu, wyraźnie perlącego się na skórze. Jedną dłonią pocierała łechtaczkę, rozgarniając palcami splątany zarost, drugą zaś miętosiła piersi, podskakujące wraz z biodrami i brzuszkiem w rytm wyznaczany przez jej własne, nieokiełznane pragnienia.
     Starał się za nią nadążyć, trzymając w ramionach to wznoszącą się z wolna, to opadającą ekspresyjnie, krągłą pupę, ale powoli tracił oddech. W pewnej chwili Ewa zaczęła pojękiwać znacznie namiętniej, a jej wzrok zmętniał.
     Gdy mimo niezaprzeczalnego orgazmu nie przestawała się kochać, uznał, że sam musi to przerwać. W taki lub inny sposób.
     – Jestem tak podniecony, że już nie mogę dłużej... – wystękał.
     – Chcesz przeżyć rozkosz? We mnie? – odpowiedziała półprzytomnie.
     – Tak, ale…
     Ale nie miało to absolutnie żadnego znaczenia. Ewa przyciągnęła go do siebie, dosłownie uderzając rozszalałym biustem w twarz, a nogami objęła mocno w pozycji kwiatu lotosu, wciskając w łóżko. Ściągnęła zębami mokrą rękawiczkę, którą kilka chwil wcześniej sama się pieściła. Przeciągnęła nią po jego skórze, zostawiając błyszczący ślad, po czym zmięła i wcisnęła w usta. Poczuł na języku intensywny, słono-słodki smak miłości, hojnie oklejającej zwitek atłasu.
     – Ssij! Liż! Gryź! Bierz mnie! Mocniej, powiedziałam! – rozkazała.
     – Ja zaraz… – ledwo dyszał i ani nie chciał, ani tym bardziej nie mógł już dłużej czekać.
     Wbił palce głęboko w przytłaczające go całkowicie, rozpalone ciało Ewy. Wypluł rękawiczkę i mocno – sądząc po grymasie na jej twarzy, aż za bardzo – zassał jeden z sutków. Spiął biodra, westchnął ciężko raz i drugi, aż w końcu zaczął spazmatycznie pulsować. Jęcząc o wiele głośniej, niż sam by tego oczekiwał.

*

     Dał sobie kilka chwil wytchnienia, aż w końcu puścił talię Ewy i osunął się powoli na plecy, pociągając ją za sobą. Zatopił twarz w kojącej miękkości piersi. Wiedział, że w końcu oboje muszą się podnieść, lecz oddalał ten moment, jak długo tylko mógł. W końcu Ewa, nie czekając na niczyje pozwolenie, sama podniosła się na kolanach i wysunęła wciąż sztywną męskość spomiędzy szeroko rozwartych płatków.
     – Faktycznie jesteś napalony! – powiedziała z nieukrywaną wesołością. – Takiego kochanka ze świecą szukać! A może… chcesz jeszcze?
     – Chyba nie dam rady – odparł tak cicho i niepewnie, że równie dobrze mógłby w ogóle się nie odzywać.
     – Ostrzegałam, że mam ochotę na ciebie! Jestem taka nagrzana, że…
     …że ściągnęła prezerwatywę tak, że specjalnie wycisnęła z niej zawartość. Niedbałym gestem odrzuciła bezużyteczny już kawałek lateksu na podłogę. Pochyliła się i pomagając sobie dłonią, wsunęła ociekającego spermą penisa do ust.

     Nie miał pojęcia, skąd brała na to wszystko siłę. Zziajana, rozczochrana i wymiętoszona ze wszystkich możliwych stron ssała go głośno, cmokając i siorbiąc z dalece przesadną emfazą. Po raz kolejny nie mógł uwierzyć, co widział. Przecież nawet jego była żona, o ile w ogóle dawała namówić się na jakikolwiek odważniejszy seks, zaraz po wszystkim biegła pod prysznic! Tymczasem z Ewą kochał się pierwszy raz, a ona bez oporu i pretensjonalnej cnotliwości chciwie spijała spermę, którą kilka chwil wcześniej w niej wystrzelił. Kontynuowała ową zdecydowanie niegrzeczną zabawę przez dobrych kilka minut, obśliniając obficie wszystko dookoła. W końcu podniosła się i obróciła, ponownie zasiadając rozłożystymi biodrami okrakiem nad jego głową.
     – Wycałuj mnie jeszcze, a też zrobię ci dobrze. Do samego końca, obiecuję! No, na co czekasz? Liż mnie! – zachęciła go otwarcie.
     Przytrzymał jej pośladki dłońmi. Pachniała ostro, esencjonalnie, znacznie mocniej niż spodziewał się po niedawnym doświadczeniu z rękawiczką. Poczuł żądzę, pot i prezerwatywę, co nieoczekiwanie tak mocno go podnieciło, że momentalnie wziął w usta rozpaloną, przekrwioną łechtaczkę. Lizał ją zamaszyście, jednocześnie podziwiając coraz silniej działający na wyobraźnię, dosadnie wypięty tyłeczek. Pragnął zająć się nim chociaż raz, choćby przez jedną chwilę, zanim nie wytrzyma i znów eksploduje. Chciał nie tylko upajać się tym cudnym widokiem, lecz naprawdę przeciągnąć językiem po splątanych włoskach, otaczających promieniście jędrne, uwypuklone nieznacznie słoneczko. Zbliżał się do niego powoli i ostrożnie, nie wiedząc, czy Ewa w ogóle toleruje tego typu pieszczoty i oczekując najmniejszego choćby sygnału: „stop!”
Nie dość, że się nie doczekał, to jeszcze w zamian usłyszał pełne entuzjazmu westchnienia. Z rosnącym zachwytem obserwował, jak zawieszona bezpośrednio nad jego twarzą bez mała rubensowska pupa nagle wypięła jeszcze mocniej i wyuzdanie rozwarła. Ewidentnie czekając tylko, aż wreszcie obejmie ją ustami i wniknie językiem w przecudowne wnętrze.
     – Chyba wiem, czego chcesz – usłyszał szept. – Jestem… jestem tam czysta. Pocałuj mnie, jeśli tylko masz ochotę.
     Chęć wylizania apetycznego tyłeczka Ewy wydawała się niemal niemożliwa do opanowania. Niemal.
– Mam ochotę. Pragnę cię, Ewa – odparł równie cicho, starając się zapanować nad zbliżającym się nieodwołalnie orgazmem. – Ale chciałbym zostawić tę przyjemność na następny raz. Oczywiście, jeśli i ty zechcesz... bo ja bardzo! – dodał już znacznie pewniej.
     W zamian za odpowiedź Ewa podłożyła ręce pod jego nogi i energicznie przyciągnęła głowę do podbrzusza, połykając penisa praktycznie w całości. Zachłannie, na granicy zakrztuszenia. Słyszał gardłowe odgłosy, tym donośniejsze im głębiej i dłużej go ssała. Poddany tak intensywnemu, niemalże sadomasochistycznemu fellatio, wsunął język w otwartą szeroko, ociekającą nienasyconą namiętnością kobiecość. I niemal od razu ponownie wstrząsnął biodrami, tym razem wytryskując wprost w niecierpliwie oczekujące na finał usta.
     Był tak wykończony, że ledwo zarejestrował, jak Ewa przechyliła się do tyłu, przyciskając go całym ciężarem. Zdołał tylko jęknąć, przyduszony spoconym, rozgrzanym do białości ciałem.
     – Wsuń we mnie język. Do końca! Całego, nie bój się! Ssij mnie mocno! Jeszcze mocniej! Tak! Głębiej! Liż moją cipkę, Adam! Ooo taak…

***

Tekst i zdjęcie: (c) Agnessa Novvak

Opowiadanie w powyższej, poprawionej wersji, zostało opublikowane premierowo na Pokątnych 03.03.2020. Dziękuję za poszanowanie praw autorskich!

Droga Czytelniczko / Szanowny Czytelniku - spodobał Ci się powyższy tekst? Kliknij łapkę w górę, skomentuj oraz odwiedź moją stronę autorską na Facebooku (niestety nie mogę wkleić linka, niemniej łatwo mnie znaleźć)! Z góry dziękuję!

1 komentarz

 
  • Użytkownik agnes1709

    OŻ...! :eek::lol2: Jak tu użyć wulgarnych słów,  żeby wulgarne nie wyszło? Zdecydowanie znasz na to pytanie odpowiedź. To jest sztuka, którą się ceni. Wielkie brawa!:bravo: Uśmiałam się do bólu, ten hardcore był opisany tak...  :danss::ciuch::dancing: Dwie łapki dziś,  serduszko i więcej, więcej takich. Jeśli w erotyce pojawia się humor, zawsze jestem za. Wielkie dzięki :przytul:

    23 sty 2020

  • Użytkownik AgnessaNovvak

    @agnes1709 aż miło czytać takie opinie ;) Ten fragment od początku wywoływał kontrowersyjne reakcje. Miło słyszeć, że mimo dosłowności się podoba, pasuje do całości i nie jest odbierany jako wulgarny.

    23 sty 2020

  • Użytkownik agnes1709

    @AgnessaNovvak Och tak :napalony: To ja CHCĘ więcej takich kontrowersji:D Pisz kobieto podobne, idealnie wychodzi Ci pikanteria na wesoło. Bosko!

    23 sty 2020

  • Użytkownik AgnessaNovvak

    @agnes1709 czy ja wiem, czy akurat w tym fragmencie jest humor? W całości opowiadania staram się puszczać żarciki, ale w tych paru akapitach nie bardzo.

    23 sty 2020

  • Użytkownik agnes1709

    @AgnessaNovvak No nie gadaj, było aż za wesoło:D Zajrzyj do "Orgazmu" naszego marudy Hyde'a, spodoba Ci się.

    23 sty 2020