Zaniki pamięci hrabiny Cynthi w upalną, letnią noc cz. 1.

Nieco zmieniona wersja z 2020 roku.

Zaniki pamięci hrabiny Cyntii w upalną, letnią noc.

Hrabina Cynthia zapomina czasami pewne nazwy i sytuacje, lecz nigdy nie zapomina, co znaczy być hrabiną....

Dwie godziny przed północą, zamek Westerhill, Anglia, piętnasty lipca 2010 rok, bal na zamku księcia Howarda Fricenberlinga.
Liczne pary tańczą walce Straussa na marmurowej podłodze. Inni dostojni goście siedzą przy stołach i delektują swoje wysokorodowe podniebienia homarami, przepiórkami w sosie malaga, inni rozłupują ostrygi i oczywiście na stołach nie brakuje wykwintnych trunków. Piękna blondynka tańczy z nie mniej przystojnym brunetem. Kończą walca, mężczyzna kłania się nisko i całuje dłoń kobiety, z którą tańczył.
– Czy chcesz pani nadal tańczyć, czy raczej spocząć przy stole? – zapytał brunet.
– Możesz odprowadzić mnie panie na taras? Strasznie upalna ta noc, nieprawdaż? – kobieta posyła mężczyźnie subtelny uśmiech i rzuca spojrzenie w kierunku ogromnych, oszklonych drzwi na taras. – Oczywiście, pani hrabino. – podaje jej dłoń i idą w kierunku okien.
Kobieta ma około trzydziestoletnia, jest wysoka i szczupła, nie licząc zaokrągleń we właściwych miejscach, ma na sobie białą jedwabna suknie do ziemi, na stopach skórzane czarne szpilki, jej włosy są rozpuszczone i spoczywają łagodnymi, złotymi falami na jej plecach. Mężczyzna, który jej towarzyszy jest odrobinę starszy, wyższy od blondynki o pół głowy. Ubrany w czarne spodnie z najlepszej wełny i smoking. Na serdecznym palcu prawej dłoni nosi złoty sygnet z dużym, wielkości orzecha laskowego rubinem. Przez chwilę stoją w milczeniu przy balustradzie, kończącej spory taras. – Panie? Czyż nie powiedziałeś słowa: hrabino? – Blondynka odwraca swoją twarz w jego kierunku i patrzy wielkimi błękitnymi oczami, prosto w oczy bruneta. – Zaiste, tak rzekłem, pani.
– Jeżeli tak, jestem hrabiną, czy dobrze wnioskuję, panie? – Nie odrywa swojego spojrzenia i nadal patrzy w jego brązowe oczy.
– W rzeczy samej, o pani. Jesteś hrabiną.
Milczą chwilkę.
– Panie?
– Tak, hrabino?
– Nie chcę, by to zabrzmiało niegrzecznie, ale jesteśmy na balu i sądząc po innych tu zgromadzonych, to jakieś przyjęcie dla wysokourodzonych, czyż nie?
– W rzeczy samej, o pani.
Blondynka rumieni się nieco, ale nadal nie odrywa oczu od swojego towarzysza, lecz mężczyzna dostrzega w jej oczach pytanie, ponieważ jej złote brwi delikatnie zbliżają się do siebie, a na jej czole powstaje delikatne, ledwie widoczna, pionowa rysa.
– Czy to pytanie nie zabrzmiało niegrzecznie, o panie?
– Nie pani, w żaden sposób.
– Kobieta delikatnie dotyka jego dłoni, swoją prawicą, następnie cofa dłoń, lecz nie odrywa wzroku od twarzy bruneta.
– Nie wyraziłam do końca mojej myśli, lecz wnioskuję, że reszta pytania może wydawać ci się panie, nieco pozbawiona manier.
Mężczyzna uśmiecha się subtelnie i mówi.
– Proszę dokończ pytanie, nie sądzę, byś mogła, o pani, powiedzieć coś niewłaściwego.
Piękna kobieta odwraca na chwilę głowę i patrzy na oświetlony latarniami trawnik, poniżej tarasu, na którym stoją i ponownie kieruje wzrok na mężczyznę. Przełyka głośno ślinę, wykonuje dłońmi nieznaczny ruch w powietrzu i mówi niezbyt głośno, lecz wyraźnie.
– Czy zatem ty, panie... jesteś?
Mężczyzna dotyka delikatnie prawą dłonią, jej lewej, którą trzyma opartą o poręcz, również po chwili ja cofa i z uśmiechem mówi.
– Nie obawiaj się pani, jestem dżentelmenem. Wiem, że o to ci chodziło, o pani, lecz dodam, iż jestem baronem.
Wyraźna ulga jest widoczna na jej pięknym licu.
– Baronie...
Mężczyzna uśmiecha się szeroko, ponownie dotyka jej dłoni i mówi.
– Pozwoliłem sobie zażartować, o pani. Jestem hrabią, a właściwie marquisem, ale dla twojego ułatwienia pani, nazywaj mnie hrabią. – pochyla głowę przed blondynką na znak szacunku – Marquise Robert de Melvill, lecz ty, o pani nazywaj mnie hrabią.
– Och, jest mi przyjemnie spędzać z tobą panie czas, marquisie Robercie de Melvill. Jest nadal gorąco.
– Zaiste, hrabino. Zaczyna się upalna noc. Nie często mamy takie dni w naszej starej Anglii.
Kobieta chwilę patrzy na niego i mówi, nie odrywając swoich błękitów z jego oczu.
– Czy odwieziesz mnie do domu, panie? Czuję lekkie zmęczenie tym balem.
– Ależ oczywiście, hrabino Cynthio.
– Och! Mam na imię Cynthia?
– W rzeczy samej. Powiadomię kierowcę, by przygotował auto. Robert wyjmuje komórkę i dzwoni do szofera.
– Malkolmie, przygotuj wóz, będziemy wracać.
Hrabina Cynthia nie słyszy, co Malcolm mówi, ale również nie pyta o to. Podaje dłoń hrabiemu i wychodzą z sali balowej, schodzą po schodach i wychodzą na zewnątrz. Szerokie mahoniowe drzwi otwiera im służący. Przed wyjściem stoi Srebrny Cień, a otwarte drzwi Rolls Royce trzyma Malcolm. Robert pomaga hrabinie wejść do auta, następnie przechodzi na drugą stronę samochodu. Malcolm chce otworzyć mu drzwi, ale marquis daje znak ręką, że dziękuje. Brunet siada obok blondynki. Malkolm idzie do przodu, otwiera drzwi kierowcy i ruszają. Milczą chwilę, jednak cisze przerywa miły i ciepły głos Cynthi
– Panie, gdzie jedziemy?
On posyła jej miły uśmiech i mówi.
– Do mojego domu, pani hrabino Cynthio.
– Ależ, hrabio... – Robert ponownie kładzie na ułamek chwili swoją dłoń na jej i mówi.
– Nie obawiaj się pani, jestem dżentelmenem.
Robert zdaje sobie sprawę, że hrabina z pewnością nie pamięta gdzie mieszka, więc zabiera ją do swojego domu. Jadą trzydzieści minut, w końcu dojeżdzają. Srebrny Cień sunie bezgłośnie alejką jodeł, aż w końcu dojeżdżają do wejścia. Stalowa brama otwiera się sama i wjeżdżają przez spory park w kierunku dość dużego domu, a raczej zamku. Po obu stronach wewnętrznej drogi, stoją wypielęgnowane i doskonale przystrzyżone cisy. Dojeżdżają do głównego wejścia – Dziekuję Malcolmie, nie będziemy wyjeżdżać do rana. Sam otworzę drzwi hrabinie i odprowadzę na górę
– Tak proszę pana. Żegnam pana panie hrabio i panią, hrabino Cynthio.
Robert otwiera drzwi i podaje dłoń blondynce, po chwili wchodzą do domu. Orzechowe drzwi, okute są mosiądzem, Ida chwile po białej marmurowej podłodze, następnie hrabina wchodzi z Robertem na górę.
– Czy życzysz sobie pani szklankę wody lub herbatę?
– Dziękuję, panie hrabio, Jestem zmęczona. Prowadź do sypialni, lecz zanim tam się udam, mam pytanie. Ten kierowca, Marko, powiedział do mnie hrabino Cynthio. Jak mógł znać moje imię, panie hrabio?
Robert uśmiecha się subtelnie i odpowiada jak wypadało to uczynić dżentelmenowi.
– Mój kierowca ma na imię Malkolm, a znał twoje imię, pani hrabino, bo je wymieniłem podczas drogi.
Hrabina patrzy chwile w oczy mężczyzny, po chwili podaje mu dłoń i zaczynają iść korytarzem po miękkim perskim dywanie. Mężczyzna otwiera drzwi i wchodzą do sypialni. Stoi tam wielkie łóżko, super large size.
– Ładnie mieszkasz, książę.
– Dziękuję hrabino. – Mężczyzna delikatnie skłania głowę i kieruje się do drzwi.
Nie próbuje jej przypominać, że jest tylko hrabią
– Robercie?
Brunet staje w drzwiach i odwraca się w kierunku kobiety, ze zdziwieniem, ponieważ uświadamia sobie, że hrabina zapamiętała jego imię.
– Tak, pani?
– Mógłbyś chwilkę zostać ze mną? – ponownie na jej policzkach pojawia się prawie niedostrzegalny odcień różu. – Oczywiście, hrabino.
– Dziękuję, Robercie. Mogę tak mówić do ciebie?
– Oczywiście, pani. Takie mi nadano imię. Hrabia Robert, Ferdynand Fricenberling.
Blondynka chwile stoi i patrzy na łoże, potem odwraca głowę i spogląda na bruneta.
– Chcę się położyć.
– Dobrze, pani. Nie zechcesz się najpierw odświeżyć lub umyć?
Cynthia robi zdziwioną minę, przez chwile pojawia się na jej twarzy grymas niezrozumienia, ale łagodnieje tak szybko, jak się pojawił.
– Czy uważasz, że nie jestem czysta, Robercie?
Mężczyzna reaguje natychmiast.
– Och nie to miałem na myśli, pani. Jesteś czysta.
Twarz Cynthi łagodnieje.
– Pewnie sprawiam ci kłopot, panie, ale czy mógłbyś ze mną zostać jeszcze chwilę?
– Oczywiście, pani. Wiedz, że jestem dżentelmenem i nie uczynię niczego innego, tylko o co poprosisz.
– Dziękuję ci Robercie, jesteś naprawdę miły.
Kobieta zamierza usiąść na łóżku, ale dostrzega kwiaty w kryształowym wazonie.
– Ładne kwiaty, jak się nazywają?
– To róże, pani. Czerwone. Jest ich czternaście.
– Ładne są te róże. Chyba lubię takie kwiaty, mamy podobny gust, Robercie.
– Tak pani. Na to wygląda.
Cyntia najpierw siada, a następnie kładzie się na łóżko, a Robert patrzy na nią w milczeniu.
– Jest nadal gorąco, nie sadzisz Robercie?
– Tak pani. Czy mam włączyć klimatyzację?
– Klimatyzację, mówisz? A co to takiego, Robercie?
– To ochładza pokój.
– Może jednak niech tak zostanie. Mam inny pomysł.
Cynthia wstaje i staje przed brunetem.
– Zdejmij mi to – pokazuje na suknię – wówczas będzie mi nieco chłodniej, mam rację?
– Z całą pewnością, pani. Czy mam również zdjąć ci buciki – wskazuje na stopy Cynthi.
– Poproszę. Domyślam się, że buciki to to, co mam na stopach.
Dokładnie, pani.
Cynthia patrzy na Roberta jakby lekko zniecierpliwiona.
– Och wybacz pani, już zdejmuję.
Robert staje z przodu blondynki i zaczyna rozpinać guziczki z przodu sukni. Zdejmuje z niej suknie. Cyntia ma pod spodem piękną bieliznę francuską firmy Aubade z równie delikatnego jedwabiu. Siada na łóżku, a Robert zdejmuje jej szpilki, wówczas Cynthia kładzie się na ogromnym łożu.
– Znacznie lepiej, a w zasadzie zupełnie dobrze – spogląda na Roberta.
– Nie jest ci gorąco, panie?
– Nie tak bardzo, hrabino. Kobieta unosi tułów i wspiera się na łokciach i spogląda na Roberta.
– Nie zrozum mnie źle, Robercie, ale nie czuję się komfortowo, kiedy leżę na łóżku w bieliźnie a ty stoisz w ubraniu. Mógłbyś położyć się obok, również w bieliźnie, chyba nie będzie ci zimno, jest naprawdę gorąca noc.
Hrabia patrzy chwilę na kobietę następnie zdejmuje smoking, koszulę, buty i spodnie. Po chwili zdejmuje też skarpetki i zostaje tylko w bokserkach. Cynthia patrzy na mężczyznę i po chwili mówi.
– Możesz położyć się obok? Jest naprawdę ciepło. Mam do ciebie, Robercie pytanie.
Mężczyzna kładzie się obok jej.
– Pytaj pani.
Blondynka kładzie się na boku, patrzy na mężczyznę i mówi.
– Skąd wiesz, że mam na imię Cynthia? Dobrze zapamiętałam, prawda?
– Tak, dobrze zapamiętałaś. Powiedziałaś mi, zanim zaczęliśmy tańczyć.
– Aha. Niektóre nazwy i słowa pamiętam, inne nie. Wiesz Robercie, jesteś bardzo miły i sądzę, że jesteś prawdziwym dżentelmenem.
– W rzeczy samej, pani.
– Robercie?
– Tak, pani?
– Potrzebuję twojej pomocy.
– Oczywiście, pani. Czego sobie życzysz?
– Jest nadal gorąco. Zdejmiesz ze mnie bieliznę?
– Cynthia delikatnie się rumieni. – Mamy obydwoje tytuły szlacheckie, więc to jest na miejscu, że leżymy w bieliźnie obok, prawda hrabio? Nie wyobrażam sobie być w bieliźnie obok kogoś bez tytułu szlacheckiego.
– Oczywiście pani. – hrabia zastanawia się nad faktem, że hrabina rozumie i pamięta, co znaczy tytuł szlachecki.
– Czy poprosiłam, byś zdjął co mam na górze, jest mi nadal gorąco.
– Niezupełnie, pani. Prosiłaś, bym ci zdjął bieliznę, nie sprecyzowałaś, jaką jej część.
– Rozumiem, Robercie. Proszę zatem, byś mi zdjął górną część bielizny.
Robercie?
– Tak, pani?
– Jak nazywa się górna część bielizny?
– To stanik, pani. Inna nazwa to biustonosz.
– Dziękuję, Robercie.
Jest Cynthia wspiera się na łokciach, więc Robert bez problemów zdejmuje jej stanik. Piersi Cynhi są kuliste i prawie nie zmieniają pozycji, są naturalne, ale jędrne.
– Robercie?
– Tak, pani?
– Jak nazywa się część ciała, którą zakrywał stanik? – patrzy na swoje piersi i delikatnie kładzie dłonie pod nimi.
– Nazywa się pierś, ponieważ są dwie, więc to piersi.
– Dziękuję Robercie. Jesteś naprawdę miły. Czuję nadal gorąco, mógłbyś mi zdjąć dolną część bielizny i jak się ona nazywa?
Hrabina Cynthia jest spokojna, że obok znajduje się hrabia, więc kładzie się na plecach i unosi biodra. Robert zdejmuje z niej majteczki i przez chwilę patrzy na jej trójkącik złotych spiralek.
– Ta część bielizny nazywamy majtkami. – odpowiada.
– Znacznie lepiej – oznajmia blondynka.
– Tak pani, z pewnością masz rację – odpowiada hrabia, bo wie, że brak odpowiedzi byłby w niezbyt dobrym tonie.
Leżą chwilę w milczeniu i ponownie Cynthia się odzywa.
– Robercie?
– Tak pani?
– Czuję się niezręcznie, jestem całkiem nago.
– Och! Czy mam cię okryć, pani?
– Jest dobrze, miałam na myśli fakt, że ty masz na sobie okrycie. Zapomniałam nazwy.
– Bokserki, pani. Spodenki, majtki.
– Tak, coś sobie przypominam. Mógłbyś być tak jak ja?
– Nago?
– Aha. Robert zdejmuje spodenki i kładzie się obok blondynki.
– Robercie?
– Tak pani?
– Czuję nadal gorąco, a już nic nie możesz ze mnie zdjąć.
– Włączyć klimatyzacje?
– Nie Robercie. Nie wiem, jak to określić, ale to innego rodzaju gorąco. Pocałuj moje wargi.
Robert patrzy chwile na śliczną twarz hrabiny Cynthi, po czym wstaje, klęka tam, gdzie Cyntia ma stopy, rozsuwa jej śliczne długie nogi, klęka pomiędzy pochyla się i zaczyna całować jej intymne miejsce. Cynthia unosi nieznacznie biodra, potem stawia je prawie pionowo, oddycha głębiej, po czym mówi.
– Robercie?
Mężczyzna odrywa swoje usta od miejsca, które całował, unosi się na rekach i pyta.
– Tak pani?
– Miałam na myśli wargi ust.
– Och, wybacz pani. Mam przerwać i pocałować twoje usta? Gdybyś powiedziała usta, z pewnością nie popełniłbym tej pomyłki.
– Jest w porządku, Robercie. Jest miło i to gorąco trochę mija, kontynuuj. Hrabia powraca do poprzedniej przerwanej czynności. Cynthia oddycha głośniej i szybciej, w końcu siada i chwyta głowę Roberta i przyciąga do swojego otwartego kroku.

Sapphire77

opublikował opowiadanie w kategorii komedia i erotyczne, użył 2381 słów i 14451 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik agnes1709

    :dancing:  :danss: Super, że to wrzuciłeś. Uwielbiam! :rotfl:

    8 godz. temu

  • Użytkownik unstableimagination

    Bardzo sympatyczne. Zgadzam się z Królową Cieni, że klimat jest wyborny.
    Można to interpretować jako lekką komedię, ale momentami miałem inne wrażenie.
    Coś w stylu małżeństwa, gdzie kobieta rzeczywiście dotknięta jest poważną chorobą, a jej oddany mąż zawsze jest przy niej.
    I tak mi w głowie pozostał taki ciekawy nastrój - lekki i wesoły, ale z nutą nostalgii.

    Wczoraj 18:08

  • Użytkownik Shadow1893

    Młoda ciałem i duchem, a już takie problemy z pamięcią. Ze względu na przypadłość hrabiny, powtórzenia aż tak mocno nie gryzły. Oj, rozpustnica. Co jak co, ale jak zaciągnąć faceta do łóżka, to nie zapomniała, a on też nie oponował. Ze spraw technicznych; trochę pracy przed tobą. Podoba mi się klimat. Pozdrawiam. 😊

    Wczoraj 12:46

  • Użytkownik Sapphire77

    @Shadow1893 Dziękuję. Czy rozpustnica to się zobaczy w drugim odcinku. Juz tak mi pozostanie z umiejętnością pisania. Ile bierzesz za sesję? Chętnie skorzystam. Wiem, że nie piszę najlepiej. Niestety nie mam błękitnej krwi i nawet nie wiem, czy tacy ludzie w ten sposób rozmaiają. Robert jest dzentelmenem, myśĺałem, że sie domyślisz. Bedzie chyba tylko jeszcze jeden odcinek, bo dalsza część nie jest dla dzieci. I tak na zapas. W drugim odcinku mamy pewną milutką osóbkę, ktora nie wymawia R. W polskim jèzyku to ma sens, więc z góry się umówmy, że to angielska arystokracja, ale mówi po naszemu.

    17 godz. temu

  • Użytkownik Shadow1893

    @Sapphire77, za sesję biorę dużo, ale nie w tej dziedzinie. Ja też nie piszę najlepiej i cały czas się uczę. Oj, nie dla dzieci... szkoda, myślałam, że poczytam ukradkiem... 😁 Arystokracja używa tytułów i mówią per pan, pani... Pozdrawiam. :)

    7 godz. temu