O krok od zagłady – niech żyje system cz. 6

O krok od zagłady – niech żyje system cz. 6– Co tak zimno? – warknął Jasio, nakrywając się kołdrą pod samą brodę. Zerknął na budzik – 8:50.
      – Piździ jak cholera, przestali grzać? – potwierdziła Małgosia, tuląc się do lubego.
      – Weź sprawdź, ja nie wyłażę – poprosił chłopak.
      Gośka, jak zwykle, usłuchała ukochanego i niechętnie polazła do okna. Sprawdziła kurek, lecz ten nastawiony był na maksimum.
      – Zimne kaloryfery, może jakaś awaria. – Spojrzała na Jasia. – I wstawaj już, jestem głodna.
      Chłopak poczłapał do łazienki, lecz zaraz z niej wyskoczył, wkurwiony.
      – Woda też zimna, jak mam się umyć?! – wydarł paszczę.
      – Poczekamy, może później naprawią – odparła spokojnie Małgosia i wlała jajka na patelnię…


      Minęła godzina, dwie, trzy, a w mieszkaniu było coraz zimniej. Mróz na zewnątrz spowodował, że na ścianach pojawił się szron.
      – A psiiik! – kichnął soczyście Jasio, po czym wziął chusteczkę i dmuchnął w nią mocno. – Co, do penisa? nie mogę się wysmarkać – pożalił się rozdrażniony, wydłubując z nosa sopel z gluta.
      Małgosia głośno się roześmiała.
      – Bardzo zabawne; ciekawe, co ty masz w kichawie. – Oburzył się Janek, z niemałym podziwem oglądając zamarznięte smarki. – Jeszcze dostaniemy zapalenia płuc, wtedy podam tego pieprzonego ciecia do są…
      Nie dokończył, bo rozległo się pukanie. Niechętnie poczłapał do drzwi, ciężko stawiając kroki zdrętwiałymi nogami. Uchylił skrzydło.
      – Bryyy. – Przywitał się Roman Bolec-Głaz, właściciel kamienicy. Jak zwykle był już podcięty. – Prosę sieee ubrać i zaaa kwadraaans stawic pood blokiem (czknięcie). Mamy zebranie miessskańców – zaseplenił, plącząc słowa (czknięcie).
      – Zebranie? – Zdziwiła się Małgosia. – W jakiej sprawie?
      – Wszystkieeego dowiecie sieee za piętna… (czknięcie) piętnaście minut – wypaplał i sobie poszedł, a raczej się pokiwał.
      – Rany kłute i szarpane, cięte, kłute i kąsane. Znów jakaś podwyżka? – spanikowała Gośka.
      – Nie wiem, mam nadzieję, że nie – wymruczał Jasio, wyciągając z nosa kolejne fluki. Miał złe przeczucia.  


      Pod blokiem zebrali się wszyscy prócz tych pracujących (dwie osoby). Właściciel z cieciem Wiesiem już siedzieli przy stoliku i popijali… coś.
      – A więc – zaczął cieć, gdyż Roman nie dał rady już przebierać ozorem – a więc mamy problem. Od wczoraj nie palimy w kotłowni, gdyż węgiel jest na wyczerpaniu, a na nowy nas nie stać. Konflikt z carem Kacapem Pustakiem Pierwszym, od którego kupowaliśmy opał, spowodował, że zaprzestano robienia z nim interesów. W związku z tym węgiel podrożał o trzysta procent, gdyż w Ptaszowie jest małe wydobycie, i Romka nie stać na zakup. Ale spokojnie, podjęliśmy pewne kroki i znaleźliśmy rozwiązanie. Widzicie ten las, o tam? – Wskazał paluchem oddalony o kilka kilometrów gęsty wysoki drzewostan. – Bierzcie córki, synów, ciotki, wujków, zięciów, teściowe, babcie, dziadków, wnuczki, wnuków i resztę rodziny, i ruszajcie po chrust. Każdy ma pracować do wieczora i nazbierać jak najwięcej. Aha, i przygotujcie kasę, bo worek gałęzi kosztuje pół duckata. To tyle, do roboty – nakazał bez zbytniego przejęcia facet i wstał z krzesła.
      – Że co?! – wzburzył się Jaś. – To jak to teraz będzie? Mamy nosić badyle tyle kilometrów? A co z wybulaczem? Nadal mamy płacić za ogrzewanie? – dociekał wkurzony.
      – Wybulacz zostaje zmniejszony o pięćdziesiąt procent – poinformował stróż.
      – Chyba jaja sobie robicie! – krzyknął ktoś z tłumu. – Mamy ciągać krzaki z lasu i jeszcze za to bulić?!
      – Niestety, nie do mnie należy decyzja.
      – A weź spierdalaj, rzadka kupo; wolę już wydać na gruby kożuch! – wrzasnął rozjuszony mieszkaniec, rzucając w ciecia jakimś śmieciem, po czym schował się w budynku, bluzgając pod nosem.
      Gdy tylko mężczyzna zniknął, Wiesia zasypała fala kolejnych pytań i pretensji, lecz chłop tym razem to zignorował, zwinął w połowie pełną flaszkę sprzed nosa Romana, chwycił typa pod rękę i po chwili obaj zniknęli w jego lokalu.
      – Oni chyba z chuja spadli! – krzyknął Horacy, sąsiad Jasia i Małgosi. – Ja mam chodzić i zbierać badyle? To jakiś żart. Więc za co płacę te horrendalne sumy? – warczał wściekły.
      – No trudno, skoro trzeba… – wtrąciła Eleonora, gruba babka w średnim wieku. – Lepiej to, niż marznąć.
      Wyrazy niezadowolenia i głośne przekleństwa wśród tłumu trwały jeszcze kilka minut, w końcu po uzgodnieniu, że Eleonora ma rację, mieszkańcy rozeszli się do własnych domostw. Po pół godzinie uzbrojeni w worki, reklamówki, taczki, kartony, wózki, wózeczki, plecaki, teczki, ekipa zebrała się ponownie, aby za moment wyruszyć w las, operując kwaśnymi minami.  
      – I jeszcze pół duckata muszę bulić – syknął Jasio, taszcząc przed sobą drewniany wózek. Miał wszystkiego serdecznie dość.


       – Cholera, to będzie trwało dekadę – pyskował chłopak, wyciągając z krzaków którąś z kolei suchą gałąź.
      Dawaj to, ja to znalazłam! – Usłyszał nagle. Spojrzał w lewo – dwie starsze kobiety szarpały się z grubym pniakiem, próbując go sobie wyrwać. Puszczaj, mówię, stara torbo, znajdź se swój! – wrzeszczała Zyta (ta z tych wrednych, chciwych), zwana w kamienicy Cruellą lub Czarną Wdową (gdyż zagłodziła już dwóch mężów). Jej skąpstwo i zamiłowanie do opychania się wszystkim, co ma pod ręką, nie znało granic. Bujaj pomarszczoną brochę, byłam pierwsza! – Walczyła Wanda Weranda (dziś już nikt nie śmieje się z jej nazwiska, przyzwyczaili się). Ty głupia, wyliniała, śmierdząca suko! – Zbluzgała Cruella, łapiąc sąsiadkę za czuprynę, lecz Jasio już nie czekał na rozwój wypadków, tylko zapakował zebrany chrust do wózka i ruszył po kolejną partię. Chciał jak najszybciej wrócić do domu i napić się wódki (której oczywiście już nie miał). Był jednak tak zawzięty i zły, że postanowił, że wyda ostatnie pieniądze, ale nachla się jak smok. Należało mu się w końcu po tych wszystkich absurdach dzisiejszego dnia.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii komedia i science fiction, użyła 1048 słów i 6266 znaków, zaktualizowała 11 mar 2023.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Iga21

    A co to w poczekalni robi? Już dawno na głównej powinno być :kiss:

    21 sie 2022

  • Użytkownik agnes1709

    @Iga21 Chłopaki na urlopie 😉😘

    21 sie 2022

  • Użytkownik Zap

    Tak się kończy słuchanie idiotów, nazywających się ekologami i debile oraz ignoranci u władzy.  I nie mówię tylko o obecnym jaśnie nam panującym,  ale też o wszystkich poprzednich. Trzeba było zbudować ze trzy atomówki jak był na to czas i dopiero ograniczać spalanie węgla.

    19 sie 2022

  • Użytkownik agnes1709

    @Zap Były ważniejsze sprawy, jak podwyżki dla nierobów, kasa dla Grzyba i były inne, "najpotrzebniejsze" wydatki. Ręcy łopadajo.:smh: Miło Cię widzieć, czubie! :D :przytul:

    19 sie 2022

  • Użytkownik Zap

    @KontoUsunięte Nie mówię o ekologach tylko o idiotach uważających się za ekologów. A takich nie brakuje i potrafią być bardzo głośni.

    20 sie 2022