Skrytobójca, cz.5

Skrytobójca, cz.5Obudziłam się z uczuciem, że coś wbija mi się w plecy. Pomyślałam, że to nic takiego, ale poczułam, że czyjeś ramiona oplatają mnie w pasie. Obróciłam głowę i ujrzałam niebieskowłosego. Jęknęłam. Jak ja znalazłam się u niego? Ale chwila. Rozejrzałam się po pokoju. Białe ściany w czarne wzory, kremowa pościel i okno wychodzące na ocean. Przecież to pokój którym to JA mieszkam. Chciałam wyślizgnąć się z jego ramion. Lekko podciągnęłam kołdrę, ale poczułam chłód na swoim ciele. Na swoim NAGIM ciele. Z rozpaczą zaczęłam szukać czegokolwiek do ubrania, ale o zgrozo, nic nie znalazłam. Próbowałam sobie przypomnieć wydarzenia z zeszłego wieczoru, ale miałam zupełną pustkę. Jednak musiałam wyjść z tego łóżka. Podjęłam trudną, ale prawidłową decyzję. Postanowiłam zdjąć z niego kołdrę. Nie patrząc na to czy był nagi, czy nie. Lekko się od niego odsunęłam i próbowałam uwolnić się z jego ramion. Jednak o chwycił mnie mocniej i przyciągnął do siebie.  
-Nie odchodź. Nie znowu.- mruknął. Wtulił twarz w moje włosy i zaczął składać na nich pocałunki, jego ręka jeździła po moim brzuchu. Wkurzyłam się.
-Sa’el! Tego już za wiele.- warknęłam, jednak on nie puszczał. Przycisnął mnie do siebie, a jego stalowy uścisk stał się bolesny.- Sa’el do cholery puszczaj. To boli- jęknęłam. Nie poskutkowało, więc zastosowałam ostatnią metodę. Zebrałam w sobie moc i po chwili moje ciało płonęło. Chłopak odsunął się ode mnie i spadł z łóżka. Gwałtownie się zerwałam i trzymając kołdrę stanęłam po drugiej stronie mebla patrząc wrogo na niebieskowłosego.- Jesteś do jasnej cholery wariatem! Co ci odbiło!? Zostaw mnie w spokoju.
Zaspany jeszcze chłopak na początku nie zrozumiał moich słów, lecz po chwili dotarło do niego ich znaczenie. Jego oczy rozszerzyły się, a twarz przybrała maskę zawstydzenia i skruchy.
-Klara, ja przepraszam… ja nie chciałem… naprawdę.- szepnął.
-Pieprzony, kurwa wariat.- warknęłam.
Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Dopiero teraz zorientowałam się, że to nie był mój pokój. Pomieszczenie w którym mieszkałam znajdowało się zaraz obok tego z którego przed chwilą wyszłam. Domyśliłam się, że wszystkie pokoje były tak samo urządzone. Pchnęłam drewniane drzwi i weszłam do pomieszczenia w którym była biała tapeta w czarne wzory. Zrzuciłam z siebie przypaloną kołdrę i podeszłam do szafy na końcu pokoju. Miałam nadzieję, że znajdę tam jakieś rzeczy, ponieważ moje utonęły wraz z samolotem. Nie myliłam się, jednak wisiały tam same sukienki i spódniczki. Zamknęłam te drzwiczki i otworzyłam szuflady na dole. Moim oczom ukazały się czarne, krótkie lekko podrapane spodenki, które były jednymi z pierwszych leżących na wierzchu. Rzuciłam je na łóżko. W następnej znalazłam koszulki i bluzy. Poszperałam między nimi i wybrałam czerwony bezrękawnik. Jego także odrzuciłam na pościel. Zajrzałam do ostatniej szuflady i z ulgą stwierdziłam, że są tam majtki i staniki. Wybrałam czarny zestaw i założyłam go na siebie.  
Podeszłam do drewnianego łóżka i zaczęłam wkładać wybrane przeze mnie rzeczy. Gdy skończyłam wyszłam z pokoju.  
Schodziłam właśnie ze schodów gdy usłyszałam kłócących się Sa’ela i Gabriela.
-Coś ty sobie myślał? Dobrze wiedziałeś, że tak zareaguje.
-Nic nie rozumiesz. Kocham ją i chce, żeby pokochała mnie.
-Nie zmuszaj jej do tego. Jeśli dalej tak będziesz robił to znienawidzi cię, a nie pokocha.
-A co ty możesz wiedzieć na ten temat?- warknął Sa’el. Było to raczej pytanie retoryczne, ponieważ niebiesko włosy nie chciał otrzymać odpowiedzi. Wyszedł trzaskając drzwiami.
-Więcej niż myślisz.- szepnął blondyn.
Odważyłam się zejść ze schodów i stanęłam u ich podnóża. Z niepewnością spojrzałam na złotowłosego chłopaka. Schował twarz w dłoniach i usiadł ciężko na czarnej kanapie. Chciałam go wyminąć i wyjść z domu, ale zanim to zrobiłam odezwał się.
-Nigdzie nie idziesz.- powiedział cicho.
-Ja…
-Nie musisz się tłumaczyć. Czytam w myślach.- oderwał dłonie od twarzy i spojrzał na mnie swoimi złoto- niebieskimi oczami. Wpatrywałam się w nie jak zahipnotyzowana. Nie wiem ile wstałam, ale jego cierpliwość przygasła. Otrząsnęłam się i niepewnie do niego podeszłam. Usiadłam na skraju tej samej kanapy co on.  
-Wiem, że słyszałaś całą rozmowę. Czułem twoją obecność. Chce żebyś wiedziała, że Sa’el nie jest takim złym człowiekiem. On cię naprawdę kocha.
-Mało mnie to obchodzi. Nie ufam mu.  
-Domyślam się… ale daj mu szansę.
Nastąpiła niezręczna cisza, która trwałą kilka minut. Milczenie przerwałam ja.
-Mieliście dla mnie zadanie.  
-Ah tak. Tu masz adres.- wyjął ze swoich grafitowych spodni pomiętą kartkę i mi podał.- W garażu mamy samochody. Wybierz który chcesz.
-A macie motor?- rzuciłam.
Mężczyzna westchnął.  
-Nie mamy.  
Spojrzałam na jego twarz. Wyglądał teraz starzej niż wczoraj. Byłam ciekawa ile ma lat. Postanowiłam go o to spytać.
-28.
-Mam jedną prośbę. Nie czytaj mi w myślach.
Wstałam z kanapy i zabrałam pierwsze lepsze kluczyki z szafeczki.  

Gdy byłam w garażu nacisnęłam na czarny przyrząd, który trzymałam w ręce. W samochodzie przede mną zaświeciły się światła. Dokładniej przyjrzałam się pojazdowi i z zadowoleniem stwierdziłam, że będę jechała czarnym lamborghini. Wsiadłam do niego i pogładziłam kierownice. Odpaliłam go. Z uśmiechem na twarzy wsłuchiwałam się w ryk silnika. Jednak po chwili otrząsnęłam się i wyjechałam z garażu.  
Jechałam po krętej drodze kluczącej między lasami. Na miejscu byłam po godzinie. Znalazłam się w obskurnej dzielnicy jakiegoś miasta. Wysiadłam z samochodu uprzednio otaczając go barierą ochronną. Rozejrzałam się po budynkach i poszukałam adresu. Okazało się, że stoję przed nim. Weszłam po schodach i pchnęłam ciężkie drzwi. Weszłam do ohydnego holu pokrytego różnymi obrzydliwymi rysunkami i napisami. Wspięłam się po spleśniałych schodach i powoli wchodziłam na górę.  
Po kilku minutach stałam przed zielonymi, obdrapanymi drzwiami. Biały tynk wokół nich odpadał, a framuga było spleśniała. Skoncentrowałam się i moja ręka stanęła w płomieniach. Przyłożyłam ją do drewna, które zamieniło się w kupkę popiołu. Wchodząc do mieszkania poczułam obrzydliwy odór. Miałam wrażenie jakby była tutaj toaleta jakichś zwierząt. Zatkałam nos i weszłam głąb. Znalazłam się w dużym pokoju. Nikogo tutaj nie było.  
Po swojej prawej stronie usłyszałam szmer. Zauważyłam jedynie szary przemieszczający się cień. Wiedziałam, że krąży wokół mnie. Obawiałam się najgorszego, jednak miałam nadzieję, że się mylę i to normalne zwierze tak mnie nastraszyło. Z lewego kąta wyskoczyła na mnie kudłata postać. To był wilkołak. Kazali mi zabić pieprzonego wilkołaka. Pożałują tego.

Karou

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1308 słów i 7098 znaków.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik AuRoRa

    Wilkołak, niezła mieszanka. Czyta się jak mroczne fantasy.

    3 cze 2018

  • Użytkownik Shruikan

    Kiedy następna część?

    20 maj 2014

  • Użytkownik Gabi14

    Boskie <3

    11 maj 2014

  • Użytkownik ;)

    Kurde , nie chciałem napisać tyle komentarzy :( to przez przypadek

    10 maj 2014

  • Użytkownik ;)

    Fajne,pisz DALEJ !!!

    10 maj 2014