Do jego nie w pełni obudzonej świadomości dotarł dźwięk budzika, który przezornie ustawiony był poza zasięgiem rąk i innych rzeczy mogących go trwale rankiem uszkodzić, by nie skończył jak wielu jego poprzedników. Dźwięk był w stanie obudzić zmarłych i wywołać Armageddon zombie, jednak dla posiadacza budzika dźwięk ten potrzebny był, by chociaż otworzyć jedno ślepię. Po długiej walce z samym sobą udało mu się podnieść i usiąść na łóżku. Mordując w myślach osobę, która wymyśliła poranek na tysiące sposobów, rozejrzał się wokół siebie, szukając paczki z papierosami. Odnalazł ją na biurku peceta. Mamrocząc "freakin' hate that" zebrał się z łóżka, wyłączył napierdalający budzik wskazujący 5:45, po czym skierował się po fajki. Jakieś 30 min potem był całkowicie gotowy do pracy, pomijając chęć zabicia każdego, kto stanie mu rankiem na drodze. Szybkim krokiem po schodach dotarł do wejścia do garażu. Zlustrował starego firmowego Golfa, najstarszy wóz w firmie, ale toczył ze swym szefem długie batalię o niego, by przy nim zostać. Przyzwyczaił się do niego. Walczył chwilę z centralnym zamkiem, mającym swe lepsze i gorsze dni, ostatnimi czasy już tylko gorsze. Wrzucił do pojazdu laptop, wystrzegał się przed nowymi organizerami jak diabeł przed święconą wodą. Denerwowały go wszelkie smartfony i inne badziewia, czekające tylko, by zbić im przypadkowo ekran. Zasiadł przed kierownicą i odpalił silnik. Przynajmniej ta cześć samochodu nigdy nie nawalała. Stopniowo ruszał z miejsca, by nie zahaczyć stojących obok samochodów. Przeklinał w myślach sąsiadów, za genialne wręcz ustawienie swych pojazdów, idealne by przez chwilową nieuwagę zaliczyć paskudnego dzwona.
Natalia stała w kuchni swego mieszkania, ubrana w swą nocną halkę, trzymała w ręku kubek kawy, zerkając przez kuchenne okno na wyjazd z garażu. Dostrzegła wyjeżdżającego Golfa, uśmiechnęła się, posyłając w myślach "Miłego dnia" kierowcy samochodu. Upiła kolejny łyk kawy i ruszyła przygotować się do pracy. Zwyczajowy "szybki" prysznic trwający prawie pół godziny, kolejna prawie godzina spędzona na wybieranie stroju i nakładanie kamuflażu. Spakowała sobie "dietetyczne" śniadanie mówiąc do siebie w myślach "przecież linia sama o siebie nie zadba.." Zerknęła na zegarek, uświadamiając sobie, że musi wychodzić. Szybko dokończyła przygotowań i opuściła dom. Nie miała czasu czekać na windę, zbiegła po schodach do garażu, szybkim krokiem dotarła do swojej nowej Toyoty, będącej "prezentem" od Jej ojca. Kupił ten samochód dla Niej, gdyż była jego jedynym dzieckiem, co prawda zawsze chciał mieć syna, który podzieliłby jego pasję do samochodów, może nawet jak i on zostałby zawodowym kierowcą, ale w życiu nie zawsze jest jak się chce, a ostatnie wydarzenia, które skłoniły Jego córkę do opuszczenia rodzinnej miejscowości, zmusiły Ją ostatecznie do zrobienia prawa jazdy, co było kolejnym powodem by zakupić córce samochód. Właśnie nim Natalia przemierzała właśnie odległość dzielącą Jej aktualne miejsce zamieszkania, a miejsce Jej nowej pracy. Lubiła tą pracę, lubiła kontakty z ludźmi, zawieranie nowych znajomości, a pewna dawka wypełniania odpowiednich formularzy, robienia zestawień i sprawozdań nie była w stanie popsuć Jej przyjemności. Dzień w dzień wyszukiwała nowych kontrahentów, klientów, sponsorów i całej rzeszy pozostałych ludzi koniecznych do prawidłowego działania firmy, w której pracowała. Ten dzień rozpoczął się dla niej w pracy zwyczajnie. Poranna kawa, troszkę plotek (przecież i tak nikt przed godziną 10 nie zechce rozmawiać na ważne, wiążące tematy), sprawdzenie skrzynki mailowej, modyfikacja planu dnia. Tym razem dostała maila od samego właściciela firmy, nie było to czymś dziwnym, aczkolwiek rzadko sam wydawał zlecenia pracownikom Jej szczebla, nie chciał zbytnio ingerować w ustalony w dziale, w którym pracowała, porządek. Zlecenie wydawało się dziwne, ale w ciągu 30 minut wykonała pełną listę firm, zakres ich usług, oraz porównanie cen, udało Jej się też skontaktować z biurami kilku z nich, dowiadując o możliwości ewentualnej współpracy, czego w zleceniu nie było, ale to zawsze dodatkowa informacja. Wysłała zgromadzone informacje i wróciła do plotek z koleżankami z pracy, podziwiając najnowszą część garderoby jednej z koleżanek. Gdzieś w środku dnia Jej bezpośrednia przełożona, Monika, wezwała ja do swego gabinetu. Natalia zabrała ze sobą zwyczajowo notes i długopis. Było to w Jej nawyku, lubiła notować istotne informacje, lecz tym razem miała dziwne przeczuci, które niszczyło Jej spokój ducha. Weszła do pomieszczenia gabinetu z nieukrywaną obawą pytając przełożonej:
- Coś się stało pani Moniko?
- Nie, nie.. Właśnie zostałam poinformowana, o tym, iż szef życzy sobie byś zajmowała się teraz najnowszym projektem, chyba ujęłaś go szczegółowością Twojego zestawienia. Chyba nie muszę Ci mówić, że masz szansę na awans jeśli się dobrze spiszesz. Widzę tylko jeden problem, jeszcze nigdy nie brałaś udziału w firmowych bankietach i tym podobnych imprezach, więc zabiorę Cię ze mną w charakterze pomocniczki na kilka takich spotkań. Cały projekt rusza za miesiąc, więc mamy czas na wdrożenie Cię w to wszystko. Nie będę ukrywać.. Cieszę się, że w końcu ktoś mnie zastąpi przynajmniej na kilku z nich, jak nasłuchasz się marnych podrywów, opowieści dziwnej treści i innych przechwałek, zrozumiesz co mam na myśli. - mówiąc to Monika szczerze się uśmiechnęła, wskazując Natalii miejsce przy biurku, a gdy dziewczyna zajęła je, wprowadziła Ją w szczegóły inwestycji, kreśląc też dziewczynie Jej nowy zakres obowiązków. Gdy opuściła gabinet, po dość długiej rozmowie, napotkała pytające spojrzenia koleżanek. Skinęła na Ewelinę, która miała przejąć Jej obowiązki, informując Ją o konieczności udania się do gabinetu zwierzchniczki. Pozostałą cześć dnia pracy spędziła na wdrażaniu Eweliny w swoje postępy i przekazywaniu pozostałych kluczowych informacji i kontaktów. Dochodziła 16 gdy z gabinetu wychyliła się Monika informując dziewczyny, że dziś kończą wcześniej, po czym skinęła na Natalię mówiąc:
- Zbieraj się Nati, musimy Ci jeszcze dziś kieckę wybrać na sobotnią imprezę!
Natalia skierowała swój samochód na maleńki parking, obok równie maleńkiego sklepu. Powoli manewrowała samochodem w uliczce dojazdowej usłanej kilkoma progami zwalniającymi. Zamierzała zrobić szybkie zakupy, by móc potem jak najdłużej wisieć na telefonie z matką informując Ją o szansie awansu jaki stał przed Nią. Zerknęła w lusterko poprawiając niesforne kosmyki włosów, zauważając również konieczność delikatnego poprawienia makijażu. Jedyne czego nie zauważyła, to zaparkowanego obok sklepu podstarzałego Golfa. Odgłos pękającego plastiku i wgniatającej się blachy przywołał Ją do rzeczywistości, jednak było już za późno. Zorientowała się co zrobiła i gdzie już dojechała, silnik samochodu zgasł, zduszony hamulcami i oporem drugiego pojazdu.
- No kurwa mać! - zaklęła i wypuściła powietrze głębokim westchnięciem. - Szlag! Tata mnie za zniżki zabije.. Ja pierdole..- w myślach widziała już minę Jej ojca, na wieść o Jej mało-chlubnym wyczynie. Zamierzała właśnie wysiąść z samochodu, gdy rozpoznała czyj pojazd uszkodziła. Świadomość z kim się spotka i komu będzie musiała spojrzeć w oczy dobiła Ją. Uderzyła głową kilkakrotnie o kierownicę. Zza Jej pleców rozległo się natarczywe trąbienie, ktoś jeszcze próbował dostać się na parking, a Ona blokowała drogę. Postanowiła, poganiana klaksonem, przestawić wóz. Poziom Jej stresu jeszcze bardziej skoczył gdy silnik odmówił posłuszeństwa, kilka razy z rzędu. W końcu udało Jej się, lecz poganiana sygnałem dźwiękowym zapomniała zmienić bieg na wsteczny. Docisnęła pedał gazu, czemu ponownie towarzyszył odgłos gniecionej blachy i trzask plastiku. Silnik zgasł ponownie gdy tylko zwolniła pedał gazu. Słysząc wyzwiska kierowcy oczekującego na wjazd pojazdu i efekt Jej działań prawie rozpłakała się. Nagle do Jej uszu dobiegł inny głos.
- Masz kurwa jakiś problem fiucie? Stłuczki nie widziałeś? Wypierdalaj na drugi wjazd, a nie trąb jak ostatnia cipa, gamoniu zajebany. - z samochodu za Nią dobiegła równie salonowa odpowiedź, po czym kierowca wycofał swój pojazd. Dziewczyna odetchnęła z delikatną ulgą, po chwili usłyszała ciepły głos Jej "wybawcy".
- Nic się pani nie stało... - po krótkiej ciszy nastąpiła kontynuacja - Pani Natalio? Mam nadzieję, że dobrze odczytałem plakietkę z imieniem. - Natalia zarumieniła się uświadamiając sobie, iż zapomniała zdjąć plakietkę noszoną w pracy. W ferworze zakupów z Moniką nawet nie zauważyła, że ma ją cały czas na sobie. Odwróciła głowę by spojrzeć na swego "wybawcę". Na jego widok zarumieniła się jeszcze bardziej, a każde słowo ugrzęzło w gardle. Patrzyła na posiadacza Golfa.
8 komentarzy
Arni
zwyczajnie nie lubię miłosnych opowiadań pisać..dlatego tak krótkie je robie - spójrz na długości poszczegolnych cześci UC po ok 20.000+ znaków na każdą częśc, w porównaniu do TWW ok 6000 znaków i TOD (czyli ta seria) ok 7-8k znaków
*
Tak miałam na myśli używanie "łaciny", a co do długości to chyba powinieneś wiedzieć, że liczy się jakość nie długość :P, ....a teksty są odpowiedniej długości, tak jakbyś celowo chciał wywołać niedosyt...
Arni
Masz na myśli niesalonowe słownictwo?.. Musiałbym najpierw sam się nim posługiwać, ale tak nie jest więc postacie klną ... jak JA.. a co do jednego tchu.. są po prostu krótkie, ale tak skoro twierdzisz że to jest wg Ciebie utalentowane.. to miło mi xDD
*
Nie wiem jak to robisz, ale Twoje opowiadania mają to "coś" dzięki czemu czyta się je jednym tchem. Nie wymyślasz jakichś "słodkich" bzdur rodem z brazylijskich telenowel, tylko opisujesz sytuacje, które mogą się wydarzyć w rzeczywistości. Używając przy tym adekwatnego "słownictwa" - wystarczy Ci takie wyjaśnienie?
koloroowa
Genialnie, genialnie!! Czekam nakolejna czesc
Arni
Gwiazdko.. może tak ciut jaśniej napisz co w nich takiego "utalentowanego"
Without
Ładnie .
*
Masz talent do takich opowiadań