Jestem dość zadowolona z tego co właśnie napisałam. Zdaję sobie sprawę, że dopiero zaczynam i nie mogę spodziewać się tłumów odwiedzających mój blog (bo do najlepszych on nie należy). Na razie cieszę się z tych kilku obserwatorów. Chwilę później usłyszałam kroki rodziców na dole i postanowiłam się z nimi przywitać. Mama spytała się co chcielibyśmy na kolację. W tym momencie zorientowałam się, że od rana nic nie jadłam. Tata zaproponował lasange i razem z mamą udałyśmy się do kuchni. Niedlugo potem wszyscy razem usiedliśmy do stołu i zabraliśmy się do posiłku. W tym czasie rozmawialiśmy o tym jak było u Igi i co dzisiaj robiliśmy. W pewnym momencie tata oświadczył mi, że po moim powrocie z obozu wszyscy razem jedziemy na przyjęcie rodzinne z okazji 45 mojego chrzestnego, który jest jego bratem i mieszka w Warszawie. Bardzo się ucieszyłam, bo nie jeździmy tam za często. Dla wielu osób jest to dziwne, bo to dla nas najbliższa rodzina, ale zawsze wuja przyjeżdża do nas i tak jakoś wyszło. Po kolacji obejrzeliśmy jakiś teleturniej w telewizji. Potem poszłam się wykąpać i poddałam się lekturze. Teraz czytam ,,Szukając alaski" Johna Greena. Bardzo podobaja mi sie wszystkie książki tego autora. Około 23 poszłam spać.
****
Rano obudziłam się około 10 i zauważyłam, że pierwszy raz od dawna na dworze świeci słońce. Byłam tego bardzo zadowolona, bo miałam dość deszczu i tego, że było mi caly czas zimno. Tak jestem zmarzluchem i tak kocham ciepło, jednak musi byc też jakaś granica. Trzydzieści stopni to też lekka przesada, mój mózg się wtedy topi i wylewa uszami, co równa się z tym, że nie umiem wtedy racjonalnie myśleć. W kuchni czekało już na mnie śniadanie. Płatki z mlekiem. Mama wie co dobre. Zjadłam przygotowany posiłek i poszłam się ubrać. Przed szafą dopadło mnie pytanie, które zadaje sobie każda dziewczyna. W co sie mam ubrać? Moja szafa zawsze była pełna ubrań, ale, gdy widziałam coś ładnego w sklepie nie umiałam sobie odpuścić. Po dłuższym monologu wewnętrznym wybrałam zwykłe grafitowe dresy i biały T-shirt. Włosy związałam w luźna kitke. Dziś miałam w planach odwiedzenie razem z przyjaciółką nowej kawiarni. Umówiliśmy się za 15 minut pod nią. Wiedziałam, że jestem spóźniona. Nie ma spotkania na które przyszłabym na czas. Są jednak nieliczne przypadki na których nie jestem za późno a dużo za wcześnie. Taka już moja natura. Wszystkich na początku to trochę wkurzało, ale teraz już się przyzwyczaili. Spakowałam torebkę, ubrałam moje ulubione trampki i wyszłam z domu. Na miejsce dotarłam 5 minut po czasie, jak na mnie nie jest źle. Przywitałam sie z przyjaciółką i weszłyśmy do środka. Miejsce od razu mnie zauroczyło. Dominowały w nim pastele, brąz i biały. Ściany zostały pomalowane na jasny niebieski, meble były białe a kanapy brązowe. Okna przyozdobione jasno różowymi firankami z motywem drobnych kwiatków. A jak już mowa o kwitach w pomieszczeniu było ich bardzo dużo. Na każdym stoliku w wazonie stał maly bukiecik. Było tam również dużo dodatków ale sprawiało to wrażenie lekkości. Wieczorem zapewne zapalne były lampiony i małe światełka choinkowe co jeszcze bardziej dodawało uroku pomieszczeniu. Iga była podobnie zachwycona. Zajęłyśmy miejsca przy stoliku koło okna i obejrzałyśmy menu. Po chwili przyszedł kelner po nasze zamówienia. Obydwie wzięłyśmy herbatę owocową i do tego ciasto dnia, które było dla nas niespodzianką. Czekanie umiliłyśmy sobie rozmową i nie zauważyłyśmy kiedy przyszły nasze desery. Okazało się, że ciasto dnia to była szarlotka z lodami. Wszystko było przepyszne i już wiedziałyśmy, że będziemy przychodzić tu częściej. Zapłaciłyśmy i poszłyśmy w stronę rynku. Zawsze lubiłam tam przesiadywać. Pełno ludzi się wtedy przewijało zawsze można bylo kogoś spotkać. Tak było i dzisaj. Na jedej z ławek siedziało kilka osob. Majka, Bartek, Olga, Iza i Eryk. Przywitałam się z wszystkimi i pogrążylismy w rozmowie. Po pewnym czasie wszyscy zaczęli się zbierać. Bartek zaproponował Idze, że ją odprowadzi. Dziewczyna na początku nie chciała zostawiać mnie na pastwę losu, ale po długich tłumaczeniach, że nie mam nic przeciwko temu odpusciła. Każdy z tej grupki wiedział, że ona się Bartkowi podoba. Nie są ze sobą tylko dla tego, że Bartek nie ma odwagi jej o tym powiedzieć. Z zewnątrz wygląda na chłopaka, który niczego się nie boi, a w środku jest dosyć nieśmiały. Bardzo kibicuję tej dwójce i mam nadzieje, że niedługo będę mogła cieszyć się razem z przyjaciółką z jej nowego związku. Bartek to narazie chyba pierwszy chłopak Igi, który przypadł mi do gustu. Bardzo martwię się o nią i nie lubię kiedy płacze z powodu rozstania. W połowie drogi do domu zaczęło robić się zimno a ja oczywiście nie miałam ze sobą żadnej bluzy. Starałam pokonać trasę w jak najszybszym czasie i nie zauważyłam, że na kogoś wpadłam. Uniosłam głowę i zobaczyłam śmiejącego się Kubę. - To jest chyba twój cel życiowy - nadal się śmiał, a ja nie zrozumiałam sensu jego słów - Ale co? - No wpadanie na ludzi, potykanie sie o coś i w ogóle sprawy związane z tym tematem. - To jest mój sposób na podryw - w tym momencie sama zaczęłam się śmiać - Mam rozumieć, że właśnie mnie podrywasz? - na jego twarzy widniał teraz dziwny usmieszek - Nie - Jak to nie??! Sama przed chwiląto powiedziałaś - Ty jesteś tylko pomyłką. A po za tym sam się do mnie pchałeś, gdy zaoeferowałeś mi pomoc. - starałam się zachować powagę - Wiesz co? Ja ci tu życie ratuje a ty mi się tak odplacasz - jego dramatyczny ton wywołał u mnie atak śmiechu - Takie życ.. Co ty robisz? Odstaw mnie na ziemię!! W tym momencie!!! - Kuba postanowił trochę pośmieszkować i przełożył mnie sobie przez ramię - Takie życie W ten oto sposób z moimi wskazówkami jak dojść do mojego domi znalazłam się pod nim. Chłopak pożegnał się ze mną usciskiem i życzył kolorowych snów. Weszłam do domu i przywitałam się z rodzicami oraz bratem a potem poszlam na górę i padłam na łóżko. Poleżałam sama nie wiem ile czasu, aż poczułam wibracje mojego telefonu. Na początku myślałam, że to sms i chciałam to zignorować, ale wibracje nie ustawały. Wyjęłam urządzenie i na ekranie było widać jakieś głupie zdjęcie Igi, odebrałam i od razu uslyszłyszałam jej wesoły głos. Rozmawialiśmy chyba z godzinę. Opowiadałyśmy sobie o naszych wieczorach. Okazało się, że Barek postanowił zrobić pierwszy krok i zaprosił ja na randkę pojutrze. Bardzo cieszyłam się z tego powodu. Później przyszła moja kolej. Opowiedziałam jej o wspólnym wieczorze z Kubą. Dziewczyna również była zadowolona z tego, że na reszcie kogoś sobie znalazłam, ale ja jej wytłumaczyłam, że to jest i będzie tylko kolega lub może przyjaciel zobaczymy jak się sprawy potoczą. Jednak ona cały czas stawiała na swoim.
1 komentarz
czarnyrafal
Bo wiesz July - miłość niejedno ma imię a to imię czyli Kuba jest piękne ja sobie to uświadomisz.Wiem co nieco na ten temat. Rozdział piękny.
July15
@czarnyrafal dziękuję ❤❤