Szczęśliwe zakończenie? cz. 4

Siedzieliśmy tak dość długo, aż w końcu ktoś przekręcił zamek w drzwiach. Odruchowo wystraszyłam się, ale Łukasz powiedział, że to tylko jego dziewczyna.  
-Cześć skarbie !-zawołała od progu.  
-Hej. - odpowiedział i wyszedł jej na powitanie. -chodźcie ze mną, musisz kogoś poznać. -"Chodźcie” ? Kogo miał na myśli ? Zrozumiałam gdy weszli do pokoju, w którym przebywałam. Za moim bratem szła wysoka, jasnooka brunetka, a za nią truchtał mały chłopiec. Czyżby to był syn mojego brata?
-Justyna, to jest moja siostra Kasia, Kasiu to jest Justyna. -wstałam i podałam rękę dziewczynie.  
-Cześć. Miło mi Cię poznać.  
-Hej. Mnie również-zwróciłam się do niej. -a co to za mały aniołek?- zapytałam wskazując na chłopca wyglądającego nieśmiało zza nóg Justyny.  
-To jest nasz synek Mateusz. Chodź do tatusia. - powiedział i wyciągnął do niego ręce. Mały chwiejnym krokiem podszedł do Łukasza. Miał oczy tego samego koloru co on i te same rysy twarzy.  
-Cześć malutki-powiedziałam do niego i uśmiechnęłam się. Dziwne uczucie czuć takie ciepło i miłość Cię otaczającą.  
-Kasiu, weźmiesz go na chwilę ? Chciałbym porozmawiać z Justyną na osobności.  
-Oczywiście. - powiedziałam i wyciągnęłam ręce po mojego bratanka. Poszłam z nim do góry i pokazał mi swój pokój. Miał ta pełno kolorowych zabawek. Radość sprawiało mi patrzenie na niego. Spojrzałam na zegarek. Była już godz. 14. Wystraszyłam się, bo ojciec wróci niedługo z pracy.  
-Łukasz !- krzyknęłam, a on znalazł się zaraz obok mnie. - tata zaraz wróci z pracy. Nie może się dowiedzieć o niczym. Musisz mnie odwieźć do domu natychmiast !
-Spokojnie, nie panikuj. Rozmawiałem Justyną, powiedziałem jej o tym co się wydarzyło. Postanowiliśmy, że zamieszkasz na jakiś czas z nami. Teraz pojedziemy po twoje rzeczy i książki. - rzuciłam mu się na szyję i zaczęłam dziękować.  
-Hej, bo mnie udusisz. -powiedział z uśmiechem.  
-Przepraszam. A teraz chodźmy po moje rzeczy, bo on mnie później z domu nie wypuści.  
-Masz rację. -wziął Mateuszka na ręce i zaniósł go Justynie.  
-Dziękuję, że pozwoliła mi pani tutaj zostać. To dla mnie naprawdę dużo znaczy.  
-Po pierwsze nie "pani” tylko Justyna, a po drugie nie mogłabym inaczej postąpić. Teraz najważniejsze jest Ci pomóc. -powiedziała z uśmiechem, po czym mnie przytuliła. Rozpłakałam się znów, ale tym razem chyba ze szczęścia.  
-Nie płacz już młoda, tylko zbierajmy się szybko, zanim ojciec wróci.  
-Tak masz rację, chodźmy. - pocałowałam jeszcze małego i pojechaliśmy. Przez całą drogę byłam uśmiechnięta. Niestety mój entuzjazm minął, kiedy dojechaliśmy na miejsce. Przed domem stał zaparkowany samochód ojca.  
-O nie, to koniec. On mnie zabije !- zaczęłam panikować i płakać.  
-Spokojnie, jesteś ze mną. Nic Ci nie grozi. Nie płacz, nie możesz mu pokazać, że się boisz, nie dawaj mu tej satysfakcji.  
-OK. Postaram się. - pospiesznie wytarłam oczy i weszliśmy do środka.  
-Gdzieś ty się podziewała do jasnej cholery ?! Powinnaś już dawno być w domu !- zaczął krzyczeć kiedy tylko pokazałam się w drzwiach i już chciał mnie uderzyć, ale w tej chwili wszedł Łukasz i złapał jego rękę. Tata był tak oszołomiony, że nie ruszał się przez dość długi czas.  
-Szybko pakuj swoje rzeczy. Ja tutaj czekam na Ciebie. - powiedział do mnie Łukasz, a ja w szybkim tempie poszłam na górę zabrać swoje rzeczy. Chciałam ich wziąć jak najwięcej, abym nie musiała się tutaj przez długi czas pokazywać.  
-Nigdzie nie idziesz ! Zostajesz w domu !- usłyszałam krzyk ojca. Myślałam, że to już koniec. Na szczęście Łukasz go zatrzymał i miałam czas na pakowanie reszty rzeczy. Z dołu dochodziły mnie tylko okrzyki kłótni. Spakowałam do kosmetyczki szczoteczkę, kosmetyki, jakieś perfumy i wrzuciłam to do torby. W plecaku miałam książki, w dwóch torbach zmieściłam większość swoich ubrać, zapakowałam laptopa i wszystkie inne niezbędne mi rzeczy. Wychodząc z pokoju usłyszałam jak ojciec mówi do Łukasza:
-Ona jest niepełnoletnia i musi mieszkać ze mną ! Bez mojej zgody nie może się nigdzie przeprowadzić i zaraz zadzwonię na policję !- szczerze powiedziawszy wystraszyłam się, że to zrobi i będę musiała tu zostać, ale usłyszałam głos Łukasza:
-A proszę bardzo, dzwoń. Powiemy od razu co zrobiłeś jej wczoraj i co robiłeś jej od śmierci jej matki. - po tych słowach ojciec już nic się nie odezwał. Ucieszyłam się. Zaczęłam schodzić po schodach z tymi ciężkimi walizkami. Zapomniałam jeszcze ładowarki do telefonu, więc musiałam się wrócić do pokoju. Kiedy wróciłam na schodach walizek nie było. Zeszłam na dół, a Łukasz czekał na mnie z nimi przy drzwiach.  
-Masz wszystko?
-Prawie. Jeszcze tylko buty i moje oszczędności. Nie chcę być dla was ciężarem. Poszłam do kuchni i wyjęłam z szafki filiżankę z moimi oszczędnościami. Było tam ponad 1000 zł.

pyskaa9797

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 931 słów i 5072 znaków.

4 komentarze

 
  • Czarna

    Dodasz dziś kolejną część????

    19 maj 2013

  • Ola

    To jest świetne! :-)

    18 maj 2013

  • pyskaa9797

    oczywiście :)

    18 maj 2013

  • Czarna

    Super, bardzo ciekawie się zapowiada, mam nadzieję, że najpóźniej jutro dodasz następną część. :)

    18 maj 2013