Następnego dnia obudziłam się późno, bo przed 12. Byłam zmęczona. Moje oczy były podpuchnięte, całe czerwone. W nocy dość często się budziłam. Śniły mi się koszmary. Budziłam się i płakałam. Chyba ze dwa razy nawet Łukasz był u mnie, bo krzyczałam przez sen. Ta noc była straszna. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Cały czas przed oczami miałam twarz ojca. Cały czas myślałam o tym co on mi zrobił, co się stało, jak do tego doszło. Weszłam pod prysznic. Kiedy już się umyłam i ubrałam zeszłam na dół na śniadanie. Łukasza nie było, a Justyna krzątała się po kuchni. -Dzień dobry.-przywitałam się. -Cześć, jak samopoczucie ? -Źle. Ta noc była koszmarna. -Wiem, słyszałam. -Przepraszam. Nie obudziłam Mateusza tymi moimi krzykami ? -Nie. -To dobrze.-odpowiedziałam i zaczęłam mysleć nad tym co zjeść na śniadanie. Postanowiłam zjeść sobie płatki na mleku. Włożyłam garnek z mlekiem do mikrofali i nasypałam sobie płatków do miski. Były to moje ulubione. Po śniadaniu napisałam do Kamila i poprosiłam o spotkanie. Od razu zaczął coś podejrzewać, ale nic mu nie powiedziałam przez tel. Umówiliśmy się na 14. Zeszłam na dół, aby zapytać Justyny, czy jej w czymś nie pomóc. Właśnie przygotowywała obiad. -Pomóc ci w czymś ? -Nie, dzięki, już kończę. -OK. Wiesz co, ja zaraz wychodzę. -Gdzie ? -Spotkać się z Kamilem. Muszę mu o wszystkim powiedzieć. -Masz rację. To daj mi znać jak Ci poszło. -Jasne. To ja lecę. Papa -Trzymaj się, papa.- wyszłam zdenerwowana z domu. Nie wiedziałam jak mu to powiedzieć. Poszłam tam gdzie byliśmy umówieni. On już tam czekał. Na jego widok prawie zemdlałam. Kiedy mnie zauważył zaczął iść w moja stronę. Na jego twarzy nie było już usmiechu. Rzuciłam mu się na szyję i zaczęłam płakać. -Spokojnie mała, nie płacz. Co się stało ? -Tata, on.. on nie żyje.- wykrztusiłam. Czułam jak mój ukochany sztywnieje w moim uscisku. -Jak to nie żyje ? Kiedy to się stało ? -Wczoraj po południu.-odpowiedziałam.-chodźmy usiąść. -Chodźmy.-odpowiedział i się ode mnie odsunął. Złapał mnie za rękę i poszliśmy w strone stolika, przy którym zostawił swoje rzeczy. Długo rozmawialiśmy. Około godziny 17 poszedł odprowadzić mnie do domu. Wzięłam telefon ze stolika i dałam go Kamilowi, aby włożył go do kieszeni, bo ja jej nie miałam. Szlismy za rękę. Po jakichś 20 min dotarliśmy do domu mojego brata. Mój chłopak przytulił mnie i pocałował w czoło. Nagle nie wiedzieć czemu wezbrały we mnie wyrzuty sumienia. Przypomniało mi się, że wczoraj w ten sam sposób pocałował mnie Marek, a ja nie powiedziałam nawet o jego istnieniu Kamilowi, a co dopiero o tym, ze stał się dla mnie. Nie mogłam mu tego zrobić. -Kocham Cię.-powiedzialam i przytuliłam się do niego bardzo mocno. -A ja Ciebie skarbie. Jesteś dla mnie wszystkim. Ja już pójdę. Trzymaj się. -Ty też.-odpowiedziałam i odsunęłam się od niego. Kamil odwrócił się i odszedł, a ja zostałam sama. Ktoś mnie wystraszył, bo złapał mnie od tyłu za biodra. Odwróciłam się i zobaczyłam naszego sąsiada. -Cześć piękna. Nie chciałem Cię wystraszyć, przepraszam. -Hej, nic się nie stało. -Jak się czujesz ? -Słabo, całą noc prawie nie spałam i ciągle płaczę.-gdy to powiedziałam nie wiem dlaczego, ale Marek mnie pocałował. Byłam zszokowana i się nie odsunęłam. -Nie wierzę !-uslyszałam zza swoich pleców. Gwałtownie się odwróciłam. To był Kamil. -Kamil, to nie tak !- krzyknęłam. On podszedł do mnie i powiedział: -Chciałem Ci tylko oddać telefon.-wręczył mi go i pobiegł przed siebie. -Kamil zaczekaj ! Ja ci to wszystko wyjaśnie !-krzyczałam przez łzy. -kto to był ?- zapytał Marek. -Mój chłopak.- odpowiedziałam nie odwracając się i pobiegłam za Kamilem. -Stój ! porozmawiaj ze mną ! -Po co ? Widziałem wystarczająco dużo. -Ale to nie tak.-podbiegłam do niego. Złapalam go za rękę, a on mi się wyrwał i wbiegł na ulicę nie zauważając nadjeżdżającego samochodu. Widziałam tylko jego i maske samochodu, na którą wpadł. Podbiegłam do niego i zaczęłam krzyczeć i płakać jeszcze bardziej. Sprawdziłam puls. -Nieeeeee ! Krzyczałam trzymając jego głowę-Tylko nie ty ! Proszę Cię ! Obudź się. Proszę !-krzyczałam i przytulałam go do siebie. Nie miałam już siły na krzyk. Pczułam jak mnie ktoś odciąga. Nie chciałam go zostawić. -Kaśka !-usłyszałam głos Łukasza. –Co tu się stało ? -On nie żyje ! Tracę wszystkich ! Ja nie chcę żyć ! Nienawidzę siebie ! To wszystko moja wina !- płakałam przez cały czas. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. – puść mnie. Muszę się przejść. -Nie. Nigdzie cię teraz samej nie puszczę. -Do cholery puść mnie !-krzyk podziałał, a Łukasz mnie puścił. Poszłam nad most, na którym kiedyś spędzałam dużo czasu. Stałam tam i myślałam o wszystkim. Byłam załamana. Moi najbliżsi giną i to przeze mnie. Tracę wszystkich, których kocham. Stanęłam na brzegu mostu i ostatnie co pamiętam to wiatr we włosach i ból kiedy wpadałam do wody. Potem już nic, ciemność. Może spotkam się z nim w następnym życiu. Może wszyscy się tam spotkamy.
5 komentarzy
claire
Nie spodziewałam się tego... smutne ale piękne :'
RomantycznaDuszyczka
Bardzo fajne oby tak dalej.
Yoł
Ryczę.sliczne opowiadanie.Psz następne
alime
Napisz jeszcze jedną !!!!! Proszę 333
sweetkicia
To było cudowne!!!! Moje oczy są szklane. Cudownie napisane. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec...