Szczęśliwe zakończenie? cz. 13 OSTATNIA!

MIŁEGO CZYTANIA ! ;)
Następnego dnia obudziłam się późno, bo przed 12. Byłam zmęczona. Moje oczy były podpuchnięte, całe czerwone. W nocy dość często się budziłam. Śniły mi się koszmary. Budziłam się i płakałam. Chyba ze dwa razy nawet Łukasz był u mnie, bo krzyczałam przez sen. Ta noc była straszna. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Cały czas przed oczami miałam twarz ojca. Cały czas myślałam o tym co on mi zrobił, co się stało, jak do tego doszło. Weszłam pod prysznic. Kiedy już się umyłam i ubrałam zeszłam na dół na śniadanie. Łukasza nie było, a Justyna krzątała się po kuchni.  
-Dzień dobry.-przywitałam się.  
-Cześć, jak samopoczucie ?
-Źle. Ta noc była koszmarna.
-Wiem, słyszałam.  
-Przepraszam. Nie obudziłam Mateusza tymi moimi krzykami ?
-Nie.
-To dobrze.-odpowiedziałam i zaczęłam mysleć nad tym co zjeść na śniadanie. Postanowiłam zjeść sobie płatki na mleku. Włożyłam garnek z mlekiem do mikrofali i nasypałam sobie płatków do miski. Były to moje ulubione. Po śniadaniu napisałam do Kamila i poprosiłam o spotkanie. Od razu zaczął coś podejrzewać, ale nic mu nie powiedziałam przez tel. Umówiliśmy się na 14. Zeszłam na dół, aby zapytać Justyny, czy jej w czymś nie pomóc. Właśnie przygotowywała obiad.  
-Pomóc ci w czymś ?
-Nie, dzięki, już kończę.
-OK. Wiesz co, ja zaraz wychodzę.  
-Gdzie ?
-Spotkać się z Kamilem. Muszę mu o wszystkim powiedzieć.
-Masz rację. To daj mi znać jak Ci poszło.
-Jasne. To ja lecę. Papa
-Trzymaj się, papa.- wyszłam zdenerwowana z domu. Nie wiedziałam jak mu to powiedzieć. Poszłam tam gdzie byliśmy umówieni. On już tam czekał. Na jego widok prawie zemdlałam. Kiedy mnie zauważył zaczął iść w moja stronę. Na jego twarzy nie było już usmiechu. Rzuciłam mu się na szyję i zaczęłam płakać.
-Spokojnie mała, nie płacz. Co się stało ?
-Tata, on.. on nie żyje.- wykrztusiłam. Czułam jak mój ukochany sztywnieje w moim uscisku.
-Jak to nie żyje ? Kiedy to się stało ?
-Wczoraj po południu.-odpowiedziałam.-chodźmy usiąść.
-Chodźmy.-odpowiedział i się ode mnie odsunął. Złapał mnie za rękę i poszliśmy w strone stolika, przy którym zostawił swoje rzeczy. Długo rozmawialiśmy. Około godziny 17 poszedł odprowadzić mnie do domu. Wzięłam telefon ze stolika i dałam go Kamilowi, aby włożył go do kieszeni, bo ja jej nie miałam. Szlismy za rękę. Po jakichś 20 min dotarliśmy do domu mojego brata. Mój chłopak przytulił mnie i pocałował w czoło. Nagle nie wiedzieć czemu wezbrały we mnie wyrzuty sumienia. Przypomniało mi się, że wczoraj w ten sam sposób pocałował mnie Marek, a ja nie powiedziałam nawet o jego istnieniu Kamilowi, a co dopiero o tym, ze stał się dla mnie. Nie mogłam mu tego zrobić.
-Kocham Cię.-powiedzialam i przytuliłam się do niego bardzo mocno.
-A ja Ciebie skarbie. Jesteś dla mnie wszystkim. Ja już pójdę. Trzymaj się.
-Ty też.-odpowiedziałam i odsunęłam się od niego. Kamil odwrócił się i odszedł, a ja zostałam sama. Ktoś mnie wystraszył, bo złapał mnie od tyłu za biodra. Odwróciłam się i zobaczyłam naszego sąsiada.
-Cześć piękna. Nie chciałem Cię wystraszyć, przepraszam.  
-Hej, nic się nie stało.
-Jak się czujesz ?
-Słabo, całą noc prawie nie spałam i ciągle płaczę.-gdy to powiedziałam nie wiem dlaczego, ale Marek mnie pocałował. Byłam zszokowana i się nie odsunęłam.
-Nie wierzę !-uslyszałam zza swoich pleców. Gwałtownie się odwróciłam. To był Kamil.
-Kamil, to nie tak !- krzyknęłam. On podszedł do mnie i powiedział:
-Chciałem Ci tylko oddać telefon.-wręczył mi go i pobiegł przed siebie.
-Kamil zaczekaj ! Ja ci to wszystko wyjaśnie !-krzyczałam przez łzy.
-kto to był ?- zapytał Marek.
-Mój chłopak.- odpowiedziałam nie odwracając się i pobiegłam za Kamilem.
-Stój ! porozmawiaj ze mną !
-Po co ? Widziałem wystarczająco dużo.
-Ale to nie tak.-podbiegłam do niego. Złapalam go za rękę, a on mi się wyrwał i wbiegł na ulicę nie zauważając nadjeżdżającego samochodu. Widziałam tylko jego i maske samochodu, na którą wpadł. Podbiegłam do niego i zaczęłam krzyczeć i płakać jeszcze bardziej. Sprawdziłam puls.
-Nieeeeee ! Krzyczałam trzymając jego głowę-Tylko nie ty ! Proszę Cię ! Obudź się. Proszę !-krzyczałam i przytulałam go do siebie. Nie miałam już siły na krzyk. Pczułam jak mnie ktoś odciąga. Nie chciałam go zostawić.
-Kaśka !-usłyszałam głos Łukasza. –Co tu się stało ?
-On nie żyje ! Tracę wszystkich ! Ja nie chcę żyć ! Nienawidzę siebie ! To wszystko moja wina !- płakałam przez cały czas. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. – puść mnie. Muszę się przejść.
-Nie. Nigdzie cię teraz samej nie puszczę.
-Do cholery puść mnie !-krzyk podziałał, a Łukasz mnie puścił. Poszłam nad most, na którym kiedyś spędzałam dużo czasu. Stałam tam i myślałam o wszystkim. Byłam załamana. Moi najbliżsi giną i to przeze mnie. Tracę wszystkich, których kocham. Stanęłam na brzegu mostu i ostatnie co pamiętam to wiatr we włosach i ból kiedy wpadałam do wody. Potem już nic, ciemność. Może spotkam się z nim w następnym życiu. Może wszyscy się tam spotkamy.



KONIEC !!! MAM NADZIEJE, ŻE SIĘ PODOBAŁO ;);)

pyskaa9797

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1014 słów i 5386 znaków.

5 komentarzy

 
  • claire

    Nie spodziewałam się tego... smutne ale piękne :';)

    13 gru 2015

  • RomantycznaDuszyczka

    Bardzo fajne oby tak dalej.

    12 lis 2013

  • Yoł

    Ryczę.sliczne opowiadanie.Psz następne

    10 paź 2013

  • alime

    Napisz jeszcze jedną !!!!! Proszę <3333

    19 sie 2013

  • sweetkicia

    To było cudowne!!!! Moje oczy są szklane. Cudownie napisane. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec...

    17 sie 2013