Nie mialam zamiaru go kontynuować, ale stwierdziłam, że cos tam jeszcze napisze skoro ktoś chce to czytać
Łukasz niedługo po tym jak się dowiedział o śmierci ojca pojechał chyba do szpitala. Ja nadal siedziałam przytulona do Marka i płakałam. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Przecież ten człowiek zrobił mi tyle krzywd, a ja tak płacze przez to co się stało. Nie wiedziałam co się dzieje wokoło mnie. Widziałam tylko jak Justyna nosiła Mateusza, a on się do niej przytulał. Tak samo jak ja do Marka. Zastanawiałam się jak mam powiedzieć Kamilowi, że ojciec nie żyje. Przecież on się o to wszystko obwinia, a jak się dowie to będzie jeszcze gorzej. Zresztą jak dowie się o moim nowym koledze nie będzie wcale lepiej. On się załamie. Nie mogę mu tego zrobić. I jest kolejna myśl : Co teraz będzie ze mną ? Przecież ja mogę trafic do domu dziecka ! Niby Łukasz mógłby być moją rodziną zastępczą, ale nie wiem czy by tego chciał i czy Justyna nie miałaby nic przeciwko. Niby miałam u nich mieszkać, ale to było tymczasowe, a gdyby byli moją rodziną zastępczą musiałabym zostać z nimi do osiągnięcia pełnoletności. W końcu "odkleiłam się” od Marka.
-Dziękuję, że przy mnie jesteś, ale jeżeli masz inne sprawy to idź. Nie musisz przy mnie cały czas siedzieć. W końcu nie jesteśmy razem i nie chce, żebyś czuł się jakoś odpowiedzialny za mnie.
-Przestań. Jestem tutaj, bo chcę, a nie bo muszę. I przestań tak gadać, bo mnie tym denerwujesz.
-Dobrze, przepraszam.- odpowiedziałam i znowu się w niego wtuliłam. Do domu wrócił Łukasz. Chciałam wiedzieć co i jak, ale nic mi nie powiedział. Przeszedł do kuchni i usiadł przy stole. Wyglądał na załamanego. Zresztą nie tyko on. Ja pewnie wyglądałam nie lepiej. Postanowiłam, że pójdę do niego i z nim porozmawiam. Spróbowałam wstać, ale zakręciło mi się w głowie i prawie upadłam. Spojrzałam na godzinę i okazało się, że jest już przed 22. Nie wiedziałam kiedy ten czas przeleciał. Marek podniósł mnie i pomógł dojść do kuchni. Łukasz płakał. Pierwszy raz widziałam jak mój brat płacze. Byłam zdezorientowana. Nagle w kuchni pojawiła się Justyna. Ona także była w strasznym stanie, chociaż nie znała ojca.
-Mateusz śpi.
-To dobrze. Ja też się zaraz położę.- powiedziałam.
-Pomóc Ci wejść do góry ?- zapytał mój przyjaciel.
-Nie, dziękuje, poradzę sobie. Ty już idź, bo jest bardzo późno.
-OK. Ale wpadnę jutro do ciebie, żeby sprawdzić jak się czujesz. Dobranoc. – powiedział, pocałował mnie w czoło i wyszedł. Nie zdążylam nawet odpowiedzieć.
-Widziałeś go?-zapytałam brata.
-Nie, nie pozwolili mi na to. Ale załatwiłem wszystkie formalności potrzebne do pogrzebu i byłem u księdza. Pogrzeb będzie we wtorek.
-Tak szybko ? Może to nawet dobrze. Chciałabym mieć to już za sobą. A co teraz będzie ze mną ? Przecież ja teraz pójdę do domu dziecka. On był moim jedynym opiekunem.
-Nie pozwolimy na to. Zostaniesz u nas. Przecież Łukasz może starać się o opiekę nad Tobą. Myślę, że mu ją przyznają.-powiedziała Justyna przytulając mnie.
-Jesteście pewni, że tego chcecie ?
-Tak.
-Dziękuję wam.- powiedziałam i znowu się rozpłakałam.- ja pójdę się już położyć. Wy też idźcie, musimy mieć w sobie siłę na jutro i na pozostałe dni.
-Tak, masz rację. Dobranoc.- powiedział Łuki.
-Dobranoc.-odpowiedziałam i poszłam do góry. Nie umyłam się nawet i poszłam od razu do łóżka. Zasnęłam natychmiast.
Przepraszam, że takie krótkie, ale nie mam weny i jestem chora...
5 komentarzy
kiciaa
Zgadzam się z poprzednikami, super opowiadanie , pisz dalej ^^
JarOfHearts
Kurcze, no świetne, błagam pisz dalej ^ ^
Martaguy
Hej.Popieram sweetkicie.Pisz dalej.Te opowiadania są wspaniale
pyskaa9797
postaram się i czekam na twoje opowiadanie
sweetkicia
Ojej dziękuje Jak zwykle BOSKO napisane!!!!!
Ja proszę jeszcze o więcej, bo to jest wciągające ))