Trudno, zrobię to jednak.
Po prostu nie byłabym sobą gdybym się nie pochwaliła, że Usia to mieszka w zachodniej części Dziwnowa, a to sprawia, że aby się dostać do niej trzeba przejechać przez most i to taki opuszczany. I to już samo w sobie stanowi atrakcję, bo przejeżdżając ten most znajdę się nie tylko u niej, ale i na wyspie Wolin.
A to już jest w stanie ruszyć każdego malkontenta wypraw, taki oświetlony most, wiza na wyspę. Bo wyobraź sobie, że oczekujesz kilka minut w takiej ciemności i nagle opada jak statek kosmiczny, a ty ruszasz pokonując ostatni odcinek drogi by wejść na skrawek ziemi, który zamieszkuje porównywalna ludność z kilku bloków twojej miejscowości. Czy nie mam prawa czuć się kimś wyróżnionym.
Ja powiem więcej, ja poczułam się jak ktoś wyjątkowy.
Co prawda odkąd w Międzyzdrojach zaczęto urządzać zloty gwiazd, ten zakątek przestał być tak anonimowy, zatracił tą swoją dziewiczość. Znane osobistości, czyli gwiazdy i gwiazdeczki sezonowe, zaczęły w ciągu dnia buszować na wyspie nim wieczorem podeptały czerwony dywan w alei gwiazd. Niektórym tak przypadł do gustu ten skrawek ziemi dostępny tylko tej nielicznej eklektycznej społeczności, że przyjeżdżali tu nawet po sezonie.
Wynajmowali pokój i cieszyli się błogim spokojem, bo jak dowiedziałam się po przyjeździe, miejscowi adaptowali poddasza jak wyczuli koniunkturę, ale dziennikarzy delikatnie mówiąc nie tolerowali. Co było na rękę takim uciekającym przed fleszami, po rozwodzie, złapaniu na oszustwie podatkowym, pijackiej burdzie czy w dołku psychicznym. Tu mogli spacerować po kniejach, łowić, kontemplować, czy zwyczajnie się upodlić przez picie w samotności.
Wyspa stała się taka enklawą dla tych znanych dzięki pewnej Zuzannie W., pisującej dla kolorowego czasopisma. Owa Zuzanna nie mogła dojść do konsensusu, co do uiszczenia zapłaty za kwaterunek i wpadła na genialny pomysł, że mając narzędzia władzy w ręku pokaże, kto jest na górze. Gdy wyjeżdżała to z animuszem wymachiwała dłońmi a kilka dni później ukazał się artykuł jej autorstwa jak to dorabiają się na wyspie skubiąc znane postacie.
Nie muszę pisać, że wszyscy jak jeden mąż podjęli decyzję by tej grupie ludzi nie wynajmować tu żadnego pokoju, a nawet nie obsługiwać w przydrożnych barach. Nie mogli im zabronić wjazdu na wyspę – czego buńczucznie się domagali – ale jak wjechali to i tak żaden pismak wiele się nie dowiedział. Nikt też nie zaryzykował pozostanie w nocy z aparatem bez dachu nad głową widząc jak są „cieplutko” witani.
Dodam tylko, że ponoć Beata Kozidrak to chciała tu postawić wielkie domisko, tylko jak powiedziała ile to hektarów chce wykupić dla własnej wygody, to radni zablokowali taką inwestycję. Czy dobrze zrobili czas pokaże, bo jak mówi Bogusia: - „Skarbeńku, czasu nie zatrzymasz, nie ta piosenkarka, to inny bogacz, tylko ona by tu czasem wpadała. A kto wie, co za jeden, kiedyś i za jakie machlojki tu się będzie rządził”
Gdy o tym wszystkim się dowiedziałam tym bardziej byłam utwierdzona w przekonaniu, że to właściwe miejsce na pozbycie się naleciałości z ostatnich kilku tygodni. Skoro takie tuzy naszej sceny, które mogą sobie wybrać każdą ze wspaniałych wysp, takich jak choćby: Mljet, Procida czy Formentera, wybrały nasz Wolin, to ja nie mam pytań.
Wtedy przypomniał mi się Krzysztof Ibisz, który prowadząc teleturniej, zapytał grającego, co by chciał zwiedzić. Gdy ten rozpływał się w zachwytach nad Malediwami i Galapagos, on pochylił się w jego kierunku i rzekł: - „A na Mazurach pan był?
Tak, dobre, bo nasze. Tak to kiedyś się chyba mówiło.
Zbliżając się do Dziwnowa musiałam przyznać, że dekada zrobiła swoje. Zapamiętałam ten rejon, jako rolniczy, zasiany, zaorany, gdzie tylko przesmyki oddzielały poszczególnych właścicieli. Jednak teraz w większości tych miejsc stały domy, sklepiki, trafił się dyskont, a i jeden z koncernów paliwowych uznał, że warto zainwestować w kilkanaście arów ziemi. Jak wszędzie młodzi nie chcieli od świtu do nocy przebywać w polu, a szukali czegoś swojego, stąd wiele szyldów o usługach.
Patrzyłam na to z nutką nostalgii, ciężko mi było to zaakceptować, wolałam tamten obraz, ten zapamiętany z czasów nastoletnich. Traktorów przeczesujących wolne przestrzenie kotlinki, wąwozy by zebrać rzepak. Rodzin zbierających do koszy ziemniaki, biegające dzieci pod drzewami śliw i wielu rybaków na łodziach bądź w woderach zarzucających kolejna przynętę.
Wiem, tak musi być, ludzie odchodzą, przychodzi nowe, każdy chce żyć po swojemu, albo tak jak dyktuje świat. Odwiedzający Kielce, czy inne miasto po dłuższej nieobecności pewnie też mają takie odczucie, że to już nie ich miejsce.
Troszeczkę ponarzekałam na koniec tych wynurzeń wizualnych, ale skoro staram się wszystko obiektywnie przedstawić to i na to powinno się znaleźć miejsce.
Wzrok swoją drogą, ale i dusza moja dostała sowitą porcję, co nie omieszkam zaznaczyć.
Otóż jak już wcześniej mi zakomunikowała Bogusia na dworcu miał mnie odebrać Henio. Wzbraniałam się nie bez powodu, by ten człowiek nie przyjeżdżał po mnie. O nie, to nie było tylko grzecznościowe, takie taktowne zaprzeczenie by nie robić cioci kłopotu.
Powiedzmy, że miałam swoje powody.
Niezaspokojona przez......życie Magdalena W.
Dosłownie od kilku dni na portalu jest z nami Magdalena i to ją poprosiłem o chwilę rozmowy by poznać jej osobowość.
By zapytać tą kobietę na co dzień mieszkającą w Ostrołęce o prozaizmy życiowe, plany, marzenia, ciekawostki, czyli to wszystko czego doświadcza każdego dnia w swoim miejscowym mikroklimacie.
Spotkaliśmy się w hotelu " Korona " który znajduje się na rogatkach miasta.
Jego specyficzne usytuowanie, - wydaje się przytulony do iglastego lasu - , sprawia, że siedząc w holu gdzie znajduje się restauracja i bar czujemy się komfortowo spoglądając przez taflę szkła na kolory jesieni,
Nasz stolik znajdował się w samym kącie gdzie w ciszy mogliśmy przystąpić do rozmowy a raczej ja mogłem zadawać swoje pytania będące wynikiem ciekawości czasem niestety na pograniczu tupetu i dobrego smaku.
Robert: - Witaj, Madziu, mam nadzieję, że nie jesteś zła za postawienia Cię przed faktem dokonanym, czyli wyborem miejsca na to spotkanie?
Magdalena: - W najmniejszym stopniu.
Szczerze mówiąc -( rozgląda się z zainteresowaniem po lokum jednocześnie poprawiając sobie beżowy kaszmirowy kardigan. Pod nim ma białą bluzeczkę. Ta okryte beżowym materiałem ramiona przykrywa ciemny całun włosów ) - ciekawa jak to teraz wygląda.
I muszę przyznać, że robi wrażenie.
Ta grafitowa podłoga, pastelowe wykończenia kolumn, skórzane fotele, poduszeczki dodane dla wygody klienta i szklane stoliki.
Aż szkoda, że tak nie było dwanaście lat temu, być może Aśce by to pomogło w biznesie.
Robert - Nie bardzo wiem o co chodzi.
Magdalena: - A to taka spóźniona refleksja - machnięcie dłonią.
Robert: - Chętnie wysłucham jeżeli to nie tajemnica.
Magdalena: - Żadna. Wspomniana koleżanka w okresie - uniosła dłonie, pokazując palcami cudzysłów -
prosperity salonów piękności i masaży, postanowiła zrobić szkołę o tym kierunku.
Z papierkiem w dłoni założyła działalność i znalazła kańciapę na to, w tym właśnie hotelu. Była tu kiedyś siłownia i stąd też jej wiara w łatwiejsze zdobycie klienta. Niestety płonna, siłownia owszem ale już masaż niekoniecznie.
Drzwi stały otwarte, po pół roku dała sobie spokój.
Mnie tylko wymęczyła każąc przychodzić by mogła na kim utrwalać swe zdolności manualne.
Robert: - Czyżbym usłyszał słowa skargi? Nie wierzę, to przecież sama przyjemność.
Magdalena: - Owszem, ale jak wszystko tak i masaż ma swoje granice, przestaje cieszyć a męczy albo inaczej nuży.
Robert: - No nie wiem dla mnie to zawsze kojarzy się z doznaniami.
Magdalena: - Muszę doprecyzować, to był masaż zaliczany do rehabilitacyjnych, relaksujący ale na
pewno nie miał związku z doznaniami sensualnymi.
Robert: - Dla mnie każdy dotyk kobiety choćby w celu poprawy układu kręgów szyjnych niesie także
i taki oddźwięk.
Magdalena: - To kwestia podejścia. Po prostu musiałeś być zauroczony daną dziewczyną stąd takie
wyobrażenie. Dla porównania powiem Ci, że mój mąż wystarczy, ze zajdzie mnie od tyłu, obejmie w pasie, przytuli policzek do skroni a czuję, że stanik zaczyna uciskać a podbrzusze robi się ciepłe.
Bo to jego dłonie, ktoś inny mógłby nadgryzać mi płatek ucha, zjechać ręką na płeć a kobiecość by i tak nie zapulsowała.
Robert: Sugerujesz, że nie wystarczy by to był mężczyzna, musi być o odpowiedniej fizyczności w
Twoim guście by dotyk odniósł skutek?
Magdalena: Nie do końca. I tu nie chodzi o wygląd zewnętrzny a przynajmniej nie to decyduje.
Wiem, dla ciebie to niepojęte, mężczyzna nie potrzebuje wiele by nastawić się na
cielesność. i ich doznania. Wystarczy ładna buzia, odsłonięty biust, uda.
Bez urazy ale wybredni to nie jesteście, żeby nie powiedzieć nic o poczuciu estetyki.
U nas trzeba więcej, czasem wystarczy zapach, który skojarzy się z sytuacją z wakacji, namiętnością,
no z czymś co nam emocjonalnie zapadło w pamięci.
( Przerwała na moment, wzrok utkwiła w oknie, gdzie jesień ubarwiła kolorowymi liśćmi. Wskazujący palec lewej dłoni owinęła sobie łańcuszkiem, który błysnął na w tym momencie na szyi. Zdawała się o czymś intensywnie myśleć )
Robert: Znowu spóźniona refleksja?
Magdalena: Coś w ten deseń.
Przypomniała mi się sytuacja z przed dwóch lat, gdy byłam Galerii Bursztynowej.
Przyglądałam się bluzeczce w House i by widzieć to z dalszej perspektywy cofnęłam się o krok. Nie spojrzałam czy aby kogoś nie przestawię i ...
Robert: Tak się też stało
Magdalena: Dokładnie. Tylko, że nie ja jego a on mnie gdy nieświadomie przecięłam mu drogę. Zapytał
czy nic się nie stało, przeprosił a ja poczułam zapach czegoś co znałam ale kiedyś w młodości i stało się coś dziwnego. Zrobiło mi się gorąco, a po plecach spływała mi powolutku kropelka potu.
Zakłopotana wykrztusiłam coś na wzór przeprosin i wybiegłam z sklepu na korytarz w poszukiwaniu przestrzeni. Weszłam do ubikacji namoczyłam chusteczkę by wytrzeć sobie twarz, plecy .
Wyjęłam perfumy by się spryskać a nawet odchyliłam spódnicę bo miałam wrażenie, że też ( powoli wypuściła powietrze ) ...teź..hm ...psiknęłam dla pewności.
Robert: To musiało być emocjonalne wspomnienie.
Magdalena: Było ale mam nadzieję, że zrozumiesz, że nie chcę o tym opowiedzieć?
Robert: Oczywiście, dziękuję, że mogłem usłyszeć o tym zdarzeniu.
Magdalena: ( Niepewny śmiech) Pewnie masz mnie za niezrównoważona emocjonalnie?
Robert: Nie, skądże. Powiem więcej. jestem bliski zrozumienia tego.
Magdalena: Tak? A to ciekawe, zamieniam się w słup, co takiego cię przekonało.
Robert: Nie uwierzysz ale miałem coś podobnego. Mianowicie, ładnych parę lat temu zostałem zagadnięty przez kobietę w sklepie " Smyk,", jak sama nazwa sugeruje z artykułami dla dzieci o doradzenie jej czy lepszy będzie dla chrześniaka mikrofon bezprzewodowy czy jednak gra na komputer.
Poradziłem mikrofon jako oryginalny, podziękowała ślicznym uśmiechem, dygnięciem i dorzuciła pogładzenie ramienia.
Odeszła a ja jakby niesiony impulsem ruszyłem za nią.
Szedłem tak z kilka minut, udając, że spoglądam na witryny by w końcu zadać sobie pytanie:
- Co ty siermięgo wyprawiasz?
Magdalena: I co? Odpuściłeś?
Robert: No raczej. To chyba normalne, nie uważasz?
Magdalena: Pozwól, że zadam ci pytanie. czy ona spodobała ci się fizycznie, ujęła swym zachowaniem,
byłeś po prostu zaskoczony, że tak miło się rozmawiało i przeszło ci przez głowę, że chciałbyś to kontynuować?
Robert: Nie ukrywam, że tak.
Magdalena: To wybacz ale to nie jest normalne. Nie wiadomo może coś by z tego wyszło, może w
ogóle by dziewczyna okazała się inną przy bliższej znajomości ale tego już nigdy się nie dowiesz.
A czemu? Bo jak większość facetów robisz błąd i zakładasz, że to coś nie tak, dlatego może kobiety same muszą wziąć inicjatywę w swoje ręce.
Ciekawe, że w necie nie macie takich dylematów i pod postami okazujecie się mistrzami fraszek, elokwentni, że profesor Miodek by się nie powstydził
Robert: A pro po netu bo o tym właściwie chciałem porozmawiać a właściwie portalu dla amatorów
pisania.
Jak zaznaczasz, masz trzydzieści siedem lat więc był czas by wcześniej wrzucić swoją pracę?
Magdalena: Nigdy mnie to aż do tego stopnia nie pociągało by publikować coś na ogólny użytek.
Po za tym nie chcę być obłudna to raczej próba niż prawdziwa pasja. No i erotyk więc siłą rzeczy nie pokaz umiejętność budowy faktów, nakreślania cech bohaterów bo tu cel jest jasno nakreślony? ( śmiech: )
Robert: Polemizowałbym. Jakiś zalążek przedstawienia postaci, jego rozmyślanie, plany , marzenia a
zwłaszcza pragnienia wprowadzają czytelnika w jego położenie a czasem i identyfikują się z nim.
Magdalena: Toteż i to robię. Jak sam mi wpisałeś w komentarzu jestem wręcz szczegółowa w
podawaniu kolejnych zdarzeń, procesów dnia z uwzględnieniem godzin
Wiem, wiem ( wyciąga dłoń, widząc moją chęć przerwania jej wypowiedzi) zapewne chcesz powiedzieć, że to jest sztuczne i wypada w to wpleść myśli, jakiś dialog, by ożywić i nadać autentyczności.
Ale na swoja obronę powiem, że mam ograniczony czas i gdy muszę wybrać obszerniejszy opis spółkowania kosztem zaznaczenia tylko rutynowych czynności lub połowiczność w obu przypadkach to wybieram to pierwsze.
Ale uprzedzając twoje pytanie, gdy złapię może bakcyla i okrzepnę w tym, a zwłaszcza jak nacieszę się pierwszymi opisami baraszkowania, kto wie, czy rozbudowa faktów, ta cała otoczka przed łóżkiem nie będzie mi bliższa i czy nie zacznę jej dopieszczać. Kto wie, daj mi czas.
Robert: To umowa stoi.
Zapytam zatem o relacje matka - dzieci. Po tych opisach doszedłem do wniosku, że jesteś jeśli nie w komitywie z dziećmi to na pewno jest to bardzo zdrowe. Patrząc na dzisiejsze domy gdzie posiłki je się w swoim pokoju przy telefonie lub laptopie , gdzie często rodzice nie wiedzą co ich pociecha robi w ciągu dnia i z kim. U Ciebie jest to pod kontrolą przynajmniej takie odniosłem wrażenie.
Magdalena: To miłe co powiedziałeś, dziękuję. Tak dla mężatki najważniejsze jest macierzyństwo i jeśli
z jej dziećmi nie ma problemów to już jest spełniona. Oczywiście jak to się mówi - dom nigdy kościołem nie będzie- i zawsze są jakieś niesnaski, mniejsze i większe problemy, ważne by to załagodzić i od tego właśnie są matki.
Na szczęście to już nie maluchy i pępowina odcięta a ja jak zauważyłeś oprócz czasu na pisanie znajduję na bycie oprócz matką także i kobietą
Robert: Czy mam sobie wyobrazić tą kobietę z Twych opowieści.
Magdalena: Tego nie mogę ci zdradzić ale powiem, że dopiero teraz zaczynam być niezaspokojona
na wszystko, co ma związek z życiem. Dawniej robiłam wszystko bo trzeba było, powinno
się, następnie dla małżeństwa, potomstwa, przyszedł czas dla mnie. I to w odpowiednim momencie, kiedy wiem co to znaczy być kobietą.
Robert: Możesz zdradzić nam tą tajemnicę?
Magdalena: To nie tajemnica, to świadomość a nade wszystko odrzucenie wszelkich za hamowań,
tego ciągłego myślenia przez pryzmat ludzi, co inni powiedzą, jak zareagują
Robert: Chyba uzyskałem odpowiedź odnośną bohaterki opowiadania.
Magdalena: Doradzałabym wstrzymanie od ferowania wyroków. ( pokiwała mi palcem z chytrym
uśmiechem) A tak na poważnie, to chodzi raczej o sposób bycia, prezentowania swych
opinii, własnego zdania a nie przytakiwania większości .
Ale i nie ukrywam, że i o aspekt fizyczności mi chodzi.
Mam się podobać mężczyzną i chcę by widzieli we mnie atrakcyjną kobietę
Robert: I seksowną.
Magdalena: To ty powiedziałeś ale z grzeczności nie zaprzeczę.
Zresztą jak już tak rozmawiamy to ci powiem, że sprawia mi przyjemność gdy widzę, że
młodsi mężczyźni taksują mnie wzrokiem a obok nich idzie młoda ale niestety nieestetycznie ubrana dziewczyna.
Lato a ona w czarnych obcisłych legginsach, jak pół Polski, czarny T - shirt,
A mój image: sandałki, zwiewna spódniczka przed kolano, koszulka z wielkimi ustami na biuście i napisem pod nimi - " MYŚLISZ O TYM CO JA?"
To robi różnicę, nie sądzisz?
Robert: Aż muszę poszukać Twój profil na fb lub instagram by zobaczyć te fotki.
Magdalena: Nie ma sprawy, tylko jak wpiszesz jakieś dwuznaczne komentarze to blok.
Robert: A miałaś takie?
Magdalena: No niestety. Ostatnio był dzień szpilek i jak większość strzeliłam fotę i by lepiej widzieć
jak się prezentują me czerwone rarytasy podniosłam nogę na oparcie fotela.
Przy tej pozycji ma spódnica troszeczkę się zadarła i druga noga ta spoczywająca na
podłodze ukazała się prawie w całości.
Robert: To musiał być widok, który odciągał od tych wspaniałych szpilek.
Magdalena: Odczułam to w niewybrednych wpisach w których to mogłam przeczytać co teź z tymi
nogami a i nieco wyżej by się działo.
Wstyd powtarzać, powiem tylko krótko, myć od pasa w dół bym się nie musiała....
C.. D. N. ????
Dodaj komentarz