Po prostu życie?? - nie (część 6)

Następnego ranka z głębokiego snu wyrwał Walentynę dzwonek telefonu. Dziewczyna ospale przeciągnęła się w łóżku, nie miała ochoty rozmawiać z nikim. O nie! Na pewno nie tak wcześnie. Melodyjka wydobywająca się z jej nowego Samsunga nagle umilkła, dla Walentyny był to doskonały powód aby na nowo poddać się marzeniom i zasnąć z słodką minką. Jej powieki powoli się zamykały, kiedy to do pokoju wparowała nagle Ania.                                                                  –Wstawaj już! Jest 11:30. Musiałaś nieźle wczoraj zabalować, bo wróciłaś najpóźniej ze wszystkich. –Dodała oschle siostra, wytykając język na małolatę. Walentyna nie chciała słuchać morałów ani kazań siostry, które na pewno znalazłyby się w dalszej rozmowie. Przykryła się po sam czubek głowy, oznajmiając tym samym, że nie ma ochoty na dalszą rozmowę.                                                                                  –O, a to co? –Ania dostrzegła telefon siostry między jej nogami, a poręczą łóżka. Zabrała go szybko i zaczęła przeglądać telefon, w celu znalezienia czegoś ciekawego.                                –Pięć wiadomości od Sebastiana. A kto to? Kochaś? –zapytała z drwiną w głosie, a jej oczy przybrały nagle stalowy odcień.                                                                                  –Zostaw to! To mój telefon i moja prywatność, nie masz prawa czytać moich sms-ów! –poderwała się czym prędzej z łóżka Walentyna, krzycząc na całe gardło. Próbowała wydrzeć za wszelką cenę siostrze telefon, lecz nie miała tyle siły. Po młodej twarzyczce dziewczyny poleciały gorzkie łzy. Postanowiła zaszantażować siostrę, to była jedyna możliwość odebrania teraz tak cennego telefonu. Wiedziała, że rodzice nic nie pomogą w takiej sprawie, mogliby tylko pogorszyć tą zaistniałą sytuacje. Dlaczego? To proste, uważali, że na telefon Walentyna jest jeszcze zdecydowanie za młoda. Będą lamentować, aż w ostateczności może dojść do zarekwirowania sprzętu. Dlatego dziewczyna wiedziała, że lepiej nie narażać się na ich gniew.                                                                                    –Jeżeli mi nie oddasz w tej chwili telefonu, powiem Danielowi, że za jego plecami rozmawiasz długo przez telefon z jakimś nieznajomym kolesiem.  
Słuchaj mała! –krzyknęła ostro Ania, łapiąc mocno za nadgarstki siostry. –Nie twoja sprawa, z kim rozmawiam i ile rozmawiam, a Daniela masz w nic nie mieszać i tym bardziej nie rozpowiadać mu żadnych głupot. Masz ten głupi telefon, to była tylko zabawa, nie myślałaś przecież, że zamierzam naprawdę przeczytać twoją korespondencję?!                                                                  Mina w jaki sposób to wypowiedziała, wyraziła jednoznacznie, że siostra grubo przegięła. Walentyna wiedziała, że siostra zdolna jest do wszystkiego i że potrafi tak obrócić sprawę, że wyjdzie na swoim. Ależ ona miała tupet, niebywałe!  Ania ciętym wzrokiem spojrzała na Walentynę, po czym wstała i wyszła z pokoju nie zamykając za sobą drzwi. Niebieskooka miała dosyć takich zachować siostry, czasem zastanawiała się nad tym, czy to aby na pewno ona jest młodsza o całe siedem lat od niej, czy to czasem nie na odwrót powinno być. Z zadumania wyrwał ją dźwięk komórki. –Uh, i jeszcze telefon! Kto tu się do mnie tak ciągle dobija? –zawrzeszczała ostrym głosem. –Sebastian??!!                                    
Rozpoczął się wrzesień, a wraz z nim nowy rok szkolny. Dla Walentyny był to bardzo ważny okres w egzystencji, nie dlatego, że opuściła znane dobrze jak dotąd mury gimnazjum, ale dlatego, że wchodziła w dorosłe życie. Musiała nauczyć się podejmować decyzje, za które sama będzie ponosiła później konsekwencje. Bała się tego, jak i zarówno pragnęła skrycie. Semestr na dobre się zaczął, Walentyna nie czuła jakiś dużych problemów z nauką, same powtórki z gimnazjum. Postanowiła jednak systematycznie się uczyć, aby nie nadrabiać później jakichkolwiek zaległości. Klimat w klasie był naprawdę przyjemny, wszyscy uprzejmi i kulturalni, nie to co w poprzedniej szkole, kłótnie, drwiny, obelgi, wyzwiska, czy wagary… Walentyna była szczęśliwa, że trafiła do takiej świetnej klasy. Było nawet paru przystojniaków w klasie, na które oczywiście zapuściła żurawia. Wszystko było idealną kompozycją. Mijały dni i tygodnie, rozpoczął się na dobre kolejny miesiąc - październik, a wraz z nim jesień. Liście na drzewach osiągnęły pełny złocisty kolor. Na dworze robiło się coraz chłodniej, a paki przygotowywały się do odlotu do ciepłych krajów. Walentyna siedział przy biurku, z nową zadaną lekturą na polski, nie lubiła lektur, uważała, że są one tak odległe od jej świata. Pogrążona w pewnym rozdziale książki, wyrwał ją dzwonek telefonu. To Sebastian znowu napisał. Tak, znowu. Nie dawał jej spokoju, odkąd się poznali, wydzwaniał i pisał do niej, namawiał na wspólną imprezę, czy chociażby spacer. Walentyna miała go już powoli dosyć, uważała, że jest to bardzo niemiłe z jego strony, nie znał słowa, , nie’’, stawał się coraz to bardziej natrętny, może to i dlatego zgodziła się na imprezę, na której chciała przedstawić jasno sytuację, jaka panowała między nimi. Nie chciała mu robić nadziei na nic, był przystojny, ale nie w jej typie. Nie miał tego co Piotrek, nie miał tego błysku, tego poczucia humoru, był totalnym przeciwieństwem.

toccata

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 917 słów i 5244 znaków.

4 komentarze

 
  • ...!...

    pisz dalej :D

    5 sty 2013

  • Morosov

    Ciekawe. Wiele z niego mozna sie nauczyc.

    12 lis 2012

  • !

    ja również;D

    12 lis 2012

  • taka jakas ja

    dardzo dobre...czekam na nowe :D

    12 lis 2012