Po prostu życie?? - nie (część 4)

Nadeszła ostatnia sobota sierpnia. Dla Walentyny ten dzień był jednym z najsmutniejszych, bynajmniej tak wydawało jej się na początku. To co wydarzyło się później pozwoliło zapomnieć jej na krótko o niemiłych sprawach jakie miały miejsce całkiem niedawno. We wsi organizowana była jak co roku zabawa dożynkowa, aby uświęcić zebrany w tym roku plon. Wiadomo sprawą jest, że każdy mógł w niej uczestniczyć. Walentyna wiedziała jak wyglądają takie, , zabawy’’. Jak się zaczynają i kończą. Z początku każdy, w stanie trzeźwym bawi się kulturalnie, szczęśliwe pary tulą się do siebie udając zakochanych na zabój, młodzi chłopacy biorą do tańca napotkane dziewczyny i bawią się w najlepsze, muzyka zaproszona na tą okazje gra z play beku po czym kasuje za to wygórowane pieniądze. A potem?  Piwo znajdujące się w rękach pobliskiego pijaka leje się strużkami na podłogę, bo nie może on zapanować już nad sobą. Wszczynają się bójki które zawsze niemiło się kończą. Taki był obraz widziany przez Walentynę każdego roku. Miała go zdecydowanie dosyć. Postanowiła nie ruszać się nigdzie z domu, tylko spędzić ten wieczór z dużym kubełkiem czekoladowych lodów przed telewizorem.                                                                                     –I co? Sama będziesz tak w tym domu siedziała? – zadała pytanie siostra, wyrywając ją z głębokich myśli.                                                                                                   –A tak. Mam nadzieje, ze nie przeszkadza to nikomu? – odburknęła niechętnie dziewczyna.                          –Jak chcesz to możesz zostać, tylko Ty zawsze chodziłaś na te zabawy, co więcej lubiłaś je.                                                –Właściwie to ich nie lubiłam! – sprostowała szybko Walentyna, po czym dodała zwięźle             -Teraz nie mam ochoty udzielać się w jakikolwiek sposób. Mina w jaki sposób to wypowiedziała wyraziła sama za siebie, że dalsza dyskusja na nic się nie zda. Ania, bo tak miała na imię jej siostra chciała coś jeszcze dopowiedzieć ale ostatecznie zrezygnowała z tego, odwróciła szybko się na pięcie po czym wyszła z pokoju zamykając drzwi z dość głośnym hukiem.  
Walentyna siedziała cicho wtulona w swe kolana rozmyślając o tym, czy aby rzeczywiście dobrze zrobiła nie idąc na zabawę. I im dużej o tym myślała dochodziła do wniosku, że dalsze zamartwianie nie ma sensu i ze potrzebuje rozrywki. Nie chciała obarczać się aż tyloma problemami, była zdecydowanie na to za młoda. Poderwała się z miejsca po czym ruszyła w kierunku swojego pokoju. Gdy otworzyła szafę jej oczy przybrały zwężony kształt. Jak zwykle w jej rzeczach panował niemiłosierny bałagan i chociaż porządkowała ubrania dość regularnie, aby uniknąć nieporządku to po jakimś czasie znów powracał jak rzucony bumerang. Walentyna zabrała się za przekopywanie szafy, zajęło jej to dobre dziesięć minut zanim znalazła odpowiednie spodnie. Z bluzką i bielizną było już znacznie łatwiej. Postanowiła nie malować się ostro, by nie przykuwać zanadto swojej uwagi. Gdy wychodziła już z domu rzuciła mimowolnie ostatnie spojrzenie w kierunku dużego lustra znajdującego się w korytarzu po czym stwierdziła, ze lepiej chyba wyglądać nie mogła.                            
Gdy weszła na sale spostrzegła rodziców porwanych już w szalonym rytmie muzyki. Zaśmiała się lekko pod nosem. Był to pierwszy jej uśmiech od czasu kiedy przeprowadziła z Piotrkiem drastyczną rozmowę. Walentyna stała tak jeszcze chwile wpatrzona w rodziców, kiedy to ktoś popukał ją w tył ramienia. Odwróciła się mimowolnie w tamtą stronę. Stała za nią Ania wraz z chłopakiem Danielem.               –Co siostrzyczko, przyszłaś jednak? –zadała pytanie tak słodko jak tylko można sobie to było wyobrazić                            .                                                        –No wiesz, postanowiłam jednak się rozerwać trochę, bo siedź…. . –nie dokończyła już tego zdania, gdyż do tańca jednym energicznym ruchem porwał ją Daniel. Walentyna nie przepadała za sympatią siostry. Nie mogła znaleźć z nim wspólnego języka, zawsze kłócili się kiedy tylko nadarzała się okazja. Jednak trzeba było przyznać mu jedno –potrafił dobrze tańczyć.                                            
Zbliżał się koniec zabawy. Walentyna czuła, ze już nikt nie poprosi jej do tańca oprócz Daniela i taty. Przez większość zabawy bawiła się sama, ukradkiem spoglądała na chłopaków wchodzących i wychodzących z sali. Czuła, że oni obserwują jej zwinne ruchy poruszające się w tak muzyki. O tak, Walentyna była doskonała w tańcu, nie znała żadnych pohamowań, jej taniec podchodził pod erotyzm. Może to dlatego wyciągnęła przed siebie malutki wskazujący paluszek i przyciągała go do siebie jednoczenie przywołując chłopaka siedzącego na ławce po oknem Sali. Nie wiedziała co robi, jej zmysły zawładnęły nad wszystkim, lecz kiedy owy chłopiec wstał i podążał w kierunku dziewczyny, ta błyskawicznie spadła na ziemie.                                                             –Boże!! On tu idzie!! -wykrzyczała głośno w myślach Walentyna.  
[Koniec części 4]

toccata

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 889 słów i 4927 znaków.

3 komentarze

 
  • pauśka;D

    kiedy cd??? Juz nie moge sie doczekac:D

    4 lis 2012

  • *.*

    pisz dalej ! :)

    1 lis 2012

  • Morosov

    Fajne, czekam na cd.

    1 lis 2012