Performance cz. 10

Mam nadzieję że wam się spodoba :) ciężko się napracowałam nad tą częścią chcąc aby była dłuższa niż poprzednie :D bo chociaż nikt mi nie zwrócił uwagi na długość to z własnego doświadczenia wiem że takie nieco dłuższe milej się czyta :) miłego czytania życzę i proszę o szczere opinie :p

Powoli szłyśmy stawiając kolejne kroki po upstrzonym kałużami chodniku.. Holly zawzięcie merdała ogonem i wydawała z siebie ciche jeszcze nieporadne szczeknięcia co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu że miesięczny szczeniak tej wielkości będzie pięknym czworonożnym przyjacielem.. no cóż przynajmniej będę wyglądała przy niej na nieco mniejszą drobniejszą bardziej kruchą, nieporadną? nie! przenigdy nie będę chciała ani nie będę wyglądała na osobę niewiedzącą jak zapanować nad nawet najdrobniejszą sytuacją. Spojrzałam na obserwującą mnie od dłuższej chwili mamę przywołując na usta szeroki uśmiech.. między nami trwała cisza co było ostatnimi czasy istnym ewenementem. Skierowałyśmy się na pobliską mocno zieloną ławkę która najwidoczniej czasy swojej świetności miała już dawno za sobą bo niebezpiecznie ugięła się pod naszym ciężarem, przez co dobrą chwilę zastanawiałam się czy nie lepiej byłoby się przesiąść na coś nieco stabilniejszego.. mama najwidoczniej myślała o tym samym bo obie w tym samym czasie zaczęłyśmy się rozglądać za innymi ławkami ale niestety.. te na prawo od nas sprawiały jeszcze gorsze wrażenie demonstrując powyłamywane deski i łuszczącą się farbę ech.. na lewo było na nasze nieszczęście nie lepiej.. otóż tam królował całkowity brak jakiegokolwiek miejsca na którym dałoby się usiąść, co prawda na naprzeciwko nas znajdowało się kilka kawiarni umiejscowionych w odrestaurowanych kamieniczkach ale nie mogłyśmy w nich odpocząć i porozmawiać bo Holly.. obie nie miałyśmy serca jej tam zostawiać więc

- mamo co ty ma to żebyśmy odciążyły tą ławkę i poszły pooglądać katalogi? jeszcze nie uzgodniłyśmy nic konkretnego w sprawie mebli no i wiesz.. w zasadzie to jesteśmy właścicielkami nieumeblowanego mieszkania z jednym łóżkiem no i wyposażeniem kuchni które dopiero jutro dowiozą więc?

-chyba masz rację.. jeśli teraz pojedziemy po sklepach meblowych to trzeba będzie gdzieś zostawić Holly, może byśmy ją podwiozły do mojej znajomej? ma dom więc chyba nie sprawiłaby tam zbyt wielkiego problemu..

-dobra.. to gdzie zaparkowałaś samochód?- spytałam wątpiąc że pamięta, zdziwiłam się gdy nic nie odpowiedziała tylko wyjęła telefon i włączyła nawigację- nie no.. mamo! nie wierzę! będziesz szukała samochodu w pamięci nawigacji? powtarzam nie wierzę..

-to nie wierz.. ostatnimi czasy to jedyny stale sprawdzający się sposób jaki znalazłam na dotarcie w określone miejsce w jak najkrótszym czasie bez zbędnych powrotów w miejsce wyjścia i bez kręcenia się w kółko..-powiedziała wyraźnie rozbawiona moją reakcją

-a nie pomyślałaś żeby po prostu zapamiętać drogę? to w końcu nic trudnego- powiedziałam po chwili dodając- jeśli właśnie w ten sposób szukałaś piekarni od którą na ciebie czekałam to się nie dziwię że trwało to tak długo..-najwidoczniej ją tym stwierdzeniem jeszcze bardziej rozbawiłam bo nagle smycz wymsknęła jej się z dłoni a mój "nowiutki" szczeniaczek pognał przed siebie a ja z mamą pobiegłyśmy jego śladem.. nie no nie powiem jestem szybka ale gdy przychodzi mi się ścigać z przepełnionym energią maluchem który w dodatku ma do dyspozycji cztery nogi podczas gdy ja na całe nieszczęście mam tylko dwie.. no cóż, jak widać to czysta niesprawiedliwość! starałam się jak tylko mogę najbardziej zwiększyć pracę mięśni do istnego maksimum.. na całe szczęście nie musiałam zbyt długo zaginać czasoprzestrzeni w ten sposób bo po jakimś trzecim zakręcie tuż obok jakiegoś chyba czterystoletniego drzewa zdecydowanie zwolnił.. a ja końcu go dogoniłam na moje szczęście że już, bo moje mięśnie zgłaszały wyraźny sprzeciw zaś na nieszczęście bo kochana Holly zdecydowała się skąpać w rzece i nijak nie dało się jej zmusić do wyjścia na brzeg.. gdy w końcu po pięciu długich minutach błagania i wabienia nic nie zdziałałam zza ostatniego zakrętu wyłoniła się moja mama.. o mało nie parsknęłam śmiechem widząc jej bieg na obcasach.. oj.. miałam wrażenie że długo tego nie zapomnę! po raz kolejny spojrzałam w stronę zadowolonej z siebie Holly która w końcu znalazła się we względnie płytkiej wodzie... nie wytrzymałam i ignorując wszystko: to że miałam moje ukochane buty i to że najpewniej spodnie też będą się nadawały jedynie do wyrzucenia po kontakcie z tą zielonawą wodą, poszłam po moją zgubę.. tak jak przypuszczałam na ubraniach zaczął się osadzać dziwny nieco obrzydliwy osad doszłam do niej i ją chwyciłam usiłując ignorować przerażone spojrzenie mamy..
-oj coś mi mówi że jeszcze będziemy miały niejedną ciekawą przygodę z tobą nie mylę się?-powiedziałam pod nosem i zaczęłam się śmiać widząc jak szczeniak jakby w odpowiedzi zaczął się wtulać we mnie.. no super czyli że bluzka też jest już spisana na straty-pomyślałam i ruszyłam w stronę względnie suchego miejsca.. niestety nie wzięłam pod uwagę tego iż kamienie położone pod wodą mogą być takie śliskie i wylądowałam z ogromnym pluskiem w otaczającej mnie cieczy.. fuuuj! no comment pleas xd oczywiście lecąc w mokre czeluście jak się później okazało stawiku wypuściłam Holly która radośnie szczekając podbiegła w kierunku mojej mamy ocierając się o jej spodnie i pozostawiając na nich cudownie dużą plamę.. haha mama w pierwszym odruchu nie wiedziała co ze sobą zrobić czy się śmiać czy płakać ale no cóż.. w końcu z głośnym westchnieniem nie patrząc się na zbierający się wokół całkiem już spory tłum gapiów podeszła do mnie również mocząc znaczną część garderoby i wyciągając mnie z wody która w rytm stawianych przez nas kroków spływała ze mnie strumieniami.. na całe szczęście na parę chwil przed pójściem psu na ratunek zrzuciłam z siebie płaszcz którym teraz okryła mnie mama prowadząc w stronę samochodu który jak się okazało na całe szczęście stał w pobliżu.. starałam się nie pamiętać tych pełnych politowania min przyglądających się całej akcji ludzi.. ale no cóż.. co poradzić... tym razem przed wywrotką nikt mnie nie uratował.. przed oczami stanęła mi para cudownie zielonych oczu wpatrujących się we mnie.. "byle do soboty" przemknęło mi przez myśl zanim zasnęłam wtulając się w ciepły fotel podczas jazdy w stronę domu...

***********
obudziłam się na kilka chwil przed dojazdem na miejsce.. spojrzałam najpierw na ubrania a potem przez okno.. a jednak ta kąpiel w "przydużej kałuży" miała miejsce naprawdę, z westchnieniem opadłam na fotel. Chwilę potem usłyszałam głos zmartwionej mamy pytającej mnie czy dam radę wyjść po schodach na drugie piętro..
z głośnym westchnieniem zwlekłam się z fotela starając się nie patrzeć na swoje odbicie w szybie.. Mama zaczęła obchodzić się ze mną jak z porcelaną co naprawdę zaczynało mi mocno działać na nerwy... w końcu nie wytrzymałam i..

-mamo spokojnie.. nic mi nie jest.. tylko się zmoczyłam.. nie musisz mnie niańczyć.. lepiej idź po Holly bo zdaje się że o niej zapomniałaś a ja sobie poradzę i dojdę do drzwi..-powiedziałam w przerwach pomiędzy przechodzeniem z jednego poziomu chodów na drugi- i tak tak wiem który numer mieszkania- dodałam gwałtownie się odwracając w jej stronę- tylko daj mi klucze- spojrzałam na nią z wyczekiwaniem, w końcu przewróciła oczami i upuściła klucze które z głośnym brzękiem wpadły prosto w moją wyciągniętą dłoń. Odwróciłam się posyłając jej jeszcze uśmiech mający ją zapewnić że wszystko ze mną w porządku i poczłapałam w chlupiących butach w stronę jasnych drzwi z wiśniowego drzewa. Nie trzeba było wiele, jedynie przekręcić klucze w trzech zamkach a otworzyły się przede mną z cichym skrzypnięciem odsłaniając ciasny korytarz na końcu którego znajdował się duży pokój oddzielony niską ścianą od przytulnej kuchni w której muszę przyznać zaskoczyły mnie dwie rzeczy.. po pierwsze meble jak się okazało już dowieziono a przynajmniej część w tym wyposarzenie kuchni które o dziwo świetnie się prezentowało tworząc w przeciwieństwie do naszego poprzedniego mieszkania przytulną atmosferę.. z owego dużego pokoju jak się okazało można było przejść do innego mniejszego a także do dwóch innych schodami na górę.. I właśnie tam się udałam poszukując mojego mega miękkiego łóżka które było jakby wyznacznikiem tego który pokój będzie należał do mnie, w końcu go znalazłam średni z sufitem delikatnie ściętym w którym znajdowały się dwa duże okna wpuszczające do niego ogromną ilość światła ponadto miałam widok z jednego z okien ściennych na rynek i.. ku mojemu rozgoryczeniu szkole.. podeszłam do szafy i wyciągnęłam pierwsze ubrania które wpadły mi w ręce i udałam się w stronę łazienki zastanawiając się co przyniesie dzień jutrzejszy, nowa klasa i nowa szkoła...

i jak? podoba się? XDDD

betty

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1757 słów i 9512 znaków.

3 komentarze

 
  • RubinowyGaj

    podoba :D

    8 gru 2013

  • volvo960t6r

    Fajne opowiadanie

    5 gru 2013

  • nati :)

    super to opowiadanie :)

    5 gru 2013