Otwórz się dla miłości cz.3

Witajcicie! moi kochani! Święta, święta i po świętach, a więc czas na jakieś opowiadanie. Z góry proszę o komentowanie i krytyke, ogółem szczere opinie mile widziane.
A więc zaczynamy?:



{Robert}
Stoje idiota pod jej drzwiami i patrzę w jeden punkt. Przed chwilą dostałem takiego całusa, że myślałem, iż odlecę. Odruchowo pomyślałem, że to sen, a jednak nie- to było na prawdę. Szczęśliwy jak dziecko z nowej zabawki, udałem się do mojego pokoju. Na szczęście tego orangutana tam jeszcze nie było, zostawił kartke:" dzisiaj tu nie śpię, jestem z Sandrą". No nie ukrywam, że się ucieszyłem. Byłem wtedy tak szczęśliwy, że miałem gdzieś jego i wszystko inne, liczyło się dla mnie to co stało się dziś. Ten piękny, chociaż dany na odejście, ale jednak- pocałunek. Zalewałem się potopem pytań typu: Czy coś z tego będzie? Czy mam u niej szanse? Co robić jutro? Jak ją podrywać?. Pytań było mnóstwo, ale odpowiedzi znaleźć nie mogłem. Nawet nie zauważyłem jak zasnąłem na fotelu przed oknem. Rano wstałem z takim bólem pleców. " Od tego fotela" pomyślałem i zleciałem na śniadanko. Wszedłem do jadalni, która była już niemal cała wypełniona. Wybrałem sobie cały talerz jajecznicy i zamierzałem poszukać jakiegoś wolnego miejsca.
-Hej, zajęłam Ci miejsce, przyłączysz się?- usłyszałem ten anielski głosik. To musiała być ona.
-O hej, dzięki- powiedziałem i usiadłem obok Patrycji. Jedliśmy spoglądając na siebie. Teraz już nie było w tym wstydu. Co chwile delikatnie uśmiechaliśmy się do siebie. Patrzyłem na nią jak na piękny obraz. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Martwiłem się, chyba się zakochałem. Już przechodziłem w życiu pewne związki, jednak zazwyczaj nie trwały dłużej niż miesiąc. Po 15 minutach byliśmy gotowi do wyjścia. Dziś w planach była wycieczka w góry. Słoneczko świeciło, chociaż na upał nie można było narzekać. Standardowo autobus. Miałem ambitne plany na ten okres w Zakopanym, jednak coś pokrzyżowało moje plany. Zadzwonił telefon.
-Cześć Robert- powiedział, doradca w mojej firmie.
-Cześć Krzysiek, co jest?- zapytałem. Wiedziałem, że będą kłopoty.
-Słuchaj, musisz na jutro po południu być tutaj, mamy cholernie ważny kontrakt. Jeżeli się nam uda, to mamy robotę na 5 lat, Zarobimy taką kase, że w głowie się nie mieści- w tym momencie zawalił mi się mój świat. Moje plany związane z Patrycją właśnie legły w gruzach.
-Cris, nie możesz sam tego załatwić?- pytałem.
-To nie takie proste, twój podpis jutro musi zostać złożony na kontrakcie, inaczej nici- powiedział.
-Robert nie rób sobie jaj! Musisz tu przyjechać dla dobra firmy, to zapewni nam przetrwanie na co najmniej 5-10 lat- prawie krzyczał do słuchawki.
-Będe- odpowiedziałem i zakończyłem tą rozmowę. Wtedy dotarło do mnie co się dziej. Byłem zły, zawiedziony, ciężko mi to określić. Postanowiłem wykorzystać ten dzień na maxa.



Wysiedliśmy z autokaru i zaczęliśmy podróż w kierunku gór. Szedłem obok niej. Chciałem jej o tym powiedzieć, jednak bałem się reakcji. W końcu zebrałem się i zacząłem.
-Pati, ja dzisiaj w nocy, musze wyjechać-powiedziałem.
-Żartujesz? - zapytała.
-Niestety, muszę koniecznie jutro podpisać kontrakt dla firmy, to zapewni nam 5 lat spokoju. Bezemnie nie ma szans na zrealizowanie- powiedziałem zrezygnowanym głosem.
-Na prawdę musisz? No wiesz, nie żeby coś, tylko po prostu fajnie spędza mi się z Tobą czas- powiedziała chwytając moją dłoń.
-Muszę, szkoda, mogło być tak miło- powiedziałem i spojrzałem jej w oczy. Wyczytałem w nich żal.  
-Jeszcze kiedyś się spotkamy, mam nadzieję- powiedziała. Zbliżyła się do mnie i pocałowała mnie w usta. Znowu przeszedł mnie taki dziwny, ale bardzo fajny dreszcz. Całowałem się już wiele razy, ale to było coś innego, coś takiego bardzo miłego. Gdy nasze usta rozerwały się, uśmiechneliśmy się do siebie i poszliśmy dalej ciągle trzymając się za ręce. Trzeba przyznać, że ten dzień mijał bardzo szybko. Dwie godziny później byliśmy w schronisku. Mieliśmy tam zjeść pierogi. Ja poszedłem i kupiłem jeszcze po czymś na rozgrzanie. Obok mnie stała Patrycja.
-Dwa lechy poproszę-powiedziałem.
-Dowód osobisty?- powiedziała sprzedawczyni.
-Proszę- powiedziałem. Zamiast dowodu położyłem tam stówkę- Reszty nie trzeba- Dodałem. Oczywiście dostałem 2 lechy, schowałem je do plecaka i poszliśmy jeść pierogi.
-Ty wariacie- powiedziała do mnie śmiejąc się.
-No, żeby nam się milej szło- znowu się uśmialiśmy. Zjedliśmy nie najgorsze, ruskie pierogi i ruszyliśmy dalej. Kiedy kolumna się rozciągnęła, a my szliśmy na końcu, otworzyłem plecaczek i wyjąłem "prowiant". Zaczęliśmy sączyć napój. Muszę przyznać, że bardzo miło się nam rozmawiało. Ona opowiadała mi wszystko. Chciała być lekarzem. Jej hobby to oglądanie horrorów, gra na kompie ( o dziwo, ale jednak). Na prawdę się miło rozmawiało.
-Czy nie przeszkadzam wam w piciu ?- usłyszeliśmy głos jednego z opiekunów. Widziałem jak Patrycja drżała, bała się konsekwencji. Ja jednak włożyłem ręke do kieszeni. Podszedłem do niego, wyciągnąłem ręke i wsadziłem coś do jego kieszonki w koszuli. Opiekun spojrzał.
-Nie przeszkadzajcie sobie, w końcu po piwku to nawet dla zdrowia lepiej- i zniknął. Patrycja, aż nie wierzyła w to co się stało.
-Robert, ty masz dar przekonywania- powiedziała i znowu się uśmialiśmy. Muszę przyznać, że ta wycieczka była droga. Niecałe 3 dni i prawie pótorej tysiąca nie ma, ale trudno, dla niej byłem wstanie się poświęcić. Maszerowaliśmy dalej. O godzinie 13:30 dotarliśmy na jakiś szczyt. Był piękny widok. Mieliśmy 30 minut przerwy, postanowiłem to wykorzystać.
-Patrycja, bo ja, no wiesz, ty...- próbowałem znaleźć odpowiednie słowa.
-Taaaaaaak?- pytała.
-No bo ty mi się tak bardzo podobasz, że aż żal mi wyjeżdżać- powiedziałem patrząc jej w oczy. Nie odpowiedziała, tylko wtuliła się, we mnie, czułem wtedy coś, czego jeszcze nigdy nie zaznałem. Tuliliśmy się tak przez chwilę.  
-Robert, ja Ciebie też- odpowiedziała.
-Ale co ty mnie też?- jako odpowiedź dostałem kolejnego całusa, ale ten był długi, namiętny, i tak cholernie słodki..... Wtedy zdałem sobie sprawę z tego co się stało. Do niedawna wyśmiewałem coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia, a teraz u mnie się to objawiło. Zakochałem się to było niewątpliwe, byłem zły, że muszę już wyjechać. To bolało. Usiedliśmy na ziemi wtuleni w siebie. To było takie miłe, od niej biło takie ciepło. Szkoda było wstawać, ale musieliśmy już wracać. Rozdzielono nas, musiałem z wujem obgadać kilka spraw dotyczących mojego powrotu. Nie miałem czasu nawet na kolację. Pociąg miałem o godzinie 17:00. Była 16:20. Poszedłem jeszcze pod sąsiedni pokój, zapukałem. Otworzyła ona. Chciałem coś powiedzieć, ale zamknęła mi usta pocałunkiem i wciągnęła do środka. Opadliśmy na łóżko. To już nie były te zwykłe, szybkie pocałunki, to były niesamowite połączenia naszych ust, wyrażające nasze uczucia. Wiedziałem, że nie mam dużo czasu.  
-Pati muszę już iść- powiedziałem. Wstałem popatrzyłem na nią ostatni raz i wyszedłem. Wsiadłem do taxówki, wyjrzałem przez szybę. Ona stała w oknie. Z moich oczu popłynęły łzy. Nie lubiłem pożegnań. Odjechałem, ciągle myśląc o tym co się stało i o tym jak ją potem znaleźć.


{Patrycja}
Odjechał. Załamałam się. Rzuciłam się na łożko. Nie wiedziałam co robić. Zakochałam się to fakt. Ale on już odjechał. Nie miałam ochoty iść na kolację. Wstałam, podeszłam do mojego plecaka, otworzyłam a tam była kartczka: " Oto mój numer telefonu:XXXXXXXXX". Zaraz zadzwoniłam do niego.
-Tęsknię- powiedziałam przez płacz.
-Pięć minut temu odjechałem- zaśmiał się.
-Wróć- prosiłam.
-Przykro mi nie mogę, kocham Cię, odnajdę Cię obiecuje- powiedział się i rozłączył. Cieszyłam się, bo powiedział mi co do mnie czuje. Była tak zszokowana dzisiejszym dniem, że aż zasnęłam.


Kolejne dni bez mojego ukochanego były takie nijakie. Wszędzie widziałam szarość. Telefonowałam do niego. Dowiedziałam się, że kontrakt podpisany. Rozmawialiśmy ze sobą godzinami. Dni mijały bardzo powoli. Wieczorem, dzień przed wyjazdem, leżałam i rozmyślałam. Zadawałam sobie setki pytań. Czy on przyjedzie? Czy on do mnie coś czuje? Wtedy poczułam czyjąś dłoń na moim udzie. Myślałam, że to on, a jednak nie.
-Marcin co ty robisz?- krzyknęłam.
-Księcia już nie ma to mamy troche czasu dla siebie- powiedział chcąc mnie pocałować. Natychmiast odepchęłam go i wyrzuciłam za drzwi. Co on sobie do cholery myślał? Byłam wkurzona jak nigdy. Zadzwoniłam do Roberta.
-Cześć
-No hej Pati, co tam?
-Marcin u mnie był- powiedziałam.
-zrobił Ci coś?- zapytał jakby przewidział, że coś się stało.
-Dobierał się do mnie- powiedziałam.
-CO za ch.uj, czekaj wykonam telefon, mam kilku kolegów w Zakopanym.
-Nie, Robert nie rób tego- powiedziałam z łzami.
-No dobra, policzę się z nim osobiście jak wrócicie, znajde go
-Ty lepiej mnie szukaj, wariacie- odpowiedziałam śmiejąc sie. Pogadaliśmy i poszłam spać. Rano wyjazd. W pociągu miałam przedział z Sandrą i kilkoma osobami. Prawie nie gadałyśmy. Ona ciągle pisała SMS'y. Widziałam do kogo. Myślałam, że się pożygam. Mogłam powiedzieć, jej co on wczoraj próbował mi zrobić, ale widziałam jaka była szczęśliwa, szkoda byłoby to psuć. Podróż ciągnęła się. W końcu zasnęłam. Obudziła mnie Sandra mówiąc, że zaraz dojedziemy. Po 5 minutach szłam pieszo do domu. Wtedy pomyślałam, że zadzwonię do Roberta. Zdziwiłam się, bo nie odbierał. Pomyślałam że pewnie ma jakieś spotkanie. Po 30 minutach byłam w domu. Oczywiście nie uniknęłam pytań Jak było? Poznałaś kogoś? Rodzice jak to rodzice, ale ważne, że są. Następnego dnia wybrałam się na zakupy. Była sobota, idealny czas aby sobie coś kupić. Przechadzałam się po nowej galerii, gdy w kawiarni zauważyłam Roberta. Tak, to był on. Siedział przy jednym stole z jakąś blondyną i się śmiali. Musiał mnie zauważyć, bo spoważniał i wybiegł z kawiarnii.  
-Pati, cześć co ty tu robisz?- pytał jak gdyby nigdy nic.
-Spadaj- rzuciłam i wybiegłam z centrum.
- Pati, czekaj to nie tak!- usłyszałam, ale w tamtym momencie miałam to gdzieś. Ostatnio mówił, że mnie kocha. Kłamał, inaczej nie szczerzyłby się do jakieść blondyny. Uciekłam wprost do domu. Nie miałam ochoty na nic, szczególnie na ryzyko, że go spotkam.


Co sądzicie? Komentujcie, jeżeli się podoba, to mogę zacząć prace nad next, jeżeli nie no to życzę wam już udanego sylwestra:) kochani.

Fatim

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 2040 słów i 11017 znaków.

9 komentarzy

 
  • Misia

    Szkoda , że tak mało opisów o wycieczce w Zakopcu. To moje ukochane miasto i poczytałabym więcej o nim niż tylko o pójściu na Krupówki. Ale ogólnie opowiadanie świetne. :)

    3 sty 2014

  • Shadowek

    Pisz to człowieku szybko! Bo tu wszyscy ****ą w gacie jak czekają na następne!!

    30 gru 2013

  • xyz

    świetne! pisz dalej, proszę:)

    29 gru 2013

  • sawicza

    Super czekam na nast. Czesc

    29 gru 2013

  • :)

    super pisz dalej

    28 gru 2013

  • slodka13

    Nie będę się tu dużo rozpisywać, powiem tylko, że opowowiadanie jak zawsze świetne :D Czekam na kolejną część :)

    28 gru 2013

  • Lils

    Ojej.. jest! niesamowiteee

    28 gru 2013

  • kicia

    **** opowiadanie heh ;)

    28 gru 2013

  • Without

    Kocham no! Dodałeś. ;)

    28 gru 2013