On:
Według wikipedii białaczka to grupa nowotworów złośliwych o różnym przebiegu i objawach, która jest spowodowana patologicznym, klonalnym rozrostem komórek układu krwiotwórczego o różnym stopniu dojrzałości w szpiku kostnym.
Jasna cholera. Przecież na to się umiera!
Nie mogę umrzeć. Nie teraz. Przecież wychowuję syna. Robię karierę piłkarską. Nawet nie skończyłem studiów! A w dodatku się zakochuję.
Boże, jeśli istniejesz, błagam pomóż!
***
Ona:
Ostatni raz widziałam się z Narcizo dwa dni temu. Od tego czasu jestem podobno jakaś rozkojarzona. Robię tylko to co należy do moich obowiązków, resztę czasu marnuję na bezmyślne oglądanie telewizji albo nawet ściany.
Właśnie wybrałam ścianę.
Vibora widzi, że coś ze mną jest nie tak, ale nie pyta o szczegóły. Chociaż powinna. Przecież to Vibora.
Czy dzwonił do mnie?
Tak. I to nie raz. Nie odebrałam.
Zegar wskazuje za siedem jedenasta. Powinnam wychodzić właśnie z domu, żeby zdążyć na autobus, ale przecież Narciso mnie… nie podwiezie.
O, kurde.
Szybko wkładam płaszcz i buty. Próbuję rozczesać skołtunione włosy, ale moje próby kończą się porażką. Robię najlepszy kok na jaki mnie w tej chwili stać. Chwytam torebkę i wybiegam z mieszkania. Kiedy jestem na schodach przypominam sobie, że już nie zajmuję się przecudowną Sarah. Przydzielono mi kogoś o nazwisku Rodrigez. Adres zamieszkania tej osoby zostawiłam na stole w kuchni. Muszę się wrócić.
***
Dałam radę dobiec na autobus. Powinnam być z siebie dumna.
Stoję właśnie przed domem, przepraszam, willą i jeszcze raz sprawdzam adres. Wydaje mi się nieprawdopodobne, że tak luksusowi właściciele wynajęli właśnie mnie – nieodpowiedzialną, niezbyt doświadczoną i okropnie uczesaną – na opiekunkę dla swojego dziecka.
Decyduję się wcisnąć dzwonek.
Nieracząc się nawet przywitać przez domofon, właściciel, bądź właścicielka otwiera automatycznie bramę.
Idąc poprawiam włosy i próbuję się uśmiechać.
- Zień dobly – sepleni mały słodziak o ciemnej karnacji, który otworzył mi drzwi.
Teraz przynajmniej nie muszę udawać, że się uśmiecham.
- Cześć – mówię, podając mu rękę. Rozglądam się – Mamusia jest w domu?
Maluch patrzy na mnie krzywo.
- Mamusia? A ty nie jeśteś moją niową mamusią?
Dobra, to było dziwne.
- Nie…. Jestem twoją nianią – tłumaczę – A może jest tat…
- Tato! – przerywa mi chłopczyk – To nie moja niowa mamusia?
- Kochany – ironiczny głos, dobiegający z środka domu brzmi tak znajomo… Mam paranoję. Przecież tu nie ma Nraciso. On nie ma syna – Nie każda przyjaciółka taty jest twoją mamusią.
Do przedpokoju wchodzi roześmiany. Roześmiany Narciso.
Nie.
On ma syna?
Odwracam się i chwytam za klamkę do drzwi, jakby była moją ostatnią deską ratunku.
Chwila. To jest moja ostatnia deska ratunku!
Na moje nieszczęście, Narciso jest ode mnie szybszy. Przekręca i wyjmuje klucz z zamka.
- Chcesz, żeby cię wyrzucili z pracy? – pyta.
- Zrobiłeś to celowo!
Śmieje się, obracając klucz między ciemnymi palcami.
- No, raczej. Nie odbierałaś telefonów, więc musiałem coś wymyślić.
- To to nie jest moja mama? – dopytuje się malec.
- Nie. Jeszcze nie – odpowiada jego ojciec.
Jeszcze nie?!
Co to ma znaczyć. Chce mnie wkopać w macierzyństwo jakiegoś półbrazilijskiego dziecka?
Mam być jedną z jego mamusi?
Jeszcze czego.
- Szkoda – odpowiada chłopiec – bo kaźda niowa mama ma dla mnie piezient…
- Widać, że twój syn – mówię Narciso – Materialista. Nic nie dać, tylko brać. Zero uczuć.
On:
Czy to była aluzja?
Zero uczuć? Chciałbym. Może wtedy nie martwiłbym się tym, że właśnie nazwała mnie materialistą, który nie ma uczuć. Jakie to paradoksalne!
Wczoraj gadałem z Arturo. Miał rację. Nie powinienem był jej zostawiać po tym jak ją przeleciałem.
Jestem idiotą.
Niezwykle przystojnym, seksownym i zabawnym idiotą.
Chorym na białaczkę przystojnym, seksownym i zabawnym idiotą.
- Słuchaj, naprawdę przepraszam. Jestem debilem – przyznaję się do błędy, ale
Czy to wystarczy?
- Wiem.
Kobieto,
to bolało.
I weź powiedz takiej, że prawie ją kochasz.
Tak właściwie…
Co mam do stracenia? I tak za chwilę umrę.
- Ja… - zaczynam.
- O której wychodzisz? – pyta w tym samym czasie – O, sory. Co chciałeś powiedzieć?
- Ja... nigdzie dziś nie wychodzę.
Nie mogę jej powiedzieć.
Przecież ona jest z tego rodzaju dziewczyn, które po usłyszeniu czegoś takiego z moich ust od razu się we mnie zakochują. Nawet te, które nie chcą.
Będzie ze mną dopóki choroba mnie nie zniszczy?
Może wtedy zaopiekuje się moim Juankiem… Nie. Nie mogę tak na to patrzeć. Nie mogę jej tak zranić. Utarata ukochanej osoby to jedna z najgorszych rzeczy jakie przytrafiają się ludziom. Nie mogę jej powiedzieć.
- Tatusiowa przyjasiółko – mówi mój kochany syneczek – pomozieź mi upieć czekoladowe ciaśto?
Właśnie mam powiedzieć, że nie będziemy piec żadnego ciasta, kiedy Adele zabiera głos:
- Pewnie.
Uśmiecha się.
- Okayyy… - mówię.
- Nie, tato. Ty nie musiś – zapewnia mnie Juan.
- Może chcę.
Idziemy do kuchni. Wyjmuję miski, mikser i inne urządzenia, dyskretnie obserwując Adele. Ma do mnie dystans. Trzeba będzie ją trochę przełamać.
***
Ona:
- Masz mąkę na tyłku – śmieje się Narciso, kiedy kończę ubijać ciasto – pozwól, że ją strzepię.
Klepie mnie kilka razy po tyłku
- Tato, nie wolno kłamać – mówi chłopczyk, który nazywa się Juan – Adele nic tam nie miała.
To powoduje, że rumienię się jeszcze bardziej niż przed chwilą, a Narciso wybucha śmiechem.
- Narciso… - mówię przez zęby.
- Och, wyluzuj!
Klepie mnie jeszcze raz.
Zanurzam dłoń w cieście, obracam się i wycieram nią w twarz Narciso. Też zaczynam się śmiać.
- I co? – pytam. Vibora przez nadmiar przeczytanych książek uznałaby to za zalotne.
- A to – mężczyzna wysypuje mi na głowę cukier waniliowy – Sztuczny łupież!
- Bitwa na ziarcie!!! – drże się mały Narciso, rzucając w nas garścią kakao.
Starszy Narciso poważnieje.
- Nie – mówi stanowczo – Nie wolno bić się jedzeniem. Teraz weźniesz miotłę i to pozmiatasz, dobrze?
Chłopczyk ze smutną miną potakuje głową.
Narciso obraca się w stronę blatu, patrzy na mnie i zaciska usta, żeby się nie roześmiać.
Kiedy Juan sprząta, wstawiam ciasto do piekarnika.
***
Na dworze jest już ciemno. No tak, dni stają się coraz krótsze. Zmęczony Juan odmaszerował do łóżeczka, a my jemy kolejne kawałki ciasta i rozmawiamy o… wszystkim.
- Twój synek jest naprawdę wspaniały – mówię.
Narciso upija łyk mleka.
- No. Po kimś to ma.
- Rozumiem, że niby po tobie?
Śmiejemy się.
- Raczej – przeciąga ‘e’ – A, słuchaj… Gdyby coś mi się stało… tak czysto hipotetycznie, zajęłabyś się nim?
___________________________________________
Mam nadzieję, że nie za bardzo chaotycznie to napisałam. Dzisiaj chciałabym Wam podziękować za to, że komentujecie kolejne części Ona brzydka. On przystojny. i tym samem motywujecie do dalszej pracy nad opowiadaniem i nad samą sobą. Jesteście cudowni.
22 komentarze
Malawasaczka03
Suuuper
Kokosek
Piszesz dalej? Minęły prawie 2 miesiące :/
Faralayace
@Kokosek Niestety, nie kontynuuję opowiadania. Nie chciałabym, żeby tekst w następnych częściach był pisany 'na siłę'. :(
Ksiezniczka25
Cudowne, kiedy napiszesz kolejną.
Maja
Kiedy kolejnaa część?
Sara
Kiedy kolejnaaaa??????
Faralayace
@Sara ach, ten brak weny... jesteście tak kochani, że muszę coś dodać do końca tygodnia
pola251990
Zapomialas o nas ?
Sara
Kiedy kolejnaaaa??????
Asertywna52
Po pierwsze to zadam ci oczywiste pytanie kiedy kolejna część,bo umrę z niecierpliwości ?. Po drugie muszę przyznać,że bardzo podoba mi się te opowiadanie jest takie na swój sposób wyjątkowe (np po głównym bohaterze Narciso i jego nastawieniu do kobiet i ten zawrót akcji z białaczką ciekawa jestem jak to się potoczy). Pozdrawiam .
Kkk
Kiedy kolejna część??????
Monia
kiedy kolejna? czekam z niecierpliwością
NataliaO
Przeczytałam w końcu całość. Opowiadanie ma fajny tytuł. Historia jest ciekawa, piszesz w fajny sposób. Płynie się przez historie. Zakończenie w tym rozdziale daje do myślenia czy czeka bohaterów jakaś tragedia?
Lonelyqueen
Fajne fajne
Przeslodzone
To tylko takie małe, malutkie pytanoko... Kiedy kolejna część?
Faralayace
@Przeslodzone jak napiszę xD już niedługo ;*
layla
Super
Hopeless
Podoba mi sie!
Nika....
Cudowne... !!!
marTYNKA
Super
claire
*.*
Misiaa14
Jezus jakie pytanie !!! XD Cudoo
Urwisek
Super nie mogę się doczekać kolejnej części
Ewcia:D
Wcale nie jest to chaotycznie, tylko szkoda mi tego Juana, bo Narciso też zabałaganił, a tylko mały musiał sprzątać
Summer
Duże TAK Świetny rozdział