Rozdział IV
- Yyy.. Muszę kończyć. Pa.
Gdy schowałem telefon do kieszeni oboje gapiliśmy się na siebie. Z jej wyrazu twarzy trudno było stwierdzić co usłyszała.
- To nie tak jak myślisz kotku. Daj mi to wytłumaczyć.
- Kto to był? Kto jest dla Ciebie taki ważny. Z ostatniego zdania zrozumiałam,że była to jakaś kobieta. O co chodzi?
- No tak. To moja mama. Zadzwoniła,żeby spytać jak nam minął lot i kazała Cię koniecznie pozdrowić.
- Ooo... To miło. Dziękuję. A ja głupia w pierwszej chwili pomyślałam,że mogła to być twoja kochanka. Wiem. Głupoty gadam. Za dużo tych romansów oglądam.
- Haha... No co ty głuptasku. Ja i kochanka? Nie w głowie mi takie rzeczy.
- To dobrze. Dziwna mi się wydała ta rozmowa na tarasie i to twoje zdziwienie gdy weszłam. Tak jakbym Cię na czymś nakryła.
- Wyszedłem na taras,bo z twojego nalewania wody w wannie nic bym nie słyszał. A moje zdziwienie było formą przestraszenia. Weszłaś tak cichutko,że nie zauważyłem.
- Racja. Coś sobie uroiłam. Wybacz.
- A co ty w ogóle robisz w tym ręczniku na tarasie? Już do pokoju. Jeszcze mi się przeziębisz i nagrabię sobie u przyszłej teściowej.
- Nie przesadzaj. To nie zima. U przyszłej teściowej? Co ty gadasz? Czy ja o czymś nie wiem?
- Haha... Nie kochanie. Tak tylko palnąłem. Idz się szykować,bo za niedługo wychodzimy.
Gdy weszła do łazienki ja dokończyłem moje ubieranie się. W mojej głowie kotłowały się różne myśli po zaistniałej sytuacji. W którym momencie weszła na ten taras? Co usłyszała? A może to przytakiwanie to była tylko forma przykrywki? Sam już nie wiem. Paulina też miała zajebiste wyczucie czasu. Musiała zadzwonić akurat teraz? Opierdole ją następnym razem. Czy do tej baby nic nie dociera? Masakra. Po swoim zamyśleniu Julka stała już w progu. Wyglądała oszałamiająco w tej sukience. Muszę przyznać,że Paulina ma doskonały gust. Szczęka mi opadła do samej podłogi normalnie.
- Wyglądasz prześlicznie kochanie. Gdybym nie był twoim facetem to już bym się w tobie zakochał.
- Haha... Nie gadaj głupot. Ty też wyglądasz rewelacyjnie w tym garniturze. Nie wiedziałam,że będzie tak oficjalnie. Z resztą widziałam Cię już nie w jednym,ale ten jest wyjątkowy. Jak ty.
- Skarbie,bo się zarumienię,a wiesz,że facetowi nie przystoi. Muszę być twardy.
- I za to też Cię kocham.
- Dobra. Dosyć tych czułości. Czekają już na nas.
Kiedy zjechaliśmy windą do recepcji wszyscy się na nas gapili. Byli też tacy którzy się głupkowato uśmiechali albo szeptali za plecami. Ja miałam to gdzieś. Tego wieczoru byliśmy tylko my.
- Wyglądają państwo obłędnie. Jak z Hollywood. Życzymy udanego wieczoru.
- Dziękujemy,bo na pewno taki będzie.
- Limuzyna? Żartujesz sobie? To my jedziemy na premierę filmu czy zwykłą kolację?
- Chciałem,żeby ten wieczór był niesamowity. Skoro nie chcesz to możemy zamówić taksówkę. Nie ma problemu.
- Nie. No co ty. Jak już jest to skorzystajmy.
Po tych słowach wyciągnął szampana z lodówki. Trochę mnie to zaskoczyło.
- A co to za okazja? O czymś nie wiem? Zapomniałam o jakiejś rocznicy czy co?
- A musi być jakaś okazja,żeby się napić? W końcu są wakacje.
- No racja. To za co pijemy?
- Może za nas i te wakacje.
- Doskonały pomysł. Zdrowie.
Po łyku tego schłodzonego trunku to wszystko zaczęło się robić jakieś podejrzane. Łukasz bardzo rzadko mnie zaskakiwał. Do głowy nasunęła mi się myśl,że może faktycznie chcę mi się oświadczyć? Co ja gadam. Udzielają mi się bzdury Kaśki.
- Jesteśmy na miejscu.
Kiedy podał mi dłoń i wysiadłam z limuzyny przed wejściem rzucił mi się od razu w oczy czerwony,rozłożony dywan. A może rzeczywiście to jest jakiś film,a ja nie chcę się dzisiaj z niego obudzić?
- Państwa stolik już czeka. Proszę usiąść.
- Jak tu ładnie. Jak w jakimś pałacu. Tylko orkiestry tu jeszcze brakuje.
- Ojej... Całkiem zapomniałem.
Po tych słowach wyskoczył jak oparzony i udał się do grupki ludzi z instrumentami. Serio? Ja tylko sobie żartowałam.
- Wybacz kochanie. Już jestem. Zaraz zaczną grać.
- Co ty mówisz? Ja sobie z Ciebie tylko jaja robiłam.
- A ja nie. Chcę,żeby ten dzień był dla Ciebie perfekcyjny.
- No dobrze ty mój perfekcjonisto. A co zagrają?
- Zaraz sama zobaczysz. Wybrałaś już coś dla siebie z tej karty?
- Jeszcze nie. Czekałam na Ciebie. Tylko wiesz,że tu ceny są kosmiczne. Może pójdziemy gdzie indziej. Nie chcę Cię aż tak naciągać.
- Nawet nie żartuj. Bierz co chcesz. Nie będziemy jeść byle gdzie. A pieniędzmi się nie przejmuj,bo ja za wszystko zapłacę.
- No dobrze. Odpowiedziałabym Ci coś na ten tekst,ale nie chcę się już dzisiaj kłócić. Nie psujmy sobie wieczoru.
- Masz rację.
Gdy usłyszałam już pierwsze dźwięki tej piosenki wiedziałam co to jest.
- Skąd wiedziałeś? To nasza ulubiona piosenka. Uwielbiam ją.
- Wiem. I dlatego chciałem,żeby ją zagrali. To co wybierasz? Kelner.
- Co podać?
- Ja poproszę Gazpacho.
- I tylko tyle kochanie? Może spróbujesz tutejszej ośmiornicy? Mają przepyszną.
- To prawda.
- No dobrze.
- Ja poproszę to samo. A może masz ochotę na jakiś deser?
- Haha.... Chcesz mnie utuczyć? Dobrze jak to zjem. Wtedy Ci powiem czy mam jeszcze chęć.
- Dla mnie zawsze będziesz piękna. Zgoda. Może do tego jeszcze butelka czerwonego wina. I dziękuje.
- Nie szalejesz za bardzo z tym alkoholem? Mogliśmy wziąć coś innego.
- Niby tak,ale do tych wszystkich dań to będzie się najlepiej komponować. Wiem,bo jeżdżę trochę po świecie i znam się na tym.
- Ok. Zdaję się na twój gust.
- Może zatańczymy?
- Przy tych wszystkich ludziach? No co ty.
- A co nas oni obchodzą kochanie. Niech się patrzą. Musimy ten wieczór wykorzystać na maksa,bo taka okazja już się może więcej nie powtórzyć. A obydwoje wiemy,że znamy się na tańcu jak mało kto. Dajmy im trochę przedstawienia.
- No dobra. Tylko niech zmienią tą muzykę.
- Już się robi.
Stresowałam się tym tańcem. Lubiłam tańczyć z Łukaszem,ale nie robiłam jeszcze tego tak na oczach ludzi.
- Oddychaj kochanie. Będzie dobrze.
Cały wzrok teraz skupiał się na nas. Daliśmy im niezłe widowisko. Oparłam się dobrze na Łukaszu i odleciałam w rytm muzyki. Zapomniałam nawet o tych wszystkich ludziach. Mój wzrok był skupiony tylko na Łukaszu.
- Nie patrz się tam. Widzę,że ciągle zerkasz w moje cycki,ale nic z tego. Poczekaj jeszcze trochę.
- Haha... Kiedy one mnie tak kuszą. Ta sukienka tak pięknie podkreśla twoje atuty.
- To dobrze,że chociaż ona. Trudno takie małe uwydatnić.
Kiedy skończyliśmy wokół zaczęły bić gromkie brawa. Nie spodziewałam się aż takiego zachwytu w takim państwie.
- No widzisz. Jakoś dałaś radę i nie było tak źle.
- Rzeczywiście. Akurat jest już jedzie. A więc smacznego.
Najadłam się niesamowicie. Miałam wrażenie,że mój brzuch wygląda jak balon i zaraz wybuchnę. Nie było już mowy o żadnym deserze.
- Wszystko było bardzo smaczne kochanie. Dziękuję. A o deserze to już mogę zapomnieć w takim stanie.
- To cieszę się,że Ci smakowało Skarbie. Haha... Chyba nie jest jeszcze tak źle. Zaraz wracam.
Jeszcze się nie obejrzałam,a już maszerował z wielkim bukietem czerwonych róż. O co tu kurwa chodzi?
1 komentarz
AnonimS
"O co.kurwa chodzi? " jak nie chodzi o pieniądze to o oświadczyny :P . Pozdrawiam