Rozdział II
Następnego dnia nie poruszyłam tematu tamtego wieczoru. Najzwyczajniej w świecie mi się nie chciało. Poza tym szkoda było sobie strzępić język,bo zapewne skończy się wielką awanturą. Nad ranem zgarnęliśmy swoje rzeczy i czekaliśmy na zamówioną już taksówkę.
- Za ile przyjedzie? Nie chcę się spóźnić na kolejny samolot.
- A po co te nerwy? Możemy już schodzić z torbami,bo facet ma być za 10 min. przy hotelu.
- Ok. To skoczę jeszcze na dole do łazienki.
Kiedy znajdowaliśmy się już w recepcji przy ladzie stała wysoka blondynka z wywalonym biustem,a jej uśmiech raził na kilometr. Trochę zazdrościłam innym kobietom takich atutów . Tym bardziej,że ja nie grzeszyłam takimi kształtami. Łukasz nigdy nie poruszał tematu moich piersi. Kiedy z ciekawości pytałam co o nich sądzi to zawsze była gadka,że się czepiam albo w ogóle unikał odpowiedzi. Nie zdziwiłoby mnie to gdyby pod pretekstem zaniesienia kluczy poleciał do niej jak piesek. Wiem,że mnie kocha,ale zdaję sobie sprawę,że faceci nie przepuszczą okazji podziwiania takich widoków. Niby mówi,że stara się być miły,ale ja mam przeczucie,że to ma jakieś drugie dno.
- To leć kochanie do tej łazienki,a ja żeby było szybciej zaniosę kluczę na recepcję.
- Jak chcesz. Zaraz do Ciebie przyjdę.
- Witam piękną panią. Oddaję co zabrałem w cudne rączki.
- Ależ z pana komplemenciarz. Jeszcze pomyślę,że to miał być podryw.
- A skąd pani wie,że nie był? Ja tylko mówię to co widzę.
- A ja też widzę,że nie jest tu pan sam. Dziewczyna czy narzeczona? A może już żona? Po co do mnie te podchody?
- Jeszcze dziewczyna,ale mam nadzieję,że za parę dni już moja narzeczona,a później żona. Podchody? Ja się nie bawię w takie coś. Wydaję się pani.
- No mam nadzieję. Udajmy,że tej rozmowy w ogóle nie było. Nie spoufalam się z moimi gośćmi.
- No dobrze. Chciałem być tylko miły.
- Idziemy? Pewnie taksówka już na nas czeka. Dzień dobry pani. Dziękujemy za miłą obsługę i spełnione standardy w tym hotelu. Do widzenia.
- Cała przyjemność po naszej stronie i zapraszamy ponownie. Do widzenia.
- Co to miało być? Mało nie wleciałeś w te jej wielkie cycki. Ja rozumiem, że moje Cię jakoś nie satysfakcjonują,ale zachowaj jakąś godność. Dorośnij w końcu człowieku. Nie zachowuj się jak szczeniak.
- Kochanie,ale co ty bredzisz? Nie wzięłaś leków dzisiaj rano i ciśnienie Ci skaczę czy co? Ja chciałem być tylko miły.
- Co ty powiedziałeś? No to już jest kurwa przegięcie. Szczerzy się do niej jak głupi do sera i jeszcze śmie mi zarzucać,że leków nie wzięłam? Słyszysz ty się człowieku? Ja to powoli zaczynam myśleć,że z tego naszego wyjazdu to nic nie będzie. Zabieram swoje rzeczy i wracam do domu. Mam dość takiego traktowania.
- Przepraszam Skarbie. No może mnie trochę poniosło. Ja sobie tylko tak żartowałem. Wiem,że nie powinienem tak mówić o twojej chorobie. Wybacz mi. Możemy zacząć od początku? Nie chcę,żeby cały nasz wyjazd tak wyglądał.
- Ja też nie. Wyobrażałam go sobie trochę inaczej. Zgoda. Zapomnijmy o tym wszystkim i cieszmy się tym co jest tu i teraz.
- Też tak myślę. Wzięłaś dzisiaj z rana swoje leki? Wiesz,że to nie są żarty,a ja martwię się o Ciebie.
- Tak. Nie traktujcie mnie wszyscy jak małą dziewczynkę. Jeszcze potrafię o siebie zadbać.
- Dobrze. Tylko chciałem się zapytać. Ooo jest i nasza taksówka.
Przez całą drogę nie odzywaliśmy się już do siebie. Każde z nas wgapiało się w okno. Gdy dotarliśmy już na lotnisko wystarczyło zapakować swoje torby do środka i wsiadać w kolejny samolot. Cieszyłam się na ten wyjazd,ale powoli zaczynało mi brakować chęci. Te ciągłe loty i teleportowanie się wprawiały już w nudę.
- Długo jeszcze będziemy tak lecieć? Denerwuję mnie już to.
- Cierpliwości kochanie. Jeszcze jakieś 4 godziny i będziemy na miejscu.
- 4 godziny? Żartujesz sobie? Co ja będę tyle czasu robić? Chyba zanudzę się na śmierć.
- Haha... Może prześpisz się troszeczkę,zadzwonisz do kogoś.
- Dobry pomysł. Zapytam się co słychać w domu.
Sięgnęłam po telefon i słuchawki z mojej torebki. Trochę obawiałam się tej rozmowy po ostatniej kłótni z moją matką,ale zaryzykuję. Po trzecim sygnale usłyszałam jej głos.
- Cześć mamo. Co tam u was słychać?
- No nareszcie królewno dzwonisz. Nie łaska było zadzwonić do matki wcześniej? Martwiłam się.
- Przepraszam. Jakoś tak nie było kiedy.
- Gdzie teraz jesteście? Co porabiacie?
- Właśnie siedzimy w samolocie.
- To jeszcze żeście nie dojechali?
- Mamo to nie jest wycieczka do Łodzi. Zostało nam jeszcze jakieś 4 godziny drogi.
- No dobrze. Tylko się pytam.
- Gdzie tata i Ola?
- Tata to jak zwykle już do pracy pojechał. Ledwo zdążył śniadanie zjeść i już go nie było. Ja zaraz też się zbieram tylko na nianie czekam.
- To jest już Ola w domu? Dasz mi ją do telefonu? Stęskniłam się już za tym małym urwisem.
- Ok. Zaraz ją zawołam. Oluś skarbie. Siostra do Ciebie.
- Julka? Kiedy przyjedziesz? Obiecałaś,że zrobimy nowy domek dla lalek.
- Wiem kochanie. Tak jak Ci obiecałam na pewno go zrobimy. Wytrzymaj jeszcze troszkę. Nim się obejrzysz ja niedługo do Ciebie przyjadę.
- Tęsknie za Tobą. Nie mam się z kim pobawić lalkami.
- Jest przecież twoja niania. Nie chcesz z nią?
- Nie. Ona w ogóle nie potrafi się bawić. Wszystko psuję.
- Oh Oluś. Na pewno nie. Wiem,że jej nie lubisz,ale chociaż spróbuj.
- Nie chcę. Wolę z Tobą.
- Ola? Słyszysz mnie? Halo? No i uciekła.
- Poleciała do swojego pokoju zapłakana. Widzisz co narobiłaś?
- Ja? Że to niby moja wina? A co ja takiego zrobiłam albo powiedziałam?
- O to chodzi,że nic. Po prostu za bardzo przyzwyczaiłaś ją do swojej obecności. Praktycznie wszystko robicie razem,a kiedy Ciebie nie ma buntuję się i płaczę.
- Długo to już trwa?
- Zaczęło się od razu po twoim wyjeździe. Kompletnie nie umiem do niej dotrzeć,bo ciągle gada o Tobie i pyta się kiedy wrócisz.
- A zastanawiałaś się chociaż dlaczego tak się zachowuje? Przecież to logiczne. Ciebie nie ma całe dnie więc to ja się nią opiekuję. Przyzwyczaiła się do tego. To tylko dziecko. Zrób coś z tym w końcu!
- Nie mów mi co mam robić gówniaro. Zarabiam na was i macie wszystko co tylko dusza zabraknie,a ty ciągle masz jakieś fochy.
- Wiesz co? W dupie mam tą twoją kasę. Ja zarabiam na siebie sama i nie potrzebuje jałmużny. Powiedziałabym Ci nawet więcej,ale Łukasz siedzi obok i nie chcę żeby słuchał kolejnej twojej szopki!
- Jak sobie chcesz. Muszę kończyć,bo spieszę się do pracy. Pa.
- Co się stało kotku? Dlaczego jesteś taka zdenerwowana?
- A zgadnij. Moja mamusia dała kolejny swój popisowy koncert. Jak tak ma się zachowywać to nie mam zamiaru już do niej dzwonić.
- Miałem się nie wtrącać więc nie wiem co ci powiedzieć. Moim zdaniem powinnyście siąść kiedyś na spokojnie i najzwyczajniej wygarnąć sobie wszystko. Może to wam pomoże.
- Myślisz,że z nią się da? Ona potrafi tylko wrzeszczeć i od razu mnie atakować.
- Na razie może ochłoń trochę. Prześpij się do końca lotu. Obudzę Cię kiedy będziemy już na miejscu.
- Może to i dobry pomysł. Muszę się jakoś pozbyć tych emocji.
Dodaj komentarz