Dziewczyna z baru cz.7

Rozdział 7: Awaria

Nie czuję żadnego bólu, co pozwala mi stwierdzić, że nie mam żadnych obrażeń. Co z Aną? Podchodzę do niej.
- Cholera... Nic ci nie jest?
Głupie pytanie. Z niewielkiego rozcięcia na czole sączy się krew. Przykłada rękę do rany.
- Kurwa, co to miało być?- pyta i wiem, że nie chodzi o moje pytanie lecz o to, co stało się z windą.  
- Winda... Słyszałaś to? Taki głośny trzask...
Próbujemy różnych rzeczy, niestety każda próba wydostania się z zepsutej windy kończy się niepowodzeniem. Nasze telefony nie łapią tu zasięgu. Mój zaraz padnie, a Anie zostało 39% baterii.  
Nagle uzmysławiam sobie, że ma rozcięte czoło.  
- Twoje czoło...
- To nic takiego- odpowiada lekceważąco. Faktycznie, wygląda na bardziej zirytowaną niż cierpiącą, ale chcę jakkolwiek jej pomóc. Nie daję za wygraną.
- Mogę chociaż zobaczyć?
Nie bez problemów namawiam ją aby dała sobie pomóc. Jest cholernie uparta. Tak samo jak ja. W windzie znajduje się mała apteczka, z której wyciągam parę rękawiczek, plaster (musi wystarczyć, jako że nic innego nie ma) i środek odkażający. Krzywi się pod moim dotykiem, ale milczy. Gotowe.
Siedzimy tak już ponad godzinę.  
- Jak można nie zauważyć, że jedna z głównych wind się zepsuła?- pytam wkurzony.
- Zauważyć zauważyli, ale jest późno, o tej porze nikt jej nie naprawi.
Muszę przyznać jej rację i nagle dociera do mnie, że spędzimy tu całą noc.  
Siedzimy w milczeniu. Zupełnie straciłem poczucie czasu. Może być północ, a może być czwarta rano. Nie mam pojęcia. Po godzinie milczenia Ana sięga po swoją torebkę i wyciąga z niej telefon.
- Już pierwsza- oznajmia- idę spać, a ty?
- Ja chyba nie zasnę- odpowiadam zgodnie z prawdą.
- A więc dobranoc- mówi i zmienia pozycję na półleżącą.  
Przyglądam się jak śpi. Zauważyłem, że nawet kiedy śpi ma nieco zaniepokojony wyraz twarzy. Jej czoło jest lekko zmarszczone jakby nad czymś intensywnie myślała.  
Chociaż wydawało mi się, że nie zasnę, stopniowo dopada mnie coraz większe zmęczenie. Oczy same mi się zamykają. Potrzebuję snu.  
Z wahaniem kładę się w drugim rogu zepsutej windy i chwilę później odpływam.  
Budzę się po kilku godzinach. Obstawiam, że jest coś koło 5, bo nadal jesteśmy uwięzieni w windzie. Leżę bardzo blisko Any, która nadal śni. Budzić ją czy nie?
Po krótkim namyśle decyduję, że tak. Delikatnie kładę rękę na jej ramieniu i mówię cicho:
- Ana... Obudź się...
Otwiera oczy nie wiedząc co się dzieje. Po kilku sekundach przypomina sobie wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Podnosi się z pozycji leżącej.
- Która jest godzina?- pyta lekko nieprzytomnym tonem.
- Ty mi powiedz, mój telefon jest rozładowany.
Ponownie wyciąga telefon z torebki- 5.45. Po jakiejś godzinie winda jakby nigdy nic winda rusza w dół. W końcu.

Minął kolejny tydzień, a nasze relacje uległy nieznacznemu ociepleniu. Może i nie zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale przyzwyczailiśmy się do siebie. Im dłużej z nią przebywam, tym bardziej rzucają mi się w oczy pewne rzeczy. Ana cały czas jest zaniepokojona, widać, że coś ją dręczy. Jednak są chwile, w których ukazuje się jej poczucie humoru. Trwają jednak krótko i nieczęsto można podziwiać jej uśmiech. Jest profesjonalna, dobrze traktuje współpracown
ików. Ale z żadny
m z nich się nie zaprzyjaźnia. Jedynie wymienia uprzejmości i rozmawia o pracy.  
A ja za wszelką cenę chcę się dowiedzieć jednego: dlaczego?

Hej :) przyznam szczerze, że nie jestem do końca zadowolona z tej części. Mam jednak nadzieję, że mi wybaczycie :D Do zobaczenia!

Ingrid

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 669 słów i 3698 znaków, zaktualizowała 1 cze 2015.

Dodaj komentarz