CZY TYLKO PRZYJACIEL - 3

ROZDZIAŁ III


Następnego ranka Martę zbudziły zapachy dochodzące z kuchni. Z początku nie wiedziała gdzie jest. Jednak po kilku chwilach przypomniała sobie wydarzenia poprzedniego dnia. Odrzuciła kołdrę i wówczas spostrzegła, że jest tylko w bieliźnie. Nigdy tak się nie kładła, ale i nie pamiętała, aby rozbierała się. A więc to musiał być Maciek. Lekki rumieniec pokrył jej policzki. Z krzesła wzięła leżący tam szlafroczek i udała się w poszukiwaniu źródła aromatu. Stanęła w drzwiach niewielkiej kuchni, gdzie Maciek kończył przygotowywać jajecznicę. Kiedy zauważył dziewczynę, uśmiechnął się.
–     Wiedziałem, że moje śniadanie zbudzi Cię. Głodna jesteś?
–     Sama nie wiem, ale skoro zrobiłeś to spróbuję coś wrzucić na ruszt... To ja powinnam...
–     Martuniu, pozwól, że ja będę Ci dogadzał przez te kilka dni, ok?
–     Ok.
Usiadła przy stole i próbowała wmusić w siebie trochę pysznej jajecznicy. Ze skruchą spojrzała na koniec na przyjaciela:
–     Przepraszam, Maciek, ale więcej nie mogę.
–     Tym razem Ci daruję. Na obiad masz specjalne życzenia czy też pojedziemy do miasteczka?
–     A możemy ominąć ten punkt dnia? Nie chciałabym, abyś tracił czas a ja i tak nie zjem...
–     Marta, jeśli będę musiał to będę karmił Cię łyżeczką.
–     Jesteś wariatem, wiesz?
–     Wiem.
–     To może pojedziemy dziś na obiad. Nie chciałabym, abyś przeze mnie spędzał czas w kuchni, a ja nie mam na to ani siły ani ochoty. Wredna jestem, prawda?
–     Może troszeczkę, ale ja sobie z Tobą dam radę.
–     Pójdę ubrać się i... zmyję się na długi spacer. Sama, dobrze?
–     Obiecałem Ci, a ja słowa dotrzymuję, ale pamiętaj, że jeśli potrzebna będzie chusteczka do otarcia łez albo worek do wyładowania złości to jestem gotowy.
–     Dziękuję Ci.
Marta wróciła do zajmowanego pokoju, wzięła prysznic, ubrała się w dżinsy i niebieską bluzeczkę na ramiączkach, narzuciła sweterek i wyszła z domu. Rozejrzała się. W oddali, pomiędzy drzewami, przebłyskiwała tafla wody, zapewne jeziora. Skierowała się tam i usiadła na zwalonym pniu. Zamyśliła się. Oto zawaliło się kilka lat jej życia. Zaczęła doszukiwać błędu w sobie. Co zrobiła nie tak, aby zatrzymać przy sobie Bartka. Zatrzymać... przecież on wcale nie był jej... To ona była kochanką... Przed oczyma Marty przelatywały sceny z ich poznania. To przecież nie była miłość od pierwszego wejrzenia, zanim stali się parą, zanim poczęli Monisię to spotykali się około roku. Mieli plany na przyszłość. Planowali założyć rodzinę, zbudować dom. Dom... Zbudowała go sama. Fakt, partycypował w kosztach prawie po połowie, ale to na jej głowie było wszystko. Jak zwykle pomagał jej we wszystkim Maciek i Piotr z rodzicami. Na wspomnienie Maćka uśmiechnęła się. On zawsze był przy niej. Jej dobry anioł stróż. Już od dawna, od czasu, kiedy zauważyła, że Bartek rzadziej bywa w ich wspólnym domu, zaczęła ich porównywać. Zawsze pragnęła, aby to Bartek był takim dbającym o nią i ich córeczkę. Fakt, pieniądze zawsze były na czas. Zawsze też była sama. Ale nadal nic nie podejrzewała. To wszyscy wokół widzieli, że coś jest nie tak, tylko ona upierała się, że Bartek ma taką pracę. Nie wiedziała jak długo siedzi, dopiero Maciek wyrwał ją z zamyślenia.
–     Marta, czas na obiad.
–     Muszę?
–     Nie ustąpię. Później znowu dostaniesz wychodne jak będziesz potrzebować.
–     Ha, ha, ha, dobre sobie – wychodne! Jesteś Maciuś bezbłędny.
–     O, wreszcie uśmiech. Bałem się, że zapomniałaś jak to się robi.
–     Nie zapomniałam. I obiecuję Ci, że zrobię wszystko aby znowu być dawną Martą, bo mam przecież dla kogo.
–     I to mi się podoba. Jedziemy na obiad a później dasz się porwać do kina? Do Legnicy mamy 30 kilometrów.
–     Robisz wszystko, abym nie była sama, prawda?
–     To tylko luźna propozycja.
–     Może tak będzie lepiej? Siedziałam tyle czasu i nic nie wymyśliłam... Maciek, mogę Ci potruć głowę? Nie musisz odpowiadać, tylko mnie wysłuchaj, dobrze?
–     Dobrze, skarbie. Ale jedna uwaga: obiadek będzie zjedzony, prawda?
–     Chyba nie mam wyjścia. Jedźmy.
Wyjechali z Wilkowa w kierunku Legnicy. Po kilku minutach Marta powiedziała:
–     Maciek, dlaczego tak się stało? Czy ja nie byłam dla niego wystarczająco dobra?.. było nam tak dobrze razem... i to wszystko tylko złudzenie?
–     Gdzieś wasze drogi rozeszły się. Mówił, że tamta jest jego żoną, prawda?
–     Tak. I tu następne pytanie: od kiedy są razem? Jak długo mnie oszukuje? Te cztery lata na pewno, ale czy tylko?
–     Marta, na to może odpowiedzieć tylko Bartek. Spotkasz się z nim?
–     A powinnam?
–     Jeśli myślałbym o sobie to powiedziałbym, że olej go i nie warto. Ale wiem co Cię łączyło z Bartkiem i zdaję sobie sprawę, że dopóki nie wyjaśnisz wszystkiego to nie zaznasz spokoju.
–     A więc muszę się z nim spotkać... przecież on pozostanie ojcem Monisi... Maciek, wy spodziewaliście się tego, prawda?
–     Powiem tak: domyślałem się, że Bartek ma gdzieś kochankę. W innym wypadku normalny człowiek ciągnie do domu, do oczekującej go dziewczyny i do dziecka. Tego, że to Ty jesteś kochanką, to nie wymyśliłby najlepszy scenarzysta.
–     Jak to mówią, życie pisze najlepsze scenariusze... Rodzice, Kaśka i Piotr to ucieszą się, że to koniec tego związku.
–     Marta, tu nie ma powodów do radości. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak to dla Ciebie jest ciężkie...
–     Rozmawiałeś z nimi?
–     Nie, nie rozmawiałem. Niepokoją się o Ciebie, dopytują się powodów tego stanu rzeczy, ale nie dałaś mi zielonego światła na poinformowanie ich, a więc na razie mydlę im oczy.
–     Maciek, Ty jesteś nieoceniony!!!
–     Stop! O mnie teraz nie rozmawiajmy, dobrze? Zakończmy jedną sprawę.
–     Jak zwykle przyznam Ci rację.
–     I zgódź się jeszcze na jedno: do powrotu nie myśl o tych zagwozdkach. Inaczej obiad źle się spali.
Zgodziła się i na to. Maciek potrafił tak poprowadzić rozmowę, że Marta na krótki czas zapomniała o dramacie. Zrezygnowali z kina, ale postanowili pozwiedzać zabytki Starego Miasta. Na sam wieczór zjedli jeszcze kolację i wrócili do Wilkowa.
–     Jestem padnięta, wiesz?
–     I bardzo dobrze. Na noc niewskazane jest poważne rozmyślanie. A jutro skoro świt zrobimy sesję terapeutyczną. Muszę Cię oczyścić ze złych emocji. Teraz pójdziesz umyć się a ja przygotuję po drinku przed snem, dobrze?
–     Czy Ty chcesz mnie upić? Może powinnam...
–     Jeden drink i ani kropelki więcej. Zmiataj do łazienki.
–     Maciek, ... zadzwoń do Piotra i powiedz mu całą prawdę. Tylko jemu. Rodzicom nie powiem wszystkiego, bo osiwieją ze zmartwienia.
–     Dobrze, zadzwonię.
Kiedy po kilkunastu minutach wychodziła z łazienki słyszała końcówkę rozmowy Maćka z Piotrem:
–     No, muszę kończyć bo Twoja siostra już nadciąga.... OK, nie martw się niczym, jestem tu i nic złego jej się nie stanie... Na to jeszcze za wcześnie... Piotr, wszystko w swoim czasie. Tylko pamiętaj, nie mów tego rodzicom, Marta o to prosiła. No hej, dobranoc... przekażę na pewno... Ślicznie wyglądasz, Martusiu.
–     Jak zmokła kura. Ale czuję się lepiej... Jak Monisia? Piotrek coś mówił?
–     Parę razy dopytywała o Ciebie i o Bartka. Poza tym zero problemów.
–     Może powinnam wracać? Nie uciekać?
–     Mam być szczery?
–     Wiesz, że zawsze tego oczekuję.
–     Tak, powinnaś wrócić. Problemy nie znikną podczas Twojej nieobecności. Jednak z drugiej strony widzę, że jeszcze nie jesteś gotowa stawić im czoła. Po prostu muszę nad Tobą popracować. Jak ustaliliśmy – jutro sesja terapeutyczna. A tak na serio to muszę Cię pochwalić, robisz duże postępy. Za dzień -dwa będziesz gotowa do powrotu.
–     Dziękuję Ci. A tak a'propo co miałeś mi do przekazania od mojego braciszka?
–     Piotr przesyła Ci buziaki. Powinienem przekazać to fizycznie...
–     To na co czekasz?
Kiedy to mówiła uśmiechnęła się i nadstawiła policzek. Kiedy Maciek pocałował ją, szybko odsunęła się. Bała się. Wierzyła Maćkowi, ale w tej sytuacji przestała wierzyć sobie. Lekki rumieniec pokrył jej policzki. Maciek także uśmiechnął się, przytulił dziewczynę do siebie i powiedział:
–     Martusiu, oboje wiemy, że musimy coś zmienić między nami, ale to w przyszłości, prawda?
–     Nie wiem, ...
–     Ok, zamykamy temat. Pora chyba już spać, skarbie. Zmiataj do łóżeczka, przyjdę Cię utulić.
Marta nic nie odpowiedziała, odstawiła pustą szklankę po drinku i poszła do zajmowanego przez siebie pokoju. Mętlik panował w jej głowie. Bliskość Maćka obudziła w niej pożądanie. Dużo czasu upłynęło, odkąd była z Bartkiem. Teraz tamten zniknął, a raczej wyrzuciła go ze swojego życia. Drzwi uchyliły się i wszedł Maciek, także gotowy już do snu.
–     Grzeczna dziewczyna, oby tak dalej.
–     Po prostu jestem zmęczona tym wszystkim. Dobrze, że jesteś, Maciuś.
–     Przecież już Ci kiedyś powiedziałem, że zawsze będę przy Tobie. Teraz zamykaj oczka i śpij spokojnie.
Nie odważył się ponownie pocałować, bo i on czuł, że atmosfera jest nabuzowana. Już chciał wstać, ale Marta zatrzymała go za dłoń. Spojrzał jej w oczy. Było w nich, poza dziecinną bezradnością, coś nowego. Szepnęła:
–     Maciek, nie zostawiaj mnie... zostań...
–     Dobrze, skarbie, zostanę. Jeśli pozwolisz to na zawsze.
–     … tylko czy...
–     Martuniu, zrobimy tak: jutro, jak już postanowiliśmy, terapia i uporanie się z największym naszym problemem. To jest priorytet. Jak starczy nam czasu to porozmawiamy także o nas. Wszystko w swoim czasie.
–     Dziękuję...
–     A teraz, jeśli pozwolisz, to zostanę z Tobą. Nie obawiaj się niczego, na seks jeszcze nie czas, a myślę, że bliskość przyjaciela tylko Ci pomoże. Zaufaj mi.
–     Ufam. Tobie ufam, bo mnie nigdy nie zawiodłeś.
Przesunęła się robiąc miejsce Maćkowi. Kiedy położył się, to mocno wtuliła się w przyjaciela. Poczuła się, jakby dotarła do celu podróży po bardzo długiej wędrówce. Była bezpieczna. Jak zasypiała tak i obudziła się w ramionach Maćka. Czuła się wspaniale. Po kilku minutach delektowania się bliskością przyjaciela cichutko wysunęła się i poszła do kuchni. Zrobiła śniadanie. Już chciała wracać, kiedy Maciek stanął w drzwiach kuchni.
–     Uciekłaś mi, skarbie.
–     Nie mogę pozwolić, abyś Ty mi cały czas usługiwał.
–     Dla takich kanapeczek to warto było poczekać. Jak się spało?
–     Wspaniale! Mogłabym się przyzwyczaić...
–     Nie mam nic przeciwko.
–     Ale tak nie możemy... Maciek, gdzie zrobiłam błąd?
–     A czy w ogóle zrobiłaś błąd? Pokochałaś i zostałaś oszukana. Nie ma w tym Twojej winy.
–     Tyle czasu mu wierzyłam... nawet przez myśl mi nie przeszło, że Bartek może mnie oszukiwać. Jak tak można? Tamta jest jego żoną. Akceptowała nasz związek, z tego co zrozumiałam... Maciek, czy można kochać i pozwalać na takie coś? Może ja jestem jakaś niedzisiejsza?
–     Marta, mam propozycję. Ubierz się i pójdziemy na spacer. Jest ładny dzień, skorzystamy z tego. Dzisiaj sesja na łonie natury.
–     Dobry pomysł. Będę gotowa za 15 minut.
Wzięła prysznic i ubrała się w sukienkę z krótkim rękawem. Spojrzała w lustro i postanowiła lekko podmalować się. Kiedy wyszła na dwór ujrzała aprobatę w oczach przyjaciela, który już czekał z pledem przewieszonym przez ramię. Maciek wyciągnął do niej rękę, podała mu swoją i tak trzymając się skierowali się w stronę jeziora. Kiedy usiedli Marta powiedziała:
–     Maciek, czy Ty wiedziałeś coś o tej sytuacji?
–     Nie, nie wiedziałem, chociaż byłem pewien, że Bartek kogoś ma na boku.
–     Skąd?
–     Bo Wasze relacje były co najmniej dziwne. Jak można tak traktować osobę, którą się kocha?
–     Czy on mnie kiedykolwiek kochał? Mam teraz wątpliwości. Może był ze mną, bo była Monisia? Dawał na jej utrzymanie, raz do roku kilka dni dobrego seksu i finito? Tak miało być na zawsze? Czy on mi kiedykolwiek chciał o tym powiedzieć?
–     Marta, te wszystkie pytania będziesz musiała zadać Bartkowi...
–     Nie chcę go widzieć!
–     Ale będziesz musiała spotkać się z nim. Dla swojego dobra. I nie pytaj się go, czy Cię kochał, bo i tak nie powie Ci prawdy. Gdyby kochał nie doszłoby do tego co się stało. Czy on w ogóle potrafi kochać? Pieniądze to nie wszystko.
–     A może w ogóle nie spotykać się z Bartkiem?
–     Uważam, że to zły pomysł. Musisz rozmówić się z nim i zamknąć te drzwi. Inaczej jeszcze długo będą Cię dręczyć te wszystkie pytania. Martusia, stało się. Nie odwrócimy już tego, bo nie jesteśmy w stanie, ale życie przed Tobą. Masz wokół siebie kochających Cię ludzi, którzy nie zostawią Cię samej.
–     Tak, wiem. Dziękuje przede wszystkim Tobie, Maciuś.
–     Ja to jestem inna bajka. Wiesz o tym, prawda?
–     ….....
–     Ok, Marta, jeszcze jakieś wątpliwości dotyczące Twojego związku z Bartkiem?
–     Tak. Co ja mam powiedzieć Monisi? Ona tak czekała na powrót taty...
–     Skarbie, pomyśl tylko: czekała sama z siebie czy Ty powtarzałaś jej, że ukochany tatuś wróci i będzie bawił się z nią? Może będę teraz brutalny, ale ona nawet go nie poznałaby, gdybyś Ty nie powiedziała, który to tata. Ile razy Monika sama z siebie wspomina Bartka?
–     Mówiłeś, że pytała się Piotra także o Bartka?
–     Tak, pytała się, ale tylko dlatego, że mignął jej gdzieś na horyzoncie, że nakręcałaś ją na powrót ojca. To tylko dziecko. Bardzo mądre, ale tylko dziecko. Myślę, że na razie jest za mała, aby tłumaczyć jej to co się stało. Przecież dla niej tata to ktoś, kto jest daleko i kto przesyła prezenty.
–     Maciek!
–     Marta, przecież taka jest prawda. Masz cudowną córeczkę i musisz stworzyć jej warunki, o których powie po latach, że mama kochała ją i dla niej zrobiła wszystko, aby miała wspaniałe dzieciństwo.
–     Właśnie, że nie zrobiłam tego! Zmarnowałam jej dzieciństwo...
–     Martusia, nie ma chyba bardziej kochającej mamy. To dla niej tak długo nie chciałaś przyznać się, że coś między Wami jest nie tak.
–     Może masz rację... Dziewczyny już dawno mówiły, że jestem głupia, skoro wierzę w wierność Bartka. Miały rację... Tak mi teraz wstyd...
–     Stop!!! W taki sposób nie pozwolę Ci myśleć. Ustalmy po kolei fakty:
- zostałaś oszukana przez Bartka, bo od kilku lat ma żonę,  
- przez kilka lat to Ty byłaś jego kochanką,  
- nie dbał ani o Ciebie ani o swoja córkę, bo pieniądze to nie wszystko,  
- uważał Ciebie tylko jako dobrą kochankę, przyjeżdżał tylko wtedy, kiedy miał ochotę na dobry seks.
Podsumowując nie masz wobec niego żadnych zobowiązań.
–     A dom? Sam wiesz dobrze, że głównie to on finansował jego budowę.
–     I co zamierzasz zrobić? Kochasz ten dom.
–     Wiesz, gdyby on w nim mieszkał, to pewnie nie chciałabym przespać w nim ani jednej nocy. Ale to ja włożyłam tyle serca w jego budowę. To w nim mieliśmy budować nasze szczęście rodzinne.
–     A więc łączy Cię z Bartkiem tylko Monisia i dom w części finansowej. Dla Moni będzie ojcem już na zawsze, ale znając go nie będzie nalegał na częste odwiedziny. Sprawa domu. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie spłacenie Bartka. Fakt, finansował w dużej mierze, ale musisz odliczyć jego część w wychowaniu Monisi.
–     Maciek, gdybym mogła to spłaciłabym mu wszystko, aby nie mieć z nim nic wspólnego. Ale fakty są takie, że nie stać mnie na to. Gdybym wzięła kredyt na hipotekę to zadłużę się na długie lata.
–     Marta, zapomniałaś o mnie?
–     To znaczy?
–     To znaczy tylko tyle, że jakąkolwiek podejmiesz decyzję, to pomogę Ci. Nie zostawię Cię z tym problemem samej. I tu w zasadzie chyba skończylibyśmy temat Bartka. Czy jeszcze masz jakieś pytania czy wątpliwości?
–     Mnóstwo, ale faktycznie, na wszystkie pytania jakie mam musi mi odpowiedzieć Bartek. My nic nie wymyślimy. Dziękuję Ci Maciek za tą sesję. Pomyliłeś się z zawodem. Powinieneś iść na psychologię. Jeśli będę się dołować trzepnij mi w ucho. A ze spłatą domu nie będę Cię naciągać. Muszę sama sobie poradzić.
–     A więc możemy teraz przejść do tematu NAS?
–     Musimy teraz?
–     Tak. Musimy teraz. I powiem prosto z mostu. Kocham Cię Marta. I myślę, że przyznasz, że nie jest to dla Ciebie zaskoczeniem. Kocham Cię od zawsze. Wiem, traktowałaś mnie jak brata, pogodziłem się z tym, dopóki byłaś z Bartkiem. Teraz jesteś wolna i nie pozwolę Ci zniknąć z mego życia.
–     Maciek, może ja powinnam być teraz sama? Może za mną ciągnie się fatum? Mówiłam Ci wielokrotnie, że jesteś tak wspaniałym facetem, że powinieneś znaleźć sobie dziewczynę...
–     No przecież dawno znalazłem i szkoda tej gadki. Nie zrezygnuję, Martuniu. Jeśli nie jesteś gotowa na przyjęcie mojego uczucia – poczekam. Czekałem te kilka lat to i poczekam jeszcze, chociaż uważam, że tak naprawdę to szkoda czasu. Spójrz na mnie i powiedz z ręką na sercu, czy moja miłość do Ciebie jest tak wielkim zaskoczeniem? Czy odrzucisz ją?
Marta podniosłą głowę i spojrzała na Maćka. W jego wzroku ponownie ujrzała coś nowego. A może nie chciała tego widzieć wcześniej?
–     Maciek, zawsze mogłam na Ciebie liczyć. Zawsze byłeś kiedy Cię potrzebowałam. Może faktycznie tak powinna wyglądać miłość? Może ja nie jestem przygotowana na jej przyjęcie? Ty jesteś tak wspaniałym facetem, że tego nie zniosłabym, gdybym Cię skrzywdziła...
–     Martuniu, jeśli nie pozwolimy, to nie skrzywdzimy siebie.
–     Mówi się łatwo, ale gorzej z realizacją. Dobrze wiesz o moich humorach...
–     Z którymi sobie fantastycznie radzę.
–     To fakt. Tylko Ty zawsze mnie rozumiesz i potrafisz postawić na nogi. Podobno miłość oparta na przyjaźni to najtrwalsza miłość. My jesteśmy przyjaciółmi, w pełnym tego słowa znaczeniu... Wiesz, teraz do czegoś Ci się przyznam. Patrycja już dawno mówiła mi, abym zostawiła Bartka i zwróciła uwagę na Ciebie. Oni wiedzieli o Twoich uczuciach do mnie?
–     Kochanie, nikomu oprócz Piotra nie mówiłem, ale wydaje mi się, że to naturalne, że wszyscy widzieli, że kocham Cię.
–     Wszyscy oprócz mnie...
–     Bo wtedy twoje serduszko było skierowane ku innemu. Teraz zamykasz tamten okres swojego życia i...
–     I … i dobrze, spróbujmy, ...
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale Maciek pochylił się do niej, ujął jej twarz w swoje dłonie i połączył swoje usta z jej usteczkami w gorącym pocałunku. Po pierwotnym zaskoczeniu poddała się. Poczuła się jakby wielki spokój spływał na jej barki. Kiedy Maciek odsunął się mocno przytuliła się do niego.
–     Dziękuję Ci, Martuniu. Obiecuję, że zaopiekuję się Tobą i Monisią.
–     Nie będziesz żałował? Bierzesz dziewczynę z bagażem.
–     Nawet tak nie mów. Uczyniłaś mnie najszczęśliwszym facetem pod słońcem.
–     Maciuś, czuję, że spływa na mnie ogrom szczęścia, ale boję się być szczęśliwa, bo to jest taki kruchy stan...
–     Martuniu, nie pozwolę naszemu szczęściu zniknąć. Ale obiecałem, że będę o Ciebie dbał a tu mija pora obiadu a my jesteśmy głodni.
–     Ja nie jestem...
–     Kochanie, jedziemy do Legnicy?
–     A może gdzieś bliżej, widziałam kierunkowskaz na Złotoryje.
–     Zgoda, może coś ciekawego zobaczymy przy okazji.
W niedługim czasie dotarli do Złotoryi, gdzie zjedli obiad i pozwiedzali okoliczne zabytki zaliczając jeszcze do drodze pyszny deser lodowy, a pod wieczór kolację. Postanowili następnego ranka wracać do domu. Mając przy sobie Maćka Marta nabrała sił do rozmowy z Bartkiem. Także i tę noc spędzili razem, ale jakże ona była inna od poprzedniej. Kiedy Marta brała prysznic Maciej posłał łóżko w zajmowanym przez siebie pokoju i zrobił pyszne drinki. Z głośników popłynęła romantyczna cicha muzyka. Dziewczyna po wyjściu z łazienki skierowała się do swego pokoju, ale została wciągnięta przez oczekującego Maćka. Znalazła się w jego ramionach.
–     Myślę, że tu dziś jest Twoje miejsce.
–     Łał, skąd wytrzasnąłeś te świeczki?
–     Dla mojej księżniczki wszystko. Jestem gotów nieba Ci przychylić, skarbie. Kocham Cię, Martuniu.
–     Maciek, ja zawsze twierdziłam, że dziewczyna, z którą będziesz to wygra los na loterii. I to ja wygrałam.
–     Nie będziemy spierać się o to. Teraz, skarbie, chcę kochać się z Tobą. Jesteś gotowa czy też jeszcze nie?
Marta spojrzała głęboko w oczy przyjaciela. Biła z nich bezgraniczna miłość. Dopiero gdzieś głębiej czaiło się pożądanie.
–     Tak, jestem gotowa. To nie jest ważne, że dopiero co jesteśmy razem. Tak naprawdę to właśnie Ty jesteś ze mną przez te wszystkie lata. Skoro jesteśmy razem to chcę się kochać z Tobą. Na zawsze chcę być Twoją.
Kiedy połączył ich pocałunek puściły wszystkie bariery. Wkrótce oboje zapomnieli o bożym świecie. Marta miała udany seks z Bartkiem. Ale to, co jej ofiarował Maciek było mistrzostwem świata. Teraz zrozumiała, że seks z uczuciem tworzy mieszankę wybuchową. Tej nocy nie zmrużyli oczu, dopiero nad ranem Marta opadła z sił. Zasnęła z wyrazem szczęścia na twarzy. Mieli rano wracać do domu, ale że spali do południa to plany uległy modyfikacji. Pogoda była wspaniała, postanowili zostać do wieczora. Późną nocą zajechali przed dom Marty. Jako że Monisia spała postanowili nazajutrz pojechać po nią. Maciek zostawił decyzję spędzenia kolejnej nocy razem Marcie. Jednak ona nie miała żadnych obiekcji:
–     Maciek, jesteśmy razem i chcę, abyś zamieszkał ze mną, jeśli tylko chcesz.
–     Cieszę się, skarbie. A więc teraz grzecznie do łóżeczka. Dziś czeka nas mnóstwo rzeczy do zrobienia.
–     Mam Ciebie, a więc niczego się nie boję, bo razem wszystkiemu podołamy.

Minka227

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3864 słów i 22193 znaków.

Dodaj komentarz