A zakochasz się we mnie? [3]

A zakochasz się we mnie? [3]Po chwili znaleźliśmy się w dość nowoczesnej kafejce. Była mała w odcieniach szarości i czerwonego, wszędzie było widać błyszczące elementy, wbrew wszystkiemu nie wyglądało to wcale źle, nie było domowego klimatu, fakt, ale i tak było przytulnie.  
Nie puścił mojej dłoni, poprowadził mnie do stolika mieszczącego się na końcu sali. Usiadł naprzeciw mnie. Spojrzałam na niego spod rzęs. Przyglądał się mi, nie byłam brzydka, ale nie wiem czy zasłużyłam sobie na to żeby tak piękne oczy były we mnie wpatrzone:
-Zamawiają coś państwo? – spytała młoda kelnerka uśmiechając się do nas szeroko. Spojrzałam na nią, była ubrana w czerwony uniform, kompletnie nie pasujący do jej chłopięcej figury.  
-Herbatę cytrynową. – powiedziałam szybko. Nie pijałam kawy, odrzucał mnie jej zapach. Jako dziecko byłam kiedyś na plantacji kawy, nie jest tak jak na reklamach, owszem jest podobieństwo, ale ludzie nie chodząc tam uśmiechnięci. Upał i ten zapach nie parzonej kawy daje się we znaki.
-Niegazowaną wodę. – rzekł Adrian nie spuszczając ze mnie wzroku. Czułam się dziwnie. Nie wiedziałam jak mam się przy nim zachować, co zrobić, żeby było dobrze. – O czym myślisz? – spytał znienacka, mój mózg nie znał odpowiedzi na to proste pytanie, oczy Adriana odebrały mi zdolność do logicznego myślenia.  
-O niczym ważnym. – uśmiechnęłam się do niego szeroko.
-Na pewno. – odparł łobuzersko. Złapał mnie mocno za rękę, syknęłam. – Przepraszam, taki nawyk. – wybąkał.
Wróciła do nas kelnerka, uśmiechnęła się do niego zalotnie. Była to wysoka brunetka o symetrycznej twarzy. Podała mu wodę, a mi ciepłą herbatę:
-Nawyk? – spytałam podnosząc do ust kubek z parującym płynem.
-Moja siostra często mnie tak oszukuje. – odparł odkręcając małą butelkę.  
-Mówi, że nie myśli? – odparłam kąśliwie.  
Tak na mnie spojrzał, że aż poczułam jak szkarłatny rumieniec który pojawił się na mojej twarzy, pytanie było tak głupie, że aż sama chętnie postukała bym się w swój pusty łeb. Ale on się do mnie uśmiechnął, trochę pobłażliwie, trochę złośliwie. Dziękowałam mu w ducha za taką reakcję.
-Nie. – powiedział jak na złość wesoło. – O to, że też nie chce mówić, co czuje i myśli.
-Przepraszam. – wybąkałam odwracając od niego wzrok.
-Śliczna jesteś gdy się wstydzisz. - powiedział uśmiechając się do mnie zalotnie.
Poczułam jak robię się bordowa na twarzy. Często słyszałam, że jestem śliczna, ładna i tym podobne. Ale te słowa wypowiedziane z jego ust, sprawiły, że poczułam się jak mała dziewczynka, która nie umie przyjmować komplementów. To było niepokojące.
-Dziękuję. – powiedziałam zakładając za ucho kilka niesfornych kosmyków włosów.  
-Za prawdę?  
Wiedziałam, że ze mnie kpi, jednak nie mogłam mu tego udowodnić.
-Nie. – odparłam krótko, chcą uciąć tym samym konwersację.  
-To za co? – spytał złośliwie.
Wiedział, że mi się podoba, dlatego tak ze mną pogrywał. Czułam to w trzewiach. Niech mi tylko to minie, to mnie ten pięknooki popamięta. Ja mu to obiecuję.
-Za komplement. – odparłam.
-Rozumiem. – uśmiechnął się krzywo, bawiło go moje zakłopotanie. – Opowiesz mi coś więcej o sobie czy mam zgadywać?
-Zgaduj. – powiedziałam.  
-Po twoim wczorajszym zachowaniu stwierdzam – zaczął z szerokim uśmiechem. – że twoich rodziców często nie ma w domu.
Bingo! Mój ojciec nie żyje, a matka mnie porzuciła.  
-Nie umiesz się bronić. Często słyszysz komplementy. Lecz rzadko je przyjmujesz.  
Fakt, ale skąd on to wszystko widział?
-Masz rodzeństwo. – Racja, mam brata i siostrę. – Nie masz z nimi dobrych relacji, przewróciłaś oczami gdy mówiłem o siostrze. To oznacza, że irytują cię relacje z rodzeństwem. Często ćwiczysz. – uśmiechnął się szeroko – Teraz ty.
Skąd on o mnie tyle wiedział. Kanciarz jeden, na pewno oszukiwał! Zgadywał i trafił.  
-Masz siostrę. – zaczęłam. – Kochasz ją, ale nie mieszkacie razem. Znasz za dużo szczegółów. Rzadko rozmawiasz z ojcem. – nie chciała m zgadywać. Powiedziałam to co wiedziałam z gazet o jego rodzinie.  
-To dopiero połowa. – wybąkał cicho.  
***
Szłam blisko niego, nie czułam się skrępowana, było nawet przyjemnie. Ciekawie było poznać kogoś takiego jak on, kto zawsze ma to czego zapragnie. Ma wszystkich na zawołanie, a jednak zauważa nas malutkich ludzi, nad którymi stoi jak chłopiec z wężem ogrodowym przed mrowiskiem, może zrobić co tylko zechce, a on tylko stoi i patrzy.  
-Tu mieszkam. – powiedziałam. – Dziękuję ci za spotkanie. Było miło.  
-Mnie również. – odparł. Pochylił się do mnie i delikatnie ucałował. Byłam w siódmym niebie. Był taki uroczy, lecz to wszystko było przesłodzone, zbyt romantyczne i mdłe. Ugryzł mnie w dolną wargę, a ja jęknęłam. Co się ze mną do cholery jasnej działo! Rzuciłam się na niego, jakbym nigdy nikogo nie całowała. Objął mnie w pasie i przyciągnął bliżej. Dłońmi błądziłam po jego twarzy i szyi, zahaczając o jego włosy i uszy. Poczułam jak się uśmiecha.
-Bo mnie udusisz. – powiedział odsuwając mnie od siebie.  
-Muszę iść. – wybąkałam zawstydzona.  
-Do zobaczenia. – powiedział uśmiechając się szeroko.  
Uciekłam do domu. Oddychałam głęboko gdy jego kpiąca postać zniknęła za drzwiami. Co on ze mną robił. Zachowywałam się jakby ktoś po raz pierwszy okazał mi takie względy.
Policzyłam do dziesięciu i wykręciłam dobrze mi znany numer, po trzech sygnałach wiedziałam, że coś jest nie tak.
-Klaudia? – usłyszałam zaspany głos Elwiry. – Coś się stało?  
Zaśmiałam się w duchu. Ja się tu zamartwiam, a ona śpi.
-Robisz coś ważnego? – spytałam wesoło.
-Nie, w sumie… nie.
-Możemy się spotkać?  
-Tak. – odparła, niemal słyszałam jak ociężale wstaje z łóżka.  
-Przyjść do ciebie?
-Nie, wpadnę do ciebie. Nie chcę już siedzieć w domu.  
Rozłączyłam się i szybko wyszłam z domu w dobrze mi już znajomym kierunku. Gdy dotarłam do domu Elwiry zostałam odprowadzona do jej pokoju przez chłodne oczy jej matki.
-Elwira. – powiedziałam widząc ją siedzącą przy komputerze. – Musisz mi pomóc. – dodałam siadając na krześle stojącym niedaleko biurka.
-Tak? – rzekła spoglądając prosto w moje oczy.
-Poznałam pewnego chłopaka.  
Elwira uśmiechnęła się krzywo, ale nic mi nie odpowiedziała.
-Muszę się czegoś o nim dowiedzieć. – kontynuowałam. – A jak wiesz ktoś zalał mój komputer. – prychnęła wiedząc do kogo kierowane są moje oskarżenia.  
-Dobrze. – podniosła ręce do góry w geście rezygnacji.
-Tak właśnie myślałam. – uśmiechnęłam się szeroko.
Wbiła się na jedną z popularniejszych stron. Na monitorze pojawiły się niebiesko białe paski.
-Nie tak.  
Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
-Wpisz w wyszukiwarkę : dzieci Aleksandry Kowal.
Naszym oczom ukazała się lektura na co najmniej dwie godziny.
-To żeś sobie obiekt do wzdychania znalazła. - Powiedziała pokazując zdjęcie w jednych ze stron plotkarskich jak Adrian wychodzi z matką ze szpitala.
-To szpital mojego dziadka.

kometa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1295 słów i 7292 znaków.

4 komentarze

 
  • Gelus

    Nie kogo się doczekać kolejnej części ale coś mi nie pasuje w tym chłopaku za miły jest jak dla niej

    20 lip 2015

  • ewcia11

    czekam na kolejną część ! :)  <3

    24 cze 2014

  • ..

    Pisz kolejną! Szybciutko :D

    20 cze 2014

  • ja

    Swietne, w koncu kolejna czesc. Ja chce nastepna :(

    20 cze 2014