Przemoc ekonomiczna cz.3

Witam, jest to mój pierwszy weekend od wielu tygodni w domu. Nie powiem, jest ciężko, nawet aż za bardzo.. W sumie to kiedy mi nie jest ciężko w moim rodzinnym domu? No dobra, wstałam rano o 9:00 i nie miałam ochoty schodzić na dół i spotkać mojego ojca ale jeść trzeba, nawet takie gówno jakie on kupuje, bo jedzeniem tego nie nazwę. Usiadłam i zaczęłam jeść i usłyszałam z jego ust: "Dlaczego jesz moje ogórki?", "Dlaczego tyle jesz?", "Gruba jesteś", "Wow, aż muszę wstać z mojej kanapy, żeby zobaczyć! Matko. Ty jesteś w domu, córko... ja jestem w szoku" (Oczywiście wszystko powiedziane z sarkazmem i nienawiścią w oczach). Chodził za mną, po całym parterze i dyszał mi nad szyją, jak tyran, nie lubię schodzić na dół, bo wiem że mogę go spotkać a on coś pierdolnie (przepraszam, inaczej tego nie nazwę). Tak, reaguję wewnętrznie na takie zachowania, nie jestem w stanie przejść obok takiego zachowania obojętnie. Gdyby ode mnie zależało wszystko, zmieniłabym warunki w jakich musimy mieszkać (między innymi remont okien, które są nieszczelne czy panujący grzyb w domu, tak rodziców to nie obchodzi). Rozwiodłabym się na miejscu mojej matki z tym tyranem i bym żyła normalnie bez niego. Nie wiecie jaki on jest, jest obrzydliwy i bezwzględny. Nazywam go często Hitlerem, ma wymalowaną na twarzy nienawiść. Nic go nie obchodzi, że nam ciężko, nie rozmawia z nami prawie, jedynie gdy musi lub czegoś chce ("wtedy jest miły"). Wiele razy w życiu nazwał mnie nieudacznikiem, świnią, głupią, idiotką, debilem i że niczego nie potrafię. Że bez niego sobie nie poradzę! Byłam. Zaraz? JA nadal jestem zastraszana, że pomimo nawet jeśli skończę studia, to wrócę do niego z podkulonym ogonem prosić o pieniądze, bo jestem taka żałosna. Tak, dobrze się domyślacie nie mam dobrej samooceny o sobie. Hmm chodzę do psychologa z fundacji, który pomaga osobom, które doświadczają przemocy w domu. Już dobre kilka lat, nic się nie zmieniło w moim życiu odkąd mam psychologa. Jedynie jest to osoba z którą pogadam od czasu do czasu i tyle, myślałam że coś się zmieni. Nie że ta osoba coś za mnie zmieni, chodzi że uwierzę w siebie i ja coś zrobię. No cóż może rzeczywiście jestem żałosna. Na wszystko widzę rozwiązanie, tylko nie na to! Może dlatego, że to nie ode mnie zależy czy coś się zmieni w domu. Tylko od nich? A im w takiej patologii dobrze się żyję. To smutne. :(

Dodaj komentarz