Kilka powodów, dla których warto się uczyć języka fińskiego

Żart, prawda? Nie, w żadnym wypadku. Czasem warto zrobić w życiu coś pozornie abstrakcyjnego, ale takiego by dało nam poczucie własnej indywidualności, odrębności, a jednocześnie przyniosło nam jakieś korzyści. Taką rzeczą może być na przykład nauka jakiegoś egzotycznego języka. Łacina jest godna uwagi, bo bardzo rozwija, a przy tym jest przydatna, pozwala zrozumieć wiele wyrazów, uczy też logicznego myślenia. Można nawet mówić po łacinie i pisać, wcale nie jest taka nieprzydatna. Ale... jest mało seksi (na tym portalu i w tym miejscu to bardzo istotne, poczytajcie tylko te wstrząsające opowiadania). No to powiedzmy fiński. A dlaczego?

Zacznijmy od pomocy naukowych. Podręczników jest tak niewiele, że jak już zdobędziemy jakiś, będziemy go szanować. Po polsku nie ma (jest gramatyka prof. Kudzinowskiego, bardzo trudna do zdobycia), jest trochę angielsko- i niemieckojęzycznych ale – jak spaść z konia to z dobrego i kupić podręcznik jednojęzyczny. Również dlatego, że fiński bardzo wiele traci, jeśli przefiltrujemy go przez angielski. Nie ma angielskiej formy "u mnie", "u ciebie", prawda? Po fińsku jest, minun luona.  

Jest trochę słowników fińsko-polskich – wielki Kudzinowskiego, podręczny Wałęgi, do zdobycia w dobrych antykwariatach albo na OLX, nie zostaniemy zupełnie bez pomocy. Google translate też jest niezłym wyjściem, choć tłumaczy kyrpä (kutas) jako cipę.  

O ile prawie każdy zna podstawy albo kilka zwrotów w takich językach jak niemiecki, włoski czy hiszpański (hasta la vista, baby!), znacie jakiś fiński zwrot? Może hyvää päivää (dzień dobry) albo kiitos (dziękuję). Miałem kolegę, który wyrywał laski na fiński, a one były zdziwione totalnie abstrakcyjnym brzmieniem języka. Painu vittuun (dosłownie: utop się w cipie, a tak naprawdę spierdzielaj) brzmi niemal jak zaklęcie.  

Jeśli masz jakieś przyzwyczajenia z nauki innych języków, zapomnij o nich, ucząc się fińskiego. Porzućcie wszelką nadzieję... Nawet tak niby oczywiste rzeczy jak liczba pojedyncza czy mnoga mogą zaskoczyć. I tak kolme päivää (trzy dni) to dalej liczba pojedyncza. W innym przypadku, co prawda, ale jest. Poza tym fiński nie ma czasu przyszłego i trzeba się trochę nakombinować zwłaszcza wtedy, kiedy trzeba oddzielić teraźniejszość od przyszłości. W ostateczności pozostaje magiczne słowo tulevaisuudessa – w przyszłości.  

Piętnaście przypadków (z czego może trzy naprawdę trudne), czasowniki odmieniające się przez przypadki i rzeczowniki odmieniające się przez osoby tylko wzmocnią cię w przekonaniu, że nabywasz naprawdę magicznych umiejętności. Jakby było ci mało, to są jeszcze poimki (to takie przyimki, tylko z drugiej strony) no i mówienie na wdechu – przy czym to jest charakterystyczne nie dla języka, a dla regionu geograficznego, bo na wdechu mówią też Szwedzi i Norwegowie.  

Finlandia to fajny i naprawdę ładny kraj i wart wycieczki, ale dlaczego w Finlandii nie rozmawiać po angielsku? – zapytasz. Z prostego powodu: wymowa fińska robi z angielskim coś naprawdę strasznego. Po pierwsze, Finowie nie mają ani s ani sz tylko coś pośredniego, i tak angielskie słowa sit i shit brzmią w ustach Fina tak samo. Poza tym w języku fińskim nie ma wielu dźwięków, np. b, c, f, g, z (mogą się zdarzyć w zapożyczeniach). I tak Fin nie powie banana a panana. Dokładnie z tego samego powodu fiński jest dla Polaka bardzo prosty w wymowie i łatwo ją opanować, może poza zbitką [äy]. Oraz podwójnymi spółgłoskami, ale tego nauczycie się w trzy minuty.  

No i zapomnijmy o słowniku wyrazów obcych... Słowa, które w wieku językach są podobne, po fińsku brzmią inaczej. Oto krótki słowniczek:
restauracja – ravintola
telefon – puhelin
komputer – tietokone
centrum – keskusta
dysk (w komputerze) – kovalevy
adres – osoite
popularny – suosittu
maj – toukokuu
film – elokuva
stacja – asema
loteria – arpajaiset

Jeśli chcemy kląć po fińsku, nie będzie zbyt wielu okazji – oni nie mają nawet mocnego czasownika na "pierdolić". Jest naida,  ale oznacza też żenić się – wątpliwy bluzg. Jest kilka tzw. brzydkich wyrazów, z których tylko vittu ma naprawdę spore pole rażenia. Voi vittu! to nasze o kurwa!  Ale z drugiej strony, w niewielu językach spotyka się nader przydatne wyrażenie "do dupy" – mają je Niemcy (zum Arsch), Czesi, Finowie właśnie – perselleen. Czasem można spotkać dziwne napisy, dawno temu, kiedy po raz pierwszy pojechałem do Finlandii, pierwszym napisem, z jakim się zetknąłem, w kiblu na dworcu morskim, był ei kyrpä naiselle seiso – fiut kobiecie nie stoi. O co autorowi chodziło, nie wiem do dziś.  

Jest też fiński specyficzną ostoją perwersji – w pewnych uzasadnionych gramatycznie przypadkach dopuszcza poligamię. W oficjalnym języku nie można iść gdzieś z żoną, koniecznie trzeba z żonami, vaimoineen. Powód jest taki, że ten konkretny przypadek, komitatiivi nie dopuszcza liczby pojedynczej...  

Dobra, nauczyliśmy się z książki i jedziemy do Helsinek. I dupa, zaczyna się już od wyjścia z promu na Olympialaituri – mówiony fiński i pisany (oficjalny to dwa różne światy. Miks sä oot täss? – zapyta Fin, co do nas zupełnie nie dotrze, bo my uczyliśmy się Miksi sinä olet tässä? Takich niespodzianek jest cała masa. Mamy więc drugi język do nauki – życie to dziwka, prawda?  

No i teraz kluczowy moment zabawy. Po trzech miesiącach katorgi, nauki tak abstrakcyjnych rzeczy jak np. astevaihtelu, nieznanych poza krainą tysiąca a w rzeczywistości 60 tysięcy jezior, otwieramy podręcznik angielskiego albo francuskiego. jakie tu wszystko logiczne, uporządkowane, prawda? Czego chcieliśmy od szesnastu angielskich czasów albo od drugiego koniunktiwu w niemieckim? Jak łatwo nam teraz pójdzie nauka, kiedy możemy docenić, że są rzeczy jeszcze straszniejsze...  

Autor jest filologiem fińskim.

trujnik

opublikował opowiadanie w kategorii felieton, użył 1076 słów i 6309 znaków, zaktualizował 22 mar 2023.

3 komentarze

 
  • MEM

    "Czasem warto zrobić w życiu coś pozornie abstrakcyjnego, ale takiego by dało nam poczucie własnej indywidualności, odrębności, a jednocześnie przyniosło nam jakieś korzyści."

    Taaak... Nauka obcego języka to dobra rzecz, ale co zrobić, jak się za grosz nie ma do tego predyspozycji... :) Do dziś pamiętam moją nauczycielkę rosyjskiego (było nie było, słowiańskiego języka zbliżonego do naszego), która mi ciągle powtarzała, że tłumacząc coś na rosyjski, albo w nim coś dziamiąc, robię kalkę z polskiej gramatyki, a to nie jest to samo. Makabra. Dobrze, że angielski faktycznie jest prosty (choć też to trwało...), bo musi mi to wystarczyć. ;)

    "Google translate też jest niezłym wyjściem, choć tłumaczy kyrpä (kutas) jako cipę."

    :lol2:

    "Czasem można spotkać dziwne napisy, dawno temu, kiedy po raz pierwszy pojechałem do Finlandii, pierwszym napisem, z jakim się zetknąłem, w kiblu na dworcu morskim, był ei kyrpä naiselle seiso – fiut kobiecie nie stoi. O co autorowi chodziło, nie wiem do dziś."

    Pogrzebałam z ciekawości w internecie za rozwiązaniem tej zagwozdki i chyba znalazłam odpowiedź.

    Po wrzuceniu do wyszukiwarki słów "ei kyrpä naiselle seiso", wypluła ona m.in. link do czegoś na Youtubie, co od biedy można by nazwać muzyką, wraz z chyba fragmentem tekstu tej... "piosenki", który brzmi: "homon kyrpä ei seiso naiselle homon kyrpä ei seiso naiselle". Wyszukiwarka wyświetliła także link do strony punkinfinland. net, gdzie na tamtejszym forum ktoś najwyraźniej pyta: "Duunikaveri valisti, että nää teki sinkun, jossa mm. biisi "Homon kyrpä ei seiso naiselle". Mutta julkaistiinko sitä ikinä?", i jeśli tym razem wierzyć Google Translate, to w jakimś zrozumiałym języku ;) leci to: "Duunikaveri clarified that he made a single, in which e.g. the song "A gay's cock doesn't stand for a woman". But was it ever published?", czyli po naszemu byłoby: "Duunikaveri [to chyba nazwa własna – przyp.] wyjaśnił, że stworzył singiel, w którym [jest] na przykład piosenka "Kutas geja nie godzi się na kobietę". Ale czy to było kiedyś wypuszczone?".
      
    No i to chyba wyjaśnia całą tajemnicę. :) Pewnie po prostu ktoś znał ten "utwór" i po prostu nabazgrał to na ścianie ubikacji.

    "No i teraz kluczowy moment zabawy. Po trzech miesiącach katorgi, nauki tak abstrakcyjnych rzeczy jak np. astevaihtelu, nieznanych poza krainą tysiąca a w rzeczywistości 60 tysięcy jezior, otwieramy podręcznik angielskiego albo francuskiego. jakie tu wszystko logiczne, uporządkowane, prawda? (...) Jak łatwo nam teraz pójdzie nauka, kiedy możemy docenić, że są rzeczy jeszcze straszniejsze..."

    A jak nie poskutkuje, to należy zmienić lekarstwo na naukę węgierskiego i powtórzyć kurację? ;)

    23 mar 2023

  • Zap

    Świetny tekst. Może jak ktoś spróbuje nauczyć się fińskiego to po jakimś czasie zacznie sobie i z polskim radzić. Bo niektórym autorom na tym portalu sprawia to wyraźny problem.  ;)

    22 mar 2023

  • ichtiolog

    Zacna propozycja. Ja jednak proponowałbym  
    wielu piszącym na LOL rozpocząć naukę od języka polskiego.

    22 mar 2023

  • trujnik

    @ichtiolog A to swoją drogą :) Tyle że jest to typowy portal dla amatorów i raczej nie możemy wymagać cudów. Nie jestem minimalistą, ale cieszę się, że ludzie jeszcze piszą.

    22 mar 2023