Świat żywiołów i magii cz.4

Witam ponownie! Dawno mnie nie było, ale skoro już jestem to zapraszam do czytania:))

Wstałam. Usiadłam i skierowałam wzrok w okno. Słońce było jeszcze bardzo nisko, więc pewnie było koło 5:00 rano. Podniosłam się i zeszłam na dół by zjeść śniadanie. Zabrałam ze sobą telefon. Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie tosty. Zabrałam talerz ze sobą i usiadłam na sofie. Wzięłam telefon do ręki i przejrzałam portale społecznościowe. Przy okazji natknęłam się na wiadomość od Chrisa. Była jakaś dziwna.  
  
"Wybacz Jenn, ale przez jakiś czas się nie zobaczymy. Nie martw się. Muszę coś ze sobą zrobić."

Pierwsze co wpadło mi do głowy to była ucieczka z domu. Christianowi zdarzało się już to robić. W sumie to mu się nie dziwię. Nie ma lekko w swoim domu. Mieszka tylko z ojcem, a na dodatek jego jedyny rodzic nie radzi sobie z wychowaniem. Jego mama umarła przy porodzie i niestety Chrisowi został tylko tata. Czasami zdarza się, że oberwie on od ojca, albo ojciec nawrzeszczy na niego z byle jakiego powodu. Christian sam zarabia na swoje ubrania i tym podobne. Znajduje jakieś sposoby by zarobić i nieźle mu idzie. Nawet stara się pomóc swojemu ojcu i część zarobionych pieniędzy oddaje tacie, ale on i tak przepija. Podziwiam mojego przyjaciela za to, że nie traci nadzieji, że może być lepiej. Zjadłam śniadanie i poszłam do łazienki poskładać się do ładu. Pomyślałam sobie, że skoro Christian nie może mi towarzyszyć w "edukacji magicznej" to muszę sobie jakoś sama poradzić. Więc zabrałam ze sobą książkę, telefon i założylam buty. Poszłam do lasu. Szłam jak ostatnio koło godziny i dotarłam do jeziora, które pokazał mi Chris. Usiadłam przy brzegu i wyjęłam książkę. Tym razem szukałam czegoś o żywiole ognia, ale abym nie spaliła całego lasu. Szukałam i szukałam. Natknęłam się na nie głupi pomysł..

"Magowie ognia umią ogrzać wodę do tego stopnia, że zaczyna wrzeć"

Pomyślałam, że mogłabym spróbować. Po chwili znowu jak ostatnio usłyszałam ten głos. Słodki i przyjemny. Taki delikatny i stanowczy. "Jesteś wyjątkowa. Zrób to tak jak poprzednio". Jak poprzednio? Nie pamiętam, żebym już to robiła. Będę musiała porozmawiać z rodzicami jak wrócą. Ale nie będzie łatwo. Mogą mnie uznać za psychopatkę jeśli im opowiem co robiłam. Podeszłam bliżej wody i skupiłam się na wrzeniu "Pokarz mi wrzenie" - Myślałam. Ale nic się nie dzieje. Powtórzyłam to i nadal nic. Co się dzieje? A może tym razem powinnam to wymówić na głos? Spróbuję.
-Pokarz mi wrzenie. - powiedziałam głośno i stanowczo.
Po chwili poczułam jak robi mi się duszno. Włożyłam rękę do wody. Udało się! Ale zaraz, zaraz.. coś tu jest nie tak. Woda powinna przestać być gorąca. Przestałam się skupiać na wrzeniu, więc powinno już przestać. Dlaczego nie przestało?  
-Dość. - Myślałam, że to słowo zadziała, ale zamiast tego woda zaczęła już wrzeć i robiło się coraz cieplej.
Ta sytuacja coraz bardziej mi się nie podobała. I że akurat teraz nie ma ze mną Chrisa. No ja nie wytrzymam normalnie! Dobra to gdzie ta książka? Rozglądałam się nerwowo na lewo i prawo w poszukiwaniu jej. Zaczęłam chodzić i przeczesywać miejsce gdzie siedziałam. Tak się skupiłam, że nie zauważyłam jej pod moimi nogami. Wywróciłam się i o mało nie wpadłam do tego jacuzii. Szybko otworzyłam książkę i zaczęłam szperać. Jedyne co znalazłam to "Wyłącz przeciwieństwem". Ale przeciwieństwem ognia jest lód, a nie słyszałam, żeby istnieli magowie lodu. Niech to szlag! Ta książka mnie irytuje! Piszą tu jakimiś szyframi! Nie można wprost napisać?! No błagam! No ja tego Christiana zabije przysięgam! Nie miałam pojęcia co robić. Byłam tak zestresowana, że nie mogłam logicznie myśleć.. Dobra Jenn weź się w garść. To tylko woda. Gotująca się woda! Wrzątek! Tylko wrzątek, którego nie umiesz wyłączyć! Chwila chwila. Mam pomysł! Powietrze. Mogłabym zrobić wichurę.. chyba. Nigdy tego nie robiłam. I usłyszałam ten głos. "Robiłaś już. Wiesz dokładnie co masz robić." Super. Znowu te tajemnice. Ale skoro doskonale wiem, to ja stawiam na wichurę. Okej Jenn dasz radę.
-Daj mi wichurę! - Resztkami sił wykrzyczałam.
Po chwili zrobiło się chłodno. Zaczął wiać wiatr. Liście wpadały mi na twarz, a drzewa zaczęły się kołysać. Nagle poczułam się słabo. Liście opadły na ziemie wraz ze mną. Jedyne co pamiętam to to, że ktoś mnie niósł. Nie mam pojęcia kto. Później zemdlałam.

Mam nadzieję, że wam się spodobało;* Zapraszam do lajkowania i komentowania:)

emilciax

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 893 słów i 4771 znaków, zaktualizowała 28 sie 2016.

Dodaj komentarz