- Wytrzymaj! – warknął Barnes, patrząc na Natalię surowo. Dziewczyna stała na środku wysłużonej sali gimnastycznej, trzymając w rękach dwudziestokilogramową sztangę na wysokości klatki piersiowej
- J-już n-nie mog-gę! – powiedziała rwącym się z wyczerpania głosem. Była coraz bardziej zmęczona i zziębnięta, bo pomieszczenie było nieogrzewane, a na dworze panowała prawdziwa rosyjska zima. Był środek grudnia, a Zimowy Żołnierz szkolił ją już od trzech miesięcy, wciąż wykazując z czegoś niezadowolenie. I zaczynało ją to irytować!
- Nie jęcz! – zgromił ją, patrząc na nią beznamiętnie. Nieopodal niego stało jego dowództwo i Madame B., obserwując szkolenie agentki Romanovej.
- Dajcie jej "spocznij”, żołnierzu – zezłościła się w końcu rosyjska dama, patrząc na swoją podopieczną, która wyglądała, jakby miała za chwilę zemdleć. – Masz zamiar ją wyszkolić, czy zabić? – zapytała jadowicie. Postawny mężczyzna spojrzał na nią wściekłym wzrokiem i zwrócił się do Natalii:
- Dość!
Rozkaz był ostry i nieprzyjemny, całkowicie wyprany z wszelkich emocji. Tak samo, jak człowiek, który go wydał. Sztanga upadła z głośnym brzękiem na betonową podłogę pokrytą mocno zniszczonym linoleum. Natalia zachwiała się na nogach i upadła na kolana, boleśnie świadoma swojej słabości i tego, jak źle wypadła w oczach swej opiekunki.
- Przesadzacie, żołnierzu z tymi ćwiczeniami – powiedział Karpow, patrząc potępiająco na swojego podkomendnego. – Zniszczycie kobietę, zamiast ją wzmocnić.
- Sądziłem, że należy wam na szybkich i trwałych efektach mojej pracy – odezwał się Barnes.
- Zgadza się, lecz nie za życie mojej najlepszej uczennicy! – odparła surowo Madame B. – Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, ile czasu poświęciłam na to, by uczynić ją tym, kim jest teraz?!
- Najwyraźniej niebyt dużo – powiedział cicho, doskonale zdając sobie sprawę, że bawi się zapałkami nad beczką prochu. – Umiejętność agentki Romanovej są tylko lekko ponad przeciętne. Dajcie mi jeszcze sześć miesięcy z nią, a otrzymacie zabójcę tak perfekcyjnego, że przed jej kunsztem pochylą głowy nawet Stany Zjednoczone! Ręczę za to!
- Zgoda! – powiedziała natychmiast Madame B. – Lecz jeśli nie będzie tak dobra, jak twierdzisz, zapłacisz za to swoją głową!
Skłonił się przed nią, pomimo że miał ochotę wyrwać jej kręgosłup przez gardło! Kobieta również go nie znosiła, lecz zależało jej na wynikach jej podopiecznej.
- A więc ustalone! – warknął Karpow. – Zabierzcie ją stąd, żołnierzu. Macie pół roku na szkolenie. Kolejna wizytacja za miesiąc.
- Tak jest, towarzyszu! – powiedział i chwytając Natalię prawie brutalnie za ramię, wyprowadził z obskurnej sali. Wsiedli do samochodu i odjechali, zostawiając dowódców w tyle.
- Sądziłam, że to się nigdy nie skończy! – poskarżyła się, lecz opiekun spojrzał na nią ostrzegawczo i wskazał na odbiornik radia. Domyśliła się natychmiast, że pewnie w czasie jej treningu zamontowali im w samochodzie podsłuch. Dlatego w tej sytuacji należało zachować jak największą ostrożność i dalej grać tak, jak oni sobie tego życzyli…
- Gdyby nie twoja opiekunka, podniosłabyś dwukrotnie cięższe sztangi, agentko Romanov – powiedział ostro i puścił do niej oczko, co nieco popsuło cały efekt. Nie zdecydował się jednak na żaden inny gest, bowiem nie mieli pewności, czy również nie zamontowali im gdzieś jakiejś ukrytej kamery…
- Jak sobie życzysz, towarzyszu – powiedziała ponownie, patrząc w boczną szybę. Wciąż trzęsła się z zimna, więc sięgnął na tylne siedzenie i podał jej gruby, szorstki koc.
- Okryj się – powiedział beznamiętnie, nie parząc nawet na nią. Podziękowała mu cichym mruknięciem i umilkła. Chwila nie nastrajała do rozmowy. Musieli zostać sami…
Pół godziny później zatrzymali się na przedmieściach Sankt Petersburga, gdzie znajdowało się tajne mieszkanie mężczyzny. Oprócz niego i Natalii nie wiedział o nim nikt. A przynajmniej taką miał nadzieję… Wysiedli i Barnes ruszył na rekonesans, zostawiając Natalię przy odpalonym samochodzie. Oparła się o maskę samochodu, nerwowo tupiąc nogą.
- Czysto – powiedział pół godziny później. - Nadal nikt o nim nie wie. Wszystko jest tak, jak zostawiłem… Właź do środka!
- Czasami mógłbyś być milszy! – zauważyła cierpko.
- Nie jestem miły – prychnął, zakładając ręce na piersi.
- Wiem, ale…udało się! – podeszła do niego i stając na palcach, pocałowała go krótko.
- Do środka! – syknął, popychając ją ku domkowi. – Wrócę za pół godziny!
Kiwnęła mu głową i zawróciła do mieszkania. Doskonale wiedziała, że powodzenie ich nielegalnych spotkań zależało tylko od tego, jak doskonale wyprowadzą w pole pozostałych agentów.
- Są coraz głupsi – powiedział z niesmakiem James, wchodząc do domku po niemal czterdziestu minutach nieobecności.
- Dlaczego? – zainteresowała się.
- Zgubiłem ich po może piętnastu minutach. Wyprowadziłem ich na drugą stronę Petersburga i wróciłem okrężną drogą – wyjaśnił. – Poza tym długo będą szukać tego samochodu.
- A gdzie go zostawiłeś?
- Gdzieś w bocznej uliczce… Wątpię, by go znaleźli – machnął lekceważąco ręką.
- Jesteś niesamowity! – mruknęła, wstając z kanapy i podchodząc do niego z uśmiechem.
- Wiem – prychnął, zakładając ręce na piersi i patrząc na nią z góry. – I co teraz?
- A na co masz ochotę? – zapytała z łobuzerskim uśmiechem i odrzuciła w tył swoje długie rude włosy.
- Na ciebie – odparł swobodnie, robiąc krok w jej stronę i obejmując ją w talii. Oparł brodę o jej głowę. – Ale nie możemy…
- Daj spokój! Nic się nie stanie przecież…
- I tak zbyt wiele ryzykujemy, uciekając im… A jeśli zrobię ci dzieciaka… Zabiją nas…
- Przecież nas potrzebują! – zaoponowała stanowczo.
- Są jeszcze inni Zimowi Żołnierze, a ja nie jestem najsilniejszym z nich, Nat… gdy odkryją nasz romans, pewnie nie będę w stanie cię ocalić, rozumiesz?
- Bez ryzyka nie ma zabawy…
- Nat! Dla zwykłego pożądania chcesz zaryzykować życiem? – zdenerwował się.
- Być może – odparła hardo, rumieniąc się nieznacznie. Spojrzał na nią zaskoczony.
- Co jest?
- Nic! – szepnęła, wyplątując się z jego objęć.
- Przecież widzę, że coś cię męczy! Chodzi ci o to, co robimy?
- Raczej o to, czego nie robimy, James! – prychnęła rozzłoszczona. – Znam twoje ciało i chcę się z tobą kochać, nie bacząc na konsekwencje… Chcę być tylko twoja… Ja…ja się w tobie zakochałam…
- Co zrobiłaś? – zapytał wzburzony. – Kobieto, rozum ci kompletnie odjęło?!
- Przestań… Kocham cię…
- Nie! Nie możesz mnie kochać, rozumiesz? Nie możesz! Nie… - złapał się za włosy. – Nie rozumiesz, że jestem niebezpiecznym człowiekiem? Mogę cię zranić!
- Nie zrobisz mi krzywdy, wiem to – objęła go dłońmi za szyję i zbliżyła usta do jego.
- Przestań! – warknął, odpychając ją. – Czego ode mnie oczekujesz? Że uciekniemy?! Przejrzyj na oczy! Gdy zrobimy coś takiego, KGB znajdzie nas wszędzie…
- Dlaczego musisz być taki nieczuły? – zapytała cicho, a po jej policzkach spłynęły łzy.
- Taki już jestem! – prychnął.
- Nie prawda! Wiem, że masz uczucia i potrafisz kochać!
- Nic o mnie nie wiesz! – ryknął wściekły. – Nic! Nie masz pojęcia, jaki jestem i co mogę zrobić! Ja nie kocham, Nat! Ja zabijam… Z zimną krwią…
- Wiem, że to nie prawda – załkała, znów go obejmując. – Poza tym nie chcę żyć bez ciebie, James!
- Ale do tego właśnie zmierzasz… - wybuchnął, również ją obejmując czule. – Nie mogę dać ci tego, czego oczekujesz, Nat…
- Prawda i tak wyjdzie na jaw, gdy mnie zaciążysz… - chlipnęła.
- Nie dojdzie do tego…
- Ale jeśli? – nie dawała za wygraną, wczepiając się palcami jego kamizelkę.
- Nawet jeśli, co raczej jest niewykonalne, gdy się dowiedzą, każą ci donosić ciążę, a potem zabiją dziecko na twoich oczach, rozumiesz? Wytargają je z ciebie i zmuszą, byś patrzyła, gdy będą je zabijać. Ty wtedy będziesz już je kochać, a odbiorą ci je najbardziej brutalnie, jak tylko się da… Mnie pewnie usuną pamięć i wtedy już nigdy mnie nie zobaczysz, gwarantuję ci to!
- I tak chcę z tobą być! Dla tych chwil, które możemy wspólnie spędzić i darzyć się uczuciem! – krzyknęła.
Skrzywił się nieznacznie.
- Nie bądź bezmyślna – zgromił ją. – Jako twój trener już dawno powinienem był cię wydać…
- Dlaczego więc tego nie zrobiłeś?...
- Bo wiem, że jestem w stanie przeżyć z tobą najlepszy seks na świecie! – warknął, zrywając z niej ubranie. Jęknęła, czując jego metalową dłoń na swoich pośladkach.
- Masz zamiar się ze mną kochać, zamiast poważnie porozmawiać?
- Nie, mała… Mam zamiar cię zerżnąć! – ścisnął ją mocno za tyłek, aż syknęła z bólu i bez wysiłku uniósł ją do góry, by objęła go nogami w pasie.
- Wiesz, że nie lubię, gdy taki jesteś – zaprotestowała cicho.
- Ja zawsze taki jestem!... Rozbieraj się! – prawie rozkazał, rzucając ją na wysłużone łóżko. Sprężyny jęknęły w proteście. Rozebrał się, patrząc na nią z góry. Położyła się posłusznie na materacu. – Odwróć się! – polecił jej zimno, a gdy to zrobiła, złapał ją mocno za biodra. – Chcesz mnie poczuć? Proszę bardzo!
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.