Romans z czasów szkolenia (fanfiction - Winter Widow) 5

Romans z czasów szkolenia (fanfiction - Winter Widow) 5- Co to za uroczystość? – zainteresował się Bucky, gdy Shuri przyszła do ich chatki.
- Proszę? – zapytała uprzejmie czarnoskóra dziewczyna.
- Do czegoś się szykujecie – odparła Natalia poważnie, acz nad wyraz miękko. – To chyba coś dużego, zgadza się?
Młoda murzynka uśmiechnęła się do niej łagodnie.
- Oczywiście! – powiedziała cała rozpromieniona. – T’Challa zostanie koronowany na naszego króla – wyjaśniła, niemal podskakując w miejscu.
- To dobrze – skwitował jej słowa Bucky i znów się zasępił.
- Czemu się martwisz, sierżancie?
- Mówiłem ci już, żebyś mnie więcej tak nie nazywała. Nie jestem już Zimowym Żołnierzem. Jestem…
- Białym Wilkiem – dokończyła za niego Shuri ze śmiechem. Oboje spojrzeli na nią zaskoczeni. – Tak nazywają cię nasze dzieciaki – zachichotała.
- To…miłe – odezwała się Nat, a kąciki jej ust zadrgały, gdy Bucky spojrzał na nią zły. – No co? – zapytała, uśmiechając się. – Przecież to dobre określenie. Przynajmniej nie jesteś już Żołnierzem.
- I zapewniam was, że już nigdy nim nie będzie – powiedziała Shuri poważnie. – Znalazłam sposób, by usunąć z ciebie te słowa bez konieczności kolejnego wymazywania pamięci, sierżancie Barnes… Zajmę się tym natychmiast po koronacji mojego brata, na którą zapraszam was serdecznie.
- Dziękujemy – mruknął James. – Zjawimy się.

- Sądzisz, że powinniśmy mu pomóc? – zapytał Bucky, obserwując walczących. T’Challa został właśnie dość poważnie raniony.
- Nie! – zaprotestowała stanowczym szeptem Natasha. – To ich walka. Nie możemy się wtrącać w coś, czego nie znamy. Moglibyśmy tylko ich obrazić. A zaoferowali się nam pomóc… A to dla ciebie jest teraz najważniejsze…
- Mówisz tak, jakbyś uważała mnie za wariata – mruknął, zwieszając głowę i przestając interesować się walką. – Poza tym, jeśli T’Challa przegra, pewnie i tak będziemy musieli opuścić Wakandę.
- Nigdy nie uważałam cię za wariata – powiedziała spokojnie, kładąc mu rękę na ramieniu i zmuszając go, by na nią spojrzał. – Nawet w czasie szkolenia w Red Roomie! Nie jesteś wariatem, James! Rozumiesz? Jesteś dobrym, ale mocno zagubionym człowiekiem. To wszystko.
- Nie wiem, czy jestem dobry, Nat… Nie ufam własnym zmysłom. Cały czas się boję, że to, co zrobili ze mną Rosjanie, znów do mnie wróci i skrzywdzę niewinnych ludzi. Że skrzywdzę ciebie – powiedział.
- Nie skrzywdzisz – odparła. – Wierzę tej małej… - Gdy ich uszu dobiegł ogłuszający ryk radości wielu gardeł, spojrzeli zgodnie w dół. Na twarzy Rosjanki pojawił się delikatny uśmiech. – T’Challa wygrał… Zobaczysz, teraz wszystko się zmieni! Jeśli Shuri twierdzi, że potrafi cię wyleczyć, to ja o nic nie pytam. Widziałam technologię, którą się posługuje. I wątpię, czy nawet S.H.I.E.L.D. takową posiada… A teraz chodź.

- Jesteś pewna, że to mu pomoże? – zapytała nieco powątpiewająco Nat, patrząc, jak Shuri krząta się wokół Bucky’ego.
- Oczywiście! – odparła tamta z szerokim uśmiechem. – Wyleczyłam agenta Rossa. Kul utkwiła mu w kręgosłupie. Bez naszej pomocy dawno by zmarł… A teraz chodzi o własnych siłach i najwyraźniej jest szczęśliwy! – powiedziała beztrosko, włączając liczne wyświetlacze przed sobą.
- Co to? – zaciekawiła się Wdowa, widząc na płaskim ekranie pulsujące rozbłyski. Coś jej to przypominało…
- Myśli sierżanta – wyjaśniła Shuri, ku ogromnemu zdumieniu obojga.
- Moment, możesz widzieć moje myśli? – zapytał Bucky. – Możesz je odczytać?
- Jeszcze nie doszłam do takiego poziomu… Ale pewnie będę mogła odizolować twój kod aktywacyjny, gdy tylko go odnajdę.
- Jest aż tak dobrze ukryty? – zapytała nieco zdenerwowana Nat.
- O tak! Najwyraźniej wasi lekarze dobrze wiedzieli, co robią – mruknęła murzynka, przesuwając palcami po ekranie i jakby „rozsuwając” kolejne sploty myślowe James’a. Przez dłuższą chwilę w sali panowała niemal niczym niezmącona cisza i tylko niezbyt tęga mina Bucky’ego wskazywała na to, że Shuri najwyraźniej faktycznie grzebie mu w głowie. W końcu młoda księżniczka wykrzyknęła triumfalnie, uśmiechając się szeroko. – Mam! Znalazłam go!
- Co?! – zapytali oboje natychmiast.
- Twój kod aktywacyjny, sierżancie… Obawiam się jednak… - zrobiła pauzę, przyglądając się czemuś uważnie na ekranie, podczas gdy dwójka kochanków patrzyła na nią niespokojnie. – Tak, niestety, na tej sesji moja pomoc się nie zakończy.
- Dlaczego?
- Rosyjscy lekarze byli na tyle sprytni, że podejrzewali, iż w końcu ktoś będzie chciał zlikwidować w sierżancie ten kod. Może Amerykanie, a może ktoś inny – wyjaśniła. – Zabezpieczyli kod dość zmyślnym sposobem. Jeśli ktoś wpadnie na pomysł, by znowu poddać Bucky’ego praniu mózgu i w czasie tej sesji wymazać mu z pamięci ów kod, pewne sploty wspomnień zabiją go. Znaczy sierżanta.
- Więc ja umrę? – zapytał niespokojnie James.
- Nie! – Shuri pokręciła gwałtownie głową. – Tak pewnie by się stało, gdybym próbowała usunąć wszystkie dziewięć słów za jednym razem. Ja będę robić to systematycznie. Wtedy też nie stanie ci się żadna krzywda… Oh! Tu jest jeszcze jedno słowo!
- Z tego, co wiem, słów-kluczy jest właśnie tylko dziewięć! – powiedziała niespokojnie Nat. – Więc skąd nagle dziesiąte?
- Poczekajcie, muszę zorientować się, do czego ono prowadzi…
W sali znów zapadła cisza. Natalia patrzyła w napięciu, jak Shuri ogląda coś na ekranie. Coś, co dla młodej księżniczki miało zapewne jakiś sens, ale dla Rosjanki było kompletnie niezrozumiałe.
- Sierżancie – zaczęła w końcu powoli – proszę mi powiedzieć, z czym kojarzy się wam słowo „Sputnik”?
- To seria radzieckich sztucznych satelitów Ziemi, jak również samonośna rakieta, która wyniosła na orbitę Sputnik 1 – odpowiedział natychmiast wyraźnie zaskoczony jej pytaniem.
- Tak, zgadza się – mruknęła. – A czy, gdy wymawiane jest to słowo, nie macie przemożnej ochoty udać się spać? W tej chwili i natychmiast?
- Niekoniecznie, a czemu? – zapytał, teraz już całkiem zbity z tropu.
- Bo widzisz, to słowo również jest wpisane w twój mózg. I z tego, co widzę, po prostu cię usypia, czy raczej wyłącza – powiedziała, odwracając się do swojego „pacjenta”.
- Chyba nie rozumiem…
- Z tego, co udało mi się tutaj odczytać – popukała palcem w wyświetlacz. – Jest to również słowo-klucz, ale mające za zadanie gwałtowne zneutralizowanie pozostałych i wprowadzenie cię w natychmiastową śpiączkę – wyjaśniła. – Nie martw się jednak, Biały Wilku. Je również z ciebie usunę.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy i miłosne, użyła 1196 słów i 6901 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • emeryt

    Lubię czytać opowiadania z serii fantazy, tylko, droga autorko,  trochę się pospieszyłem, lecz zaraz to nadrobię i rozpocznę od początku. Życzę tobie dużo, dużo wspaniałych pomysłów i wspaniałej weny.

    6 wrz 2018

  • elenawest

    @emeryt a nie będę dziękować, żeby nie zapeszyć i oczywiście zapraszam serdecznie także do moich innych opków ;-)

    6 wrz 2018