Sekret cz. 11

Sekret cz. 11ONA


     Czy kiedyś się nim nasycę? Zapragnę kogoś innego?  
     Nie znałam odpowiedzi na te pytania. Po prostu chciałam by był ze mną już zawsze, ale życie tak szybko przemija i nie znana była przyszłość.  
     Chciałam jego, chciałam być jego. Mogłam się nim nacieszyć teraz, przez ponad dwa tygodnie. Kilka godzin i będę go miała dla siebie na Florydzie.
     Zgodnie z jego wytycznymi przed wyjazdem, spakowałam tylko jedną bluzę, cienki sweter, letnią sukienkę i kilka par butów. Resztę torby zajmowały kosmetyki, ponieważ obiecał wypełnić moją garderobę nowymi rzeczami. Co prawda wątpiłam, aby nadawały się one do codziennego i publicznego użytku, ale tam byliśmy anonimowi.
     Matka niczego nie podejrzewała. Czułam, że sama coś przede mną ukrywa, ale nie wiedziałam, co to może być. W sumie i tak bardziej interesowała mnie wycieczka niż jej pomysły.
     Nie wiedziałam co na siebie włożyć. Na Florydzie było ciepło, a czekał nas kilkugodzinny lot samolotem. Musiałam ubrać się wygodnie, ale także tak, aby ON był zadowolony.
     Wyciągnęłam najbardziej wycięte szorty, które ledwo skrywały mój tyłeczek. Do tego dobrałam obcisłą, czarną górę od stroju kąpielowego wiązaną za szyję i półprzezroczystą białą koszulkę na wierzch z dużym dekoltem. Nie zakładałam majtek chcąc zrobić dla niego niespodziankę.
     Ponieważ u nas było chłodniej, zdecydowałam się na założenie luźnego, sięgającego kolan swetra i kolanówek. Owinęłam się pasem, aby nikt poza moim ojczymem nie widział tego co jest pod spodem, przynajmniej nie tutaj.  
     Chwyciłam walizkę i zeszłam na dół. Peter już czekał z otwartymi drzwiami żegnając się namiętnym pocałunkiem z moją mamą. Odczepili się od siebie widząc mnie, a ja przytuliłam się do niej.
     - Baw się dobrze. Zasłużyłaś na to! - Pocałowała mnie w czoło na pożegnanie i odprowadziła nas do taksówki. - Opal się. Poznaj jakichś przystojniaków. Dzwoń.
     Peter zdecydował się nie jechać swoim autem. Szkoda go było zostawiać na parkingu lotniska, które było dość drogie, a Claire nie mogła nas odwieźć.
     Usiadłam przy nim na tylnym siedzeniu i pomachałam na pożegnanie do matki. Cieszyłam się z wyjazdu, jego bliskości. Byłam wypoczęta, gotowa na wszystko co mi da...
     Dał odpocząć mi po falach orgazmu, które zaserwował mi wykorzystując wibrator. Przespałam prawie cały dzień i noc schodząc tylko na obiad oraz kolację.

     Nie rozmawialiśmy w taksówce. Jego ręka raz na jakiś czas muskała moje nagie nogi, ale wiedziałam, że nie chce zwracać na siebie uwagę.
     Powoli udało nam się załatwić wszelkie formalności na lotnisku. To znaczy, ja stałam a on oddawał bagaże i prowadził mnie wszędzie.
     W końcu udało nam się wejść na pokład pierwszej klasy. Mieliśmy miejsca z tyłu, w dwóch wygodnych i umiejscowionych obok siebie fotelach.  
     - Ściągnij sweter,  - powiedział, gdy zamierzałam usiąść.
     Posłusznie odpięłam pasek i zsunęłam z siebie sweter, a w jego oczach dostrzegłam psotne iskierki. Opadłam na fotel z uśmiechem.
     Usiadł przy mnie. Po chwili dotarła do nas stewardessa.
     - Coś podać? - Uśmiechała się trzepiąc długimi rzęsami do mojego ojczyma.
     Peter odwzajemnił uśmiech.
     - Poproszę koc dla mojej dziewczynki, mojito i whisky, - powiedział spokojnie klepiąc mnie po kolanie.
     Widziałam lekko zdezorientowaną minę kobiety. Za pewne zastanawiała się, czy jestem jego dziewczyną, narzeczoną, żoną czy córką, albo czy też jestem pełnoletnia. On jednak uprzedził ją.
     - Tak, wygląda młodo jak na dwudziestolatkę. Właśnie lecimy na wakacje z okazji zaręczyn, - odparł spokojnie całując mnie delikatnie w rękę, na której na szczęście miałam prosty, złoty pierścionek.
     - Przepraszam.... oczywiście, - wyjąkała cofając się.
     Popatrzyłam na niego.
     - Narzeczona? - Spytałam.
     - Cóż, nikt nas nie zna, skarbie. Chcę się tobą cieszyć w publicznych miejscach. Chwalić i pokazywać. Nikt nie dowie się, że masz szesnaście lat, - odparł.
     Pochylił się i pocałował mnie. Poczułam jego dłoń we włosach. Odwzajemniłam pocałunek uchylając usta i wpuszczając jego język między wargi.
     Zatraciliśmy się w tej małej pieszczocie, aż usłyszeliśmy chrząknięcie.
     - Państwa koc i drinki!
     Dostrzegłam, że jest speszona, a ja poczułam rumieńce wypływające mi na policzki.
     Peter bez wahania odebrał rzeczy najpierw podając mi koc.
     - Przykryj się, napij i odpoczywaj. Jak dotrzemy do Miami będziesz bardzo zajęta, - mruknął po raz kolejny mnie całując i sprawiając, że czułam wilgoć między nogami.  
     W jednej chwili pożałowałam, że mam na sobie tylko szorty.
     Posłusznie wypiłam drinka i opatuliłam kocem. Niemal natychmiast przysnęłam, choć lot miał trwać tylko trzy godziny.
     Nie wiedziałam ile czasu minęło, a poczułam czyjąś rękę pod kocem. Gładziła moje udo i wędrowała coraz wyżej... wyżej. Sprawne palce rozpięły guzik oraz zamek i po chwili poczułam jak dotykają wrażliwej skóry.
     Jęknęłam...
     - Ciii... - szepnął do mnie Peter.
     Zdałam sobie sprawę, że nie śnię, a wszystko dzieje się naprawdę. Palce ojczyma macały mnie pod kocem, podczas gdy on spokojnie siedział i wpatrywał się w monitor umieszczony na kolejnym siedzeniu.
     Pochylił się lekko.
     - Żadnych majtek? Niegrzeczna dziewczynka, - palce naparły na mnie bardziej i sięgnęły warg ściskając je lekko. - Bądź cicho. Schowaj głowę pod kocem i zagryź go lekko.
     Robiłam co kazał. On macał mnie coraz śmielej. Jego palce drażniły moją łechtaczkę, a po chwili wbijały we mnie.
     Próbowałam mrużyć oczy, udawać, że śpię, ale jakoś to nie wychodziło. Miałam wrażenie, że wszyscy nas słyszą i widzą. Obserwują, jak Peter posyła mnie na krawędź.
     Zagryzłam koc, przymknęłam oczy i poddałam się uczuciu, gdy jego palce wsuwały się coraz gwałtowniej we mnie. W końcu krzyknęłam, koc zagłuszył moje dźwięki, a on uwolnił mnie z męczarni.
     Patrzyłam jak wysuwa swoją dłoń spod koca i zlizuje moje soki. Po chwili podał mi chusteczkę, a ja grzecznie wytarłam się między nogami.
     Mogłam się nareszcie rozejrzeć. Znajdujący się w pobliżu ludzie drzemali, gdzieś z przodu ktoś stukał w klawisze laptopa, a stewardesy plotkowały z przodu przy parzeniu kawy.
     - Smakujesz wybornie, - mruknął.
     Wziął szklankę i dopił drinka.
     - Za pół godziny powinniśmy lądować, więc popraw się.

     Dotarliśmy w końcu do słonecznego Miami. Opuszczałam lotnisko chowając sweter głęboko w torbie. Tu mogłam być jego i nie kryć się przy tym.
     Pchał wózek z naszymi rzeczami, a ja bez oporu uchwyciłam się jego ramienia wcześniej zakładając przyciemniane okulary.
     Widziałam te spojrzenia, kobiet na niego i mężczyzn na mnie. Zapewne niektórzy zastanawiali się nad różnicą wieku między nami, ale on był dojrzałym, zadbanym mężczyzną mogącym mieć każdą na swoje zawołanie.
     Mogliśmy udać się do naszego domku.
     Wsiedliśmy do taksówki. Objął mnie i przytulił mówiąc taksówkarzowi, aby zawiózł nas do ośrodka, w którym wynajął miejsce. Tutaj nie krępował się, całował mnie bez zahamowań.
     Na miejscu, przy recepcji odebrał klucze od naszego domku.
     - Paczka czeka na miejscu, - powiedział recepcjonista, a jeden z pracowników wziął nasze bagaże.
     - Dziękuję, - wręczył mu dodatkowy banknot, po czym skierował się za bagażowym.
     Czekałam aż dotrzemy do tego miejsca. Chciałam go, pragnęłam i miałam zamiar nie opuszczać sypialni przez kilkanaście najbliższych godzin.
     - Ściągnij górę, ciepło jest, - szepnął.
     Uniosłam koszulkę, aby pozostać w samej górze od stroju, kiedy skąpani w słońcu podążaliśmy do znajdującego się na samym kraju domku z bezpośrednim dostępem do plaży.
     - Cieszę się, że tu jestem, - powiedziałam do niego z uśmiechem.
     - Ja także, - mruknął przyspieszając krok po tym jak zerknął na szparkę między moimi piersiami, która formowała się dzięki temu materiałowi.
     Chwilę później zamykał już drzwi za bagażowym, któremu zdążył wcisnąć napiwek.
     Patrzyłam na niego z radością. Tu nie musiałam się nikim przejmować.
     Już rozpiął kilka guzików od koszuli, ale nagle zatrzymał się, jakby o czymś sobie przypominając. Zbliżył się do pudełka o którym wspominał recepcjonista. Wyglądał jak dziecko w sklepie z zabawkami, gdy szybko rozcinał je.
     - Idź do łazienki i weź prysznic. Przyniosę ci to co masz ubrać.
     - Tak, tato, - powiedziałam kusząc i skierowałam się zadowolona do danego miejsca słysząc za sobą jego jęk.
     To był dobry pomysł. Oczyściłam swoje ciało w letniej wodzie, wyczyściłam się po podróży, a dzięki różanemu balsamowi pachniałam o niebo lepiej niż kilka minut wcześniej.
     Wycierałam się, a na koszu już znalazłam rzeczy, które przyszykował.
     Był to czarno biały komplet, gorset, majteczki, pończochy1. Wszystko eleganckie i drogie. A do tego czarne szpilki.
     Czekała nas szalona jazda.

2 komentarze

 
  • Użytkownik bella

    czekamy na dalej:)

    24 cze 2018

  • Użytkownik Mikiwal

    Kiedy następna cześć ??

    10 cze 2018