Wtedy w sukurs przyszedł mi trener.
Co za postawny, posągowy wręcz mężczyzna. Istny heros!
Od kilku treningów zwróciłam na niego uwagę. Co rusz go nawet kokietowałam... Uśmiechałam się do niego z daleka... Przechodząc obok - mocno kołysałam biodrami i tyłkiem...
Podziwiałam go. Wobec chłopców był srogi. Używał bardzo męskiego języka, ocierającego się o wulgarność. Typu: "Guzdrasz się jak panienka!", a przy mnie starał się nawet użyć słów bardziej sprośnych: "ładuj w bramę, jakbyś babie między nogi ładował!"
Udawałam, że bardzo się peszę takim słownictwem, a w głębi duszy, nadzwyczajnie się nim podniecałam...
Czasem nawet fantazjowałam, że ten trener-osiłek "bierze mnie na warsztat"...
Że w sali ćwiczeń leżę pod nim na jakimś materacyku... A ten wykrzykuje to swoje: "Ładuj w bramę! Jakbyś ładował babie między nogi!"
Wyobrażałam sobie, jak mi próbuje tak kropnąć gola... między nogi...
Dlatego z taką wdzięcznością przyjęłam jego pomoc, gdy pomógł mi wydostać się z murawy...
3 komentarze
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto
gejorg
jak zawsze wyrafinowana ,PANI profesor ,---super , ----[ale musialas miec mokra cipe ,widzac te namiociki ktore spowodowalas swoja obecnoscia na boisku
nanoc
Krótkie, treściwe, świetne jak wszystkie twoje opowiastki, aż się "chce strzelić gola"
Aladyn
Trener nie przebiera w słowach krzycząc do młodych piłkarzy:
- Kryj go! Kryj go od tyłu...jak chłop babę!
- Biegaj, ruszaj się! Nie stój jak chuj na weselu!
- Nie patrzcie na tę lalę na trybunie! Bo zamiast grać myślicie o waleniu!