Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Marta i sztuczna inteligencja cz. 10

Marta i sztuczna inteligencja cz. 10Niezwykłą odmianą była nagle wiadomość od niejakiego Pat-Mata. Bardzo długa. Marcie wydało jej się, że ten facet mocno się przed nią otworzył. Pisał co lubi, co czuje. Miała wrażenie, że odczytuje, co mu w duszy gra… Żeby tego było mało, czuła, jakby przez skórę, że ten człowiek ma zupełnie podobne zainteresowania i upodobania co ona. Pierwszy raz w życiu spotkała się z takim odczuciem.
Nie mogła mu nie odpisać. Potem, pierwszy raz w życiu, z tak wielką niecierpliwością oczekiwała na jego odpowiedź.
Znowu przyszła obszerna. Wyczerpująca. Marta była zachwycona. Ujęło ją docenienie jej elegancji, mimo, że jej jeszcze nie widział. „Nawet nie wie, że trafił w mój czuły punkt!” – myślała, uśmiechając się w duchu.
Nie wytrzymała. Musiała dowiedzieć się jak on wygląda. Mimo, że trochę krępowała się o to zapytać, ostatecznie się na to zdobyła. Teraz dopiero czekała z niecierpliwością. Mimo wrodzonego optymizmu, teraz nie chciała dawać sobie wielkich nadziei.
„Pewnie znowu będzie to jakiś stary dziad… A może gówniarz, jakiś cherlawy, albo otyły. Nie… nie… to nie może być tak, że ma jednocześnie i tak ciekawą osobowość i atrakcyjną aparycję. Poza tym, że też ja głupia o tym nie pomyślałam, jakby był przystojny, to na pewno by sobie kogoś znalazł w realu.”
Jakież było jej zaskoczenie, kiedy otrzymała wiadomość ze zdjęciami nad wyraz urodziwego chłopaka. Brunet, wspaniale zbudowany, z twarzą niemal filmowego amanta. Wiek - na oko poniżej dwudziestego piątego roku życia.
„Nie… to nie może być prawda! Może jakiś gość robi sobie ze mnie jaja, chce popisać, fotki bierze z neta…”
Odniosła wrażenie, że ma rację, że Pat-Mat jakoś unika spotkania. Było to bardzo osobliwe. Dotąd panowie wręcz parli do randek… W końcu nastąpił przełom. Chłopak nie dość, że wyjawił swe imię (okazało się, że nazywa się Armand), to zgodził się na spotkanie! Była zachwycona. Ale też w wielkiej panice. No bo jak tu się ubrać?! Chętnie założyłaby tę czerwoną minispódniczkę, ale z drugiej strony, chciała budować image bardzo porządnej kobiety, a nie jakiejś frywolnej podfruwajki.  
Nie pamiętała, żeby tak podekscytowana szykowała się na spotkanie. W końcu, nie widziała Armanda nigdy na żywo. Strasznie długo robiła makijaż. Dwa razy zmieniała spódnicę, w której miała wystąpić na randce.

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 440 słów i 2478 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto