Dwie miłości. Cz. 4

Umówili się na przyszłą sobotę. Chłopak chciał zadzwonić zaraz następnego dnia, ale uznał, że byłoby to zbyt wielkim naciskiem. Z ciężkim sercem odczekał kilka dni.
Noc z piątku na sobotę spędził niemal bezsennie. Przewracał się z boku na bok, kotłował w łóżku nie mogąc się wygodnie ułożyć, aż w końcu zasnął nad ranem kompletnie wyczerpany. Dzień mu się dłużył. Co chwila spoglądał na zegarek, co oczywiście nie pomagało. Nawet matka zauważyła, że jest jakiś dziwny. "Wychodzę wieczorem” – odburknął w odpowiedzi na pytania, co się tak plącze po domu.  
Szykował się do wyjścia, gdy usłyszał pukanie do drzwi.  
- Proszę – zawołał. Do pokoju wszedł ojciec. Otworzył usta z zamiarem powiedzenia tego, z czym przyszedł, ale rozejrzał się po pokoju i zatrzymał w połowie. Pokiwał tylko głową ze zrozumieniem.
- No tak. – orzekł po chwili. – Wygląda zupełnie tak samo.  
- Co wygląda tak samo? – zapytał Daniel.
- Pokój. – ojciec pokazał ręką na porozrzucane wszędzie różne części garderoby. – Dokładnie tak samo wyglądał mój pokój, kiedy szykowałem się na pierwszą randkę z Twoją matką. Zresztą, nie tylko z nią. Zawsze, kiedy spotykałem się z kimś po raz pierwszy. Też nie wiedziałem, w co się ubrać.  
- Różnica jest taka, że ja nie wybieram się na randkę tylko na kawę ze znajomą. – Zastanowił się, kogo właściwie chce oszukać. Przecież doskonale wiedział, że to nie będzie zwykła kawa z koleżanką. Wszystko, ale na pewno nie to.  
- Niech Ci będzie. – ojciec polubownie machnął ręką. – Pamiętaj tylko, że cokolwiek założysz, zapewne i tak nie dostosujesz się do swojej towarzyszki. Ubierz się więc tak, aby było Ci najwygodniej. Jeżeli Ty będziesz się dobrze czuł, to ona to wyczuje, a wtedy reszta sama się ułoży.  
- Tato, jesteś dziś prawdziwą skarbnicą wiadomości i dobrych rad. – Daniel podszedł do ojca i położył mu rękę na ramieniu.
- Nie dziw się tak. W końcu to pierwszy raz, kiedy mój niemal dorosły syn spotyka się z dziewczyną.  
- No bez przesady! – oburzył się chłopak. – To nie jest pierwszy raz.
- A właśnie – ojciec mimowolnie ściszył głos, jakby w obawie, że ktoś może go usłyszeć. – Mam nadzieję, że jesteś przygotowany na każdą ewentualność. – Spojrzał wymownie na syna.
Daniel w pierwszej chwili nie zrozumiał.  
- Na jaką ewentualność, o czym Ty mówisz? – zapytał, ale zaraz potem dotarło do niego, o co chodziło staruszkowi. – Tato! – wykrzyknął z udawanym oburzeniem.  
- No co? Słyszałeś mamę, powiedziała, że jest za młoda na babcię. Lepiej się zabezpieczyć.
- Porozmawiajmy lepiej o tym, co chciałeś mi powiedzieć. Bo chyba nie to, prawda? Przyszedłeś tu w jakimś celu.  
- A tak. – ojciec przypomniał sobie właściwy cel wizyty. – Mama kazała Ci powiedzieć, żebyś przyszedł na obiad.  
Daniel spojrzał na zegarek.  
- To było jakieś dziesięć minut temu. Wiesz, że ona nas zabije i to jeszcze przed obiadem. Nienawidzi, kiedy się spóźniamy.  
- Synu! – ojciec patetycznie objął Daniela ramieniem. – Niech to będzie kolejny element Twojej inicjacji. Przyjmij to jak mężczyzna.  
- Jasne, tato. Przejdziemy przez to razem. Nie uważasz jednak, że skoro mama nas nie woła, to nie wróży to nic dobrego.  
- No cóż – westchnął ojciec. – Obawiam się, że możesz mieć rację. Jak zapewne wiesz, Twoja matka krzyczy, kiedy jest zła. Ale kiedy jest bardzo zła, wtedy nastaje grobowa cisza.  
- Taka jak w tej chwili? – spojrzeli sobie w oczy ze zrozumieniem i w milczeniu przeszli do jadalni.  
W progu starszy pan zatrzymał się na chwilę i pociągnął syna za rękaw.
- A jak stoisz z kasą? – zapytał. – Potrzebujesz pieniędzy?
- Nie, tato, jestem przygotowany – uspokoił go Daniel – Ale dzięki, że o tym pomyślałeś.
- Kochanie, spóźniliśmy się, bo mieliśmy kilka męskich spraw do omówienia. – zawołał ojciec już od progu. Podszedł do żony i cmoknął ją w policzek. – Zagadaliśmy się i straciliśmy poczucie czasu.
- Nic się nie stało, w końcu to tylko wspólny rodzinny obiad. – widać było, że kobieta ma im za złe to spóźnienie. – Nie pierwszy i zapewne nie ostatni. Mam tylko nadzieję, że załatwiliście swoje WAŻNE sprawy.  
- Tak, wszystko jest w porządku – mężczyzna spojrzał na syna, a potem wziął żonę za rękę. – Obiecuję Ci, że na deser nie będziesz musiała czekać – dodał mrugając do niej porozumiewawczo.
- Co też Ci chodzi po głowie, stary zbereźniku! – zawołała i wyrwała rękę. Pogroziła mu palcem wciąż lekko urażona. – Poza tym jedzcie, zanim całkiem wystygnie.

Kiedy Daniel dotarł do kawiarni, w której umówił się z Zuzą, rozejrzał się z niepokojem, czy przypadkiem dziewczyna nie przyszła pierwsza. Odetchnął z ulgą widząc, że jeszcze jej nie ma. Nie chciał, by tak się stało uznając, że nie wyglądałoby to najlepiej.  
Zamówił wodę nie chcąc siedzieć przy pustym stoliku i czekał. Mimowolnie spojrzał na swoje ręce i uśmiechnął się widząc, że lekko drżą. "Denerwuję się” – pomyślał – "Niepotrzebnie. Wszystko będzie dobrze” – uspokajał się w duchu. – "A może nie przyjdzie?” – szepnął mu jakiś głos. Daniel aż się wzdrygnął na tę myśl. Potem znowu się uśmiechnął. – "Wtedy po prostu wrócę do domu”.
Przyszła. Daniel zauważył, że ubrała się zwyczajnie, choć nieco staranniej niż zwykle. W duchu podziękował ojcu, że poszedł za jego radą i też nie założył niczego wyszukanego. Dzięki temu nie czuł się teraz jak dziwadło.  
- Jesteś – zagaił chłopak po przywitaniu. – Przyznam, że zaczynałem już mieć pewne obawy.  
- A co, spóźniłam się? – zapytała Zuza spoglądając na zegarek. Było pięć minut po czasie. – Wydawało mi się, że będę na styk.  
- Nie, wszystko ok. – uspokoił ją. – Po prostu nie byłem pewien, czy nadal chcesz się spotkać.
- Gdyby tak było, uprzedziłabym Cię. Albo gdyby coś mi wypadło.  
- No tak. Racja. – Postanowił nie drążyć tematu. – Czego się napijesz?  
- Poproszę macchiato. Wypiłam już dzisiaj dwie kawy, jeszcze jedna mogłaby na mnie źle podziałać. Nie wiem, co by na to powiedziało moje serce.
Zaśmiał się.
- A ja wezmę podwójne espresso. Dla mnie kawa musi być czarna, mocna i gorąca. Wtedy jest najlepsza.  
- Więc coś już o sobie wiemy. – Dziewczyna spojrzała na Daniela z uśmiechem i puściła do niego oko. – Na przykład, jaką kawę lubimy.  
Rozmowa rozkręcała się. Z czasem do kawy dołączyły lody, potem wino. Ani się obejrzeli aż zaczęło robić się ciemno, żadne z nich jednak nie miało ochoty wracać do domu.  
- Może się gdzieś przejdziemy? – zaproponował Daniel. – Jest taka śliczna pogoda. – Wieczór istotnie był bardzo ciepły jak na koniec sierpnia. – Chyba, że chcesz już wracać, wtedy odprowadzę Cię do domu.  
- Nie chcę jeszcze wracać. – Zuza pokręciła głową. – Skoczę tylko do łazienki i możemy iść.
Kiedy dziewczyna wyszła, Daniel uregulował rachunek i zamyślił się, co dalej zrobić z tak dobrze rozpoczętym wieczorem. Wino szumiało mu w głowie i podsuwało szereg myśli i pomysłów zdążających w jednym właściwie kierunku. Potrząsnął głową chcąc zrzucić pałętające się w mózgu obrazy.
- Jestem. – Dziewczyna pojawiła się po chwili odświeżona i uśmiechnięta. – Teraz Ty możesz iść, jeśli chcesz.
- Nie, nie potrzebuję. Jeżeli jesteś gotowa, to chodźmy.
Kiedy wyszli na zewnątrz, oboje w głowach i nogach poczuli wypite wcześniej wino. Daniel wiedział, że w tej chwili na pewno nie może pokazać się w domu, bo czekałoby go długie i przykre kazanie ze strony matki. Starsza pani nie lubiła, gdy wracał do domu pijany. Rozumiała, że chłopak w wieku jej syna musi czasami napić się z kumplami, ale kilka piw to coś zupełnie innego.  
Idąc rozmawiali. O wszystkim: dzielili się wrażeniami na temat mijanych po drodze miejsc, obmawiali przechodniów, śmiejąc się przy tym jak nastolatki. W pewnym momencie chłopak złapał dziewczynę za rękę. Zrobił to spontanicznie, pod wpływem chwili, w ogóle się nad tym nie zastanawiając. Nie zaprotestowała i nie cofnęła ręki. Przeciwnie, zacisnęła ją na dłoni Daniela. Przypomniało mu się, co przeczytał kiedyś na portalu społecznościowym: "to najcudowniejsze uczucie, kiedy bierzesz dziewczynę za rękę i czujesz jak ona zaciska swoją dłoń na twojej.” Ktokolwiek to napisał, miał świętą rację – nic nie mogło się równać z tym uczuciem. No, może prawie nic.  
Po drodze mijali inne pary, także trzymające się za ręce lub obejmujące czule.  
- Chcesz się jeszcze czegoś napić? – zapytał Daniel, bo wydało mu się to trochę dziwne, że spacerują tak bez niczego. – Nie wiem: lody, cola, cokolwiek?
- Nie, dziękuję, niczego nie potrzebuję. – Zuza wydawała się być w równie dobrym nastroju co Daniel. Zatrzymała się i odwróciła do niego. – Chociaż właściwie jest coś, czego w tej chwili bardzo bym sobie życzyła.
- Co takiego? – zapytał nie rozumiejąc, o co jej chodzi.  
Podeszła do niego blisko, bardzo blisko. Spojrzała mu w oczy. Zobaczył w nich coś, czego nigdy wcześniej nie widział. Nie był pewien, czy było to działanie wina czy może coś zupełnie innego. A potem Zuza zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała go. "Czyli jednak nie wino” – przemknęło mu przez myśl. Pocałunek był delikatny jak muśnięcie skrzydeł motyla, na Daniela podziałał jednak jak najlepszy afrodyzjak. Nie namyślając się wiele, przyciągnął dziewczynę do siebie i oddał pocałunek. Rozchyliła usta i przytuliła się do niego, całując go długo i namiętnie.  
- To co robimy? – zapytała, kiedy już oderwali się od siebie. – Idziemy do mnie? Bo do Ciebie nie można. – Sama sobie odpowiedziała.
- A co na to powie Twój facet? Raczej nie będzie zadowolony. – Daniel próbował nadrabiać wesołością. – No chyba, że lubi trójkąty.
- Nie ma go, wyjechał na weekend. Wróci dopiero jutro.
"A, to dlatego jesteś taka wylewna” – pomyślał Daniel. A raczej pomyślałby, gdyby mógł w tej chwili logicznie myśleć. Ale nie był w stanie skupić się na niczym, postanowił więc kompletnie wyłączyć myślenie.  
- Daleko mieszkasz? – zapytał jakby nieswoim głosem.
- Nie – odpowiedziała. – To tylko kilka przecznic.
- Chodźmy więc. – Czuł, że nie może dłużej czekać.  

Drogę do mieszkania Zuzy pokonali niemal w rekordowym tempie. Wpadli do windy i prawie natychmiast zaczęli się namiętnie całować. Dziewczyna ledwo zdołała znaleźć klucze do mieszkania.  
- Gdzie jest sypialnia? – zapytał Daniel kiedy tylko znaleźli się w środku.
- A może chcesz się najpierw czegoś napić? - Zuza zaśmiała się prowokująco, z góry znając odpowiedź.  
- Do diabła z tym. – Chłopak był już nieźle napalony. – Jedyne, co teraz chcę pić to Twoje soki.
- Wow! – Zuza wstrzymała go trochę. – Pomału, harcerzyku. Na wszystko przyjdzie pora.  
- Tak. I właśnie nadeszła. – Daniel nie mógł już dłużej powstrzymać narastającego pożądania.  
Przyciągnął dziewczynę do siebie i włożył jej rękę pod bluzkę. Wyczuł dłonią piersi i zaczął je pieścić przez materiał stanika. Zuza westchnęła i poddała się jego dłoniom.  
- Gdzie, do cholery, masz łóżko? – zapytał.
- Tam – wskazała głową. Oderwała się od chłopaka i trzymając go za rękę zaprowadziła do sypialni.  
W pewnej chwili Danielowi przyszła do głowy jedna myśl, która za nic nie dawała mu spokoju. W końcu wypowiedział ją na głos.  
- Będziemy się kochać w tej samej pościeli, w której pieprzyłaś się z innym facetem?  
- Nie – odpowiedziała spokojnie. – Dziś sobota, więc zrobiłam pranie. Zmieniłam pościel.
"Nawet o tym pomyślała” – chłopak nie mógł oprzeć się przekonaniu, że dziewczyna zadbała o wszystko. Nie chciał jednak teraz o tym myśleć. "Pomyślę o tym jutro” – tak brzmiała dewiza Scarlett O’Hara. "Fuck! Dlaczego naoglądałem się tylu klasyków?”- Nagle upomniał się: " Daniel, skup się! Masz teraz inne zadanie.”  
Zuza w tym czasie usiadła na łóżku i pociągnęła go na siebie. Kiedy spojrzał jej w oczy z odległości kilku centymetrów, zapomniał o wszelkich wątpliwościach. Miał przed sobą kobietę swoich marzeń, chciał się z nią kochać, chciał dać jej rozkosz i spełnienie. Tylko to miało teraz znaczenie.  
Oboje czuli tak wielkie podniecenie, że zgodnie uznali, że gra wstępna nie jest im potrzebna. Szybko pozbyli się górnych części garderoby, pozostając w samej niemal bieliźnie.  
- Boże, są piękne – szepnął Daniel spoglądając na piersi Zuzy. Dotknął najpierw jednej, potem drugiej, w końcu zanurzył w nich twarz. Całował i ssał obie na przemian rozkoszując się ich smakiem. Trzeba przyznać, że dziewczyna miała czym oddychać. "Miseczka C albo D” – pomyślał Daniel.  
Przesunął usta niżej. Jeszcze niżej. Kiedy wyczuł pod językiem zgrubienie, poczuł się jak w domu. Usłyszał westchnienie, które odebrał jako zachętę do dalszej pieszczoty. Rozchylił palcami płatki i zaczął lizać wnętrze. Zuza jęknęła i wygięła się w łuk w spazmie rozkoszy. Chłopak uśmiechnął się. Tak, to było to. Lubił dawać kobiecie rozkosz, sprawiać jej przyjemność. Jednocześnie czuł narastające podniecenie. Jego członek rozpaczliwie domagał się aktywności.  
- Daj mi go. – Zuza najwyraźniej domyśliła się tego. co się z nim dzieje. Podniosła się i zmieniła pozycję. Zsunęła spodnie chłopaka uwalniając jego instrument. Dzięki Bogu, nie miał się czego wstydzić.  
- Ach, jak dobrze! – wyrwało mu się, kiedy poczuł usta dziewczyny na swoim członku. Złapał ją za głowę przytrzymując włosy. Zaczął się poruszać. Pieprzył jej gardło, co sprawiało mu ogromną przyjemność. W pewnym momencie przytrzymał głowę dziewczyny tuż przy jądrach, chcąc doprowadzić do zakrztuszenia. Przeraził się siebie widząc, jaką przyjemność sprawia mu widok jej zaczerwienionej twarzy. Puścił ją. Zobaczył jednak, że nie była zła, podobało jej się to.  
Postanowił zmienić pozycję.
- Lubisz "na pieska”? – spytał.
- Jesus, Daniel, pieprz mnie jak wolisz. Rób ze mną, co tylko chcesz. – niemal czuł tryskające z niej soki, tak bardzo była podniecona.
Odwrócił ją i nie namyślając się długo, wszedł zagłębiając w niej całe 22 cm.  
- O Boże!! – zawołała. Wiedział, że była już bliska spełnienia. Tak jak on. Doszli niemal równocześnie. Wystarczyło tylko kilka ruchów.  
"I tak nieźle jak na pierwszy raz” – pomyślał Daniel. – "Jaki pierwszy raz. To mógł być jedyny raz.” – zganił się w myślach. Wiedział jednak, że na pewno tak tego nie zostawi.  
Pocałował ją. Było już po wszystkim i chciał po prostu podziękować za doznaną rozkosz. Zuza uśmiechnęła się.  
- Ja też Ci dziękuję – szepnęła. – Dałeś mi niewiarygodną przyjemność.  
"Większą niż ten Twój fagas?” – chciał zapytać, ale nie odważył się. Wiedział, że to zepsułoby efekt chwili. Zamiast tego powiedział:
- Wiesz, że nie mogę zostać, prawda? Chciałbym, ale naprawdę nie mogę.  
- Wiem – odparła. Pociągnęła go do siebie. – Ale poleżmy tak przez chwilę.

Erica

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 2775 słów i 15693 znaków, zaktualizowała 12 mar 2017.

2 komentarze

 
  • love_las

    Chciałbym usłyszeć jak wyje OMG!!!:|))))  Wycie skrótem :)) :lmao:

    12 mar 2017

  • Erica

    @love_las Słuszna uwaga. Nie przyuważyłam tego, dzięki za podpowiedź. Już naniosłam poprawki. :)

    12 mar 2017

  • Caryca

    Treść  bardzo  wciągająca  , pytanie tylko kiedy kolejna  część

    12 mar 2017

  • Erica

    @Caryca Dzięki za dobre słowo. Następna część ukaże się niebawem, mam nadzieję. Postaram się już nie robić tak długich przerw między kolejnymi rozdziałami. :)

    12 mar 2017