Dwie miłości. Cz. 2

Daniel odczekał kilka dni, ale kiedy nie było żadnego sygnału od Zuzy, postanowił sam sprawdzić, co się dzieje.
Kiedy wszedł do sklepu, już od progu wiedział, że coś jest nie tak. W powietrzu unosiła się jakaś dziwna obca aura. Pełen złych przeczuć podszedł do lady. Wtedy zza niej podniosła się dziewczyna siedząca dotąd na krześle – nie zauważył jej wcześniej. Odłożyła krzyżówkę, którą właśnie rozwiązywała i spojrzała na chłopaka z uśmiechem. To nie była Zuza.  
- Słucham, czym mogę służyć? – zapytała uprzejmie.
- Chciałem … – chłopak gorączkowo szukał w myślach jakiegoś logicznego rozwiązania. Rozejrzał się wokoło i wtedy jego wzrok spoczął na miejscu, w którym poprzednio siedziała Zuza. Gitara, na której grała, wciąż stała oparta o ścianę. – Gdzie znajdę struny do gitary?
- Drugi regał na prawo – dziewczyna wskazała mu ręką kierunek – w głębi, po lewej stronie.
- Dziękuję – poszedł we wskazanym kierunku.  
Niewiele myśląc wziął pierwsze lepsze, jakie mu weszły pod rękę. Nie znał się na tym, nigdy nie grał na żadnym instrumencie. Był zły, że nie zastał Zuzy i chciał jak najszybciej opuścić to miejsce.  
- Poproszę te – położył struny na ladzie. Sięgnął do kieszeni z tyłu spodni i wyjął portfel. Odliczył należną kwotę i zapłacił.
- Widzę, że Ty też grasz – zagadnęła dziewczyna i uśmiechnęła się do niego. Przyjrzał jej się uważniej. Duże sarnie oczy skryte za okularami, długie włosy o lekko rudawym odcieniu. Pokazała w uśmiechu rząd równych białych zębów. „Ładna” – pomyślał – „Tylko, że to nie to.”
- Też? – zapytał z roztargnieniem, bo zauważył, że dziewczyna patrzy na niego wyczekująco.
- Zuza gra na gitarze – wskazała na stojący obok instrument. – Moja zmienniczka – dodała. – Ciekawe, gdzie teraz jest?
- Pewnie w domu, szykuje się do pracy – Daniel z trudem silił się na obojętny ton. – Skoro to Twoja zmienniczka, to wkrótce się tu zjawi.
- Nie, na pewno nie. – zaśmiała się. – Byłabym bardzo zdziwiona, gdyby tak było.  
Daniel spojrzał na nią nie rozumiejąc. Zauważyła to.
- Wzięła kilka dni wolnego. Będzie dopiero w przyszłym tygodniu.
- Acha. – znowu ten uprzejmie obojętny ton. Musiał się naprawdę bardzo pilnować. – Jest chora czy coś?  
- Nie, wszystko z nią dobrze. Po prostu wyrwała się na trochę. W końcu są wakacje, no nie? Pojechała ze swoim facetem na kilka dni nad morze. Zapewne dobrze się bawią w tej chwili.    
- No, pewnie tak. – „Boże, chcę już stąd wyjść.” – pomyślał. – „Proszę, niech ona mnie nie zatrzymuje.” – Dziękuję za struny. – pomachał w jej stronę zawiniątkiem.
- Nie ma za co. – zawołała za nim – Do zobaczenia. Bo mam nadzieję, że jeszcze tu zajrzysz.  
- Kto wie, może. Do widzenia zatem.
Na ulicy przystanął na chwilę. Obejrzał się za siebie, żeby sprawdzić, czy dziewczyna przypadkiem go nie widzi. Odszedł kilka kroków i oparł się plecami o mur budynku.  
„Co jest, do cholery” – myślał z gniewem – „A zresztą, co mnie to właściwie obchodzi? Dziewczyna ma chłopaka i co z tego? Po kiego tak się tym przejmuję?”  
Oderwał się od ściany i ruszył w swoją stronę. Nie mógł się jednak uspokoić. W środku cały czas coś go dławiło. Zacisnął pięści ze złości i wtedy poczuł coś w dłoni. Struny. Chciał je dać Zuzie, ona wiedziałaby, co z nimi zrobić. Ewentualnie wymieniłaby je na inne, gdyby te były nieodpowiednie. Ale teraz? Nie. W życiu. Niech ten fagas kupuje jej struny i wszystko inne. Jeszcze raz spojrzał na zawiniątko i wrzucił je do mijanego po drodze kosza.
W domu nie mógł sobie znaleźć miejsca. W końcu wziął komórkę i zadzwonił do Rica.
- Siema, bro – ucieszył się, że przyjaciel odebrał – Co robisz dzisiaj?
- Nic specjalnego – usłyszał w odpowiedzi – A co?
- Nic. Po prostu mam chujowy nastrój i chcę się urżnąć. W domu nie mogę, bo rodzice …
- Tell me about it. Wbijaj, mate, mam chatę wolną. Moi starzy wyjechali na wakacje.
- A Twoja siostra?
- Małolatą się nie przejmuj, zajmę się nią.
- Niby jak? Zakopiesz w ogródku?
- Wierz mi, stary, czasami miałbym ochotę. Ale mam lepszy pomysł. Wyślę ją na noc do koleżanki, będzie zachwycona.
- To mi pasuje. Trzeba tylko skombinować jakiś alkohol. Byle mocny, bo dziś zwykłe piwo mnie nie zadowoli.
- Spokojnie, znajdzie się whiskacz, i to niejeden.
- To czekaj na mnie, zaraz będę.
Pożegnał się. Teraz tylko musiał powiedzieć rodzicom, że wychodzi i nie wróci na noc. Wiedział, że nie będą zachwyceni, zwłaszcza matka. Trudno. Był dorosły i miał prawo spędzić noc poza domem.

Rico mieszkał w apartamentowcu położonym w dość zamożnej dzielnicy. Jego rodzice byli nieźle sytuowani. Posiadali własną firmę, co dawało im nieregulowany czas pracy. Praktycznie mogli robić, co chcieli. Na przykład wyjechać na wakacje kiedy mieli na to ochotę i na jak długo chcieli.  
Daniel nie lubił przychodzić do domu Rica. Nie miał nic do chłopaka czy jego stylu życia, ale wkurzał go system zabezpieczeń budynku. Zanim dotarł na miejsce musiał wcisnąć milion przycisków, za każdym razem podając swoje imię. Dzisiaj, zważywszy jego fatalny nastrój, było to szczególnie denerwujące.  
- Wejdź – powiedział Rico, kiedy otworzył drzwi przed przyjacielem. Spojrzał na niego i bez słowa skierował się do salonu. Kiwnął tylko głową Danielowi, żeby poszedł za nim. Wyjął z lodu butelkę piwa i podał chłopakowi.  
- To na rozgrzewkę – rzucił biorąc drugą butelkę. – Wiem, mówiłeś o mocniejszym trunku. Widzę jednak, że potrzebujesz czegoś już teraz.
- Żebyś wiedział! – Daniel był naprawdę w paskudnym humorze. – Wkurwia mnie ten wasz system. Ciągle muszę wciskać jakieś pierdolone guziki. Jeden tu, drugi tam, trzeci jeszcze gdzieś indziej. Do chuja to wszystko niepodobne.
- Już dobrze, wyluzuj! – Rico pociągnął spory łyk piwa gestem pokazując Danielowi, aby uczynił to samo. – dopij piwo, a zobaczysz, że zaraz poczujesz się lepiej.
- Mam nadzieję, ale coś czuję, że nie ma na świecie tyle wódy, żeby poprawić mi nastrój.  
- Może ja mogłabym pomóc? – rozległ się nagle dziewczęcy głos. Chłopcy obejrzeli się. W drzwiach stała młoda dziewczyna, na oko jakieś 16 lat. Ładna, zgrabna, długie nogi. Ubrana w krótkie szorty i luźny T-shirt. Długie blond włosy zgarnęła na jedną stronę. Delikatny makijaż podkreślał jej urodę, bardzo podobną do brata.
- A Ty tu czego, gówniaro? – Rico ruchem głowy pokazał drzwi. – Wypad! Już dawno miało Cię nie być.  
- Uważaj, braciszku! – dziewczyna pogroziła mu palcem. – Bądź dla mnie miły, bo powiem rodzicom co robisz, kiedy ich nie ma.
- Ty mała …  – Rico nie zdążył dokończyć czegoś, co zapewne byłoby jakimś niewyszukanym epitetem. Daniel wszedł pomiędzy nich zachowując się jak sędzia na ringu.  
- Okej, okej, spokojnie! Peace! – podszedł do dziewczyny. – Cześć, Sandra! – przywitał się. – Wow! Wyrosłaś. – zmierzył ją wzrokiem od czubka głowy do stóp i z powrotem, zatrzymując się na oczach. – Bardzo Ci dziękuję za dobre chęci, ale obawiam się, że nie możesz mi pomóc. – uśmiechnął się i teatralnym gestem położył dłoń na piersi.
- Widzisz?! – Sandra spojrzała na brata wychylając się spoza ramienia Daniela. – On wie, jak traktować kobiety. Powinieneś się od niego uczyć. Szkoda. – westchnęła spoglądając na chłopaka. – W razie czego pamiętaj, że mam już 16 lat.  
- Hej! A to co miało znaczyć!? – wtrącił się Rico odstawiając pustą butelkę po piwie.  
- Chyba powinnaś już iść – Daniel głośnym szeptem zwrócił się do dziewczyny. – Zanim Twój brat zabije mnie nim cokolwiek zrobię.
Uśmiechnęła się, kiwnęła im głową na pożegnanie i wyszła.

- No dobra, jesteśmy sami, to teraz mów. – powiedział Rico kiedy wrócił po odprowadzeniu Sandry. – Zostali sami dorośli, więc możemy zacząć zabawę. – Podszedł do barku i wyjął butelkę whisky. – Mówiłeś, że masz ochotę na coś mocniejszego, prawda? – Daniel kiwnął głową. – Wolisz z wodą czy lodem? A może z colą?
- Bez niczego. Dziś napiję się czystej.
- Okej, jak chcesz. – Rico nalał chłopakowi szklaneczkę. – Ale uważaj, to nie jest woda.
- Wiem. I o to właśnie chodzi. – Daniel wziął od przyjaciela szklankę i upił spory łyk trunku. Poczuł, jak alkohol piecze go w gardle. Tak, to jest to. Wziął drugi łyk, a potem wypił resztę i odstawił szklankę na stolik.  
- Naprawdę Cię wzięło! – Rico uniósł brwi do góry. Zawahał się, po czym nalał drugą szklankę. – Opowiadaj, co Cię tak wkurzyło. Rozumiem, że mowa będzie o kobietach. A może raczej o jednej, mam rację? Domyślam się też, że ma to coś wspólnego z pewnym sklepem w śródmieściu.
- Dobrze kombinujesz. – Daniel sięgnął po whisky. – Ta dziewczyna naprawdę zalazła mi za skórę. Nie rozumiem tego. Widziałem ją tylko raz, a czuję jakbym znał całe życie. Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? Bo to chyba musi być to.  
- Nie wiem, bracie. Nie mogę Ci odpowiedzieć, bo nigdy czegoś takiego nie czułem. Wiesz, jak ja podchodzę do tych spraw. Dla mnie kobiety istnieją tylko po to, aby uprzyjemnić mi życie. – Rico uniósł brwi w wymownym geście.  
- W cholerę z tymi  babami! – Daniel wypił kolejną szklaneczkę whisky. – Rozmawiasz z taką przez chwilę, a potem nie potrafisz zapomnieć. Szlag by to! Daj tę butelkę. – Nalał sobie kolejnego drinka. – A jakby tego było mało, to jeszcze dowiadujesz się, że laseczka ma jakiegoś gacha, który zabiera ją w romantyczne podróże.  
- Ooo! Co Ty mówisz! To ona ma faceta?! – Rico był szczerze zdziwiony.  
- Tak, kurwa! Ma. I właśnie teraz zapewne pierdoli się z nim w jakimś namiocie. Oczywiście przy romantycznym szumie jebanych morskich fal. – chłopak był już nieźle wstawiony.  
- A skąd właściwie o tym wiesz? Może to jakaś ściema? – przyjaciel próbował nieco załagodzić frustrację Daniela.
- Jaka tam ściema! Jej koleżanka się wygadała – Daniel opowiedział Ricowi o swojej wizycie w sklepie. – Mówię Ci, brachu, kiedy stamtąd wyszedłem, miałem taki wkurw, że najchętniej bym komuś przyjebał. Tyle, że nie było komu. I właśnie dlatego jestem tutaj i piję tę paskudną whisky.  
- No no, nie taką znowu paskudną. Oryginalna szkocka.  
- Nieważne. Ważne, że ma procenty. – Daniel upił kilka łyków ze szklanki. – A wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze? Wiesz? – język zaczynał mu się już plątać. – To że, kurwa, za nią tęsknię. Rozumiesz to? Tęsknię za dziewczyną, którą widziałem tylko jeden jedyny raz w swoim jebanym życiu. I to jest, kurwa, niepojęte.  
Rozmawiali jeszcze przez jakiś czas, po czym Rico stwierdził, że już pora spać. Daniel najwyraźniej miał dosyć.
- Mogę Cię położyć w pokoju Sandry. Jeżeli nie przeszkadzają Ci pokemony na ścianach.  
- Nie ma problemu. Dziś mogę się przespać nawet z Pikachu.
- Prawie tak będzie. Dałem Ci jej ulubioną pościel, właśnie z Pikachu.  
- Fuck! – zaklął Daniel. – Serio? Nie miałeś innej? Żadnej w jakieś pierdolone kwiatki?
- Sorry, ale ta była pierwszą, jaka nawinęła mi się pod rękę. Przeżyjesz.
- No przecież, ale jakie będę miał sny, to chuj wie.

Nie miał żadnych. Zasnął od razu, ledwo przyłożył głowę do poduszki. Spał tak głębokim snem (pijackim), że nie obudziło go nawet walenie do drzwi, kiedy rano Rico przyszedł go obudzić. Nie pamiętał niczego.  
- Ja pierdolę, brachu! Najpierw aspiryna, potem kawa. A dalej, to już jak leci. Nawet nie wiem, czy jestem głodny. Powiem Ci, jak zobaczę śniadanie.
- No. – Rico tylko pokiwał głową. – Niezły miałeś wczoraj odlot. Muszę przyznać, że nigdy Cię takim nie widziałem.
- Ja siebie też nie. Jesus, co te baby z nami robią? – Daniel z ledwością zwlókł się z łóżka i poczłapał do łazienki. – Dobrze robisz, że się nie zakochujesz. Miłość jest gówno warta. – spojrzał na przyjaciela. – Zrób mi kawę, Rico. Będziesz aniołem. I przynieś aspirynę.

Kiedy dowlókł się do domu, matka, która otworzyła mu drzwi, spojrzała na niego z wyrzutem. Nie odezwała się jednak ani słowem. „Aż tak żałośnie wyglądam?” – zapytał się w myślach – „Pewnie tak.” Wolał tego nie sprawdzać. Poza tym, jeżeli chodzi o matkę, Daniel wiedział, że tak czy siak kazanie go nie ominie, zostało tylko przesunięte w czasie. Był wdzięczny, że kobieta wykazała się rozsądkiem i dała mu spokój. Czuł, że w dużej mierze jest to zasługa ojca, który zawsze stopował nadopiekuńcze zapędy matki chłopaka.  
W pokoju rzucił się na łóżko nawet nie wysilając się, by zdjąć ubranie. Zrzucił tylko buty. Pomimo wypitej kawy i zażytej tabletki, wciąż czuł się nietęgo. W głowie mu huczało, świat wirował, o smaku w ustach nie wspominając. Nadal potrzebował snu.

Erica

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2324 słów i 13285 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik kaay~

    Czekam na next!! <3

    11 wrz 2016