Wyobrażam sobie, jak wino, a raczej dosypana doń podstępnie mikstura, czynią spustoszenie w mym umyśle.
Mimo, że chcę wykrzyczeć:
- Ależ ja nie jestem taka! Nigdy nie wezmę do buzi mężczyźnie…
To czynię coś wprost przeciwstawnego… Czule obejmuję ustami jego męskość… pieszczę językiem główkę… delektuję się jego obecnością w mojej buzi…
Jest zachwycony! Zrzuca spodnie i w uniesieniu żąda:
- Ssij… o taaaak… ciągnij moja urocza damo…
Chcę palnąć:
- Nie jestem jakimś lachociągiem!
Tymczasem zniewolony umysł rozkoszuje się w uległości.
- O tak… taaak… jestem stworzona po to, aby ci robić dobrze ustami…
Moje podniecenie sięga zenitu. Zwłaszcza, że ten dżentelmen-napaleniec podwija mi kieckę i… wsuwa palce pod me majteczki… sprawnie nakierowując je na moją, jakże wilgotną już, dziurkę… Chyba jak najprędzej zamierza mi ją spenetrować…
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.