Bożek cz. 9

Stres. Niezwykły stan, który może dać zdolność przenoszenia gór, albo pozbawić męskości i pogrzebać w nicości. Przysunąłem kanapę bliżej dużego okna balkonowego. Kocham światło, zmysłowy mrok pobudza, jednak światło daje życie. Mimo trochę chłodniejszego dnia, słońce rozkosznie przygrzewało przez szybę. A ja byłem w stresie. Firma pochłaniała moje myśli, zmuszałem się do walki, choć rzeczywistość przygniatała, a może właśnie wyobrażenia, a nie rzeczywistość. Jeden wielki bałagan. Pozornie cel był coraz bliżej, kolejne kamienie milowe były osiągane zgodnie z planem, ja jednak czułem niepewność. Wysokie notowania i pozytywne oceny potrafią nic nie znaczyć. Umysł obciążony tym wszystkim, przejmował władzę nad ciałem. Wyłączał pożądanie, sprawiał, że najwięcej radości płynęło z tego co widzę. Zadumany i pochłonięty własnym światem, musiałem nie usłyszeć pukania, ani otwieranych drzwi. Stanęła przede mną w sukience, przesłaniając słoneczny blask. Dając mi jednak możliwość podziwiania jej nóg, gdyż sukienka stała się całkiem przeźroczysta. Chwila ta trwała jednak krótko. Uniosła jej skraj i wsadziła ręce pod nią. Delikatne koronka majtek zaczęła się zsuwać po pończochach. Gdy materia opadła na kostki, wyszła z niej wdzięcznie. Uklęknęła i bez zbędnej zwłoki, zaczęła rozpinać mi spodnie. Zrobiwszy to, sugestywnie pociągnęła je w dół, zmuszając mnie do uniesienia przyciężkiego dupska. Wędrowiec leżał skulony, a w swej drobnej posturze niczym nie przypominał dziarskiego zdobywcy. Sprawiał wręcz wrażenie, że łypie ciekawie na nią swym jedynym okiem, jakby nie wiedział co może nastąpić. Znów uniosła sukienkę. Wie, że uwielbiam cieszyć oczy jej piękną gładkością, tym skrzyżowaniem delikatnej niewinności, z poznaną przyjemną lubieżnością.  Zajęła miejsce na moich kolanach i od razu zatopiła swoje usta w moich. Pocałunek był długi, wręcz drapieżny. To jej język zdobywał mnie. Jej usta rozgniatały moje, a ja się temu poddawałem, by dopiero po pewnym czasie zacząć odwzajemniać, tocząc pozorny pojedynek. Dłonie złapały za jej krągły tyłeczek, ściskając silnie. Byłem pewien, że gdyby je puścił, to widniałby na nich diabelski odcisk moich palców. Najbardziej odczułem jednak gorączkę bijącą z jej łona. Krople podniecenia zaczęły spadać na łeb wędrowca. On zmarnowany, zniechęcony, powalony stresem, drgnął leniwie. Niby od niechcenia zaczął się unosić, szukając drogi do oazy. Gdy tylko dotarł na skraj źródła, nie było już siły, która mogłaby go powstrzymać, przed pójściem dalej. Rozsunąłem swoje uda, powodując, że opadła swym niewielkim ciężarem, na czyhający na nią pal. Bez słowa skargi przyjęła go w siebie, ba, skargi, z wyraźną oznaką zadowolenia. Unosiła się i opadała, dalej i dalej, aż wbił się cały. W swoim rytmie, kręcąc biodrami, sama szukała miejsca gdzie dotyk sprawia jej największą przyjemność. Dociskałem jej pośladki do siebie, sprawiając, że i tak ciasna dolina, stała się jeszcze ciaśniejsza, a każdy jej skrawek czuł na sobie dotyk. Gdy przyśpieszyła znacząco, otworzyłem ją jednak na siebie, aż do granicy ból. Spazmy przyszły gwałtownie, a mój stres też jakby się ulatniał, z każdą porcją nasienia, którą ona przyjmowała właśnie w siebie. Jej ruch ustał. Gdyby nie pojedyncze skurcze ciągle nawiedzające jej ciało, można by pomyśleć, że tylko siedzi na moich kolanach i całuje. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że wszystko to odbyło się w oknie, na oczach sąsiadów, ale przede wszystkim słońca, które teraz grzało jej wypięty tyłeczek. Stanęła znów przede mną na chwiejnych nogach z kpiącym uśmiechem na twarzy.
- Strasznie się pan ubrudził.
- To może pomoże mi pani?
Oblizała figlarnie usta.
- Chyba sobie pan żartuje – zakręciła się jak fryga. Nie zdążyłem nawet dać jej klapsa, za tę rażącą niesubordynację i czmychnęła do kuchni. Ze spodniami w garści poczłapałem rad, nie rad do łazienki. Po powrocie do kuchni, ciężko opadłem na krzesło. Za każdym razem gdy mnie mijała w swoim szaleńczym pędzie, próbowałem ją złapać, zerknąć, dotknąć, by w jakiejkolwiek formie poznać jak wilgotna struga dociera do koronki pończoch. Kręciła się odwrócona do mnie plecami. W końcu zirytowany wstałem i przycisnąwszy ją do blatu zapytałem wprost.
- Czy może mi pani wytłumaczyć, co tu się dzieje?
- Przyszłam z lekarstwami.
- Lekarstwami? - zapytałem szczerze zdziwiony.
- Tak. Na pańską chandrę, bo od kilku dni widzę, że dzieje się coś niedobrego. Nie pytam, ale czuję. Aż się wystraszyłam, że pan się rozchorował, albo co gorsza, że już na pana nie działam. Jednak jakże prosta sztuczka, przywróciła do życia kogoś z pozoru niezainteresowanego.
To fakt. Wystarczyło by pokazała mi swoją gładkość, docisnęła ustami, a ja już byłem gotowy wypełnić ją bez wahania.
- A te pozostałe lekarstwa?
- Wiem, że potrafi pan gotować, ale czasem odmiana w kuchni, też dobrze działa, więc dziś ja coś przygotuję.
Już dawno nie zdarzyło mi się bym, po tak krótkim czasie był znów gotów. Opuściłem spodnie i po prostu wbiłem się w nią.
- Już myślałam, że się nie doczekam. Niech mnie pan weźmie tu i teraz.
Kopulowałem z nią jak królik. Pieprzyłem mocno, bez wytchnienia, zupełnie nie zważając na jej satysfakcję. Jedynie wizja własnego spełnienia wypełniała moje zmysły, aż do szczytu, który nadszedł na szczęście równie szybko, co erekcja. Spełnienie pomieszane ze wstydem.  
- Dziękuję – odwróciła się do mnie i pocałowała.
- Pani mnie? - zdziwienie chyba miało mnie często nawiedzać dzisiejszego dnia.
- Tak, przy panu czuję się … - zarumieniła się i odwróciła znów w stronę blatu.
- Jak?
- Nie. Nic. Nieważne. Idzie pan jeszcze dziś do pracy, bo nie wiem czy mam się śpieszyć?
- Niestety tak – musiałem przyznać z wyraźną niechęcią. Jej słowa jednak ugrzęzły gdzieś głęboko w pamięci. Zmieniła temat i zaczęła trajkotać radośnie. Nie wiem nawet o czym, nie zapamiętałem nawet co zjedliśmy. Czas i przestrzeń przestały istnieć. Stałem się zdecydowanie bardziej spokojny. Gotów na zderzenie z pędzącą lokomotywą i pewien, że nawet wtedy dam sobie radę. Zerknięcie na zegar przywróciło mnie brutalnie do rzeczywistości.
- Cholera muszę iść.
- Już znikam, mam nadzieję, że lekarstwa panu posłużyły?
- Zdecydowanie – uśmiechałem się szeroko jak stary syty kocur.
Cmoknęła mnie tylko w policzek i zniknęła za drzwiami, a ja przebrałem się i poszedłem do pracy.
Harmider panujący tam od jakiegoś czasu nie służył produktywności. Ludzie zerkający niepewnie po sobie, martwiący się o swoją przyszłość. Trudno, trzeba zacisnąć pośladki i grać rolę wodza. Zacząłem naprędce zwoływać wszystkich w jedno miejsce, gdy bożek łypną na mnie znacząco. Co ten drań znów kombinuje? Czuję się dziś więcej niż zaspokojony, a on coś kręci. Wybił mnie z rytmu. Moja skromna grupka zebrała się jednak, więc trzeba było przystąpić do dzieła.
- Moi drodzy, wiem, że wszyscy się martwimy co będzie dalej. Nie ukrywam, że do mnie również docierają jedynie szczątkowe informacje, jednak nikt, powtarzam nikt, nawet nie zasugerował zatrzymania naszych prac. W związku z tym, przyjąłem założenie, że robimy wszystko dalej zgodnie z harmonogramem. I to w sumie tyle. Odmaszerować – dodałem na koniec żartobliwym tonem. Nie wiem czy ich uspokoiłem, czy nie. Trudno, mnie rozliczają z zadania, ich w dłuższej perspektywie zapewne też. Z poczuciem spełnionego szefowskiego obowiązku udałem się zrobić sobie kawę. Wymyślna maszyna znacząco przekraczała skomplikowaniem obsługi moje skromne zdolności. Zza pleców usłyszałem jednak głos mojej ulubienicy.
- Pomóc szefie?
- Jakby była pani taka miła.
W tym momencie poczułem jej drobne dłonie wślizgujące się w moje spodnie. Zacisnęła palce na niczego nie spodziewającym się przyrodzeniu, próbując go masować w ciasnej przestrzeni. Mimo tych niesprzyjających warunków oraz porannych przeżyć, mój przyjaciel drgnął. Musiała to wyczuć, bo zaczęła działać bardziej zdecydowanie. Z oddali jednak zaczął dopływać dźwięk stukających obcasów. Niechętnie wyjęła ręce, a ja pośpiesznie poprawiłem koszulę.
- Szefie, przecież to banalnie proste. Naciska się ten guzik i ulubiona kawa gotowa – wcisnęła demonstracyjnie jakiś przycisk i filiżanka zaczęła się napełniać.
- Hmm, nie przeszkadzam?
Usłyszałem jakże znajomy głos. Przez głowę przetoczyło mi się porzekadło, że jak diabeł nie może to babę pośle, bo jakim cudem przedarła się przez ochronę i dotarła aż tutaj, bez zwrócenia czyjejkolwiek uwagi? Odwróciłem się do niej. Nie patrzała na mnie, ale na moją ulubienicę. Gdybym potrafił zmierzyć napięcie tych krzyżujących się spojrzeń, to obawiam się, że piorun kulisty byłby niczym przy nich.
- Ależ skąd – pałeczkę przejęła ulubienica – naszego szefa przerasta obsługa ekspresu do kawy i ciągle trzeba mu pomagać.
Zrobiła ze mnie technicznego analfabetę, żyjącego równocześnie z nowych technologii. Niezła kombinacja.  
- Nie będę państwu przeszkadzać – skinęła tylko głową i odeszła w kierunku swojego biurka.
Musiałem szybko również i ja odzyskać rezon.
- Co panią tu sprowadza?
Schowała się za szafką i uniosła sukienkę. Stała w tej samej sukience co rano, w pończochach na których koronce zastygły nasze soki, z ciepłym uśmiechem na ustach i chochlikami tańczącymi w niebieskich oczach.
- Zapomniałam życzyć panu miłego dnia i przypomnieć pewien widok.
Stałem osłupiały. Impotencja ze stresu widać odeszła w zapomnienie, bo moje spodnie wyraźnie się wypełniły.  
- O, widzę, że dobrze trafiłam z niespodzianką – spojrzała znacząco na moje krocze – to ja już pójdę.
Opuściła sukienkę i cmoknęła mnie w policzek, celowo starając się by ulubienica to zauważyła. Później okręciła się tak, by mignęła koronka pończoch i tanecznym krokiem opuściła biuro. Cały zestaw. Bożek rechotał trzymając się za brzuch. Bawił się widać setnie, jakby chciał mnie w ten sposób ukarać, za nie poddanie się jego mocy wcześniej. Powinien uważać, bo jak mu ktoś uszykuje stos, to zniknie na nim szybko. W oczach ulubienicy zauważyłem za to podjęte wyzwanie. Gdzie ja w tym wszystkim biedny żuczek się odnajdę. No i masz nowy stres, impotencja murowana.

Szarik

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1968 słów i 10790 znaków.

6 komentarzy

 
  • JUSt

    hejka. co się stało z Nienasycona, ze dawno Jej tutaj nie widziałam? :)

    25 mar 2017

  • nefer

    Bożek wspomoże, więc bez obawy.  :devil:

    9 mar 2017

  • Szarik

    @nefer kto wie, czy ma również błękitną moc :D a co u Królowej? :P

    9 mar 2017

  • nefer

    @Szarik Zagniewana, niestety.  :sad:

    10 mar 2017

  • Szarik

    @nefer padnij więc przed nią na kolana, stopy ucałuj, by pisać Ci pozwoliła.

    10 mar 2017

  • Ramol

    Może będę oryginalny: "gdzie ja (...) biedny żuczek" było zawsze mym "zawołaniem bojowym" świetnie działającym na Panie... Miły ten rozdział świetnie komponuje się z "ósmomarcowym" kwiatkiem! Brawa dla Autora!

    8 mar 2017

  • Szarik

    @Ramol pisząc go nie myślałem akurat o kwiatku, ale ... Dziękuję i cieszę się, że Ci się podoba :)

    8 mar 2017

  • Ramol

    @Szarik  :devil:  :devil:  A mnie opętało lenistwo, więc "wożę się" na pracy innych!  :redface:  Podobał mi się ten rozdział na prawdę!

    8 mar 2017

  • gemma

    Z opóźnieniem, co prawda, ale w końcu udało mi się przeczytać! No i znów nic nowego nie napiszę - bardzo mi się podobało. :)

    7 mar 2017

  • Szarik

    @gemma dziękuję bardzo i polecam się na przyszłość :)

    8 mar 2017

  • Jaar12

    Bardzo fajna seria. Czytajac za jednym zamachem ma sie wrazenie ze z kazda czescia coraz lepiej poznajemy bohaterke razem z sąsiadem/autorem. O ile pierwsze zblizenia sa szybkie  z czasem kipi od emocji. Boskie moce nie rozluzniaja sąsiedzkich stosunkow , a wrecz nabierają wyrazu. Poza tym dziewczyna jest idealem męskich wyobrazen. Tylko ten brak imion...Pozdrawiam i czekam na cd.

    7 mar 2017

  • Szarik

    @Jaar12 dziękuję bardzo z pozytywną opinię. Brak imion jest zamierzonym działaniem i raczej to się nie zmieni ;)

    8 mar 2017

  • dreamer

    Przyjemna lekturka, na niespecjalnie przyjemny dzień :)

    7 mar 2017

  • dreamer

    @Szarik ależ nie ma za co :) sobie podziękuj

    7 mar 2017

  • Szarik

    @dreamer dziękuję :)

    7 mar 2017

  • Szarik

    @dreamer na pogodę wpływu nie mam, ale cieszę się, że w inny sposób udało się rozjaśnić ;)

    7 mar 2017

  • dreamer

    @Szarik a to nie pogoda tutaj problemem..  :sad:  Pogoda u mnie jest całkiem znośna, trochę ciemnawo.. ale nie przeszkadza mi to ani trochę

    7 mar 2017

  • Szarik

    @dreamer ale dobrze, że opowiadanko zadziałało pozytywnie ;)

    7 mar 2017

  • dreamer

    @Szarik Też tak myślę :)

    7 mar 2017