Bożek cz. 3

Mam już takie szczęście, że wiele zdarzeń powtarza się w moim życiu, a obcy w teorii ludzie, ratują moje szanowne dupsko przed nieszczęściami. Nie, nie to, że jestem w czepku urodzony, ale trochę tego szczęścia w życiu jednak mam. Takim właśnie nieoczekiwanym ratunkiem stała się moja sąsiadka. Biegnąc każdego ranka raniutko do swojego przedszkola, robiła pauzę w moim mieszkaniu. Nie zdejmując specjalnie ubrań, korzystając z dobrodziejstw ciepłej pogody, wpadała do mnie, dając upust swojej i mojej żądzy. Błyskawiczne, obustronne spełnienie. Ten rytuał dawał mi moc unikania zmasowanych ataków tych małpiszonów podstępnych, a słodkich, czyhających na mnie w biurze. Próbują codziennie jakiś sztuczek, by choć się otrzeć, złapać moje spojrzenie wędrujące w głąb dekoltu, błysnąć wystającą koronką, sprawić by opadły na mnie ich rozpuszczone włosy. Miłe i łechcące samczą próżność. Zastanawiałem się, czy nie wzbudzę za to nienawiści w męskiej części zespołu. Musiałem o to zapytać. Gdy tylko pojawiła się taka szansa zagadnąłem – panowie, czy wy też przerabialiście moc bożka w ten sposób?
- Szefie, każdy z nas to przetrenował i jeszcze zapewne przetrenuje. W sumie dlatego tutaj sami single, bo jak w takim dobrobycie się wiązać? - odpowiedzieli prawie chórem.
- A dziewczynom to nie przeszkadza? Tak, troszkę przedmiotowo to wygląda.
- Każdy uczestniczy w tym z własnej woli. Bożek trafia też do nich, i wtedy to one decydują, a my chodzimy jak napalone kundle pod bramą. Moc jest ogromna. Satysfakcja z seksu pełna.
- I nikt nie myśli się ustatkować, założyć rodzinę?
- Wtedy odchodzi z firmy. Czasami odchodzą pary, zarówno hetero, jak i homo. On potęguje moc i zainteresowania bieżącego gospodarza.
- Czyli gdybym brał je wszystkie kolejno tutaj na biurku, to nikt by nie miał o to żalu.
- Tutaj to może nie, bo są kamery z monitoringu, ale w pokoju relaksacyjnym już można. W sumie to zaczynamy się zastanawiać, czy szef jest tak odporny, czy posążek stracił moc, bo dziewczyny wychodzą ze skóry, a tu nic.
- Powiedzmy, że mam pewne antidotum, na nasze panny, ale … do pracy panowie, do pracy. Samo się nie zrobi.
- Tak jest szef, ależ ona musi być niesamowita.
- Powiedziałem, do roboty, to jazda. Koniec głupiego gadania.
Spojrzeli po sobie, uśmiechając znacząco. Robota jednak ruszyła w samą porę, bo panie wróciły, jak zwykle piękne i zalotne.
Wyłączyłem budzik, umyłem zęby i czekałem na ciche pukanie do drzwi. Pięć minut, dziesięć, piętnaście, ciągle nic. Coś się musiało stać chyba. Ubrałem pospiesznie pierwsze czyste szorty, które mi wpadły w ręce i bawełnianą koszulkę. Ściskając w ręku klucz od swojego mieszkania, popędziłem na kolejne piętro. Tylko, które drzwi? Nie znałem nawet jej imienia, o nazwisku nie wspominając, choć i tak nic to by nie dało, bo oprócz numerów na identycznych drzwiach, nie było żadnych oznak identyfikacji. Ryzyk, fizyk. Spróbuję mieszkanie bezpośrednio nad moim, chyba największa szansa. Nacisnąłem nieśmiało przycisk dzwonka. Cisza. Zapukałem delikatnie. Przez drzwi usłyszałem drobne kroki. Drzwi uchyliły się, a w nich ukazała się znajoma twarz. Trafiłem, uff.
- Dzień dobry, martwiłem się o panią – powiedziałem z troską w głosie.
- Dzień dobry. Niech pan wejdzie. Dopiero się obudziłam.
Wszedłem, zamykając za sobą drzwi i przekręcając klucz w zamku. Ot, taki odruch.
- Napije się pan czegoś? Jestem nieprzytomna – mówiła idąc drobnym krokiem w głąb mieszkania.
Jej fantastyczny tyłeczek wyglądał spod koszulki, którą miała na sobie. I chyba tylko to ją okrywało. Zalotnie kręciła biodrami, chyba jednak bardziej podświadomie, niż celowo.
- Czy coś się stało? - zapytałem zaniepokojony.
- Dopiero się obudziłam. Wszyscy wyszli, korki wyskoczyły, komórka się rozładowała, ja zaspałam, Armagedon.
- Pomóc z korkami?
- Nie, już zrobiłam. Kawy?
- Poproszę.
Miała zaspaną twarzyczkę, ciągle jeszcze okrytą rumieńcem, potargane włosy w twórczym nieładzie. Zupełnie inaczej niż gdy przychodzi do mnie, ale … równie pięknie i pociągająco.
- Kawę? - powtórzyła, do siebie pytanie, nerwowo jej szukając. - No, tak skończyła się wczoraj, ale mam zapas.
Zaczęła stawać na palcach, próbując sięgnąć ją z wyższej półki. Wyciągnęła rękę w górę, a koszulka bezwstydnie obnażyła jej jędrne nagie pośladki. Już dawno byłem gotów. Od chwili jak otworzyła drzwi, mój mały przyjaciel prężył się dziarsko. Podszedłem do niej.
- Później – przerwałem poszukiwania.
Wziąłem ją na ręce. Ja stary koń brałem tę kruszynkę, pachnącą snem młodą drobinę, i niosłem instynktownie znajdując drogę do sypialni. Położyłem delikatnie na łóżko. Patrzyła na mnie niepewnie, zbita z tropu moją delikatnością, jakże różną od naszych dotychczasowych żywiołowych zbliżeń. Delikatnością, tak niespodziewaną w skojarzeniu z moją posturą. Sprawiałem wrażenie dwukrotnie większego od niej, a działającego tak lekko. Złożyłem pocałunek na jej dłoni. Kolejny na stopie. Raz za razem całując, wędrowałem wzdłuż szlaku jej nóg. Zarost zapewne drażnił jej skórę, jednak na twarzy gościł wyraz zadowolenia, nie bólu. Przyglądała się uważnie moim czynom. Gdy minąłem kolana, gościnnie rozchyliła uda. Gładkie krzywizny jej ciała czekały gościnnie. Gdy złożyłem tam pierwszy pocałunek jęknęła. Gdy zbadałem je językiem, wygięła się w łuk. Mniejsze ukryte pośród większych, z czułym drogowskazem pośrodku. Drżała delikatnie podczas dotarcia do pokładów wilgoci, schowanych w głębi. Sztuka ta była jakże przyjemną. Dawała efekty, nie spektakularne. Była strasznie zaspana, należało ją budzić powoli, jednak skutecznie. Gdy pierwsza kropla spłynęła wzdłuż krzywizny, uznałem, że nadszedł czas na dalsze poznanie tej gościnnej krainy. Pomogłem się jej unieść na tyle, by wspólnymi siłami pozbawić ją koszulki. Zrzuciłem też swoje ubrania, by czuć jej jak najwięcej. Kontrast pięknej młodości i mojego nieco starszego ciała był widoczny. Przeciwieństwa się chyba jednak przyciągają. Minąłem gładkość krzywizn, by podążyć płaskowyżem brzucha, pozwalając językowi tańczyć wokół oazy pępka. Na horyzoncie rysowały się jednak nowe wyzwania. Pełne i okrągłe. Szczyty zwieńczone drobną acz wyraźną koroną, kontrastującą delikatnym różem. Tu ślad mego zarostu stał się wyraźniejszy. Reakcją na dotyk owe szczyty dorównywały wcześniej odkrytym obszarom. Dawały się poznawać, tak ustom, jak dłoniom. W końcu, drogą od obojczyka przez szyję i przygryzienie ucha, dotarłem do ust. Wilgnych i lekko rozchylonych. Przywitały mnie gwałtownie, burząc dotychczas budowaną łagodność. Mój podróżnik również zagłębił się w wilgoć. Wychodził i wracał, jakby nie wierzył, że może być tam tak przyjemnie. Targana spazmem, zostawiła mi znaczący ślad zębów na ramieniu, a paznokcie wbiły się w moje plecy. Ja dochodziłem spokojniej, jednak równie mocno, dodając do jej wilgoci własną. Nie chciała wyraźnie bym ją opuszczał, jednak moja fizjologia sprawiła, że malejąc opuściłem gościnne wnętrze.
- Nadal ma pan ochotę na kawę?
- Z panią zawsze.
Rozłączyliśmy się niechętnie, powtórnie okrywając swoje ciała wcześniejszą odzieżą. Chwilę później z lubością przypatrywałem się, jak kręci się po kuchni, prezentując swoje wdzięki, które z taką przyjemnością właśnie odkrywałem. Twarz spowita rumieńcem, włosy chyba jeszcze bardziej poczochrane, piersi kołyszące, złączenie ud lśniące. Poezja.
- Tyłeczek mi marznie – powiedziała, przerywając mi kontemplację – pozwoli pan, że jednak coś założę.
- Oczywiście. Nie mogę dopuścić by przeze mnie się pani rozchorowała, ale …
- Ale co?
- Ciągle nurtuje mnie pewne pytanie związane z chłodem.
- Tak?
- Co sprawiło, że po sankach, o których mi pani opowiadała podczas naszego spotkania, pani majtki były mokre?
Patrząc na mnie tymi swoimi niebieskimi oczyma, uśmiechnęła się.
- Dlatego, że …
Nie dokończyła, tylko poszła szukać przyodziewku. Dokończyliśmy kawę w milczeniu. Ciekawe, która jest godzina? Dziś to dopiero będą mieli ze mnie używanie w biurze. A dobrze im tak. Niech zazdroszczą.

Szarik

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1550 słów i 8548 znaków.

6 komentarzy

 
  • Użytkownik Okolonocny

    O widzisz! O ile w poprzedniej części chyba nie wydarzyło się nic szczególnego, to ta była już znacznie bardziej wciągająca. Jak by nie było poprawiasz mi ten mało udany dzień :)

    20 lut 2017

  • Użytkownik Szarik

    @Okolonocny Przez Ciebie musiałem sobie przypomnieć, co było w tej części ;)

    20 lut 2017

  • Użytkownik horus33

    Po przeczytaniu tego opowiadania zastanawiam się z niepokojem czy ja dobrze piszę?  :woot: To chyba powinno wystarczyć za moją recenzję  :hi: Bardzo mi się podoba.

    21 sty 2017

  • Użytkownik Szarik

    @horus33 piszesz dużo lepiej niż ja, Twoje wątpliwości są bezpodstawne :) Dziękuję :)

    21 sty 2017

  • Użytkownik Hajduk

    1-6 ja daje 5 nieźle napisane

    20 sty 2017

  • Użytkownik Szarik

    @Hajduk dziękuję

    21 sty 2017

  • Użytkownik Ramol

    Witaj Szariku! Miło Cię znowu tu spotkać! Gratuluję zarówno pomysłu jak i realizacji! Mam nadzieję, że Twe Muzy są już całkowicie pod Twym wpływem i często będziemy się spotykać z Tobą, Muzami i nowo poznanym Bożkiem!

    20 sty 2017

  • Użytkownik Szarik

    @Ramol Dziękuję serdecznie. Niezmierzone są wyroki bogów, a bożków w szczególności. Miło mi jednak słyszeć Twe słowa i postaram się by w tej serii jeszcze coś napisać.

    20 sty 2017

  • Użytkownik nefer

    Ostatnio rzadziej zaglądam to i teraz dopiero trafiłem na Twoją nową serię. Przeczytałem z przyjemnością. Odnajduję tutaj radosny nastrój zbójeckiej niefrasobliwości śp. (?) Najemnika, który tamten bohater gdzieś jednak z czasem zatracił... Czyżby w odmętach życia rodzinnego oraz ojcostwa?  :blackeye:  Mam nadzieję, że wspomagany przez swojego Bożka, szef-MCP zachowa swoją niewymuszoną dezynwolturę. Co prawda, to "puchar przechodni". Kiedy i komu będzie zmuszony oddać talizman? Może nie zechce, ale to reakcja do przewidzenia i przypuszczam, że samo bóstwo - ceniące zapewne swobodę i nowe wrażenia - zabezpieczyło się przed taką zachłannością aktualnego posiadacza. Pozdrawiam.

    19 sty 2017

  • Użytkownik Szarik

    @nefer Jakże miło znów Cię widzieć. Wielokrotnie trafnie rozszyfrowywałeś meandry jego osobowości i tym razem możliwe, że masz rację. Czy śp. N., nie wiem ciągle. Bożek póki co szczerzy się wulgarnie do nowego opiekuna, dbając o niego. Czas pokaże jakie będą ich wspólne losy.

    19 sty 2017

  • Użytkownik Dom

    Genialne. Superowo się czyta. Ciekawy jestem co przyniesie kolejna część :)

    17 sty 2017

  • Użytkownik Szarik

    @Dom dziękuję :)

    17 sty 2017