Bożek cz. 5

Większość naszych kontaktów, czytaj zbliżeń, sąsiedzkich bazowała na wzajemnej delikatności. Moja ulubiona sąsiadka tak cudownie reagowała na delikatny dotyk moich dłoni, że mógłbym w zasadzie nie używać niczego innego. By przygotować ją na wejście mojego wędrowca w jej wilgotną dolinę, byłem gotów poświęcić wiele czasu. Łechtała tym moją męską próżność, jako sprawnego kochanka, bo jeśli sama nie zdecydowała inaczej, wspinała się każdorazowo na szczyt, oznajmiając to światu, i mnie oczywiście, głośnym jękiem. Poezja, koncert, i bogowie wiedzą co jeszcze. No właśnie czas. Zerknąłem na zegarek. Drogę do biura mogłem pokonać spokojnym krokiem w kilkanaście minut, więc auto zaczęła pokrywać na parkingu gruba warstwa letniego kurzu. Żal mi było staruszka, dlatego co kilka dni zmuszałem go do wysiłku zawiezienia moich czterech liter do firmy. Chyba i dzisiaj to zrobię. Myśli jednak zamiast w kierunku pracy, uciekały piętro wyżej. Zdarzały się niestety dni, gdy nie zaglądała do mnie rano. Czułem wtedy straszne ciśnienie w spodniach, a drań w przedpokoju pokazywał jęzor i śmiał się ze mnie, jakby chciał powiedzieć – Ośle, dałem ci moc, a ty ją tylko na jedną marnujesz. Powinieneś tu drzwi obrotowe zamontować. Mnie jednak to wystarczało. Pożądliwe spojrzenia innych kobiet, połączona ze spełnieniem z nią. Albo się starzeję, albo coś mi się w głowie zdrowo pomieszało, bo bądź co bądź, to sprzeczne ze stereotypem.
Stałem w przedpokoju prawie gotowy do wyjścia, gdy usłyszałem jej pospieszne kroki na schodach. Tylko ona i jej nogi, prawie zawsze w bucikach na obcasach, wytwarzały ten charakterystyczny dźwięk. Nie zatrzymała się jednak, tylko popędziła dalej. Szarpnąłem gwałtownie drzwi, otwierając je szeroko.
- Dzień dobry. Gdzie się pani tak śpieszy?
Spojrzała na mnie z jakimś dziwnym uśmiechem, chochliki tańczyły jednak w jej oczach. Bez słowa zakręciła się jednak jak fryga, i ruszyła ponownie po schodach. Ten ruch uniósł jej sukienkę na tyle, że dostrzegłem swój dar. Boska siła pchnęła mnie w pogoń. Dopadłem ją już na półpiętrze. O dziwo, nie było krzyku, nie szarpała się, choć unieruchomiłem jej ręce. Za to wskoczyła na mnie, ciasno oplatając nogami. Resztka przyzwoitości zmusiła mnie do karkołomnej próby zejścia z nią po schodach, by nie zacząć się z nią kochać na środku klatki schodowej. Kochać takie piękne słowo, ja po prostu chciałem ją posiąść. Tu i teraz. Ledwie zamknąłem drzwi, udało mi się jakimś cudem odsłonić na tyle jej cipkę, by wbić się głęboko. Bez żadnego wstępu, pieszczot, ceregieli. Mocno, regularnie, po same jądra, mój kutas, wdzierał się w jej wnętrze. Fenomen kobiecego ciała jest przeogromny. Jednego dnia pieszcząc długo i namiętnie, udaje się osiągnąć odrobinę wilgoci, a dziś bez wstępu, wręcz płynie. Drobne ciało z jednej strony przygniecione do ściany z drugiej nabijane bezwzględnie. Ciszę wypełniały tylko głośne oddechy i wilgotne plaskanie. Nie stawiała oporu, sama wręcz próbowała nabić się jeszcze głębiej i mocniej. Zachłanne usta łączyły się w dzikich zapasach. Nie było mi w głowie dbanie o jej satysfakcję, a jedynie o własną, która zbliżała się z prędkością błyskawicy. Jeszcze tylko kilka pchnięć i zacząłem dochodzić. Tym razem to moje spazmy były katalizatorem dla niej. Dołączyła. Ruch zamarł. Sapanie powoli cichło. Za nic nie byłem w takim stanie iść do biura. Spocony, wykończony. Spętany spodniami na kostkach nie byłem w stanie się ruszyć. Wykazana w wannie gibkość misia Haribo, nie byłaby zdatna tu na nic. Z dużą niechęcią pozwoliłem jej stanąć na drżących nogach, tym samym opuszczając ją. Nie wyglądała dużo lepiej ode mnie. Czyżby znów wspólna kąpiel była potrzebna. Podciągnąłem spodnie i podtrzymując je niezapięte, poprowadziłem za sobą. Bez zbędnych słów zrzuciła z siebie wszystko, równie szybko jak ja. Na wannę nie było czasu, przynajmniej tak mi się wydawało. Szybki prysznic i pewnie każde pójdzie w swoją stronę. Weszła za mną do kabiny, lecz zamiast umyć się, przylgnęła pośladkami do miękkiego malucha, kręcąc się niemiłosiernie. Tyłek miała fantastyczny to fakt, ale praca czeka … Trudno poczeka, tym swoim ruchem znów podniosła wędrowca. Zacząłem się powoli wpychać w gorące ciągle wnętrze. Pulsowało, płynęło. Zanurzyłem jednak jedynie twardy łeb, gdy odwróciła się.
- Proszę, nie. Chcę inaczej.
Przestałem napierać. Wyswobodziła się zgrabnie, by klęknąć przed twardym członkiem. Pomna wcześniejszych nauk, chwyciła go silnie dłonią, a resztę pochłonęły usta. Je również zacisnęła. Język omiatał zwinnie łeb wędrowca w ich wnętrzu. Odruch bezwarunkowy uruchomił moje lędźwie. Zacząłem pieprzyć jej usta. Nie mogłem tego nazwać inaczej. Zdjęła rękę pozwalając wnikać głębiej. Złapała rękoma za najzgrabniejszą część mego cielska, czyli pośladki i zaczęła sama dopychać mocniej. Choć woda zalewała jej twarz patrzyła w moje oczy z tak dziką namiętnością … Wystrzeliłem błyskawicznie jak uczniak. Przyjęła wszystko, nie roniąc kropli, ssąc mocno jakby było jej jeszcze mało.
- Już dość, bo mi go urwiesz – zażartowałem, unosząc dłonią jej brodę, by znów spojrzała na mnie i podniosła się z kolan. Posłusznie to uczyniła. Namydliłem gąbkę i sprawnie obmyłem całe jej ciało, starając nie ominąć żadnego zakamarka, nie próbując jednak robić z tego nadmiernej pieszczoty.
Nałożyła pomiętą sukienkę na jeszcze wilgotne ciało.
- Mam nadzieję, że towarzystwa przy kawie mi pani nie odmówi? - zapytałem w zasadzie retorycznie.
- Nie śmiałabym.
Jedynym sprzętem AGD, który targałem ze sobą podczas licznych przeprowadzek, był stary ekspres do kawy i para porcelanowych filiżanek. Nie mogłem, ani nie chciałem się z nimi rozstawać. Biurowa kawa choćby najlepsza, zawsze była biurowa. A jeśli ją połączyć z fajansową filiżanką, lub o zgrozo, plastikowym kubkiem to mamy prawdziwy horror. Kończyłem przygotowywać ekspres gdy weszła do kuchni. Oparła się pupą o stół. Podszedłem i posadziłem ją na nim. Rozsunąłem uda i uniosłem sukienkę. Teraz to ja klęczałem smakując jej gładkość. Wzdychała pięknie. Oczy moje delektowały się pięknym mocno różowym widokiem, w blasku porannego słońca.
- Już dość. Proszę – wyszeptała.
Przerwałem.
- Dlaczego pan to zrobił.
- Teraz kawa będzie smakować lepiej również i mnie.
Ekspres zawarczał donośnie, by po chwili zacząć wypełniać filiżanki napojem. Aromat uniósł się w powietrzu, mieszając z zapachem jej rozpalonej kobiecości. Siedziała mi na kolanach, tuląc się i popijając drobnymi łyczkami. Zwinięte w kulkę wilgotne koronki leżały na stole.
- Pora na mnie. Miałam tylko coś przynieść z auta i iść do pracy – spuściła oczy.
- Chyba będzie się pani musiała przebrać. Zresztą jak i ja. Może panią podwiozę?
- Dziękuję. Pójdę sama. Spacer dobrze mi zrobi, a do tego ciągle jest pana tak dużo we mnie – mrugnęła zalotnie.
Niechętnie wypuściłem ją z mieszkania. Drań w przedpokoju udawał niewiniątko i wznosił oczyska ku niebu. Zacząłem sprzątać w kuchni, bo chaos na stole po powrocie doprowadziłby mnie do szewskiej pasji. Zwinięta kulka pozostała. Rozwinąłem ją i poszedłem powtórnie do przedpokoju.
- Dostajesz to tylko na przechowanie, żebym nie zapomniał oddać, więc się nie przyzwyczajaj zbytnio – zamieniłem apaszkę na jego ramionach koronkami. Wyglądał na całkiem zadowolonego. Ja niewątpliwie też byłem, tylko ta świadomość, że muszę iść do roboty. Ech, co zrobić? Dobrze chociaż, że nie będę paradował z namiotem.

Szarik

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1453 słów i 7968 znaków, zaktualizował 25 sty 2017.

4 komentarze

 
  • Okolonocny

    No cóż... nadal zaintrygowany, czy aby objawiająca się póki co okazyjnie praca szanownego narratora nie wpakuje mu się po raz kolejny (nie licząc parapetówki) w życie, będę czytał dalej :P

    21 lut 2017

  • Szarik

    @Okolonocny czytaj, czytaj, może zaskoczę ;)

    21 lut 2017

  • gemma

    Ach, Proszę Pana, próbuję i próbuję napisać jakiś sensowny komentarz, ale nic mi z tego nie wychodzi, więc powiem tylko - klasa! ;)

    25 sty 2017

  • Szarik

    @gemma ależ dziękuję skromnie :)

    25 sty 2017

  • Ramol

    Wciąż liczę na karną ekspedycję podwładnych pań. Dały szefuńciowi moc licząc na drobną gratyfikację, a tu nic! Zero! Figa!

    25 sty 2017

  • Szarik

    @Ramol pisząc prawie fonetycznie - gdie żywiosz, nie j... ;) Tym samym nie mogę im na to pozwolić :D

    25 sty 2017

  • nefer

    Talizman sprawdza się nadzwyczajnie. Czy jednak w końcu nie obrazi się z powodu tak jednostronnego wykorzystywania jego mocy?

    25 sty 2017

  • Szarik

    @nefer Dostał nową, co prawda tymczasową, koronkową opończę, to może wybaczy ;)

    25 sty 2017

  • nefer

    @KontoUsunięte Ten tutaj, to z całą pewnością bóstwo pogańskie. W dodatku wyspecjalizowany w erotyźmie, powiedzmy "naturalnym" (bez niczyjej obrazy). Nadto jest pucharem przechodnim, stąd wnoszę, że monogamia nie należy do jego ulubionych układów. Może powinien wrzucić wyższy bieg w swoim oddziaływaniu na bohatera i jego otoczenie?  ;)

    25 sty 2017

  • Bogu

    @KontoUsunięte "Wąską specjalizację"? Wypraszam to sobie. Może kiedyś, gdzie był Bóg od wszystkiego, ale od co najmniej 2000 lat sam wszystko robię. Wbrew pozorom nawet w niedziele nie mam odpoczynku bo pilnuję zbereźników czy odpowiednio się modlą i takie tam..
    @nefer Oczywiście, że pogańskie. Prostak, zamiast przyjąć gotówkę, jak normalny XXI-wieczny Bożek, to przyjmuje części ubioru. Jakby człowieki ganiały tak jak kiedyś w Raju to dopiero byłaby zabawa. A tak, to wstyd, dyskomfort, zażenowanie. Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że czas na upgrade.

    26 sty 2017