Bożek cz. 11

Zastanawiające jak nastawienie szefów zmienia się wraz z końcem kontraktu, kiedy oni chcą by człowiek został dłużej w firmie. Nagle okazuje się, że rzeczy nieralizowalne, stają się dostępne na wyciągnięcie dłoni. W moim skromnym przypadku był to własny pokój. Nie żebym nie lubił siedzieć i pracować ze swoimi ludźmi, ale idea open space nie trafia do mnie zupełnie. Czasem po prostu trzeba pogadać mniej lub bardziej poufnie, a tu lipa, albo konspira pod ekspresem do kawy. Dziecinada. Przypadł mi więc w udziale pokoik z widokiem przez otwarte drzwi na moją grupę. Blisko ale jednak prywatnie. Nie zmieniło to faktu, że dzisiaj był dzień pod psem. Wszystko co mogło pójść źle, to poszło. Z jednym małym wyjątkiem. Skończyłem tę cholerną prezentację. A co najważniejsze, bezkrytycznie uznałem, że jest całkiem dobra. Ciekawe co zrobiła ulubienica, bo czas konfrontacji nadchodził wielkimi krokami. Dużo gorących i niecenzuralnych słów padało z moich ust, wraz z każdą nadchodzącą wiadomością w poczcie elektronicznej. Masa pierdół odciągających myśli od meritum zadań, ale do wykonania na wczoraj i to z najwyższym priorytetem. Ktoś musiał zarabiać na tym ciężkie pieniądze, że przychodziły w takim tempie. Siedziałem więc z nosem wlepionym w ekran, próbując wykonać wszystkie te rzeczy, którymi mnie zarzucono. Tworząc równocześnie wokół siebie atmosferę napięcia i wrogości. Wszyscy szerokim łukiem omijali moją pieczarę, a tylko nieświadomi podejmowali próby kontaktu telefonicznego, skazując się na wysłuchiwanie złowrogiego warczenia. Wyczułem, że ktoś wszedł do pokoju. Nie zamierzałem gościa zaszczycić nawet spojrzeniem – niech mówi i sp... - kołatało mi się w łepetynie. Zamiast słów dotarł do mnie szczęk klucza przekręcanego w zamku. Uniosłem więc wzrok bazyliszka na intruza. Przy drzwiach stała ona. Jakim cudem znów przemknęła przez ochronę, nie wiem. Stała patrząc na mnie. Wzrok stanowił mieszaninę hardości, niepewności i żądzy. Krótka szara sukienka podkreślała jej kształty, nogi okryła zapewne pończochami, bo nie dostrzegłem ani kawałka nagiej skóry. Czekała. Jej siła topniała w konfrontacji z moim wzrokiem. Miękła, potulniała. Skinieniem głowy przywołałem ją do siebie. Podeszła więc bliżej zatrzymując się na krok przede mną. Obróciłem fotel w jej stronę.
- Uklęknij – krótki rozkaz padł z moich ust.
Opadła na miękką wykładzinę. Rozpiąłem rozporek, zsuwając spodnie. Pan Niewielki leżał potulnie, zupełnie nienastawiony na igraszki. Wyciągnęła dłoń, próbując go uchwycić.
- Tylko usta – kolejny suchy komunikat.
Miała wyraźne problemy z wykonaniem tego polecenia. Rozsunąłem więc nogi, dając jej więcej miejsca. Położyła dłonie na moich udach i pochyliwszy się chwyciła go w usta. Ich ciepło, wilgoć i zwinne ruchy języka, dopiero sprawiły, że zaczął rosnąć. Ruchy głową, ssanie. Zmasowany atak bodźców obudził go do życia. Urósł i stwardniał.
- Dość. Odwróć się, ale nie wstawaj z kolan.
Znów posłusznie wykonała rozkaz, choć widziałem, że była wyraźnie zawiedziona. Wiem, że lubi pieścić go ustami. Skoro jednak weszła nieopacznie w moją mroczną strefę, musiała się tego spodziewać. Wstałem z fotela, odsuwając go. Wsunąłem stopę między jej łydki, dając znak, że ma je rozsunąć. Gdy miejsca zrobiło się wystarczająco, klęknąłem za nią. Zaciągnęła głęboko powietrze, jakby chciała wciągnąć cały mój zapach. Mój ciężki oddech poruszył jej włosami. Popchnąłem lekko. Opadła na ręce.
- Niżej, na przedramiona.
Klęczała przede mną z bezwstydnie wypiętym tyłeczkiem. Sukienka uniosła się, pokazując brzeg pończoch. Zatem nie pomyliłem się. Złapałem za skraj sukienki i zarzuciłem jej na plecy. Palec wtargnął  pod koronkę majteczek i odciągając je na bok. Przystawiłem łeb do rozkosznej groty, próbując wepchnąć się w głąb. Suchość zewnętrznych płatków powstrzymała mnie jednak. Złapałem więc za pośladki szeroko otwierając ją całą na siebie. Wewnętrzna wilgoć sprawia, że teraz już nie ma oporu, pozwalając wniknąć bez oporu. Od razu do końca. Puściłem więc pośladki pozwalając jej zacisnąć się na mnie. Jedna dłoń wylądowała na lędźwiach, druga wplotła się we włosy. Dobiłem mocno. Raz za razem, wywołując głośne i wilgotne mlaśnięcia jej skarbu. Równo, można by rzec, że wręcz mechanicznie. Trzymana za włosy, nie miała szans na ucieczkę. Poczułem niedosyt doznań, więc dłoń bez ceregieli puściła włosy, znajdując nowe miejsce między jej nogami. Perełka została poddana miętoszeniu. Bez cienia delikatności, wilgoć roztarta po gołych skrawkach skóry. Palec dotarł do miejsca gdzie wnikałem w jej wnętrze. Wędrowiec wysunął się, dając miejsce paluszkowi, wrócił jednak nie czekając na ucieczkę zastępcy. Ciasno, zbyt ciasno. Nie chciałem zrobić jej jednak krzywdy. Wyciągnąłem palec, by wypełnić znów głęboko. Ręką zacisnąłem płatki. Nie miałem ochoty na nią czekać. Spełnienie przyszło nagle. Ciepła fala wypełniła obficie. Musiała poczuć tę eksplozję wilgoci, z moich ust jednak nie wydobył się żaden jęk, którego zapewne oczekiwała. Tylko dyszenie i nagły bezruch. Niewielki kurczył się powoli, aż wypadł, powodując, że gorąca struga pociekła po udzie. Poprawiłem jej majtki, zasłaniając rozpalone wnętrze, by po chwili poprawić również sukienkę na wypiętym tyłeczku. Wstałem. Uniosła się z przedramion.
- Odwróć się i podziękuj.
Nie oponowała. Ciepło ust otuliło mój czubeczek, a język przeciągnął po całej długości. Zadrżałem.
Uniosłem jej brodę, składając głęboki pocałunek na pełnych wargach. Patrzała na mnie jak podciągam i zapinam spodnie. Fotel i mój tyłek zajęły znów swoje miejsca, a wzrok wpił się w ekran. Tylko szczęk zamka powiedział mi, że wyszła. Targnęły mną sprzeczne uczucia. Uszczęśliwione lędźwie, kontra emocjonalna pustka. Oddała mi się, nie oczekując nic w zamian, nie marudząc, ani nie dąsając się. A ja posiadłem ją niczym pan i włądca. Ciężko było mi się skupić ponownie na pracy. O ile dawanie jej rozkoszy, w każdy możliwy sposób, budowało moje ego i sprawiało nieopisaną przyjemność, to branie bez wzajemności przychodziło z trudem. Wielokrotnie, w domowych pieleszach, próbowała mnie do tego przekonać bez skutku, a teraz nagle uwolniła się zwierzęca natura. Czy okoliczności to tłumaczą?
- Szefie, czy mogę zająć chwilę? - głos ulubienicy wyrwał mnie z moralnych rozterek.
- Tak, słucham – kłamałem jak z nut, bo zamiast jej słuchać, miałem ochotę na dalsze poddawanie się samobiczowaniu. Od czasu naszej umowy muszę przyznać, że zmieniła się. Zniknęły super krótkie spódniczki, świecenie koronkami, bądź nagim ciałem po oczach, oraz obcisłe do granic możliwości ubrania. Nagle wpisała się w korporacyjny styl, styl perfekcyjnej urzędniczki. Ołówkowa spódnica sięgająca na regulaminowe dwa palce nad kolano, bluzki bez dekoltów, nogi zawsze okryte nylonem, włosy ułożone, makijaż stonowany. Ogień i woda. Widziałem jednak, że ciągle obserwuje mnie w napięciu, czy dotrzymam obietnicy.
- Chciałam tylko powiedzieć, że moja prezentacja jest już gotowa – spuściła wzrok, jakby bała się negatywnej reakcji. Biorąc pod uwagę co właśnie przeżywałem, miałem ochotę po prostu powiedzieć jej by przyszła jutro, jak już przed samym sobą odkupię winy samolubności. Wiedziałem, że gdyby moja sąsiadka usłyszała, jak katuję swoje ja, miałaby całkowitą rację besztając mnie od głupców. Chciała przecież przede wszystkim bym był sobą, ze swoimi wadami i zaletami, a nie tylko chodzącym ideałem ciepła i delikatności. Często budującym sztuczny mur, nie dając jej do mnie dotrzeć. Nie czas jednak na to. Pora złapać byka za rogi.
- Dobrze. Proszę poinformować resztę, że za godzinę zbieramy się w celu oceny materiału przed prezentacją dla zarządu. A i proszę przygotować jakieś kartki, kartonik, worek, cokolwiek do głosowania.
Dygnęła grzecznie i bez słowa opuściła pokój. Po chwili do mnie również dotarła wiadomość pocztą elektroniczną o terminie spotkania. Stało się. Trzeba będzie się z tym zmierzyć, choć czułem się dość pewny siebie.
Nadeszła godzina „W” i wszystkie moje mróweczki, karnie zgromadziły się wokół rzutnika.
- Słuchajcie. Krótko i szybko. Mamy dwie prezentacje i dziś w ramach odmiany, wybierzemy jedną z nich przez tajne głosowanie. Nie powiem kto jest autorem, by nie psuć zabawy i obiektywizmu wyboru. Zaczynamy – skinąłem głową ulubienicy. Wysłałem jej wcześniej moje dzieło, wyznaczając równocześnie rolę operatora rzutnika. Ekran rozjaśnił się i lawina ruszyła. Wybrała swoją pracę jako pierwszą. Troszkę mnie tym zaskoczyła, bo myślałem, że będzie próbowała zachować hierarchię. Wiedziała jednak co robi. Stałem z otwartymi ustami. Była dobra, cholernie dobra. Dobrze, że wszyscy byli wpatrzeni w ekran, no prawie wszyscy, dzięki temu ominął ich widok zaskoczonego szefa. Jednak jedna para oczu patrzyła nieustannie na mnie. Udało mi się podnieść opadającą szczękę, by nie dać jej zbyt wielkiej satysfakcji. Aplauz poinformował mnie, że pogrom już się skończył. Bez chwili dalszego wahania uruchomiła kolejny pokaz. Mój twór, z którego byłem taki dumny, wypadł przy niej mizernie. Ograła mnie taktycznie jak dziecko. O wynik głosowania mogła być spokojna. Pierwsze wrażenie robi się raz, a to było świetne. Przełknąłem ciężko ślinę.
- Widzę, że już wszyscy zagłosowali – szybko przeliczyłem głosy – i większość wybrała prezentację pierwszą.
- A szefie można dokładniej? - któryś z chłopaków drążył temat.
- Ok, na propozycję drugą oddany został tylko jeden głos. Jeszcze jakieś pytania? Jeśli nie ma, to wracamy do pracy. Panią proszę do mnie – wskazałem na ulubienicę.
Przepuściłem ją w drzwiach, zamykając za nami drzwi na klucz.
- Muszę pani pogratulować wspaniałej pracy. Myślę, że premia pani nie ominie.
- Dziękuję szefie – skromnie spuściła wzrok.
- Przypuszczam, że nie o premię jednak chodzi, a o to czy dotrzymam słowa?
Przytaknęła.
- Teraz?
- Jeśli mogę prosić – prawie wyszeptała – tak, teraz – głos nabrał zdecydowania.
Patrzyła zahipnotyzowana na moje dłonie rozpinające kolejne guziki koszuli. Nie zamierzałem się wykręcać. Umowa to umowa, słowo się rzekło. Odwiesiłem koszulę na oparcie fotela, chciałem uwolnić swój tłuszczyk ukryty pod koszulką, zatrzymała mnie jednak.
- Spodnie – zabrzmiało niczym rozkaz.
Zdjąłem więc dolną część odzieży, pozostając w bieliźnie. Zwilżyła usta czubeczkiem języka.  
- Co teraz pani sobie życzy? - ironizowałem.
- Gatki.
Posłusznie kontynuowałem obnażanie. Przy koszulce nie czekałem na jej zdanie, tylko również ściągnąłem. Mierzyła wzrokiem każdy kawałeczek mojego ciała. Czułem się nawet trochę rozczarowany, bo mój przyjaciel został obdarzony jedynie przelotnym spojrzeniem.  
- Proszę się obrócić.
Palący wzrok spoczął na moim tyłku. Chyba najzgrabniejszej części mojego cielska. Nie widziałem co robi.
- Proszę się obrócić – zabrzmiało ponownie.
Wykonałem polecenie. Stała dość blisko mnie, odziana jedynie w cieliste pończochy i białą koronkową bieliznę. Resztę rzeczy starannie ułożyła na biurku.
- Dziękuję, że szef dotrzymał słowa. Chciałabym by i szefowi było przyjemnie.
Z tymi słowami uklęknęła i po prostu wzięła do ust wędrowca. Myślałem, że po wcześniejszym zbliżeniu z sąsiadką nie będę już zdolny do dalszych działań zaczepnych, jednak okazało się, że kolejny raz dziś się pomyliłem. A może to ulubienica była tak wprawna w sztuce. Tak czy owak nie napracowała się zbytnio i po chwili poczułem wzbierającą falę, która następnie wypełniła jej usta. Poczekała do końca, po czym dyskretnie wypluła wszystko w chusteczkę i wstała z uśmiechem.
- Widzę, że i szefowi się podobało. Może się szef już ubrać.
Patrzałem na nią zbity z tropu. Nie wiedziałem co myśleć.
- No szybciutko, nie chcemy chyba, by ktoś tak szefa zobaczył? - śmiała się wyraźnie ze mnie, sama pospiesznie się ubierając. Udało mi się dostrzec wilgotną plamkę na jej majtkach, a rumieńce na twarzy i próbujące przebić materiał twarde sutki dopełniały reszty. Jednak i na nią to mocno podziałało. Choć nie wypowiedziała słowa w temacie. Ubrałem się bez zbędnej dyskusji.
- Dziękuję – cmoknęła mnie w policzek i chciała wyjść.
- Chwileczkę – zatrzymałem ją – jeszcze jedno.
- Tak? - zapytała wyraźnie zdziwiona.
- Proszę się przygotować. Jutro o dziesiątej prezentacja przed zarządem. Pójdzie pani ze mną.
- Oczywiście – spłoniła się i wybiegła z biura.
Znów ciężko opadłem na fotel. Kobiety są jednak cudownie nieodgadnione, tylko jak ja to sobie wszystko poukładam? Ech … bądź tu mądry. Znów rzuciłem się w wir pracy, a bożek pewnie tarzał się ze śmiechu po biurku. Znów wygrał.

Szarik

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 2433 słów i 13436 znaków.

4 komentarze

 
  • nefer

    W tej korporacji to żyć nie umierać. Chętni do przejmowania obowiązków sami się zgłaszają i jeszcze takiej premii dopominają się w zamian. Może wystaw Bożka na licytację?  :devil:

    5 kwi 2017

  • Szarik

    @nefer Moc by wtedy stracił. Musi być wolną wolą przekazywany, wtedy działa. Siła jego jednak prawdziwa, w samych ludziach tkwi. Bez nich, nie znaczyłby nic.

    5 kwi 2017

  • likeadream

    Kurczę. Dobre.

    30 mar 2017

  • Szarik

    @likeadream dziękuję :)

    30 mar 2017

  • Ramol

    Po dłuższej nieobecności zaczynam nadrabiać zaległości. Napiszę tylko jedno określenie w ramach oceny: Brawo Szariku! Świetny klimat opowiadania!

    29 mar 2017

  • Szarik

    @Ramol A dziękuję serdecznie i cieszę się, że Ci się podoba.

    29 mar 2017

  • 29.03.2017

    podoba się, lecz mam wrażenie, że dryfujesz, o czym zapewne niedługo się przekonamy :-)

    29 mar 2017