Przystań. Rozdział 9

W ciągu dwóch dni stałam się najlepszą “dziewczyną” na świecie. Życie było drogą usłaną różami. Przynajmniej tak to widział chory psychicznie Max. Powtarzał, że jego marzenie nareszcie się spełniło i najchętniej nigdy nie wypuściłby mnie z ramion. Na razie uczyłam się okazywać fałszywą radość.
Gdy w czwartek weszłam do kuchni w poszukiwaniu kofeiny, Max siedział przed laptopem. Przekręciłam oczami tak, by nie zauważył, podchodząc do wyspy kuchennej.
– Cześć, kochanie. Zrobiłem jajecznicę. Kawę masz w dzbanku – wyjaśniał, zadowolony z siebie. Pocałowałam go na dzień dobry, zaciskając mocno powieki.
– Ktoś tu ma dobry humorek – zaczęłam nakładać śniadanie, a minutę później nalałam parującej kawy do kubka. Usiadłam naprzeciwko chłopaka, który bacznie mnie obserwował. Wiedziałam, że jedne moje potknięcie wywoła u niego napad złości. Starałam się, jak mogłam, żeby niczego się nie zauważył.
– Cieszę się na widok mojej piękności – wyszczerzył się, upijając łyk napoju. Jego oczy zabłysły, gdy znów na mnie spojrzał – Jutro wpadnie mój kumpel z dziewczyną. Nie widzieliśmy się kupę czasu – kliknął coś na klawiaturze, mrucząc bym podeszła. Mój wzrok powędrował za nim. Na ekranie wyświetlała się strona z sukniami wieczorowymi. Uniosłam brew, czekając na ciąg dalszy.
– Chcę, żebyś jutro ładnie wyglądała. – posadził mnie na kolanach, owijając brzuch swoją dłonią. – Wybierz, która ci się najbardziej podoba – głaskał moje udo, na którym malał siniak. Beznamiętnie przeglądałam kreacje, kiedy Max odgarnął moje włosy, całując w kark. Pieprzona pijawka. Wydałam z siebie pomruk, krzywiąc przy tym usta. Dziękowałam w duchu, że tego nie widział.
W końcu natrafiłam na czarną suknię z fragmentami koronki. Długie rękawy wykonane były z siateczki i zakończone koronką. Pokazałam chłopakowi, na co pokiwał głową z wyraźną aprobatą.
– Będziesz wyglądać idealnie – szepnął, a jego ręka niebezpiecznie kierowała się w stronę majtek. – Jutro ją przyślą, a teraz zmienimy pomieszczenie – wziął mnie na ręce, niosąc do sypialni. Modliłam się, żeby dać radę i wytrzymać piekło, które miało zaraz nastąpić.
Zdjął ze mnie koszulę nocną i bieliznę. Następnie pozbył się swojej piżamy, przechodząc do sedna. Powtarzałam sobie w kółko, że dam radę.

***
– Takie poranki mógłbym mieć codziennie – opadł na miejsce obok, ciężko dysząc.
– Co to za kolega, który ma przyjechać? – podparłam się dłonią, próbując nie myśleć o tym, co się właśnie stało.
– Znam go od dzieciaka. Zanim przeprowadziłem się do Waszyngtonu, byliśmy nierozłączni, dosłownie – zaśmiał się, błądząc gdzieś myślami. – Potem kontakt się urwał, kiedy rodzice postanowili się wyprowadzić. Nawet sobie nie wyobrażasz, w jakim szoku byłem, kiedy minąłem go parę dni temu na ulicy. Jaki ten świat jest mały – znowu się zaśmiał. – Dlatego wpada w odwiedziny, żeby nadrobić choć trochę stracone lata. Przy okazji pozna moją kobietę – wyszczerzył się, a jego palce przesunęły się po mojej twarzy. Podniósł lekko mój podbródek, całując w usta.
– Kocham Cię, Chess – zaświergotał, jak zakochany nastolatek.
– A ja ciebie – wykrztusiłam z siebie. Uczucie, które mi towarzyszyło przy wyznawaniu miłości, było okropne. Miałam tylko nadzieję, że wyjdzie mi to na dobre. Wiedziałam, że do końca mi nie ufa, dlatego obiecałam sobie, że będę starała się, jak mogę, aby uległo to zmianie. Czekałam na jego nieuwagę, by wydostać się na wolność, gdy tylko będzie odpowiednia okazja. Tylko jak ja się dostanę do centrum, skoro nawet nie wiem, gdzie jestem? Może wywiózł mnie kilkadziesiąt albo co gorsza – kilkaset kilometrów od mojego miasta. Ta myśl doszczętnie mnie przerażała tymbardziej, że Max był do tego zdolny. Spodziewałam się po nim dosłownie wszystkiego.

Do wieczora siedziałam w małej biblioteczce, do której wchodziło się przez gabinet Maxa. Czas płynął znacznie szybciej, kiedy czytałam dobry romans. Historia kochanków pochłonęła mnie do tego stopnia, że nawet Max nie był w stanie tego zmienić. Parę razy zaproponował wspólną kąpiel, ale widząc mnie zapatrzoną w książkę, w końcu poirytowany odpuścił. Wiedziałam już, gdzie będę spędzać większość czasu. Uwielbiałam oddawać się lekturom, pochłaniałam je w kilka godzin. Po dziewiątej mój żołądek dał o sobie znać, więc zmuszona byłam udać się do kuchni. Przechodząc przez biuro, nie zauważyłam Maxa, nie było go też na korytarzu, ani w jadalni. Zrobiwszy kawę i kilka kanapek z powidłami malinowymi, zaczęłam jeść. Parę minut później dołączył do mnie chłopak. Trzymał w ręku skręta i uśmiechnięty od ucha do ucha, wziął mnie na ręce. Zaczęłam chichotać, maskując irytację, bo nie chciałam go wkurzać. W końcu postawił mnie na ziemię i łapiąc za blanta, usiadł przy wyspie. Kiedy wziął mnie na kolana, zauważyłam, jak bardzo przekrwione ma oczy. Musiał zacząć palić chwilę wcześniej. Odłożył skręta na stół i wpił się w moje wargi. Całował mnie z determinacją i zachłannością. Jęknął mi w usta, ściskając dłońmi pośladki. Gdy oderwał się ode mnie, jego spojrzenie powędrowało w stronę talerza z kanapkami. Przytulił mnie do siebie, sięgając po pieczywo. Nim spostrzegłam, wchłonął dwie kanapki.
– Przepraszam, jestem taki głodny – wyjaśnił ze skruchą w głosie. – Dorobię nam jeszcze.
Jak obiecał, tak zrobił. Oczywiście zjadł większość sam, ale nie marudziłam. Postanowiłam poudawać troskliwą dziewczynę.
– Dobrze się czujesz, kochany? – pogłaskałam go po włosach. – Może położymy się spać? Wyglądasz na zmęczonego – ciągnęłam dalej.
– Mhm, jestem wyczerpany – przymknął oczy. – A rozbierzesz się dla mnie?
Cholerny ćpun.
– Za bardzo się wstydzę – drażniłam się z nim. Jego postawa diametralnie się zmieniła, a mnie owiał strach.
– Masz być naga, zrozumiałaś? – syknął, po czym zaczął całować mnie w szyję, przygryzając ją. Kiedy pokiwałam głową, klepnął mnie w tyłek, każąc iść do sypialni. Był zmienny jak pogoda. Wykonałam polecenie i rozebrałam się do naga. Na moje szczęście nie dobrał się do mnie, bo gdy tylko się położył, od razu zasnął. Ja zaś nie mogłam zasnąć od paru dni. W nocy myślałam o moich bliskich, o tym, czy z nimi wszystko w porządku. Nawet nie mogłam się z nikim skontaktować, nie mogłam dać żadnego znaku życia.
Tak bardzo chciałam się dowiedzieć, co się dzieje z Tommym i z Lilianą. Modliłam się w duchu, aby wybudził się ze śpiączki.
Max owinął mój brzuch, mrucząc coś bez ładu. Mimowolnie łza spłynęła po moim policzku. Jakim cudem śpię teraz w łóżku z facetem, którego nienawidzę z całej duszy? Nie interesuje go to, że moja siostrzenica może trafić do domu dziecka, bo rodzice nie dadzą sobie rady.
Matka jest po zawale, a ojciec nigdy nie był dobry w byciu rodzicem. Myśli kotłowały się w głowie, przez co robiło mi się gorzej. Udało mi się zasnąć, gdy na dworze robiło się widno.

***
Nie było mi dane długo pospać. Max o dziesiątej wpadł do sypialni, zrywając mnie z łóżka.
Oznajmił, że sukienka już leży w salonie. Był bardziej podekscytowany ode mnie, a ja marzyłam tylko o śnie. Musiałam najpierw napić się kawy, a dopiero później zająć się resztą.
Chłopak stał przy garach, ponieważ stwierdził, że domowe jedzenie jest “najlepsze”.
Goście mieli się zjawić późnym popołudniem, więc miałam kilka godzin, żeby się przygotować.
– Uważaj tylko na niego – zażartował, ale wyczułam nutę złości. – od zawsze był podrywaczem.
– Liczysz się dla mnie tylko ty – pocałowałam go w policzek, pomagając przy krojeniu warzyw.
Wcale nie chciało mi się stroić, nie miałam ochoty na nic, odkąd tu “przyjechałam”.
Jednak sprzeciwianie się było ostatnią rzeczą, którą mogłam zrobić. Idealny chłopak nawet zatroszczył się o mój makijaż. Kupił kilka kolorów pomadek, do tego podkład, tusz i masę innych kosmetyków. Malowanie zawsze ograniczałam do podkładu i jednej warstwy maskary. Jedynie na uroczystości poświęcałam więcej czasu makijażowi.  

Czterdzieści minut później zabrałam się za moje kręcone włosy. Pomyślałam, że Max nie wie nawet co to prostownica, więc nie będzie jej w szufladzie. Moje oczy wyszły z orbit, kiedy ją odsunęłam. Prócz prostownicy, leżał depilator i masażer do oczu. Zdecydowanie nie kupował tego sam, ktoś mu w tym pomógł, na dodatek urządzenia były w nowych pudełkach.
Wyprostowałam swoje włosy, które sięgały do połowy pleców. Pozostało mi jeszcze założenie sukienki i butów. Max zażyczył sobie wściekle czerwonych szpilek.
O szesnastej stanęłam przed dużym lustrem w holu. Widok, jaki ujrzałam, zaskoczył mnie. Nie było widać sińców pod oczami. Czerwona szminka dodawała mi pewności siebie i seksapilu. Wyglądałam pięknie, choć sama w to nie wierzyłam. Długa suknia opinała idealnie moje kształty, a dziesięciocentymetrowe szpilki pasowały doskonale.
Ruszyłam w stronę salonu, by pokazać się Maxowi. Stukając obcasami o posadzkę, przekroczyłam próg pomieszczenia. Chłopak powędrował wzrokiem w moją stronę.
Momentalnie się rozluźnił i mierząc mnie od góry do dołu, oblizał wargi.
– Nie wytrzymam do wieczora – poinformował. – Wyglądasz przepięknie, skarbie. Mam ochotę wziąć cię tu i teraz – wydyszał, zapraszając mnie do siebie. Od razu przyssał się do mojej szyi, kładąc mnie na kanapie. Zawisł nade mną i podwijając suknię, wsadził dłoń w majtki.
Jego ręka zaczęła dotykać mojej kobiecości, a ja udałam, że sprawia mi to przyjemność.
W rzeczywistości chciałam krzyczeć, żeby zostawił mnie w spokoju. Chciałam zepchnąć jego łapę i uciec na drugi koniec pomieszczenia, uwalniając się z jego uścisku. Traktował mnie jak maszynę do załatwiania potrzeb.  
Kilka sekund później rozpiął rozporek i zdjął spodnie od garnituru. Następnie wsunął się we mnie, ruszając powoli biodrami. Nie czułam ani grama satysfakcji i spełnienia. Jego jęki przyprawiały mnie o mdłości. Leżałam, jak kłoda, kiedy zaczął zalewać moje wnętrze. Nie pofatygował się, aby użyć gumki.
Po wszystkim pocałował mnie w głowę i wstał, pytając, czy nie chcę lampki wina.
Sączyliśmy czerwony trunek, gdy dziesięć minut później rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Max poderwał się z miejsca wyraźnie szczęśliwy, że przyjechał jego przyjaciel. Wziął mnie za rękę, idąc korytarzem. Wzięłam trzy głębokie wdechy na uspokojenie. Mężczyzna otworzył drzwi, a przed nami stanęła para. Najpierw zerknęłam na kobietę, która wyglądała elegancko i młodo. Następnie mój wzrok powędrował w stronę faceta i momentalnie oniemiałam.
– Dean? – spojrzałam szerokimi oczami na chłopaka, którego poznałam nad jeziorem.
– Chalessa ?– lekko się uśmiechnął, zagryzając wargę.
– Wy się znacie? – warczący głos Maxa sprowadził mnie na ziemię.

Majla

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 2008 słów i 11435 znaków, zaktualizowała 21 gru 2017.

2 komentarze

 
  • agnes1709

    :bravo: mało tylko:sad2: ALe to nic, poczekamy p.s. Mogłabys trochę rozwinąć sceny z wykorzystaniem, no... ale decyzję już pozostawię Tobie:kiss:

    21 gru 2017

  • Majla

    @agnes1709 pożyjemy, zobaczymy hehe :D <3

    21 gru 2017

  • agnes1709

    @Majla A jak jutro nogi wyciagnę, i co? I nie przeczytam <bek> :sciana: ;)

    21 gru 2017

  • Fanka

    Nawet nie wiesz jak się cieszę że zaczęłaś pisać ;)  
    Za tą część należą się  :bravo:  
    Do następnej części  :kiss:

    21 gru 2017

  • Majla

    @Fanka Aż ciepło na serduszku się robi <3 dziękuję kochana :)

    21 gru 2017

  • Fanka

    @Majla Bardzo się cieszę ;) Wróciłaś po mega przerwie ale na prawdę w wielkim stylu  :kiss:

    21 gru 2017