Dowcipy - str 126

Viralowe kawały i suchary
  • Egzamin z hydrauliki Profesor czyta

    Egzamin z hydrauliki. Profesor czyta treść zadania:  
    - Z rynny o średnicy 30 cm ścieka woda... Na to wstaje obcokrajowiec i mówi do profesora:  
    - Panie profesorze, ja nic nie rozumieć. Z rynny scieka, pies scieka!?!

  • Krakowiaczek ci ja Krakowiaczek ci

    Krakowiaczek ci ja

    Krakowiaczek ci ja,  
    Krakowiaczek żwawy,  
    Tylko przemyśliwam,  
    Jak zwiać do Warszawy.  
    (Jan Sztaudynger)

  • Pani gdzie się podział nasz uroczy

    - Pani, gdzie się podział nasz uroczy porucznik Pawłow.
    - Zrezygnowałam z jego służby - odpowiedziała caryca Katarzyna.
    - Czemuż to?
    - Cóż, był bardzo miły, ale miał dość nieprzyjemny śmiech - rzekła imperatorka.
    - Ciekawe, że nikt ze służby tego nie spostrzegł Pani.
    - No, oczywiście, że nie. Jeszcze tego brakowało, żeby służba widziała jak się rozbieram.

  • Panie doktorze proszę mi powiedzieć

    - Panie doktorze, proszę mi powiedzieć, ile będę żył?
    - Ile ma pan lat?
    - Trzydzieści pięć.
    - Pije pan?
    - Nie.
    - Pali pan?
    - Nie.
    - A kobitki pan używa?
    - Nie.
    - Panie, to po diabła chcesz pan jeszcze dłużej żyć?!

  • O północy jaskiniowiec wszedł

    O północy jaskiniowiec wszedł do jaskini, zdjął skórę i położył się na legowisku koło śpiącej żony. Odwrócił się i na dobranoc pocałował ją w policzek.  
    Nad ranem jaskiniowca budzi energiczne szturchanie w łokieć. Odwraca się i z trwogą stwierdza, że leży obok tygrysa.  
    - Słuchaj stary! - mówi tygrys - Jesteś o wiele sympatyczniejszy niż twoja żona, którą wczoraj zjadłem. Gdybyś mnie w nocy nie pocałował w policzek, z pewnością zjadłbym i ciebie!

  • Stirlitz usłyszał pukanie do drzwi

    Stirlitz usłyszał pukanie do drzwi. Otworzył je. Za drzwiami stał kotek.
    - Chcesz mleczka, głuptasku? - spytał czule Stirlitz.
    - Sam jesteś głupi! Właśnie przyjechałem z Centrali - odrzekł kotek.

  • Mięso dla niedźwiedzia

    Niedźwiedź ogłosił w lesie, że każde zwierzę ma mu na jutro przynieść jakieś mięso, bo jest głodny.
    - A kto nie przyniesie, tego wychłostam moim kutasem! - zagroził.
    Na drugi dzień wszystkie zwierzęta schodzą się do niedźwiedzia i przynoszą mięso, ale zając, jako że upolować nic nie potrafił, to przyniósł niedźwiedziowi to co sam je - marchewkę. Na to niedźwiedź rzuca zająca na ziemię, wyciąga sporych rozmiarów knagę i zaczyna okładać nią biednego zająca po plecach. A ten płacze, krzyczy, piszczy i... nagle zaczyna się śmiać.
    - I z czego się, kurwa, śmiejesz?! - ryczy niedźwiedź.
    - Bo jeż ci jabłko niesie!

  • Na podstawie J 8216 Wówczas uczeni

    Na podstawie J 8:2-16  
      
    Wówczas uczeni w piśmie i agenci BSA przyprowadzili do niego kobietę, którą pochwycono na kopiowaniu CD-ków, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego:  
    Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na kopiowaniu CD-ków. W prawie Ustawa o Prawach Autorskich nakazuje nam takie kamieniować. A Ty co mówisz?. Mówili to wystawiając go na próbę, aby mieli o co go oskarżyć.  
      
    Lecz on nachyliwszy się nad laptopem kodował w assemblerze. A kiedy w dalszym ciągu go pytali, podniósł się i rzekł do nich: Kto z was nie miał nigdy pirackiej kopii, niech pierwszy rzuci na nią kamień. I powtórnie nachyliwszy się kodował w assemblerze. Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko on i kobieta, stojąca na środku.  
    Wówczas, zachowawszy kod na dysku rzekł do niej "Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?" A ona odrzekła "Nikt, Panie!". Rzekł do niej: i ja ciebie nie potępiam. Idź, a od tej chwili nie bierz już do ręki CD-ka chronionego prawem autorskim.  
      
    A oto znów przemówił do nich tymi słowami: Ja jestem open source, kto idzie za mną, nie będzie płacił bandytom za licencje. Rzekli do niego prawnicy: Ty sam sobie wydajesz licencję. Licencja twoja nie jest prawdziwa! W odpowiedzi rzekł do nich: Nawet jeśli ja sam sobie wydaję licencję, licencja moja jest prawdziwa, bo wiem skąd powstał mój kod źródłowy open source i jak będzie działał. Wy zaś nie wiecie ani co jest w execach, ani co one robią. Wy dajecie sąd według zasad bandyckich, ja nie bronię licencji nikomu. A nawet, jeśli zabronię, to moja licencja jest prawdziwa, bo nie jest to mój exec, ale wszystkich, którzy się do niego przyczynili.