Z innej perspektywy. Cz. 2

Kilka godzin później kolejna porcja ćwiczeń podczas polowania…
Rój mrówek?? Ha ha ha ha… Któż by się spodziewał gniazda szerszeni nad głową czy węża pod nogami?
Raz nawet stworzyłem arcydzieło —wizerunek uciekającego Żywego— z Bluszczu. Szybko się uczę.
Ciii… Słyszycie to? Czujecie? — ktoś puścił wieść o jedzeniu.
–stój! Zatrzymaj się! Nie powiedziałem ci jeszcze o tym –mój mentor był najwyraźniej przestraszony.– nie chowaj się w drzewach! Uciekaj!
Za późno — wyskoczyli z ukrycia. Ja zdążyłem wzbić się w powietrze lecz mój mentor został wydarty z drzewa. Sparaliżowany i wyciągnięty siłą z konara.
–Nie wpatruj się tak bo i nas złapią –po chwili z liści uformowała się kobieta.
–A co z nim?
–Da sobie rade… Miejmy nadzieje
–Nie da! Przecież jest sparaliżowany! –stwierdziłem zrozpaczony
–Jesteśmy odporni na te toksyny.
–Tam jest ich zbyt wielu
–Niedoświadczeni zbieracze śmierci. Tylko spójrz.
Liście, które Ją tworzyły zaczęły żywiej się poruszać nie opuszczając Jej ciała, z pleców wyrosły dwie olbrzymie gałęzie pokryte liśćmi na kształt skrzydeł, suknie miała z wody i kamienną… koronę… trzymała w ręku berło — wszystkie żywioły w jednym. Skierowała je ku Żywym i zaczęła przemawiać w starodawnym leśnym języku. Strumienie wody zaczęły owijać się wokół każdego Żywego drzewa powyginały się tworząc klatkę a wiatr wyrzucił w górę wszelką broń którą posiadali.
–Synu –odezwała się do mojego nauczyciela
–Ja… Jak to? T… Ty… Jesteś Matką?
–Przez Żywych zwana Gają, owszem, we własnej osobie
–Dziękuje ci Matko – z dołu było słychać mojego nauczyciela
–Niestety paraliż czyni Was Żywymi na jakiś czas –mówiąc to sfrunęła na ziemie tworząc wokół swego syna wirujący kokon z wody, kamieni i korzeni drzew.
–Teraz najedzcie się chłopcy. Musimy odpowiedzieć na zaczepkę –po tych słowach wydała z siebie ostry bardzo niski głośny pisk.
To był wręcz nakaz jedzenia.
Po chwili już zauważyłem przybywających na żer. Drzewa tworzące klatkę się wyprostowały, wodne kokony wsiąkły w ziemię. Czekały na nas zastygłe w różnych pozach przysmaki. Zobaczyłem pulsujący Bluszcz przyczepiony do jednego z Żywych — spojrzałem na kokon z żywiołów.
–On jest teraz Żywym, rzucili by się na niego, puki nie stanie się z powrotem Niezmarłym muszę się nim opiekować –wyjaśniła mi Matka czytając w myślach.

nemfer

opublikował opowiadanie w kategorii science fiction, użył 442 słów i 2544 znaków.

3 komentarze

 
  • ToksycznaKropka

    Nie wiem o czym to jest ale mi się podoba  :bravo:

    1 paź 2014

  • KarolciaxD

    czekam na następną część :lol2:

    14 mar 2014

  • Karou

    świetne, zaje biste, i inne :D kiedy następna częśc? ;3

    12 mar 2014