Gdy Will i Julie usiedli na drewnianej ławie, a Gabe zajął miejsce naprzeciwko nich, jak to już mieli w zwyczaju, Lily pochyliła się do siostry i odgarnęła włosy z jej ucha. - Już się zakochałaś? – wyszeptała z wyraźnym rozbawieniem, nie mogąc powstrzymać się od głupkowatego uśmieszku. – Kiedy ślub? – zachichotała słodko. - Zamknij się debilko. – syknęła ofiara jej dowcipu. – Jeszcze jedno słowo i rzucę na Ciebie coś niemiłego. – ostrzegła ją, rumieniąc się jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Słowa siostry na pewno miały uzasadnione podstawy. Patrzyła jak tamta roześmiana odchodzi, bo obejście stołu trochę zajmowało, a chodzenie po talerzach właśnie zmaterializowanych na stole nie było najlepszym pomysłem. Nie wiedziała co się z nią stało kilkanaście minut temu w dormitorium chłopców, ale na razie w jej głowie było zbyt wiele sprzecznych myśli, by mogła to jednoznacznie określić. Gdy Lily usiadła naprzeciw, rzuciła jej mordercze spojrzenie, po czym nałożyła sobie pełen talerz pyszności. Gdyby się zakochała, nie zjadłaby tyle. Ponoć wtedy nie ma się apetytu. Cichy śmiech siostry zwrócił jednak jej uwagę na coś innego. Kolacja Julie okazała się być identyczna z tym, co znajdowało się na talerzu Willa. Ten zaś rozmawiał z Gabem, więc obaj byli zbyt pochłonięci swoją dyskusją, by dostrzec takie głupoty. W pewnej chwili ten pierwszy sięgnął wolną ręką do kieszeni i odblokował smartfona, po czym położył go na stole między nim a Julie. - Co my tu mamy? – sprawdził najnowsze powiadomienie, czyli to które otrzymali jeszcze w Pokoju Wspólnym, jednak byli zbyt pochłonięci przeglądaniem swoich znalezisk by je odczytać. – A no tak. Po prostu informacja o otrzymanych punktach. Od teraz każdy uczeń ma swój profil, gdzie wypisane są jego zasługi. – przesuwał palcem po ekranie, a dziewczyna niepewnie oparła głowę na jego ramieniu, na co Lily zareagowała dyskretnym kciukiem w górę. Julie jedynie wywróciła oczami. Akurat w tej pozycji dobrze widziała wszystko, co wyświetlało się w telefonie chłopaka i to był jedyny powód tego ruchu. Przynajmniej tak sobie to tłumaczyła. Czy zrobiłaby to jeszcze kilka godzin wcześniej? - Hmm. Ogólna punktacja domów... Tak! – ucieszył się, nawet nie zwracając uwagi na opierającą się o niego przyjaciółkę. Skoro tak chciała, to żaden problem. Był przyzwyczajony do bliskości swojej siostry. Zapewne dlatego nie widział w takim zachowaniu niczego podejrzanego. – Prowadzimy. – wyjaśnił powód swojej radości, uśmiechając się wciąż. – Oczywiście Obślizgusi są na drugim miejscu. – pokręcił głową z niezadowoleniem, ale i tak nie mogło to popsuć jego dobrego nastroju. Zwłaszcza, gdy na stole było tyle smacznych rzeczy, a jedzenie zdecydowanie poprawiało humor. Na moment więc odsunął telefon na bok, by zająć się pozostałą na talerzu kanapką. - Jak myślicie? – zapytał z pełnymi ustami i przełknął dopiero po chwili. – Co może znaczyć te kilka, ewentualnie siedem rzeczy? – spojrzał po przyjaciołach. Widać było, że nie miał zamiaru spocząć na laurach. Chciał dotrzeć do odpowiedzi jak najszybciej, bo każda tajemnica zdawała się być zbyt ciekawa, by odkładać ją na później. – No i ten trójkąt sięgający nieba. – wgryzł się w idealnie świeży, miękki chleb, pozwalając tym samym zabrać głos pozostałym. - Wiesz, skoro to taki wierszyk, to nie będzie zbyt łatwo trafić na rozwiązanie. Nie chodzi o żaden trójkąt i pewnie wcale nie dotyka on nieba. – stwierdził Gabe i upił łyk z pięknie zdobionego kielicha. – Ta herbata w ogóle nie stygnie. – zauważył z rozbawieniem. Nawet najmniejszy szczegół w tym zamku przesiąknięty był magią. – Myślę, że wystarczy rozgryźć sprawę tego trójkąta i później już pójdzie łatwo. - No nie wiem. Może się okazać, że trafimy na zły trop. Pomylimy się i będziemy błądzić, zamiast wymyślić coś innego. – mruknęła Lily. Niektóre zagadki mogły okazać się po prostu zbyt trudne do rozwiązania, ale najwyraźniej chłopcy nie mieli zamiaru dopuścić takiej możliwości. – Czasami odpowiedź przychodzi z czasem. Możliwe, że uda nam się na to wpaść przypadkiem. – uśmiechnęła się lekko. – Nie zamęczajcie się tak, przecież jest dużo innych rzeczy do roboty. Na rozwiązanie mamy miesiąc, a później jeszcze kilka lat. Zdążymy jeszcze użyć tego Pokoju setki razy. - Ja się zgadzam. – dodała Julie, która zdawała się odzyskiwać pewność siebie po ostatnich wydarzeniach. Przynajmniej na jej policzkach nie było już czerwieni. No, nie więcej niż zazwyczaj. – Skoro nie wpadliśmy na to tak jak na inne rzeczy, to myślenie cały czas o tych słowach nam nie pomoże. Nie rozwiążemy tego dzisiaj, może nawet nie jutro. – uznała, choć istotnie była tym nieco zawiedziona. – O wiele bardziej chciałabym się nauczyć zmieniać w kota. – zachichotała cicho, tym samym przypominając chłopcom o drugim znalezisku. - Pewnie macie rację. – westchnął Will, który od pewnej chwili przysłuchiwał się dziewczynom, obserwując je nieco dokładniej. Może z wyglądu się nie różniły, ale jednak policzki Julie były zaróżowione. Nie pierwszy raz zresztą, z tego co mu się zdawało. I mimo że Lily odzywała się mniej, to miał wrażenie że jednak druga z sióstr jest bardziej nieśmiała. Może to chwilowe załamanie jej naturalnego zachowania? Nasłuchał się już nieco o tej zmienności kobiet, choć nie wiedział czy dotyczy to jedynie starszych czy dopadło to również bliźniaczki. Chwilę później jedzenie zniknęło ze stołów, wraz ze wszystkimi talerzami, kielichami i sztućcami. Wszystkie głowy zwróciły się w kierunku stołu nauczycielskiego. Dyrektor stał już i czekał aż uczniowie zechcą go posłuchać. Zdecydowanie był lubiany, co pokazał poprzedni wieczór, jednak zawsze kilka osób musiało wykazać się brakiem kultury. Mężczyzna machnął ręką ze zrezygnowaniem, na co pozostali zareagowali śmiechem. - Nie to nie. Kto nie słucha, ten nie zasługuje by i jego słuchali. – uniósł palec wskazujący, by zainteresowani skupili się na jego słowach. – Moi drodzy. Starsi już zapewne wiedzą, ale nie zaszkodzi gdy im przypomnę, bo może rok temu także mieli gdzieś moje słowa. Większość z was słyszała o Bitwach o Hogwart, które miały miejsce kilkanaście lat temu. Bez odwagi i poświęcenia ówczesnych uczniów oraz nauczycieli, a także chętnych aurorów i rodziców, pewnie nie siedzielibyśmy tutaj. A może tak, ale w innym, mniej licznym gronie. Jeśli jeszcze nie wiecie, kim byli Śmierciożercy i czym groziło ich zwycięstwo, to zachęcam do jak najszybszego uzupełnienia tych informacji. To część historii, która poniekąd dotyczy także was. Waszych rodziców. Niewykluczone, a nawet na pewno niektórzy uczniowie stracili w tej walce ojca czy matkę, może obojga. Jest to dla nich zarówno ogromna strata jak i jeszcze większy powód do dumy. Pamiętajcie o tych osobach. Nikt nie może o nich zapomnieć, bo bez pamięci, tak jakby ich nie było. A czemu do tego zmierzam? – powiódł uważnie spojrzeniem po twarzach wszystkich. – W naszej szkole znajduje się Izba Pamięci. W tym jakże ważnym miejscu znajdziecie wszelkie wyróżnienia dotyczące uczniów tej szkoły. Wasze nazwiska też mogą tam trafić, jednak jedynie za naprawdę godne zasługi. Na środku znajduje się spora, granitowa płyta, na której znajdują się nazwiska bohaterów. Część zginęła, część przeżyła, jednak wszyscy razem obronili mury tego zamku przed wrogiem. Nieoficjalną tradycją stało się, by każdy choć raz do roku odwiedził Izbę Pamięci. – o dziwo, przez Wielką Salę nie przebiegł szmer niezadowolenia. Wszyscy byli cicho, jakby już oddając cześć osobom, które poświęciły się dla nich. – Spójrzcie chociaż na ten skromny pomnik. Przeczytajcie choć jedno nazwisko. Może nawet nie zdajecie sobie sprawy, że przyjaciel waszej rodziny tutaj walczył. W tej sali. Tu gdzie teraz siedzicie. W korytarzach, którymi codziennie się przechadzacie, zamiast ruszyć tyłki i nie spóźniać się na zajęcia. – niewinnie wpleciony żart zapewne oznaczał końcówkę przemówienia. – Wszędzie walczono, żebyście wy mogli dalej się uczyć. Doceńcie ten dar i wykorzystajcie ten czas jak najlepiej, żeby ich wysiłek nie poszedł na marne. – ostatnie zdanie wydawało się być osobistą prośbą, bo kto by słuchał oficjalnego gadania? Większość uczniów skinęła głowami, zgadzając się ze słowami dyrektora, jakby obiecując że tak właśnie się stanie. Bez zbędnych słów, czarodziej po prostu usiadł i zajął się rozmową z wicedyrektorką. - Zawsze mnie ciekawiło, jak można mieć takie teksty w głowie. Przecież nie wykuł tego na pamięć. – roześmiał się Gabe. – Może jak się jest starszym, to nie ma problemu z takim wymyślaniem? Gadasz i gadasz, i tak bez końca. Zupełnie jak moja babcia, ale ona się trochę powtarza, bo nie pamięta co mówiła pięć minut temu. – wyszczerzył zęby w szerszym uśmiechu. – Zapewniam was, że to niesamowicie zabawne. Wystarczy siedzieć i kiwać głową, a rozmowa nigdy się nie skończy. To znaczy, bardziej taki monolog. - Miałem okazję się o tym przekonać. – przyznał roześmiany Will. – I nie każ mi z nią zostawać nigdy więcej na dłużej niż godzinę. – poprosił przyjaciela. – Mam za to niesamowicie genialny plan... – zrobił teatralną pauzę, przyciągając uwagę pozostałych. – Idziemy do Izby Pamięci. – parsknął śmiechem, po czym wstał i ruszył w stronę drzwi, gdzie już gromadził się spory tłumek uczniów. Julie dogoniła go pierwsza i pacnęła w ramię, śmiejąc się cicho. - Głupek z Ciebie. Potrafisz powiedzieć coś na poważnie? Wykorzystujesz prawie każdą sytuację, by zażartować albo nas wkręcić. – nie mówiła tego z wyrzutem, wręcz przeciwnie. Podobał się jej ten humor, bo przebywanie ze smętną osobą nie było niczym przyjemnym. - Co ja poradzę, że tak mam? – rozłożył ręce, znów się podśmiechując pod nosem. – Uwielbiam żarty sytuacyjne. Są niepowtarzalne i najczęściej wszyscy wybuchają śmiechem albo dopiero po minucie orientują się że to jakaś zmyłka. – spojrzał na nią, lekko w dół. – Akurat teraz nie zrobiłem ani tego ani tego. Po prostu budowałem napięcie. – wyjaśnił, usprawiedliwiając się. - Taaa, jasne. – wywróciła oczkami i wpadła na niego, trącona przez starszego chłopaka. Tracąc równowagę, uczepiła się jego rękawa i tylko dzięki temu uniknęła zderzenia z kamienną posadzką. – Wybacz. – pisnęła, znów się intensywnie rumieniąc, po czym szybko odzyskała równowagę. - Nic Ci nie jest? – upewnił się i poprawił ramiączko jej bluzki, dotykając nieco jej gładkiej skóry. Dość miłe uczucie, jednak zupełnie tego nie planował. – Tak to jest, jak się waży dwie tony i przebija przez ludzi jak czołg. – skrzywił się i zlustrował ją od stóp do głowy. – Tym razem Cię uratowałem, bądź mi wdzięczna. – nie mógł się powstrzymać przed tego typu komentarzem. - W porządku... – odparła nieśmiało i lekko zadrżała czując opuszki palców chłopaka na swoim ramieniu. – Po prostu ja jestem taka mała. – westchnęła i zaraz udała wzburzenie, zaciskając piąstki. – Wypchaj się, sama się uratowałam. – próbowała uderzyć go w brzuch, jednak Will okazał się szybszy i złapał ją za nadgarstek. - Musisz poćwiczyć nad szybkością. Mam refleks z gier. – uśmiechnął się i wykręcił jej rękę tak, że musiała zrobić lekki piruet i teraz stała do niego tyłem. – Nie podnoś na mnie ręki i nie obrażaj, bo i tak przegrasz. To bezsensu. – rzekł wesoło, po czym puścił jej rączkę. Nie mógł przecież mówić, że ją ukarze, bo nie miał prawa tego robić. Nic zabawnego także nie wpadło mu w tej chwili do głowy. – Gdybym tutaj nie stał, to byś się wywaliła i potłukła, więc musisz przyznać że Cię od tego wybawiłem. – dźgnął ją w nerkę. Niezadowolona ze swojej bezradności Julie słuchała jego słów, nie mając lepszego wyjścia. W końcu ją wypuścił. Na jego ostatnie słowa tylko się roześmiała, po czym aż podskoczyła zaskoczona, gdy zadał jej ten mały cios. Odwróciła się znów przodem do niego. - Gdybym się Ciebie nie złapała, to byś się nie uważał za bohatera. Powinieneś mnie łapać w takich chwilach pajacu, a nie czekać aż sama się uratuję. – dodała, niechcący zdradzając pewne marzenia. Zasłoniła dłonią usta i spuściła wzrok. – Nieważne już. Chodźmy. - Mogę Cię łapać. Będziesz moją księżniczką, choć już jedną mam. – odparł, myśląc naturalnie o młodszej siostrzyczce. – Jednak póki nie ma jej w Hogwarcie, mogę ratować Ciebie z kiepskich sytuacji. – pochylił się i cmoknął ją w policzek. – Wiesz że uroczo się rumienisz? Julie nie miała już szansy nic odpowiedzieć, bo w końcu dopchali się do nich Gabe z Lily. Zresztą, cała ta sytuacja ponownie tak ją zawstydziła, że nie mogła wydobyć z siebie słowa. Wyszli za pozostałymi uczniami na korytarz, a następnie po marmurowych stopniach dotarli do głównej klatki schodowej. Chwilę czekali, aż ruchome schody przelecą w ich stronę, po czym te poleciały (tak, to słowo właśnie zaczęło istnieć) ich aż na czwarte piętro. Mimo to, nie mieli powodów do narzekań, bo każda podróż zapewniała naprawdę miłe wrażenia. Mogli podziwiać wysokie sklepienie i mnóstwo obrazów, powieszonych zupełnie losowo gdzie tylko była odrobina wolnej przestrzeni. Zeszli o jeden poziom w dół i bez problemu dotarli do Izby Pamięci. Kręciło się tutaj kilkanaście osób, najwięcej właśnie przy pięknej, dużej granitowej płycie. Otoczona była setkami białych kwiatów, które jednak nie wydzielały żadnego zapachu. Pełniły więc jedynie funkcję ozdobną. Przyjaciele podeszli bliżej i powiedli wzrokiem po liście nazwisk. Po lewej stronie, nad pierwszą pozycją, znajdował się krzyż. Łatwo było się domyślić, że połowa po prawej przeżyła. Julie przyłożyła palec w jedno miejsce. - Cho Chang. – przeczytała bardzo cicho, gdyż w tym pomieszczeniu nie wypadało głośno rozmawiać. – Ona napisała ten wierszyk. Skoro brała udział w bitwie, to pewnie uczyła się tutaj wcześniej. Przeżyła. Jeśli do siódmej klasy tego nie rozwiążemy, spróbujemy znaleźć z nią kontakt. – zadecydowała, a pozostali skinęli głowami. – Kogoś tutaj... straciliście? – spojrzała niepewnie na chłopców, zdecydowanie zbyt wyciszonych jak na ich zwyczaje. - Wujek. – Will wskazał na jedno z nazwisk - Ciocia. – Gabe wskazał inne. Lily zawahała się nieco, pociągnęła nosem i obie dziewczyny wskazały inne. – Kuzyn.
4 komentarze
Marzyciel
Wszystko zależy od czasu, weny i chęci
Następna pojawi się gdy będzie gotowa - proste ^^
Karou
pissz kolejną
slawek
:-)kiedy nastepna?:-) oczywiscie super.
nika222
Najpierw taka długa przerwa, a teraz nie można za tobą nadążyć Jak zawsze super.