Hogwart Dziś - Skrót Elisabeth [7]

Hogwart Dziś - Skrót Elisabeth [7]"Niosę to, czego potrzebujesz każdego dnia. Mogę się różnić i rzadkością cieszyć. Nie rozlewaj mnie, bądź ostrożny z nożem. Miej serce, bo nadchodzę. Czym jestem?”
Przyjaciele wsłuchali się w zagadkę. Wczoraj weszli dzięki sprawnemu myśleniu prefekta, jednak tym razem musieli poradzić sobie sami. Każde z nich myślało gorączkowo, jednak nie przynosiło to żadnego efektu.
- Chyba źle się do tego zabieramy. – stwierdziła Julie. – Każde z nas myśli o całej zagadce i nie ma pojęcia o co chodzi...Po prostu przemyślmy wspólnie każdą część i na pewno nam się uda. Przecież myślenie w pojedynkę zawsze jest trudniejsze, a ja nigdy nie byłam dobra w takich rzeczach.
- W porządku. – westchnął Gabe, oparty o zimną ścianę, jakby to miało pomóc mu zebrać myśli i wpaść na rozwiązanie. Byli w końcu Krukonami! Musieli to wymyślić, a nie się poddawać. – To zacznijmy od początku. – popatrzył po innych. – Czego na co dzień potrzebuje człowiek?
- Na przykład powietrza. – podpowiedział Will. – Nie, to odpada, bo nie da się go rozlewać. – skrzywił się. – No to może woda? – reszta zadumała się przez chwilę. – A nie. Ostrożnie z nożem i te różnice, rzadkość... – dedukował na głos, próbując przy okazji naprowadzić pozostałych.
W jednej chwili w ich głowach pojawiła się odpowiedź, która wydała się teraz taka oczywista. Trzeba było od razu o tym pomyśleć, ale nie mieli jeszcze wprawy w tego typu zagadkach. Nieco logiki i kreatywności, a rozwiązanie nasuwa się momentalnie.
- Krew! – odpowiedź wypowiedzieli niekoniecznie cicho, ale w tej walce umysłów każde chciało być pierwsze. Wyszedł im piskliwy okrzyk, który rozniósł się echem po korytarzu, zagłuszając skrzypienie drzwi do pokoju wspólnego.
Uradowani weszli do środka. Minął ich prefekt, ten sam który prowadził ich wczoraj z Wielkiej Sali. Wyglądał na zadowolonego, co sugerował dość szeroki uśmiech na jego twarzy. Sprawiał wrażenie osoby przyjaznej, która z chęcią pomoże, zwłaszcza nowym uczniom.
- Wyśmienicie młodzi. – jego wzrok krążył po ich uśmiechniętych buziach. – Czekałem na tą chwilę, bo jak na razie musiałem kilku osobom pomóc. – westchnął. – Tiara zdecydowanie zbyt często daje się wybłagać o Ravenclaw, nawet gdy ktoś zdecydowanie na to nie zasługuje...Ale mniejsza o to, bo jak zwykle narzekam. – zaśmiał się. – Daję każdemu pięć punktów. – zatarł ręce. – Oby tak dalej, bo Slytherin prowadzi przez kilka nieuczciwych zagrywek. – pokręcił głową niezadowolony. – Przyznają sobie punkty za byle co. Na przykład za podanie hasła. Czyli wystarczy pamiętać JEDNO słowo, wypowiedzieć je, wchodząc do pokoju wspólnego, a prefekt daje pięć punktów. – wyjaśnił. – Mam nadzieję, że to się kiedyś skończy. Na razie robimy co możemy, żeby przegrali, ale nie chcemy oszukiwać. Nasze zagadki są przynajmniej na myślenie, więc można to nagradzać. – jego telefon wydał krótki dźwięk. Chłopak wyjął go z kieszeni i odczytał powiadomienie. – Biegnę na dół, przyłapać kilku Ślizgonów na gorącym uczynku. – zrobił bojową minę i pędem wypadł na korytarz.
- Baaardzo mi się to podoba. – wyszczerzył się Will. – Zgarnąłem tyle punktów w dwa dni, że pobiję roczny wynik całego domu w jednym semestrze. – wyciągnął swojego smartfona. – Zauważyliście, że w ogóle nie pada bateria? – dopiero teraz zwrócił na to uwagę, zaaferowany wszystkimi wydarzeniami.
- Chciałem Ci o tym powiedzieć, ale zapomniałem. – przyznał Gabe, którego sprzęt rozładował się w pociągu, a po sprawdzeniu w dormitorium był w pełni naładowany. – Nieważne co wyprawiają inne domy. Ja wolę zdobywać punkty w uczciwy sposób, bo nawet nie chce mi się wymyślać sposobów na oszukiwanie. – wzruszył ramionami. – A podejrzewam, że za postępy w poznawaniu Hogwartu i ogólnie magii, też są przewidziane jakieś nagrody. Wiecie, na koniec roku mielibyśmy kilkadziesiąt procent, a niektórzy tylko kilka i nasz dom zgarnąłby dużo punktów, czego Ślizgoni może nie przewidzą. – chytry uśmiech zagościł na jego twarzy. – Pewnie dowiemy się niedługo czegoś więcej o tym całym systemie. Ja idę po nasze różdżki. – wbiegł po schodach do dormitorium chłopców.
- To ja skoczę po nasze i zaraz możemy szukać miejsca na naukę. – Lily zniknęła na krętych schodach.
- Może sprawdź na mapie jakieś ciekawe miejsce. – zaproponowała Julie, zerkając Willowi przez ramię. Z tego co dostrzegła, chłopak odpisywał właśnie mamie na smsa. Sporą część wiadomości zajęła troska o siostrę. Nie chciała jednak czytać prywatnej rozmowy chłopaka. – Przedstawisz nas w wakacje swojej rodzinie? – zapytała z uśmiechem, gdy już skończył pisać.
- Pewnie że tak, dlaczego nie? – nie myślał nawet o tak odległym czasie. Skupił się na odkrywaniu tajemnic zamku, na nauce magii, na całym tym świecie, który teraz ich otaczał. – To w sumie świetny pomysł. – przyznał. – Mama na pewno chętnie Was pozna, a Emily pewnie nie da wam spokoju. – roześmiał się. – Ona bardzo lubi przebywać wśród ludzi, dlatego teraz tak bardzo tęskni.
- W takim razie na pewno ucieszy się z naszych odwiedzin. Możemy u Ciebie spać. W namiocie, w ogrodzie. Może też z Gabem? – rozmarzyła się na moment, wyobrażając sobie takie wakacje w gronie chłopaków. To by było coś nowego. – Ile lat ma Emily?
- Widzę, że nasze myśli dążą do tego samego. – zaśmiał sę cicho. – Nieraz już tak spaliśmy, ale znacznie wygodniej jest w domu. A tam bez problemu się pomieścimy. – uspokoił ją. – Jak będziemy chcieli, to możemy sobie rozbić duży namiot, trochę wrażeń nie zaszkodzi. – klikał już po ekranie, by dostać się do mapy zamku. – Ma 7 latek. Wiesz jak musiałem chować przed nią różdżkę? – pokręcił głową rozbawiony. – Wymęczyła moją sowę... Mimo wszystko i tak jest najukochańszym stworzonkiem na ziemi. – dodał szczerze. – O, tutaj jest nieużywana klasa. – wskazał palcem.
- W domu śpię zawsze, to żadna frajda. – uśmiechnęła się znów. – Podejrzewam, że to taki mały skrzat, który jest niesamowicie słodki i utuliłabym ją na śmierć. – zrobiła niewinną minkę. – Dopadnę ją i wtedy zobaczy jak to jest kogoś męczyć. – zapewniła, bo miała ogromną słabość do małych dzieci. – No to tam idziemy. – oznajmiła. – Lepszego miejsca raczej nie będzie, bo wszędzie ktoś się kręci.
Chłopak pokiwał głową na zgodę. Rozległ się tupot stóp i znacznie głośniejsze uderzenie, gdy Gabe zeskoczył z ostatnich stopni na dywan. W dłoni trzymał dwie różdżki. Will ostrożnie odebrał od niego swoją. Uważał na nią jak tylko mógł, bo złamana była sporym problemem. Lily pojawiła się po chwili, zbiegając po schodkach z gracją. Podała siostrze różdżkę. O dziwo, te nie były identyczne.
- Zaraz...One się kompletnie różnią. – zauważył zaskoczony tym faktem Will. – Przecież wy zawsze macie wszystko takie samo, albo przynajmniej podobne.
- Głuptasie. – roześmiała się Julie. – Przecież same nie mogłyśmy sobie wybrać takich samych. Ta wybrała mnie, a tamta Lily. Nic się na to nie poradzi, że różdżki miały taki gust. – schowała swoją do kieszeni szaty. – Chodźcie, bo już się nie mogę doczekać, aż rzucimy to zaklęcie. – wyszła przodem z pokoju wspólnego i czekała aż inni ruszą za nią.
Po kilku minutach dotarli pod odpowiednie drzwi. Zeszli jedynie piętro niżej, jednak Will uparł się by sprawdzić odległy koniec korytarza i dopiero potem wrócić tutaj. Przecież wszędzie mogły być umieszczone kody do zeskanowania czy jakieś inne, nowe bonusy. W końcu weszli do pustego pomieszczenia, gdzie nie było absolutnie nic. Gołe mury, podłoga pokryta grubą warstwą kurzu, a wszystko oświetlone letnim słońcem, którego promienie wpadały przez sporej wielkości okna. Zamknął za nimi drzwi, odcinając od reszty uczniów.
- Lekcję czas zacząć. – uśmiechnął się szeroko.
Stanęli w kółku, jeszcze raz sprawdzając jak powinni wywołać blask na końcach swoich różdżek. Nie wyglądało to skomplikowanie, więc szybko przystąpili do działania. Każde z nich stanęło przed ścianą, zasłaniając plecami światło, by dostrzec efekty. Woleli nie stać naprzeciw siebie, nie wiedzieli jak igranie z czarami może się skończyć. Ich ręce pracowały w podobny sposób, a po sali rozbrzmiewało słowo "Lumos”. Efekt ich działań był lepszy niż się spodziewali. Ich różdżki zamieniły się w naprawdę mocne latarki, zupełnie jak na animacji przedstawiającej działanie zaklęcia. Mimo dobrego nasłonecznienia, w pomieszczeniu zrobiło się jeszcze jaśniej. Oświetlali ściany, podłogę i sufit, dla zabawy nawet rażąc się po oczach. Skoro już im się udało, to nic złego się teraz nie wydarzy. Na pewnie nie można rzucić dwóch czarów w jednej chwili. Dumni z siebie podeszli do smartfonów rozłożonych na parapecie. Odblokowali ekrany, a ich oczom ukazał się pasek postępów w nauce czarów. Lumos było jednym z kilkudziesięciu, które mieli poznać w ciągu całego pobytu w Hogwarcie. Poniżej wyświetlała się krótka wskazówka. "Jeśli od blasku już bolą Cię oczy, machnij w dół i Nox szepnij, a mrok znów Cię otoczy.” Ktoś zdecydowanie zadbał o składnię wszystkich zdań i starał się nadać im ciekawy ton. Zrobili zgodnie z poradą i światła momentalnie zgasły, przywracając różdżki do normalnego stanu.
- No, to już coś. – ucieszył się Gabe, przyglądając się swojej różdżce z podziwem. – Wreszcie umiem czarować, bo wymusić tego na rodzicach się nie dało. Od kiedy ją kupiłem, do pierwszego września, ciągle mi odmawiali. "Od tego jest Hogwart, żebyś się nauczył zaklęć.” – zacytował z niechęcią na te wspomnienia.
- Dobrze wiesz, że u mnie nie było kolorowo. – mruknął Will. – Mama miała dokładnie takie samo zdanie. Nic z niej nie wyciągnąłem. Ciągle się pilnowała i czarowała gdy nie patrzyłem. – skrzywił się. – Mam nadzieję, że szybko znajdziemy kolejne kody, bo czuję się naprawdę dobrze. W sensie...Jestem dumny, że mi się udało.
- W sumie większość zaklęć chyba nie jest trudna. – stwierdziła Julie, a Lily standardowo pokiwała na zgodę główką. – Po prostu trzeba wiedzieć jak je rzucać i troszkę poćwiczyć. Niektóre pewnie są trudniejsze, ale o tym przekonamy się później. – schowała swoją różdżkę do kieszeni. – Skoro już się nauczyliśmy, to idziemy na obiad? – zapytała, patrząc na chłopców.
- Bardzo dobry pomysł. – przyznał Will, który dopiero teraz poczuł jak bardzo jest głodny. Przez tą całą akcję z odkrywaniem sekretów zamku, nawet nie myślał o podstawowych rzeczach. Gdy jednak zafascynowanie nowościami minęło, brzuch dał o sobie dać ze zdwojoną siłą. – Mam pewną koncepcję, ale nie wiem czy się uda. – machnął ręką by ruszyli za nim.
Gabe, który ostatni wyszedł z klasy, zamknął dokładnie drzwi i dogonił przyjaciół stojących przy marmurowym posągu. Przedstawiał młodą czarodziejkę, najwyżej piętnastoletnią. W jej dłoniach znajdowała się mapa, jednak była zbyt wysoko by dojrzeć co przedstawia. Podpis głosił: "Elisabeth Burton. Za odkrycie ósmego tajnego przejścia, nieznanego przez stulecia.” Rzeźba wyglądała na nową, jednak równie dobrze mogła to być zasługa czarów.
- Mam dziwne wrażenie, że za nią kryje się tajne przejście. – roześmiał się Will, który obchodził statuę z trzech stron. – Choć równie dobrze może być gdzieś obok... – rozejrzał się wokół, jednak nic nie wzbudzało podejrzeń. Zresztą, jeśli coś ma być ukryte, to nie może rzucać się w oczy. Wspiął się na kwadratową podstawę i przytrzymał ręki Elisabeth, by zajrzeć na trzymaną przez nią mapę. Naturalnie, nie przedstawiała układu korytarzy z zaznaczonym wejściem. Jeśli ktoś na to liczył, musiał być strasznie naiwny. – To jakaś zagadka. – poinformował stojących niżej przyjaciół. – Co to dla nas za problem? – zaśmiał się i zaczął czytać treść: "Jeśli spojrzę na wodę, a północ stanie się południem, to sekret odkryjesz i w mig z tego miejsca się zmyjesz :)” Zmarszczył brwi, rozmyślając chwilę. – Wiecie co... Ona chyba nie była Krukonką. Wtedy wpadłaby na coś trudniejszego, bo nie wątpię że to jej słowa. Za oknami jest widok na jezioro? – uśmiechnął się, że tak szybko wpadł na rozwiązanie. Julie podbiegła do okna i potwierdziła, że za plecami Elisabeth znajduje się wspomniana w jej słowach woda. – Dała po prostu za dużo podpowiedzi, mogła to inaczej sformułować. – w miejscu gdzie zazwyczaj na mapie jest strzałka wskazująca północ, znajdowało się małe zagłębienie. Sięgnął po różdżkę i wsunął jej rączkę w to miejsce, po czym przekręcił o 180 stopni. Nie wiedział na jakiej zasadzie to działało, bo przecież drewno powinno się tam luźno obracać. W tym wypadku jednak, strzałka zmieniła płynnie położenie, wskazując południe, a więc jezioro. Wziął różdżkę i zeskoczył dokładnie w chwili, gdy ściana naprzeciw posągu odskoczyła do tyłu i wsunęła się we wnękę w murze, odsłaniając ciemne przejście. Spojrzeli na siebie zachwyceni. Nie mieli wątpliwości, że ich smartfony oznajmiły właśnie odkrycie jednego z sekretów. Postanowili sprawdzić to podczas obiadu, który miał się zaraz rozpocząć. Will odważnie ruszył tunelem. Głośno i wyraźnie wypowiedział zaklęcie, jakby to miało wywołać mocniejsze światło na końcu różdżki. Dziewczynki ruszyły za nim, a pochód zamykał Gabe. Gdy tylko weszli i każde rozświetliło mrok przy pomocy Lumos, ściana wróciła na swoje miejsce, by nikt inny nie mógł skorzystać ze skrótu. Szli przez kilka minut, nie mając pojęcia dokąd trafią. Szczęśliwie, korytarz biegł w dół, więc zbliżali się do Wielkiej Sali. Dotarli do ściany, która świadczyła o końcu wędrówki. Ciężko było stwierdzić co powinni teraz zrobić. Will dotknął czegoś, co zdecydowanie nie było twarde. Ugięło się pod jego palcami, okazując się płótnem. Po chwili obraz odsunął się na ukrytych zawiasach, wypuszczając ich na zewnątrz. Chłopak przepuścił damy przodem, pomagając przekroczyć wysoki próg i zeskoczył za nimi. Gdy wyszli z przejścia, malunek wrócił na swoje wcześniejsze miejsce. Przyjrzeli mu się z zadowolonymi uśmiechami. Przedstawiał poznaną kilka minut temu dziewczynę, siedzącą przy biurku, na którym rozłożona była mapa Hogwartu.
- Gratulacje! – rzekła radośnie, przyglądając się im. Nie byli tym faktem zaskoczeni, bo dobrze wiedzieli co potrafią namalowane postacie. – Odkryliście jedno z tajnych przejść tego zamku. Nie było ukryte tak łatwo jak teraz...Wpadłam na nie przypadkiem, jednak mimo wszystko okazało się dotąd nieodkryte. – uśmiechała się delikatnie. Była ubrana w kwiecistą sukienkę, więc nie mogli określić jej domu. – Zmykajcie już lepiej na obiad, a jak będziecie chcieli kiedyś skrócić sobie drogę, to walcie śmiało. – puściła im oczko, po czym przeszła poza ramy, zapewne odwiedzić inną osobę.
- Dzięki. – odparła szybko Julie, gdy włosy Elisabeth znikały poza płótnem. – Trzeba będzie ją kiedyś zapytać ile lat temu to odkryła, w którym była domu i co robi teraz. Obrazy chyba wiedzą jakoś wszystko o swoich prawdziwych wcieleniach? – spojrzała na pozostałych.
- Na pewno już się tutaj nie uczy, bo tylko takie osoby mogą tutaj "wisieć”. – wyjaśnił Gabe. – Może dopiero co skończyła szkołę? – podrzucił pomysł. – Ten posąg był dość świeży, więc stara nie jest. – zaśmiał się. – Proponuję iść tam, bo innej drogi nie ma. – wskazał jaśniejszy koniec korytarza, skąd dobiegał gwar.
Z oczywistych względów, wejścia do skrótów były w mało ruchliwych miejscach, bo inaczej straciłoby to sens bycia tajnym. W tym wypadku wyszli z bocznego zaułka, w którym mieściła się tylko jedna klasa. Po chwili byli już na głównej drodze do jadalni, gdzie ruszyli w dół po głównych schodach. Większość uczniów wchodziła do zamku z błoni, gdzie leniuchowali od śniadania. Will stukał już w ekran smartfona.
- Ten skrót jest na mapie. W ogóle, nie wystarczy obejść całego zamku, by zaliczyć sto procent mapy. Trzeba odnaleźć także te skróty, więc jeden już mamy. – poinformował ich zadowolony. – Ciekawe czy przy każdym jest jakaś zagadka. – schował telefon, bo nic ciekawszego niż obiad tam nie było.
W świetnych humorach weszli do Wielkiej Sali razem z tłumem uczniów i rozsiedli się na drewnianych ławach. Na szczęście jedzenie pojawiło się już po chwili. Mimo ogromnego głodu, pamiętali by nie objadać się do granic możliwości, bo zgodnie z przewidywaniami pojawił się deser. A w jego skład wchodziło mnóstwo słodkości, które nawet ciężko sobie wyobrazić.  
-----------
Wow. Dopiero była jedna część, a już kolejna ^^
Ta jest na razie najdłuższa, mam nadzieję że ilość poszła w parze z jakością i da się to czytać.

Marzyciel

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 3074 słów i 17622 znaków.

3 komentarze

 
  • Marzyciel

    A czy kiedykolwiek napisałem, że nie będzie? ;)

    25 lis 2014

  • nika222

    Będzie jeszcze jedna część ?

    22 lis 2014

  • nika222

    Jak dla mnie fajne. Lubię oryginał Harry`ego Pottera, chociaż to też mi się podoba .

    28 cze 2014