Hogwart Dziś - Pierwsze Punkty [5]

Hogwart Dziś - Pierwsze Punkty [5]Will przebudził się koło w pół do dziewiątej rano. Oczywiście nie bez powodu, gdyż po przetarciu oczu i rozsunięciu niebieskich kotar, ujrzał dwóch chłopaków z którymi dzielili dormitorium. Obudziła go właśnie ich rozmowa. Łóżko trzeciego, do tej pory także nieznajomego, było puste. Zapewne trafił im się jakiś ranny ptaszek, który nie zwykł marnować czasu na spanie. Jego strata, bo ta czynność była mimo wszystko bardzo przyjemna. Obaj spojrzeli na brązowowłosego chłopaka.
- Hej. Ja jestem Adam – przedstawił się niższy i nieco pulchniejszy od swojego towarzysza. Wyciągnął dłoń w kierunku gramolącego się z łóżka śpiocha, a ten uścisnął ją bez wahania gdy już stanął na nogi.
- Will. – uśmiechnął się lekko, jak zwykle nie chcąc mieć żadnych uprzedzeń. Zresztą wyglądali na ludzi, z którymi łatwo będzie się zakolegować, a to podstawa nie tylko w tej szkole ale ogólnie w życiu, jak mawiała ciocia Rose. Przeniósł wzrok na drugiego z nich.
- Miło mi Cię poznać. – również podali sobie dłoń. – Mam na imię Christopher, ale zdecydowanie wolę, gdy mówi się do mnie Chris. – zaśmiał się krótko. – Znamy się od kilku lat, gdy przeprowadziłem się w drugiej klasie do Limpsfield i zostaliśmy sąsiadami. – wyjaśnił, domyślając się że Will zaraz poprosi o takowe informacje. – My już lecimy na śniadanie, bo chcemy jeszcze obejrzeć kilka korytarzy przed zejściem na dół. Także do zobaczenia w jadalni. – wyszedł z dormitorium zaraz za Adamem.
Pierwszy dzień w nowej szkole, a już udało mu się poznać dwóch chłopaków, którzy wydawali się być całkiem w porządku. Nieźle jak na kilka minut od kiedy się obudził. Być może z czasem pozna także starszych uczniów, którzy opowiedzą mu więcej o tajemnicach zamku...Albo będą kazać odkrywać je samemu, jak rodzice. Co będzie, to będzie. Na razie czas obudzić Gabe’a, zgodnie z wczorajszą obietnicą. Rozchylił kotary jego łóżka i walnął go w ramię. Najchętniej użyłby jakiegoś czaru, ale nie znał nic przydatnego. Poza tym, ryzyko że rzuci zaklęcie źle, było zdecydowanie zbyt wysokie. W odpowiedzi usłyszał tylko cichy pomruk.
- Wstawaj, spóźnimy się na mecz. – powiedział tuż przy uchu przyjaciela, licząc że to momentalnie go poderwie. Nie mylił się, bo zaspany chłopiec otworzył szeroko oczy i spojrzał na Willa.
- Kretynie! – roześmiał się, trąc oczy pięściami. – Wystarczyło jeszcze raz mi przyłożyć, a nie straszyć takimi słowami. – pokręcił głową i wstał. Jego wzrok padł na trzy puste łóżka. – Spóźniłem się na imprezę zapoznawczą z rana? – skrzywił się i ruszył do łazienki.
- Powiedzmy że tak. – zaśmiał się Will. – Spoko, zamieniłem tylko parę słów z dwoma z nich. – oznajmił, również wchodząc do łazienki by umyć zęby i jeszcze bardziej poczochrać swoje włosy. – Jeden to Adam, a drugi Chris. Powiedzieli, że zobaczymy się na śniadaniu, więc pewnie tam ich poznasz. – uspokoił przyjaciela, po czym wrócił do dormitorium, by przebrać się w szatę.
Pięć minut później zeszli do pokoju wspólnego. W ich rękach oczywiście pojawiły się już smartfony. Jednak zamiast gier, na ekranach wyświetliły się białe tła i literki.
- Kto pierwszy ten lepszy! – na twarzy Gabe’a pojawił się uśmiech, jego palce w szybkim tempie stukały w szybkę. Oczywistym było, że smsy polecą do bliźniaczek. Z satysfakcją spojrzał na Willa. – jak Ty wolno piszesz...
- Wiesz, że im więcej tekstu, tym dłużej? – spojrzał na niego z litością i pokazał dwukrotnie większą ilość tekstu niż w wiadomości przyjaciela. – Następnym razem ustal zasady takiego pojedynku, bo mogłem wstukać jedno słowo i bym wygrał. – wyszczerzył zęby i wysłał wiadomość. – Do której napisałeś?
- Fakt, to było nieprzemyślane. – roześmiał się, nie mogąc uwierzyć we własną głupotę. Często urządzali małe zawody, chcąc wykazać swoją wyższość w danej czynności. – Wysłałem do Lily. – odrzekł i już odczytywał wiadomość zwrotną.
- To świetnie, bo ja do Julie. – ucieszył się Will. Jego telefon zawibrował, więc spojrzał na ekran. – Ile można się szykować? – zapytał z niedowierzaniem. – Wstaliśmy późno, a mamy wciąż spory zapas. Wątpię, żeby były większymi śpiochami niż my.
Dalszą rozmowę przerwały chichoty, dobiegające od strony sypialni dziewcząt. Po chwili na schodach pojawiły się dwie identyczne blondynki. Obaj chłopcy spojrzeli na nie z zaskoczeniem.
- Macie dziś takie same fryzury... – Gabe wpatrywał się w nie z głupią miną, a twarz drugiego zdradzała takie same odczucia. Tylko po grzywce byli w stanie je rozpoznać, a teraz zabrały im tą możliwość. Z całej siły próbowali doszukać się jeszcze czegoś, czym się różniły, ale na próżno.
- Możecie zgadywać która z nas jest która. – obie uśmiechnęły się szeroko, dokładnie w tej samej chwili. – Obiecujemy, że często będziemy wyglądać jak wczoraj i na Pokątnej, ale to zabawne gdy nikt nie potrafi nas rozpoznać. – stwierdziła Julie. To ona była sprawczynią całego zamieszania, bo specjalnie odsłoniła dziś czoło.
- Najgorsze jest to, że w każdej chwili to Lily może mieć grzywkę zamiast Julie. – roześmiał się Will, bo fakt obcowania z klonami był zdecydowanie niecodzienny. – Nie mam zamiaru bawić się w takie z góry przegrane gierki. – oznajmił, pokazując język. – Co za różnica czy teraz zgadnę, skoro przy następnym spojrzeniu możecie już stać na odwrót? – powoli ruszył w stronę wyjścia. Wpadł mu jednak do głowy genialny pomysł. – Nie jesteście aż takie cwane jak wam się wydaje. – odwrócił się znów w stronę dziewczyn, które dumne z siebie, wpatrywały się w chłopaka.
Ten wyjął smartfona, a zadowolone miny zniknęły z ich buzi. Nie pomyślały o tym i nie zamieniły się telefonami, żeby zrobić jeszcze większy kawał. Po chwili, z kieszeni szaty Julie, dało się słyszeć melodię. Will, z chytrą minką podszedł do niej i wyciągnął wsuwkę z jej włosów. Grzywka opadła na czoło, więc wyglądała teraz tak jak zawsze.
- To była niezła próba, ale jeszcze troszkę wam do nas brakuje. – przybił piątkę z roześmianym przyjacielem, po czym wszyscy wyszli na korytarz.
- Po prostu nie przewidziałam tego...Następnym razem wyciszę telefon i już Ci się to nie uda. – zaśmiała się zdekonspirowana bliźniaczka, będąc jednak pod wrażeniem pomysłowości chłopaka. – Poza tym, mam jeszcze kilka wsuwek, więc zabranie mi jednej niczego nie zmienia.
- Wiesz, wystarczy że obie będziecie miały grzywkę. – zauważył przytomnie Gabe. – Przecież wtedy też jesteście identyczne. – westchnął. – Nie ma sposobu, by was rozróżnić, chyba że jakimś czarem was oznaczymy. – zastanowił się, czy takie wyjście nie będzie najlepsze.
- Daj spokój, przecież prawie zawsze wyglądamy inaczej, tylko dziś miało być wesoło. – zachichotała Lily. – Nie róbmy sobie na złość. Obiecujemy, że bardzo rzadko będziemy wyglądać tak samo. – cmoknęły ich w policzki na zgodę.
W dobrych humorach zeszli na sam dół i skierowali swoje kroki do Wielkiej Sali. Zerknęli na stół nauczycielski, gdzie większość miejsc była jeszcze wolna. Dziś dziewczyny usiadły naprzeciw chłopaków, bo tak rozmawiało się znacznie wygodniej. Will wyciągnął telefon i spojrzał na ekran.
- Dostałem powiadomienie...Od dyrekcji? – jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia. Nie spodziewał się, że szkoła stała się aż tak bardzo nowoczesna. – Mam dostęp do jakiejś strony... – relacjonował, stukając palcem w ekran. – Jest wszystko. Plan lekcji, mapa zamku, wytyczne co do stroju, zachowania, ocenianie, nauczyciele... – wymieniał z zadowoleniem. Lubił, gdy wszystko można było znaleźć w sieci. To dobrze wróżyło na przyszłość i oznaczało, że nie zmarnował pieniędzy na smartfona.
- Taki poradnik dla nowych uczniów? – zaciekawiły się dziewczyny, wychylając w jego stronę.
- Na to wygląda. Ale starsi chyba też mają dostęp, skoro jest plan lekcji dla wszystkich domów i roczników. – położył telefon na stole, by mogły przejrzeć o czym mówi.
- Faktycznie. A my się bałyśmy, że ciągle będziemy się gubić. – na ich twarzach zagościły uśmiechy. – Jutro mamy Eliksiry, a potem dwa razy Zielarstwo. – przeczytała Julie. – Następnie obiadek i jeszcze cztery lekcje. – oddała telefon właścicielowi.
- Początek nie brzmi ciekawie, ale poniedziałki zawsze są hardkorowe. – skrzywił się. – Później dwa razy Transmutacja i dwie lekcje Zaklęć. – mruknął niezadowolony. – Przynajmniej końcówka brzmi nieźle, ale ta Transmutacja...Może będzie coś ciekawego na początek, żeby nas zachęcić do przedmiotu? – zapytał z nadzieją.
Dalsze rozmowy przerwało pojawienie się śniadania. Po prostu nagle pojawiło się na stole bez żadnego ostrzeżenia. Oczy momentalnie im się zaświeciły na widok ogromnego wyboru. Dziewczyny nałożyły sobie oszczędne porcje, ale chłopcy postanowili spróbować jak najwięcej, przez co ich talerze napełniały się raz za razem. W końcu najedzeni do syta, zerknęli na podwyższenie na końcu jadalni. Byli tam już wszyscy nauczyciele, którzy kończyli swoje posiłki. Dyrektor wstał, a prawie wszystkie głowy skierowały się ku niemu. Jedynie łakomczuchy, które wciąż pochłaniały góry jedzenia, byli zbyt zajęci by zaszczycić profesora Twisletona spojrzeniem.
- Miło mi was wszystkich powitać w ten słoneczny poranek. Choć niektórzy z was już zapewne odkryli pewną nowość w tym roku, – spojrzał między innymi w stronę przyjaciół, tak jakby od początku ich obserwował. – to większość wciąż nie wie o nowym systemie. Niestety, nie ma on wiele wspólnego z magią. A raczej nie ma z nią nic wspólnego. – dodał pod nosem, co uczniowie siedzący najbliżej skomentowali chichotem. – Wierzę jednak, że będziecie z niego korzystać i okaże się pomocny w waszej szkolnej przygodzie. – uśmiechnął się lekko. – Jako że dziś macie jeszcze dzień wolny, zapraszam do odkrywania tajemnic Hogwartu, albo po prostu wylegiwania się na błoniach. Co kto woli. – te słowa zostały nagrodzone słabymi oklaskami, bo to było dość oczywistym zajęciem na niedzielę. – A, jeszcze jedno. Pięć punktów dla Krukonów, za pierwsze zalogowanie do systemu. – rzekł na koniec i usiadł.
Zdezorientowani uczniowie innych domów spojrzeli w stronę stołu Ravenclawu. Pięć punktów w dniu, gdy nawet nie było jeszcze zajęć? Nie lada wyczyn. Natomiast wśród nagrodzonego domu wybuchły oklaski i okrzyki radości. Przyjaciele spojrzeli po sobie z niedowierzaniem.
- Niech mi jeszcze raz matka powie, że nie odrywam oczu od ekranu. – roześmiał się głośno Will. Będzie się czym chwalić. Raczej nikt w jego rodzinie nie miał takiego rekordu, choć ten nie był trudny do ustanowienia. Przynajmniej nie dla niego.
Mimo, że większość uczniów posiadała już najnowsze zdobycze techniki, pojawiło się nagle kilkadziesiąt sów. Być może rodzice po prostu byli do tego przyzwyczajeni przy okazji posiadania starszych dzieci w Hogwarcie, albo nie ogarniali telefonów na tyle, by wysłać smsa. Ewentualnie, sowy przyleciały od starszych członków rodzin, jak troskliwe babcie. Tuż przed wylądowaniem pierwszej z nich, stoły nagle stały się czyste, jak przed posiłkiem. Przyjaciele uznali to za dobry moment, by wstać od stołu. Duża część uczniów także kierowała się już do drzwi. Po przedostaniu się przez tłum, wspięli się po marmurowych schodach na trzecie piętro, gdzie było bardzo mało osób i względna cisza.
- Wiecie co...Skoro mamy mapę, to możemy po prostu pochodzić po zamku. – zauważyła Julie. – Może przypadkiem trafimy na jakieś tajne przejście? – uśmiechnęła się.
- Mapa faktycznie jest niezła. Ale mi brakuje w niej magii. Powinna pokazywać pozycję użytkownika, albo najlepiej każdego kto jest w zamku. – stwierdził Will. – Musi być na to jakieś zaklęcie i chcę je poznać. – powiedział zdeterminowany.
- Przecież nie będziemy teraz siedzieć w bibliotece. – dziewczyny ruszyły przodem. – Poza tym, nie umiesz nawet rzucić podstawowych czarów. Dopiero jutro czegoś się nauczymy. – przystanęły i spojrzały na chłopaków. – Może chodźmy do sowiarni, pokażecie nam swoje sowy a wy zobaczycie nasze.
- W porządku. – wpatrzył się w ekran. – Musimy w takim razie wrócić do Sali Wejściowej, a potem przejść na dziedziniec...I tam jest wejście do Wieży Zachodniej. – schował telefon do kieszeni. – Chodźcie. – ruszył schodami w dół.

----------------------------
Tak, teraz mamy rozdziały "Zwiedzanie Zamku”. Będę kombinował jak uczynić to ciekawym ;) W opisach miejsc staram się trzymać książki, bo oczywiście w filmie sowiarnia była w Wieży Zachodniej, ale gdzieś daleko, na błoniach. Mam nadzieję, że nie zanudziłem.

Marzyciel

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 2269 słów i 13294 znaków.

6 komentarzy

 
  • Użytkownik Marzyciel

    Matura skutecznie mnie powstrzymuje, ale połowę już mam ;)

    22 maj 2014

  • Użytkownik Brzoskwinka

    Pisz pisz pisz :) super sie czyta :p

    19 maj 2014

  • Użytkownik Marzyciel

    Co będzie, tego nie wiem nawet ja ;)
    Kolejna część jest właśnie w przygotowaniu.

    19 maj 2014

  • Użytkownik Nika

    Super ^^ czekam na kolejną czesc :) bedzie coś z wrzeszczacą chatą  i wierzbą ? :p

    18 maj 2014

  • Użytkownik Marzyciel

    Myślałem nad tą opcją. Nie wiem jeszcze, zobaczymy gdzie ich poprowadzę ;)
    Nie muszą wszystkiego odkryć od razu.

    16 maj 2014

  • Użytkownik Karou

    czy trafią na "pokój życzeń"?  :lol2:

    16 maj 2014