Niedzielny wieczór zrobił się naprawdę ponury. Można było wręcz rzec, że typowo szkocki – ulewa pokrywająca setkami kropel okna, delikatna mgiełka, ledwo już widoczna podczas zmierzchu. Prawie idealna pogoda na kręcenie horroru w wielkim, starym zamczysku nad jeziorem. Na szczęście, tutaj było bezpiecznie, względnie ciepło, a już na pewno nigdzie nie grasowały potwory rodem z mugolskich filmów. Zresztą, oni mogli co najwyżej ujrzeć w tej malowniczej okolicy ruiny, niewyróżniające się niczym szczególnym spośród innych w Europie. Gdyby jednak dowiedzieli się, co tak naprawdę znajduje się w tym miejscu, z pewnością Hogwart zmieniłby się największą atrakcję świata. Uczniowie tej szkoły ani myśleli w ten sposób. Co to za atrakcja? Dla nich była to zwyczajna szkoła, w której nabierali podstawowych umiejętności, bez których nie znajdą pracy i nie ułożą sobie godnego życia. Tak jak czwórka pierwszoklasistów, siedząca w dormitorium chłopięcej części tej grupy. Przed nimi leżały zapiski ucznia, które miały pozwolić im stać się animagami. Zapewne najcenniejsze znalezisko do tej pory, bo o Pokoju Życzeń mieli jakieś szczątkowe informacje, zaś o tym rodzaju magii nie mieli pojęcia. Nie znali nawet podstaw przemiany w zwierzę. - Jak twierdzi ten chłopak, przede wszystkim chodzi o pewność siebie i wiarę w umiejętności. Trzeba też wiedzieć dokładnie w co chcemy się zmienić. – wyczytał Will. – "Raz wyuczonego zwierzęcia nie można już zmienić. Wybór jest ostateczny.” - Czemu uważasz, że to nie była dziewczyna? – oburzyła się Lily, która przyglądała się kartce z bliska. – Nie powiesz mi chyba, że umiesz tak ładnie pisać? - Potrafię. Z zamkniętymi oczami. – uśmiechnął się, pokazując przy tym język i machnął ręką. – Mam prawo tak uważać, bo się podpisał. – dodał z satysfakcją, po czym wrócił do uważnego studiowania zapisków. – Jak we wszystkim, ważny jest trening. - Jak już się nauczę, to będę się często tym bawił. – zapewnił Gabe. – Powtarzanie tego w praktyce, żeby się porządnie nauczyć, będzie czystą przyjemnością, więc nie widzę problemu. – uznał i również ze skupieniem wczytywał się w niedługie notatki, by być pewnym że niczego nie pomyli. - Zawsze myślałam, że zwierzęca postać jest losowa albo dopasowana do charakteru. – dodała Julie. – Jednak on twierdzi inaczej. "Nie wierz w te bzdury, których uczą w starych księgach. Swoją formę MOŻNA wybrać, jednak bez silnej motywacji, otrzymuje się inną. Właśnie dlatego uważa się, że człowiek o niej nie decyduje, gdyż większość jedynie myślała o danym gatunku. Nim trzeba CHCIEĆ się stać.” - Mam bardzo dobry pomysł. Wylosujemy zwierzę dla każdego. – uśmiechnął się Will i wyjął smartfona z kieszeni. – Oczywiście w przypadku świni czy innego nieciekawego stworzenia, losujemy ponownie. – spojrzał na przyjaciół, którzy zgodzili się kiwnięciem głowy. – Za długo byśmy teraz szukali dla siebie odpowiedniego gatunku, a w ten sposób możemy trafić na coś wyjątkowego. - Ja chcę coś przyjaznego. – od razu dodała Julie, a jej siostra zgodziła się z nią bez wahania. - Takiego jak motyl, który zginie od palca dziecka? – pokręcił głową Gabe, śmiejąc się pod nosem. – Głupio byłoby zginąć w ten sposób, nie uważacie? - Weź... Już wylosowałem dla Julie. I na pewno nie grozi jej przedwczesna śmierć. – rzekł wesoło Will, pokazując na ekranie telefonu kota. – Rosyjski niebieski. Może być? Oczywiście że tak! – pisnęła zachwycona dziewczyna i uściskała go, w zasadzie bez żadnego powodu. – Sorki, impuls. – zarumieniła się i szybko próbowała odwrócić uwagę od tej sytuacji. – Lily może być kotem, ale innego gatunku. – poprosiła. – Choć raz bądźmy inne. – uśmiechnęła się delikatnie. - Racja, niech się czymś wyróżnia. Twoja siostra ma bawić się ze mną, a nie z nią. – wyszczerzyła ząbki, śmiejąc się i czekała aż chłopak wylosuje coś dla niej. - Może być syberyjski? – odwrócił ekran w stronę dziewczyn, na co Julie zaczęła chichotać, a po chwili zwijać się ze śmiechu. - Z czego się śmiejesz, głupia? – pokręciła głową z dezaprobatą, po czym oceniła dokładnie kota. – Mi się podoba. Wyróżnia się. - On ma brodę! – wydusiła przez śmiech druga dziewczyna. – Chcesz mieć brodę? – próbowała opanować napad śmiechu. - Przynajmniej nie jest taki jak inne. Twój ma tylko wyjątkowy kolor, a mój brodę i świetne futerko. – odparła z dumą Lily, gdy już jej siostra przestała się nabijać. - Wyśmienicie. To teraz losuję dla siebie. – odrzekł Will i kilka razy stuknął palcem w ekran. Po chwili na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, który z pewnością był oznaką zadowolenia. – Irbis, albo inaczej pantera śnieżna. – wyjaśnił triumfalnym tonem. - Chcesz zmieniać się w bestię, która rozszarpie wszystko przed sobą? – zasłoniła usta Lily, przerażona perspektywą spotkania z takim drapieżnikiem z bliska. - Przecież będę łagodny. – zaśmiał się chłopak. – Nie będę na nikogo polował, bo sam stanę się ofiarą. – przejrzał parę zdjęć, przedstawiających zwierzę. – Pojeździsz sobie trochę na mnie, to jeszcze będziesz mi dziękować, że tak wylosowałem. – widać było, że nie zmieni decyzji bez względu na obawy przyjaciół. A poza tym, tylko Lily tak mówiła. Pozostali zdawali się być zachwyceni takim wyborem. - Będziesz mógł nas bronić. – dodała Julie, wpatrując się w niego troszkę zbyt intensywnie. – I będziesz takim większym kotem. Na pewno będzie ciepło zimą, jeśli się w Ciebie wtulę...to znaczy wtulimy. – nerwowo poprawiła grzywkę i zajęła się czytaniem zapisków po raz setny. - W takim razie zobaczmy co trafi się Tobie stary. – rzucił Will i obaj chłopcy pochylili się nad ekranem. Widać było, że Gabe sam chciałby wylosować panterę lub coś podobnego i zazdrościł przyjacielowi szczęścia. Po chwili wylosowany gatunek ukazał się ich oczom. - No! Już się bałem jakiegoś chomika czy innego gryzonia. – ucieszył się wyraźnie. – Skoro będę psem, to nawet w szkole mogę się zmieniać i bawić na błoniach. – zabrał Willowi telefon i pokazał dziewczynom zdjęcie golden retrievera, na co te uśmiechnęły się, akceptując taki wybór. – Na przykład goniąc koty. – dodał rozbawiony, na co obie bliźniaczki fuknęły, niczym kociaki właśnie. - Myślisz że ktoś mi zabroni zmieniania się w szkole? – zaciekawił się drugi chłopak. – Przecież wiadomo, że nie biega tutaj prawdziwy drapieżnik, który żyje jedynie w Azji. Byłbym raczej atrakcją wśród uczniów, a tego wolę uniknąć. Jak chcą być Irbisem, to mogą przejść jakiś kurs i zostać animagami. Mi to nie przeszkadza. Będę w zwierzęcej formie, gdy nie będzie ciekawskiego tłumu wokół. – uznał. – A gdy już się nauczymy, odłożymy notatki na miejsce. Dajmy innym szansę skorzystać. – dodał wspaniałomyślnie, nie kryjąc zadowolenia że pierwsi to odnaleźli. - Słusznie. Wiedza powinna być dla wszystkich. Nie możemy jej przekazać każdemu, bo jest nagrodą za poszukiwania. Jeśli komuś nie zależy na przeszukiwaniu zamku, to musi sobie radzić bez tego poradnika. – stwierdził Gabe. Usiedli w rogach łóżka, które spokojnie mieściło całą czwórkę. A poza dużą ilością miejsca, zapewniało także niesamowitą wygodę. Próżno szukać takich luksusów w nowoczesnych meblach, produkowanych masowo. Niewykluczone, że każdy mebel w zamku powstał ręcznie. Przyjaciele nie słyszeli nigdy, by przedmioty dało się kopiować za pomocą magii. Każde z nich zamknęło oczy i starało się wyobrazić przemianę. Nie było to wcale takie proste. Jak z człowieka ma zrobić się kot? Dobrze, że nikt nie wylosował ptaka – byłoby znacznie trudniej stworzyć w umyśle wizję, w której ręce zmieniają się w skrzydła. Na czterech łapach można przecież chodzić nawet w ludzkiej formie, a latać nikt nie potrafi. Błoga cisza w dormitorium, przerywana jedynie spokojnymi oddechami przyjaciół, zdecydowanie sprzyjała mocnemu skupieniu. Gorzej, gdy będą musieli dokonać przemiany w innym miejscu. Może jednak do tego czasu zdążą to odpowiednio wyćwiczyć i sobie poradzą. Wydawało się dziwne, że ten proces jest aż taki prosty. Czemu tak mało ludzi z tego korzystało? Nie interesowali się tym? Nie kusiła ich taka forma spędzania czasu? Doskonalenia innych aspektów magii? A może nauka bez tych notatek była o wiele bardziej skomplikowana i zniechęcała? Zapewne odpowiedź znał chłopak, który przekazał im tą wiedzę. Nie mieli zamiaru go jednak szukać, bo nie był im potrzebny. A nawet gdy coś pójdzie nie tak... Ostrzegał, że działają na własną odpowiedzialność. Metoda na pewno działa, tylko trzeba być pewnym siebie i tak dalej, o czym wspomniał kilka razy. Minął może kwadrans? Nie mieli pojęcia, bo siedzieli niczym w transie. Żadne z nich nie chciało rozproszyć siebie ani innych. Czas mijał bez ich wiedzy, jakby ich nie dotyczył. A z każdą chwilą byli coraz bliżej celu. Poczuli wewnątrz siebie tajemniczą moc, która początkowo nieśmiało, aż w końcu śmielej wypełniała ich ciała. Gdy dotarła do umysłów, przyjaciele aż drgnęli i otworzyli szeroko oczy. Zaczęło się. Każde z nich zmieniało się, przede wszystkim nabierając futra. Obserwatorom ciężko opisać ten proces. Skóra dosłownie zmieniała się w sierść. Ich oczy zmieniały kolory i kształty. Wyrosły im ogony, każdy inny i wyjątkowy. Ręce i nogi przemieniły się w łapy. Zmysły wyostrzyły się, zwłaszcza słuch i węch. Gdy Will skończył się zmieniać jako ostatni, zajmował całą długość łóżka, a mógł się jeszcze bardziej "wyciągnąć”. Dwie miauczące kociczki wskoczyły na jego grzbiet i ułożyły wygodnie, a ich pyszczki wykrzywiał grymas, do złudzenia przypominający uśmiech z ogromnego zachwytu. Gabe zaś, już testował swój "nowy” nos, obwąchując wszystko co się dało i szczekał. Tak naprawdę, starał się coś powiedzieć, ale tak jak można było się spodziewać – nie dało się. Zostali ograniczeni do języka zwierząt. Zapewne dogadać mogły się jedynie dziewczyny, które co jakiś czas mruczały i miauczały. Ucichły jednak, gdy drapieżnik pod nimi wydał swój pomruk. Znacznie niższy, budzący respekt i zapewne rozkazujący tym małym, w stosunku do niego, istotom być cicho. Jego słuch był teraz wyczulony na znacznie większy zakres dźwięków, więc ich "rozmowa” tworzyła w nim dziwne napięcie. Uczucie, które nie było ludzkie. Rozdrażnienie i jakby lekki ból głowy, a ten pomruk wydobył się z niego prawie automatycznie, ostrzegając że w końcu nie wytrzyma. Może prawdziwy drapieżnik by się nie powstrzymał i rzucił na swoje mniejsze towarzyszki, ale Will kontrolował całe ciało, a zwłaszcza umysł. Znacznie bardziej zaawansowany niż zwierzęcia, więc podejrzewał że takich odruchów może się oduczyć. Nie będzie też polował, a taki instynkt siedział mu gdzieś w głowie. Tak jakby wewnętrzny głos podpowiadał mu, jak przyjemnie będzie zjeść świeże mięso i jak dużo rozrywki dostarczą mu łowy. Nie miał zamiaru tego robić, tym bardziej że w Zakazanym Lesie raczej nie znalazłby nic odpowiedniego. Wstał ostrożnie i zeskoczył z łóżka. Był pod wrażeniem, jak prosto było utrzymać równowagę. Po prostu skoczył i miękko wylądował, choć nie robił tego nigdy na czterech łapach. Koty prawie spadły z niego, ale nie wbiły na szczęście pazurków w jego ciało. Przemaszerował z gracją po całej sypialni, po czym zaczął się dokładniej oglądać w lustrze stojącym pod ścianą. Z pewnością budził grozę nawet bez wysiłku. Gdy jednak przyjął odpowiednią pozę i bojową minę, poczuł się jak prawdziwy łowca. Niebezpieczny i gotowy skoczyć na ofiarę w każdej chwili. Marzył, by pobiegać po łąkach, a może i lasach czy górach, by sprawdzić swoje nowe umiejętności. Szybkość, równowagę, skoczność. Może będzie potrafił wytropić człowieka? Pomóc niczym psy w służbach ratowniczych? Musiał przyznać, że wybór takiego silnego zwierzęcia był naprawdę genialny, mimo małych wątpliwości. Teraz jednak widział mnóstwo zalet, może poza swoją wielkością. Szpiegować łatwiej byłoby mu w ludzkiej formie. Nie będzie musiał jednak tego robić, bo od czego mają dziewczyny? W przyszłości może to przed nimi otworzyć zupełnie nowe drogi. Pozostali nie rzucali się w oczy, jedynie Will. Będzie musiał zachować ostrożność, o czym dobrze wiedział. Wyobraził sobie minę mugolskich złodziei, gdy raz-dwa zmienia się w wielkiego drapieżnika i warczy na nich. To byłoby niezapomniane przeżycie. Pewnie skończyliby w psychiatryku, gdyby rozpowiadali co widzieli. Zerknął w bok, gdzie Gabe drapał drzwi i piszczał cicho. Może nie radził sobie tak dobrze z opanowaniem zwierzęcych instynktów? Potrzeby okazały się zbyt poważne, pomyślał rozbawiony Will i postanowił wrócić do ludzkiej formy, by uspokoić przyjaciela i namówić go do przemiany. Nim jednak to zrobił, Lily już podeszła do niego i kucnęła. - Co jest psiaku? – pomiziała go mocno po głowie. – Chcesz na spacerek? – zaśmiała się i otworzyła drzwi. – Nigdy się tak dobrze nie bawiłam. – zapewniła, chichocząc pod nosem i wybiegła za chłopcem, to znaczy psem, zabierając uprzednio pelerynę przeciwdeszczową, bowiem pogoda wciąż nie sprzyjała. - A Ty kocurku? Też masz ochotę na spacer? – zapytała Julie, poprawiając poczochrane włosy. Nawet nie zwrócił uwagi, kiedy zeskoczyły z jego grzbietu. Zresztą, były leciutkie i poruszały się bezszelestnie. W tej formie może je usłyszał, ale był zbyt zajęty rozmyślaniem. Odwrócił się w jej stronę i położył na podłodze, tuż obok siedzącej dziewczyny, a ich oczy się spotkały. - Jesteś słodki, a nie groźny głupku. – bawiła się jego sierścią w różnych miejscach. – Mogłabym Cię zagłaskać na śmierć, wiesz? – na chwilę się przesunęła, by zbadać gruby, mięciutki ogon, po czym wróciła. – Ja niestety mam znacznie mniej, więc będzie mi zimno... – zasmuciła się teatralnie i przysunęła twarz do jego nosa. Miziała go chwilę swoim, aż Will nie polizał jej po całej buzi. – Ogłupiałeś?! – pisnęła i rzuciła się na niego, na co zwierzę odpowiedziało jednym prostym ruchem. Postawił łapę na jej brzuszku, przyciskając ją do podłogi. Patrzył na nią z miną "i co teraz?”, a ona patrzyła na niego naburmuszona. – Zmień się już, musisz oberwać a teraz jesteś za silny. – poprosiła, głaszcząc go po łapie, którą ją delikatnie przyciskał. Kiwnął łbem na zgodę, bo nie mógł się doczekać tej jakże zaciętej walki, w której dziewczyna przegra w jednej chwili. Minęło kilka sekund i siedział obok niej, z szerokim uśmiechem na twarzy. Obejrzał się z każdej strony, a później w lustrze. - Nie został mi ogon ani futro. Nie czuję żadnych instynktów, nie mam wzmocnionych zmysłów... Udało się. – uznał i klęknął przed nią. Wyjął chusteczkę z szuflady szafki nocnej i dokładnie wytarł jej buzię. – Niby to moja ślina, ale nie moja. – stwierdził wesoło i patrzył na nią z bliska. – Wiedziałem że nam się uda. – przytulił ją mocno, na co Julie pacnęła go w głowę. - Pamiętaj! Jak będę kotem, a Ty sobą, też będę Cię lizać. A to nic przyjemnego, zwłaszcza jak masz język na cały mój policzek. – pogroziła mu, czym się zupełnie nie przejął. - Mówiłem Ci już, że jesteś niesamowicie urocza gdy się tak złościsz? – przysunął głowę i teraz ich nosy dotykały się, jak wcześniej gdy był w innej formie. - Wcale nie jestem! – pisnęła niezadowolona z braku reakcji na jej słowa. – Masz się mnie bać pajacu, a nie mnie zawstydzać! – próbowała go drapać, ale trzymał mocno jej rączki, udaremniając kolejne ataki. - Wspominałem też, że żadnej walki ze mną nie wygrasz. A wyzywanie mnie tylko mnie bawi. To brzmi jak czułe słowo w Twoim wykonaniu. – puścił jej oczko - Cichooo! – wrzasnęła. Nie miała na niego żadnego wpływu i to doprowadzało ją do szału. Czemu tak się sprzeciwia? Bo jest silniejszy? Dobrze wie, że gdy ją naprawdę mocno wkurzy, to nie uniknie sprawiedliwości. – Puść mnie i daj mi z Tobą wygrać, póki nie wpadłam w furię. – ostrzegła go po raz ostatni, a jego bezczelny uśmieszek podkręcał temperaturę w jej wnętrzu. - Oj Julie... Potrzebujesz kogoś kto Cię uspokoi. Za łatwo się denerwujesz. – mówił, wciąż uśmiechając się pod nosem. – Pozwól, że Ci pomogę... – zbliżył swoje usta do jej warg, aż się mocno zetknęły. - Pożałujesz. Dopadnę... – zamilkła w pół zdania, gdy poczuła jak ją ucisza. Po prostu zatkał jej usta w tak niesamowicie miły sposób. Przymknęła powieki, nie mogąc teraz znieść triumfu w jego wzroku. A więc pewne filmy nie kłamią, pomyślał zadowolony. Udało mu się nie tylko zaprowadzić ciszę w pomieszczeniu, ale też zupełnie odebrał jej wolę walki. Momentalnie przytuliła się do niego i całowała dalej, teraz już z własnej woli. Nie spodziewał się aż tak dobrego efektu. Przez cały ten czas nie zauważał nic innego w jej zachowaniu, a ona właśnie o tym skrycie marzyła. Oderwali się po dłuższej chwili i odetchnęli głęboko. - Coś jeszcze chciałaś dodać? – wyszeptał prosto w jej rozchylone usta. Musiał przyznać, że całowanie dziewczyny wskoczyło bardzo wysoko na listę jego ulubionych czynności. Dzięki niej, może być jeszcze wyżej. - Po prostu się zamknij. Następnym razem zrób to od razu gdy zacznę dyskutować. – odszepnęła, nie mogąc uwierzyć we własne słowa. Nie mogła z nim walczyć. Nie potrafiła.
i oto jak najlepiej uciszyć dziewczyny i kobiety znowu świetna część, szkoda tylko, że tak długo zabierałam się za przeczytanie tego ;p a ten irbis jest naprawde ślicznym kotem
Dzięki Jak już wspomniałem w komentarzach do wcześniejszego fragmentu - Ciężko jest mi pisać jak 11-latek, bo po prostu za bardzo się od tamtego czasu zmieniłem. Dodatkowo, 11-latek z 2006 roku, a z 2014 też będzie inny. No i w końcu, każda osoba też jest inna. Osobiście nie miałem takich doświadczeń, ale słyszałem wiele opinii czy opowieści, że nawet dzieci w przedszkolu, może nie do końca świadomie, ale naśladują choćby rodziców i się całują. W podstawówce za moich czasów tworzyły się "pary". Wiadomo, że nie są takie same jak dojrzałe osoby, ale jednak przytulać się i całować z pewnością mogą. Nie uważam żebym w tej kwestii przesadził Z pewnością jednak, ich sposób mówienia i myślenie mogą wskazywać na więcej lat - nic z tym nie zrobię, niestety.
8 sty 2015
Nila
Bardzo fajne opowiadanie. Masz niesamowity talent ale czy oni ni maja tylko 11 lat XD
12 komentarze
usnijsl
Błagom napisz kolejną część szybko
fjogdod=)
Błagam
Ja
Jest jeszcze szansa ze doczekamy sie kontynuacji?
Marzyciel
No tak. Jakoś trzeba to zrobić! ^^
Cieszę się, że tak to odbierasz, a nie jesteś oburzona
Kolejna część powoli rusza.
Karou
i oto jak najlepiej uciszyć dziewczyny i kobiety
znowu świetna część, szkoda tylko, że tak długo zabierałam się za przeczytanie tego ;p
a ten irbis jest naprawde ślicznym kotem
nika222
W takim razie czekam z niecierpliwością na następną część =)
Marzyciel
Nic nie poradzę, niestety. Napisanie jednej części to kilka godzin, o ile mam pomysł.
nika222
Oj może dla cb nie, ale dla kogoś kto codziennie tu wchodzi, żeby zobaczyć czy już jest nowa część to lata !
Marzyciel
Nie uważam, by to było długo. Teraz mam taki czas na studiach, że raczej nic się nie pojawi. Pisanie jest tylko nocnym dodatkiem, gdy mam ochotę.
nika222
Jak zawsze super Szkoda tylko, że kazałeś tak długo na siebie czekać. Kiedy następna część ?
Marzyciel
Dzięki
Jak już wspomniałem w komentarzach do wcześniejszego fragmentu - Ciężko jest mi pisać jak 11-latek, bo po prostu za bardzo się od tamtego czasu zmieniłem. Dodatkowo, 11-latek z 2006 roku, a z 2014 też będzie inny. No i w końcu, każda osoba też jest inna.
Osobiście nie miałem takich doświadczeń, ale słyszałem wiele opinii czy opowieści, że nawet dzieci w przedszkolu, może nie do końca świadomie, ale naśladują choćby rodziców i się całują. W podstawówce za moich czasów tworzyły się "pary". Wiadomo, że nie są takie same jak dojrzałe osoby, ale jednak przytulać się i całować z pewnością mogą. Nie uważam żebym w tej kwestii przesadził
Z pewnością jednak, ich sposób mówienia i myślenie mogą wskazywać na więcej lat - nic z tym nie zrobię, niestety.
Nila
Bardzo fajne opowiadanie. Masz niesamowity talent ale czy oni ni maja tylko 11 lat XD