Hogwart Dziś - Przez wygłupy do serca? [11]

Hogwart Dziś - Przez wygłupy do serca? [11]Oto i kolejna część. Nie mogłem się za to zabrać :c
Pisałem kawałek, potem kolejny i dziś dokończyłem, rozpędzając się pod koniec, więc na razie jest to najdłuższy fragment mojego opowiadania ;)
Miłego czytania!

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Niedzielny wieczór zrobił się naprawdę ponury. Można było wręcz rzec, że typowo szkocki – ulewa pokrywająca setkami kropel okna, delikatna mgiełka, ledwo już widoczna podczas zmierzchu. Prawie idealna pogoda na kręcenie horroru w wielkim, starym zamczysku nad jeziorem. Na szczęście, tutaj było bezpiecznie, względnie ciepło, a już na pewno nigdzie nie grasowały potwory rodem z mugolskich filmów. Zresztą, oni mogli co najwyżej ujrzeć w tej malowniczej okolicy ruiny, niewyróżniające się niczym szczególnym spośród innych w Europie. Gdyby jednak dowiedzieli się, co tak naprawdę znajduje się w tym miejscu, z pewnością Hogwart zmieniłby się największą atrakcję świata. Uczniowie tej szkoły ani myśleli w ten sposób. Co to za atrakcja? Dla nich była to zwyczajna szkoła, w której nabierali podstawowych umiejętności, bez których nie znajdą pracy i nie ułożą sobie godnego życia. Tak jak czwórka pierwszoklasistów, siedząca w dormitorium chłopięcej części tej grupy. Przed nimi leżały zapiski ucznia, które miały pozwolić im stać się animagami. Zapewne najcenniejsze znalezisko do tej pory, bo o Pokoju Życzeń mieli jakieś szczątkowe informacje, zaś o tym rodzaju magii nie mieli pojęcia. Nie znali nawet podstaw przemiany w zwierzę.
- Jak twierdzi ten chłopak, przede wszystkim chodzi o pewność siebie i wiarę w umiejętności. Trzeba też wiedzieć dokładnie w co chcemy się zmienić. – wyczytał Will. – "Raz wyuczonego zwierzęcia nie można już zmienić. Wybór jest ostateczny.”
- Czemu uważasz, że to nie była dziewczyna? – oburzyła się Lily, która przyglądała się kartce z bliska. – Nie powiesz mi chyba, że umiesz tak ładnie pisać?
- Potrafię. Z zamkniętymi oczami. – uśmiechnął się, pokazując przy tym język i machnął ręką. – Mam prawo tak uważać, bo się podpisał. – dodał z satysfakcją, po czym wrócił do uważnego studiowania zapisków. – Jak we wszystkim, ważny jest trening.
- Jak już się nauczę, to będę się często tym bawił. – zapewnił Gabe. – Powtarzanie tego w praktyce, żeby się porządnie nauczyć, będzie czystą przyjemnością, więc nie widzę problemu. – uznał i również ze skupieniem wczytywał się w niedługie notatki, by być pewnym że niczego nie pomyli.
- Zawsze myślałam, że zwierzęca postać jest losowa albo dopasowana do charakteru. – dodała Julie. – Jednak on twierdzi inaczej. "Nie wierz w te bzdury, których uczą w starych księgach. Swoją formę MOŻNA wybrać, jednak bez silnej motywacji, otrzymuje się inną. Właśnie dlatego uważa się, że człowiek o niej nie decyduje, gdyż większość jedynie myślała o danym gatunku. Nim trzeba CHCIEĆ się stać.”
- Mam bardzo dobry pomysł. Wylosujemy zwierzę dla każdego. – uśmiechnął się Will i wyjął smartfona z kieszeni. – Oczywiście w przypadku świni czy innego nieciekawego stworzenia, losujemy ponownie. – spojrzał na przyjaciół, którzy zgodzili się kiwnięciem głowy. – Za długo byśmy teraz szukali dla siebie odpowiedniego gatunku, a w ten sposób możemy trafić na coś wyjątkowego.
- Ja chcę coś przyjaznego. – od razu dodała Julie, a jej siostra zgodziła się z nią bez wahania.
- Takiego jak motyl, który zginie od palca dziecka? – pokręcił głową Gabe, śmiejąc się pod nosem. – Głupio byłoby zginąć w ten sposób, nie uważacie?
- Weź... Już wylosowałem dla Julie. I na pewno nie grozi jej przedwczesna śmierć. – rzekł wesoło Will, pokazując na ekranie telefonu kota. – Rosyjski niebieski. Może być?
Oczywiście że tak! – pisnęła zachwycona dziewczyna i uściskała go, w zasadzie bez żadnego powodu. – Sorki, impuls. – zarumieniła się i szybko próbowała odwrócić uwagę od tej sytuacji. – Lily może być kotem, ale innego gatunku. – poprosiła. – Choć raz bądźmy inne. – uśmiechnęła się delikatnie.
- Racja, niech się czymś wyróżnia. Twoja siostra ma bawić się ze mną, a nie z nią. – wyszczerzyła ząbki, śmiejąc się i czekała aż chłopak wylosuje coś dla niej.
- Może być syberyjski? – odwrócił ekran w stronę dziewczyn, na co Julie zaczęła chichotać, a po chwili zwijać się ze śmiechu.
- Z czego się śmiejesz, głupia? – pokręciła głową z dezaprobatą, po czym oceniła dokładnie kota. – Mi się podoba. Wyróżnia się.
- On ma brodę! – wydusiła przez śmiech druga dziewczyna. – Chcesz mieć brodę? – próbowała opanować napad śmiechu.
- Przynajmniej nie jest taki jak inne. Twój ma tylko wyjątkowy kolor, a mój brodę i świetne futerko. – odparła z dumą Lily, gdy już jej siostra przestała się nabijać.
- Wyśmienicie. To teraz losuję dla siebie. – odrzekł Will i kilka razy stuknął palcem w ekran. Po chwili na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, który z pewnością był oznaką zadowolenia. – Irbis, albo inaczej pantera śnieżna. – wyjaśnił triumfalnym tonem.
- Chcesz zmieniać się w bestię, która rozszarpie wszystko przed sobą? – zasłoniła usta Lily, przerażona perspektywą spotkania z takim drapieżnikiem z bliska.
- Przecież będę łagodny. – zaśmiał się chłopak. – Nie będę na nikogo polował, bo sam stanę się ofiarą. – przejrzał parę zdjęć, przedstawiających zwierzę. – Pojeździsz sobie trochę na mnie, to jeszcze będziesz mi dziękować, że tak wylosowałem. – widać było, że nie zmieni decyzji bez względu na obawy przyjaciół. A poza tym, tylko Lily tak mówiła. Pozostali zdawali się być zachwyceni takim wyborem.
- Będziesz mógł nas bronić. – dodała Julie, wpatrując się w niego troszkę zbyt intensywnie. – I będziesz takim większym kotem. Na pewno będzie ciepło zimą, jeśli się w Ciebie wtulę...to znaczy wtulimy. – nerwowo poprawiła grzywkę i zajęła się czytaniem zapisków po raz setny.
- W takim razie zobaczmy co trafi się Tobie stary. – rzucił Will i obaj chłopcy pochylili się nad ekranem.
Widać było, że Gabe sam chciałby wylosować panterę lub coś podobnego i zazdrościł przyjacielowi szczęścia. Po chwili wylosowany gatunek ukazał się ich oczom.
- No! Już się bałem jakiegoś chomika czy innego gryzonia. – ucieszył się wyraźnie. – Skoro będę psem, to nawet w szkole mogę się zmieniać i bawić na błoniach. – zabrał Willowi telefon i pokazał dziewczynom zdjęcie golden retrievera, na co te uśmiechnęły się, akceptując taki wybór. – Na przykład goniąc koty. – dodał rozbawiony, na co obie bliźniaczki fuknęły, niczym kociaki właśnie.
- Myślisz że ktoś mi zabroni zmieniania się w szkole? – zaciekawił się drugi chłopak. – Przecież wiadomo, że nie biega tutaj prawdziwy drapieżnik, który żyje jedynie w Azji. Byłbym raczej atrakcją wśród uczniów, a tego wolę uniknąć. Jak chcą być Irbisem, to mogą przejść jakiś kurs i zostać animagami. Mi to nie przeszkadza. Będę w zwierzęcej formie, gdy nie będzie ciekawskiego tłumu wokół. – uznał. – A gdy już się nauczymy, odłożymy notatki na miejsce. Dajmy innym szansę skorzystać. – dodał wspaniałomyślnie, nie kryjąc zadowolenia że pierwsi to odnaleźli.
- Słusznie. Wiedza powinna być dla wszystkich. Nie możemy jej przekazać każdemu, bo jest nagrodą za poszukiwania. Jeśli komuś nie zależy na przeszukiwaniu zamku, to musi sobie radzić bez tego poradnika. – stwierdził Gabe.
Usiedli w rogach łóżka, które spokojnie mieściło całą czwórkę. A poza dużą ilością miejsca, zapewniało także niesamowitą wygodę. Próżno szukać takich luksusów w nowoczesnych meblach, produkowanych masowo. Niewykluczone, że każdy mebel w zamku powstał ręcznie. Przyjaciele nie słyszeli nigdy, by przedmioty dało się kopiować za pomocą magii. Każde z nich zamknęło oczy i starało się wyobrazić przemianę. Nie było to wcale takie proste. Jak z człowieka ma zrobić się kot? Dobrze, że nikt nie wylosował ptaka – byłoby znacznie trudniej stworzyć w umyśle wizję, w której ręce zmieniają się w skrzydła. Na czterech łapach można przecież chodzić nawet w ludzkiej formie, a latać nikt nie potrafi. Błoga cisza w dormitorium, przerywana jedynie spokojnymi oddechami przyjaciół, zdecydowanie sprzyjała mocnemu skupieniu. Gorzej, gdy będą musieli dokonać przemiany w innym miejscu. Może jednak do tego czasu zdążą to odpowiednio wyćwiczyć i sobie poradzą. Wydawało się dziwne, że ten proces jest aż taki prosty. Czemu tak mało ludzi z tego korzystało? Nie interesowali się tym? Nie kusiła ich taka forma spędzania czasu? Doskonalenia innych aspektów magii? A może nauka bez tych notatek była o wiele bardziej skomplikowana i zniechęcała? Zapewne odpowiedź znał chłopak, który przekazał im tą wiedzę. Nie mieli zamiaru go jednak szukać, bo nie był im potrzebny. A nawet gdy coś pójdzie nie tak... Ostrzegał, że działają na własną odpowiedzialność. Metoda na pewno działa, tylko trzeba być pewnym siebie i tak dalej, o czym wspomniał kilka razy. Minął może kwadrans? Nie mieli pojęcia, bo siedzieli niczym w transie. Żadne z nich nie chciało rozproszyć siebie ani innych. Czas mijał bez ich wiedzy, jakby ich nie dotyczył. A z każdą chwilą byli coraz bliżej celu. Poczuli wewnątrz siebie tajemniczą moc, która początkowo nieśmiało, aż w końcu śmielej wypełniała ich ciała. Gdy dotarła do umysłów, przyjaciele aż drgnęli i otworzyli szeroko oczy. Zaczęło się. Każde z nich zmieniało się, przede wszystkim nabierając futra. Obserwatorom ciężko opisać ten proces. Skóra dosłownie zmieniała się w sierść. Ich oczy zmieniały kolory i kształty. Wyrosły im ogony, każdy inny i wyjątkowy. Ręce i nogi przemieniły się w łapy. Zmysły wyostrzyły się, zwłaszcza słuch i węch. Gdy Will skończył się zmieniać jako ostatni, zajmował całą długość łóżka, a mógł się jeszcze bardziej "wyciągnąć”. Dwie miauczące kociczki wskoczyły na jego grzbiet i ułożyły wygodnie, a ich pyszczki wykrzywiał grymas, do złudzenia przypominający uśmiech z ogromnego zachwytu. Gabe zaś, już testował swój "nowy” nos, obwąchując wszystko co się dało i szczekał. Tak naprawdę, starał się coś powiedzieć, ale tak jak można było się spodziewać – nie dało się. Zostali ograniczeni do języka zwierząt. Zapewne dogadać mogły się jedynie dziewczyny, które co jakiś czas mruczały i miauczały. Ucichły jednak, gdy drapieżnik pod nimi wydał swój pomruk. Znacznie niższy, budzący respekt i zapewne rozkazujący tym małym, w stosunku do niego, istotom być cicho. Jego słuch był teraz wyczulony na znacznie większy zakres dźwięków, więc ich "rozmowa” tworzyła w nim dziwne napięcie. Uczucie, które nie było ludzkie. Rozdrażnienie i jakby lekki ból głowy, a ten pomruk wydobył się z niego prawie automatycznie, ostrzegając że w końcu nie wytrzyma. Może prawdziwy drapieżnik by się nie powstrzymał i rzucił na swoje mniejsze towarzyszki, ale Will kontrolował całe ciało, a zwłaszcza umysł. Znacznie bardziej zaawansowany niż zwierzęcia, więc podejrzewał że takich odruchów może się oduczyć. Nie będzie też polował, a taki instynkt siedział mu gdzieś w głowie. Tak jakby wewnętrzny głos podpowiadał mu, jak przyjemnie będzie zjeść świeże mięso i jak dużo rozrywki dostarczą mu łowy. Nie miał zamiaru tego robić, tym bardziej że w Zakazanym Lesie raczej nie znalazłby nic odpowiedniego. Wstał ostrożnie i zeskoczył z łóżka. Był pod wrażeniem, jak prosto było utrzymać równowagę. Po prostu skoczył i miękko wylądował, choć nie robił tego nigdy na czterech łapach. Koty prawie spadły z niego, ale nie wbiły na szczęście pazurków w jego ciało. Przemaszerował z gracją po całej sypialni, po czym zaczął się dokładniej oglądać w lustrze stojącym pod ścianą. Z pewnością budził grozę nawet bez wysiłku. Gdy jednak przyjął odpowiednią pozę i bojową minę, poczuł się jak prawdziwy łowca. Niebezpieczny i gotowy skoczyć na ofiarę w każdej chwili. Marzył, by pobiegać po łąkach, a może i lasach czy górach, by sprawdzić swoje nowe umiejętności. Szybkość, równowagę, skoczność. Może będzie potrafił wytropić człowieka? Pomóc niczym psy w służbach ratowniczych? Musiał przyznać, że wybór takiego silnego zwierzęcia był naprawdę genialny, mimo małych wątpliwości. Teraz jednak widział mnóstwo zalet, może poza swoją wielkością. Szpiegować łatwiej byłoby mu w ludzkiej formie. Nie będzie musiał jednak tego robić, bo od czego mają dziewczyny? W przyszłości może to przed nimi otworzyć zupełnie nowe drogi. Pozostali nie rzucali się w oczy, jedynie Will. Będzie musiał zachować ostrożność, o czym dobrze wiedział. Wyobraził sobie minę mugolskich złodziei, gdy raz-dwa zmienia się w wielkiego drapieżnika i warczy na nich. To byłoby niezapomniane przeżycie. Pewnie skończyliby w psychiatryku, gdyby rozpowiadali co widzieli. Zerknął w bok, gdzie Gabe drapał drzwi i piszczał cicho. Może nie radził sobie tak dobrze z opanowaniem zwierzęcych instynktów? Potrzeby okazały się zbyt poważne, pomyślał rozbawiony Will i postanowił wrócić do ludzkiej formy, by uspokoić przyjaciela i namówić go do przemiany. Nim jednak to zrobił, Lily już podeszła do niego i kucnęła.
- Co jest psiaku? – pomiziała go mocno po głowie. – Chcesz na spacerek? – zaśmiała się i otworzyła drzwi. – Nigdy się tak dobrze nie bawiłam. – zapewniła, chichocząc pod nosem i wybiegła za chłopcem, to znaczy psem, zabierając uprzednio pelerynę przeciwdeszczową, bowiem pogoda wciąż nie sprzyjała.
- A Ty kocurku? Też masz ochotę na spacer? – zapytała Julie, poprawiając poczochrane włosy. Nawet nie zwrócił uwagi, kiedy zeskoczyły z jego grzbietu. Zresztą, były leciutkie i poruszały się bezszelestnie. W tej formie może je usłyszał, ale był zbyt zajęty rozmyślaniem.
Odwrócił się w jej stronę i położył na podłodze, tuż obok siedzącej dziewczyny, a ich oczy się spotkały.
- Jesteś słodki, a nie groźny głupku. – bawiła się jego sierścią w różnych miejscach. – Mogłabym Cię zagłaskać na śmierć, wiesz? – na chwilę się przesunęła, by zbadać gruby, mięciutki ogon, po czym wróciła. – Ja niestety mam znacznie mniej, więc będzie mi zimno... – zasmuciła się teatralnie i przysunęła twarz do jego nosa. Miziała go chwilę swoim, aż Will nie polizał jej po całej buzi. – Ogłupiałeś?! – pisnęła i rzuciła się na niego, na co zwierzę odpowiedziało jednym prostym ruchem. Postawił łapę na jej brzuszku, przyciskając ją do podłogi. Patrzył na nią z miną "i co teraz?”, a ona patrzyła na niego naburmuszona. – Zmień się już, musisz oberwać a teraz jesteś za silny. – poprosiła, głaszcząc go po łapie, którą ją delikatnie przyciskał.
Kiwnął łbem na zgodę, bo nie mógł się doczekać tej jakże zaciętej walki, w której dziewczyna przegra w jednej chwili. Minęło kilka sekund i siedział obok niej, z szerokim uśmiechem na twarzy. Obejrzał się z każdej strony, a później w lustrze.
- Nie został mi ogon ani futro. Nie czuję żadnych instynktów, nie mam wzmocnionych zmysłów... Udało się. – uznał i klęknął przed nią. Wyjął chusteczkę z szuflady szafki nocnej i dokładnie wytarł jej buzię. – Niby to moja ślina, ale nie moja. – stwierdził wesoło i patrzył na nią z bliska. – Wiedziałem że nam się uda. – przytulił ją mocno, na co Julie pacnęła go w głowę.
- Pamiętaj! Jak będę kotem, a Ty sobą, też będę Cię lizać. A to nic przyjemnego, zwłaszcza jak masz język na cały mój policzek. – pogroziła mu, czym się zupełnie nie przejął.
- Mówiłem Ci już, że jesteś niesamowicie urocza gdy się tak złościsz? – przysunął głowę i teraz ich nosy dotykały się, jak wcześniej gdy był w innej formie.
- Wcale nie jestem! – pisnęła niezadowolona z braku reakcji na jej słowa. – Masz się mnie bać pajacu, a nie mnie zawstydzać! – próbowała go drapać, ale trzymał mocno jej rączki, udaremniając kolejne ataki.
- Wspominałem też, że żadnej walki ze mną nie wygrasz. A wyzywanie mnie tylko mnie bawi. To brzmi jak czułe słowo w Twoim wykonaniu. – puścił jej oczko
- Cichooo! – wrzasnęła. Nie miała na niego żadnego wpływu i to doprowadzało ją do szału. Czemu tak się sprzeciwia? Bo jest silniejszy? Dobrze wie, że gdy ją naprawdę mocno wkurzy, to nie uniknie sprawiedliwości. – Puść mnie i daj mi z Tobą wygrać, póki nie wpadłam w furię. – ostrzegła go po raz ostatni, a jego bezczelny uśmieszek podkręcał temperaturę w jej wnętrzu.
- Oj Julie... Potrzebujesz kogoś kto Cię uspokoi. Za łatwo się denerwujesz. – mówił, wciąż uśmiechając się pod nosem. – Pozwól, że Ci pomogę... – zbliżył swoje usta do jej warg, aż się mocno zetknęły.
- Pożałujesz. Dopadnę... – zamilkła w pół zdania, gdy poczuła jak ją ucisza. Po prostu zatkał jej usta w tak niesamowicie miły sposób. Przymknęła powieki, nie mogąc teraz znieść triumfu w jego wzroku.
A więc pewne filmy nie kłamią, pomyślał zadowolony. Udało mu się nie tylko zaprowadzić ciszę w pomieszczeniu, ale też zupełnie odebrał jej wolę walki. Momentalnie przytuliła się do niego i całowała dalej, teraz już z własnej woli. Nie spodziewał się aż tak dobrego efektu. Przez cały ten czas nie zauważał nic innego w jej zachowaniu, a ona właśnie o tym skrycie marzyła. Oderwali się po dłuższej chwili i odetchnęli głęboko.
- Coś jeszcze chciałaś dodać? – wyszeptał prosto w jej rozchylone usta. Musiał przyznać, że całowanie dziewczyny wskoczyło bardzo wysoko na listę jego ulubionych czynności. Dzięki niej, może być jeszcze wyżej.
- Po prostu się zamknij. Następnym razem zrób to od razu gdy zacznę dyskutować. – odszepnęła, nie mogąc uwierzyć we własne słowa. Nie mogła z nim walczyć. Nie potrafiła.

Marzyciel

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 3237 słów i 18650 znaków.

12 komentarze

 
  • usnijsl

    Błagom napisz kolejną część szybko

    20 wrz 2015

  • fjogdod=)

    Błagam

    28 cze 2015

  • Ja

    Jest jeszcze szansa ze doczekamy sie kontynuacji? :)

    1 mar 2015

  • Marzyciel

    No tak. Jakoś trzeba to zrobić! ^^
    Cieszę się, że tak to odbierasz, a nie jesteś oburzona :D
    Kolejna część powoli rusza.

    23 sty 2015

  • Karou

    i oto jak najlepiej uciszyć dziewczyny i kobiety :D  
    znowu świetna część, szkoda tylko, że tak długo zabierałam się za przeczytanie tego ;p
    a ten irbis jest naprawde ślicznym kotem

    20 sty 2015

  • nika222

    W takim razie czekam z niecierpliwością na następną część =)

    20 sty 2015

  • Marzyciel

    Nic nie poradzę, niestety. Napisanie jednej części to kilka godzin, o ile mam pomysł.

    19 sty 2015

  • nika222

    Oj może dla cb nie, ale dla kogoś kto codziennie tu wchodzi, żeby zobaczyć czy już jest nowa część to lata !

    19 sty 2015

  • Marzyciel

    Nie uważam, by to było długo. Teraz mam taki czas na studiach, że raczej nic się nie pojawi. Pisanie jest tylko nocnym dodatkiem, gdy mam ochotę.

    18 sty 2015

  • nika222

    Jak zawsze super:) Szkoda tylko, że kazałeś tak długo na siebie czekać. Kiedy następna część ?

    17 sty 2015

  • Marzyciel

    Dzięki ;)
    Jak już wspomniałem w komentarzach do wcześniejszego fragmentu - Ciężko jest mi pisać jak 11-latek, bo po prostu za bardzo się od tamtego czasu zmieniłem. Dodatkowo, 11-latek z 2006 roku, a z 2014 też będzie inny. No i w końcu, każda osoba też jest inna.
    Osobiście nie miałem takich doświadczeń, ale słyszałem wiele opinii czy opowieści, że nawet dzieci w przedszkolu, może nie do końca świadomie, ale naśladują choćby rodziców i się całują. W podstawówce za moich czasów tworzyły się "pary". Wiadomo, że nie są takie same jak dojrzałe osoby, ale jednak przytulać się i całować z pewnością mogą. Nie uważam żebym w tej kwestii przesadził :)
    Z pewnością jednak, ich sposób mówienia i myślenie mogą wskazywać na więcej lat - nic z tym nie zrobię, niestety.

    8 sty 2015

  • Nila

    Bardzo fajne opowiadanie. Masz niesamowity talent ;) ale czy oni ni maja tylko 11 lat XD

    8 sty 2015