Tamara - cz. VIII

          Po wzajemnych wyznaniach Filip przytulił do siebie Tamarę i przypieczętował tkliwym pocałunkiem ten swoisty pakt i nieoficjalne oświadczyny.  
- Filipie, ja pójdę teraz do łazienki, a ciebie proszę, abyś położył się obok Basi. Może się obudzić i nie widząc nikogo z nas koło siebie, może wystraszyć się. Przecież to jeszcze małe dziecko i po raz pierwszy śpi na nowym miejscu czy w nowym otoczeniu. Nie chciałabym, aby to w jakiś sposób wpłynęło na nią negatywnie czy stresująco - zwróciła z prośbą do Filipa, traktując go już prawie jak męża i ojca jej dzieci.
          Filip bez słowa położył się i wsunął się ostrożnie pod lekkie przykrycie, starając się nie obudzić małej. Tamara przez chwilę śledziła jego uważne ruchy, przepojone troską o jej córeczkę, po czym pochyliła się i obdarzyła go soczystym całusem.
- Będziesz dobrym tatusiem dla moich… , przepraszam, dla naszych dzieci! - skwitowała jego starania i ruszyła do łazienki.
          Filip zadowolony z pochwały Tamary, przekręcił się na bok w stronę Basi i wspierając głowę na ręku, patrzył z rozrzewnieniem na śpiącą Basię. Nic dziwnego, bo czuł się już całkowicie zawojowany przez tę małą trzpiotkę i kochał ją już jak własne dziecko.  
          Basia jak każde małe dziecko też wyczuwała, że jest kochana i odpłacała mu się bezgraniczną ufnością czy miłością, traktując go już bardziej jak ojca niż wujka. Po słowach Tamary, że Basia chce nie tylko uważać go za tatusia ale i zwracać się do niego w tej formie, też był ciekawy, jak mu to oznajmi.  
          A Basia w pewnej chwili zaczęła się wiercić, jakby ją coś uwierało we śnie. Było jej chyba gorąco, bo zaczęła wierzgać nóżkami, chcąc zrzucić z nich przykrycie. Pomógł jej i delikatnie odchylił nakrycie, odkrywając jej nóżki.  
          Basia uspokoiła się i rączką zaczęła macać przykrycie, jakby czegoś szukała. Przybliżył się lekko, na tyle, aby go dotknęła. Wtedy otworzyła swoje modre ślepka. Widząc wpatrzonego w nią Filipa, jej buziaczka opromienił uśmiech i radość.
- Wujciu Fip…tatuś! - wyrwało się z jej ust i prawie rzuciła się na niego. Przytuliła się, głaszcząc rączkami i całując Filipa po twarzy.
- Tatuś...! Tatuś …Tatuś! - powtarzała za każdym całuskiem. Filipowi niemal zakręciło się w głowie, słysząc, z jaką lubością wymawia Basia te słowa. Tamara miała rację. Zdało mu się niemal nie do uwierzenia, że trzylatka w taki sposób okaże swoje emocje i postawi go przed faktem dokonanym.
          Spodziewał się podchodów, nieśmiałych, dziecinnych gestów, kłopotliwych pytań czy próśb, a to dziecko bez zastanowienia, w bezpośredni, bezceremonialny sposób okazało słownie i fizycznie, że uważa go już za swojego tatusia. Nic dodać, nic ująć.  
          Filip zdał sobie sprawę, jak bardzo mocno musiał zaistnieć w psychice Basi nie jako wujek, kuzyn czy przyjaciel rodziny, ale jako drugi ojciec. Ta mała istotka przeżyła niewątpliwą traumę z powodu śmierci rodzonego ojca, który kochał ją nad życie, podobnie jak jej mamę, czy nowo narodzonego braciszka. A swoją miłość do nich okazywał w niebanalny, zaangażowany emocjonalnie i fizycznie sposób.
          Tak Tamara jak i Basia w każdym momencie czuły, jak bardzo są kochane wprost bezgranicznym uczuciem w czasie, kiedy Andrzej przebywał w domu. Wykorzystywał wtedy każdą chwilę wolnego czasu, troszcząc się i zaspokajając wszystkie potrzeby drogich sobie istot. Chciał w ten sposób chociaż w drobnej części wynagrodzić im coraz częstszą i dłuższą swoją nieobecność tak w domu, jak i w ich życiu.  
          Basia miała jednak to szczęście w nieszczęściu, że po tragicznej śmierci rodzonego ojca, w jej życiu pojawił się natychmiast drugi mężczyzna, który okazał jej nie mniejszą miłość i troskę ojcowską, niż zmarły tatuś, czym zdobył sobie jej zaufanie i przebojem wdarł się do jej dziecięcego serduszka, podobnie jak do serca jej mamy.  
          To dlatego tak bardzo pragnęła, aby wujcio Fip, jak go nazwała, zamieszkał na stałe z nią i mamą, już nie jako wujek, ale ukochany tatuś. Teraz widząc, że ten wymarzony, ukochany wujciu leży przy niej, nie zamierzała dłużej ukrywać swoich dziecięcych pragnień czy marzeń. A że swoim rozwojem umysłowym wykraczała znacznie ponad swój wiek, trudno było dziwić się jej zachowaniu.  
          Jak każde dziecko w jej wieku, Basia  w szczery i prosty sposób okazała swoje uczucia i zaufanie do osoby, którą uznała za godną bycia jej tatusiem. Tuliła się więc do Filipa, głaskała, całowała i figlowała podobnie, jak robiła to poprzednio z rodzonym ojcem.  
          Tamara wróciła właśnie z łazienki i stojąc w drzwiach sypialni, przez chwilę obserwowała ich karesy. Usłyszała, jak Basia w naturalny sposób zwraca się do Filipa w formie 'tatuś' a nie wujciu. Widok ten wzruszył ją do tego stopnia, że poczuła, jak łzy same napłynęły jej do oczu. Jej córeczka dopięła swego i ma już swojego wymarzonego tatusia.
          Dziękowała w myślach Bogu i losowi, że po tragicznej śmierci Andrzeja, postawił Filipa na jej drodze w trudnych i bolesnych momentach życia tak jej, jak i jej dzieci.  
Uznała poza tym za wielkie szczęście, że spełnione marzenia i pragnienia Basi pokryły się z jej uczuciami i zaspokojeniem przez Filipa jej własnych oczekiwań.  
          Była pewna, że gdyby jakimś trafem nie pokochała dotychczas Filipa, to widząc, jak Basia manifestuje swoją radość i uczucia do niego, pewnie i w niej serce nie oparłoby się naturalnej potrzebie kochania i wyszło naprzeciw uczuciom okazywanym przez Filipa, nie tylko jej dzieciom, ale i jej samej.  
          Obserwując ich, odczekała jeszcze chwilę, po czym uśmiechnęła się i weszła, ujawniając swoją obecność w sypialni.
- Co ja widzę? Jakieś dziwne rzeczy tu się dzieją, figle, całowania z wujciem? - odezwała się żartobliwie, widząc, że przerwali pieszczoty i oboje odwrócili się w jej stronę.
- Mamusiu, to już nie jest wujciu Fip, to mój tatuś! Mój, Jasia i Michała - odpowiedziała rezolutnie, widząc uśmiech na buzi mamy.  
- A zapytałaś chociaż wujcia, czy chce być twoim tatusiem? - wyrwało się Tamarze głupie pytanie, po czym natychmiast ugryzła się w język. Jak mogła w ten sposób zwrócić się do córeczki, która niedawno ukończyła trzy lata.  
- Nie musiałam, bo wiem, że wujciu kocha mnie tak jak tatuś! I wie, że ja też go kocham jak tatusia! Prawda, że kochasz mnie tatusiu? - to mówiąc Basia, ponownie objęła rączkami twarz Filipa, obdarzając go całuskami.  
          Wypowiedź Basi zaskoczyła i zatkała ich oboje. To nie była wypowiedź trzylatki lecz co najmniej kilka lat starszego dziecka. Tamara odwróciła głowę, żeby ukryć ponowne wzruszenie i łzy. Filipowi też niewiele brakowało do łez.  
          Ze wzruszenia w gardle pojawiła mu się gula, która uniemożliwiała mu zabranie głosu. A poza tym zastanawiał się co i w jakiej formie odpowiedzieć tej drogiej i bliskiej mu już istotce, aby zrozumiała, że żadne słowa nie opiszą tego, co do niej czuje.  
          Przytulił więc tylko do siebie mocniej drobne ciałko Basi i nic nie mówiąc, tulił ją i odwzajemniał jej buziaczki, starając się powstrzymać od łez.
- Dobrze, masz już swojego tatusia! A teraz chodź ze mną do łazienki, a tatuś przypilnuje Jasia, bo może obudzić się w każdej chwili - zwróciła się Tamara do Basi, widząc, co dzieje się z Filipem i że nie może wydobyć z siebie głosu.
- Mamusiu, to ty zajmij się Jasiem, a mną zajmie się tatuś, prawda? - Basia gestami i słowem  kuła żelazo, póki gorące, uzmysławiając mamie, że to Jasiu wymaga jej uwagi, a nią zajmie się Filip, mianowany już przez nią na tatusia, tak jej jak i braciszka Jasia.  
          Wstała i poczekała, aż Filip podniesie się i usiądzie, po czym przytuliła się do niego, obejmując go rączkami za szyję. Filip wziął ją na ręce i podniósł się wraz nią.  
- Chodź tatusiu, idziemy do łazienki, a mamusia zajmie się Jasiem - zwróciła się do Filipa.  
Tamara wymieniła spojrzenie z Filipem.
- No to jesteś już prawdziwym tatusiem Filipie. Nie daj się tylko owinąć tej małej spryciarce wokół małego paluszka, bo ona to potrafi - ostrzegła Tamara w żartobliwy sposób Filipa.  
          Kiedy Filip z Basią na ręku opuścił sypialnię, Tamara podeszła do nosidełka z Jasiem. Była to już pora, kiedy synek zwykle budził się z pełną pieluchą i zgłodniały po prawie całej nocy. Tym razem spał nadal spokojnie, nie dając przy tym żadnych oznak ożywienia, które czasem pojawiały się u niego przed właściwym wybudzeniem.
          Dotknęła dłonią czoła synka. Było jak zwykle normalnie chłodne. Uznała więc, że nic niepokojącego nie dzieje się. Na to że Jaś wyraźnie zaspał, wpłynęło pewnie nowe otoczenie, panująca zewnątrz cisza i chyba bardziej czyste powietrze. Usiadła w fotelu i przez chwilę obserwowała śpiącego synka.  
          Przez jej głowę zaczęła przetaczać się swoista burza czy lawina myśli i odczuć na temat zaistniałych zmian, tak w odniesieniu do niej samej i jej życia osobistego, jak i w odniesieniu do życia jej dzieci czy całej rodziny.
          Na szczęście była to łagodna burza, oczyszczająca raczej atmosferę, niż ją  zagęszczająca. Po brutalnym i niespodziewanym ciosie jaki otrzymała od losu, w postaci tragicznej śmierci ukochanej osoby, ten sam los postawił na jej drodze życia Filipa.
          Wyglądało to tak, jakby ten sam okrutny los chciał jaj wynagrodzić stratę, którą poniosła jej rodzina, podsyłając jej natychmiast człowieka, który będąc tylko przelotnie znanym kuzynem jej śp. męża, stał się jej najważniejszym wsparciem i ostoją, w trudnych czy wręcz najtragiczniejszych momentach jej życia.  
          Teraz miała dodatkowy dowód, że określając rzecz w kolokwialny sposób, postawiła na właściwego konia. Ponieważ dużo czytała na temat rozwoju umysłowego dzieci, wiedziała, że każde małe dziecko posiada swoisty dar życiowej mądrości w jej pierwotnym, praktycznym ujęciu. To dlatego dzieci instynktownie czy intuicyjnie wyczuwają każdy fałsz czy udawane uczucia do nich przez dorosłego.
          Widząc teraz, jak Basia ufa i akceptuje bez zastrzeżeń obecność Filipa w jej życiu, była pewna, że wybrała właściwego człowieka na partnera, męża i ojca swoich dzieci.  
Tak więc po otrząśnięciu się z nieszczęścia i zachowując pamięć o zmarłym mężu, mogła myśleć o przyszłości swojej i swoich dzieci z nadzieją oraz dużą dozą optymizmu.
          Jej myśli i rozważania o przyszłości przerwały ruchy i gesty budzącego się ze snu Jasia. Wiedziony swoistym instynktem, otworzył oczy i zetknął się spojrzeniem ze wzrokiem wpatrzonej w niego mamy. Widząc ją, zapiszczał z radości i zamachał energicznie  rączkami i nóżkami, skopując z siebie okrywający go kocyk.  
          Widocznie widok mamy w chwili wybudzenia się ze snu, wywołał w nim wprost eksplozję radosnych uczuć i zadowolenia z jej obecności. Energiczne ruchy rączek i nóżek obok radości wywołały również słyszalną erupcję fizjologiczną. Chwyciła więc nosidełko oraz przygotowaną paczkę pieluch i chusteczek higienicznych, po czym weszła do pokoju kąpielowego.  
          Kiedy pojawiła się Tamara, Filip wycierał ręcznikiem wykąpaną Basię.  
- I co? Zadowolona jesteś z tatusia? - zwróciła się do córki, wiercącej się w rękach Filipa.
- Taak! Tatuś włączył mi bąbelki w wannie. Było bardzo fajnie - opowiadała rozanielona i szczęśliwa Basia. Miała już swojego wymarzonego tatusia i pełną rodzinę w komplecie.
- Filipie, ile potrzebujesz czasu, aby zawieźć Michała do szkoły? - zwróciła się do Filipa, wyjmując z nosidełka, wierzgającego z radości Jasia.      
- Bo ja wiem? To godziny szczytu, więc pewnie pół godziny to minimum - odparł Filip, zbudowany tym, że Tamara zachowuje się jak troskliwa, prawdziwa matka jego syna.      
- To dobrze! Mamy więc dość czasu, aby przygotować wszystko bez pośpiechu - stwierdziła Tamara, rozbierając Jasia z pieluchy.  
          Filip owinął ręcznikiem i posadził na chwilę Basię w fotelu, po czym szybko napełnił wanienkę ciepłą wodą i postawił ją w zagłębieniu stolika do przewijania. Tamara podziękowała mu uśmiechem i buziakiem. Faktycznie byli rodziną i rozumieli się bez słów.  
          A Filip powrócił do Basi i pomógł założyć jej bieliznę oraz sukieneczkę i buciki, które przygotowała Tamara. Patrzyła mu w oczy i uśmiechała się. Zrozumiał. Chciała, żeby ją jeszcze trochę ponosił. Pragnęła nacieszyć się jego widokiem. Widokiem tatusia.  
- Tamaro, czy potrzebujesz jeszcze czegoś? - zwrócił się do Tamary.  
- Nie! Przewinę Jasia i nakarmię go, a potem będę w kuchni. A wy idźcie do Michała! -  
podpowiedziała Filipowi.
- A co to, Basię nóżki bolą, że cały czas ją nosisz? - zwróciła mu delikatnie uwagę, aby nie rozpieszczał zbytnio córki. Basia popatrzyła mamie wymownie w oczy, jakby chciała jej  powiedzieć; mamo, jak możesz?  
- Wiem, wiem! Cofam to, co powiedziałam! Idźcie już i nacieszcie się sobą - do Tamary dotarło, że to nie żadne fanaberie, ale córka potrzebuje teraz bezpośredniej bliskości Filipa, tak jak powietrza. Filip z Basią na ręku ruszył poprzez hol do pokoju Michała. Otworzył drzwi i pokój był pusty.  
- Tatusiu, Michała nie ma! - omal krzyknęła. Dała mu znać, żeby ją opuścił na ziemię i nie namyślając się, ruszyła w stronę drzwi do łazienki.     
- Basiu, poczekaj! Michał może być nagi! - krzyknął w jej stronę. Mógł sobie krzyczeć.
- To co? Jasia też mamusia rozbiera do naga i nic się nie dzieje! - Basia nic sobie nie robila z jego napominania. Przecież Michał jest już tak samo jej bratem jak Jaś.  
          Na szczęście Michał skończył toaletę i słysząc głos ojca, będąc już w spodenkach, wyszedł z łazienki. Omal nie potrącił Basi, która była już przy drzwiach.  
- Co się dzieje, że krzyczysz na Basię tato? - zapytał wesoło i chwycił Basię, podnosząc ją do góry. Zaczęła piszczeć z radości, ale i ze strachu, że ją upuści.
- Chciała wparować do ciebie do łazienki, więc uprzedzałem ją, że możesz być nagi. Wiesz, co mi odpowiedziała? - informował syna Filip.  
- Wiem, słyszałem! Że często widuje Jasia nagiego i nic się nie dzieje - odparł Michał ze śmiechem.
- Wiesz, że jesteś słodziak Basiu? - zwrócił się bezpośrednio do małej, przytulając ją do siebie i obdarowując buziakiem.  
- Wiem! Jestem cukiereczek, a ty jesteś starszym braciszkiem moim i Jasia - Basia rezolutnie odpowiedziała Michałowi i nie ukrywała swojej radości, że ma już dwóch braci.           
- Tato, ty wiesz, o czym mówi Basia? - Michał nieco zaskoczony słowami Basi, musiał chyba zmienić swoją opinie o małolatce. Uważał ją za maluszka, a usłyszał odpowiedź niemal starszaka. Do tego uznała go już za starszego brata, a przecież tatę uważała za wujka.
- Nie słyszałeś? Cieszy się, że ma już w tobie starszego brata - odpowiedział spokojnie Filip.
- Nie rozumiem! Ciebie uważa za wujka, a mnie za brata? Ciekawe! - Michał kontestował trochę nielogiczność rozumowania małolatki i uśmiechał się nieco wyrozumiale.
- Michale, od dzisiaj twój tatuś jest też moim tatusiem, nie wujciem! - Basia słysząc słowa Michała, jakby zrozumiała, dlaczego dziwi się, że nazywa go swoim bratem.
- Tato, możesz mi powiedzieć, co zmieniło się od wczoraj? Oświadczyłeś się cioci Tamarze, tak? - Michał próbował dociec, skąd i kiedy Basi przyszedł pomysł, aby uważać go za brata.
- Michale, przecież nie ukrywałem przed tobą, że kocham ciocię Tamarę i jej dzieci, podobnie jak ciebie? Ciocia Tamara też to wiedziała, a że odwzajemnia również moją miłość, więc uznała, że powinniśmy zamieszkać razem. Kiedy więc pojawiła się taka możliwość, postanowiliśmy z niej skorzystać. Dlatego jesteśmy tutaj. Basia też tego pragnęła i dzisiaj widząc mnie w łóżku razem z mamą, uznała mnie za tatusia. I tak się już do mnie zwraca, jako do tatusia, a nie wujka - Filip w krótkich słowach wyjaśnił synowi zmiany w relacjach tak z ciocią Tamarą jak i z Basią.
- Czy mam rozumieć, że i ja powinienem mówić do cioci Tamary 'mamo', tak jak Basia do ciebie? - Michał przyjął za dobrą monetę to, że Basia widzi w jego ojcu tatę, którego już nie ma, a w nim swojego drugiego brata. Chciał też wyjaśnienia swoich relacji z Tamarą.
- Michale! Mamę ma się jedną, podobnie jak ojca. Basia swojego taty już nie ma, więc to, że chce go mieć i widzi go we mnie, jest naturalnym przejawem potrzeb każdego dziecka. Ty natomiast masz mamę, która cię kocha, a ty pewnie ją też tak samo, chociaż teraz jesteś trochę na nią zły. Więc pozostań raczej przy formie 'cioci', bo i cioci Tamarze byłoby głupio, gdybyś zwracał się do niej 'mamo'. Nie oznacza to jednak, że ciocia Tamara będzie cię przez to mniej kochać czy troszczyć się o ciebie jak o swojego syna - Filip starał się wyjaśnić synowi zaistniałe meandry czy powiązania rodzinne, traktując go bardziej po przyjacielsku niż po ojcowsku. I Michał to zrozumiał i docenił.    
- Dziękuję tato! Kocham cię i cieszę się, że mam takiego tatę - Michał nie ukrywał swojej wdzięczności, że ojciec traktował go po przyjacielsku i prawie jak dorosłego.
- Cieszę się również, że mam taką mądrą i przebojową drugą siostrzyczkę - dodał, uśmiechając się do Basi i ponownie mocno przytulił małą do siebie, po czym postawił ją na podłodze.  
- To ubierz się i spakuj do szkoły, a my z Basią idziemy do kuchni. Jak będziesz gotowy, czekamy tam na ciebie - oświadczył Filip, po czym wraz z Basią udali się do kuchni.
          Po wejściu do kuchni, Filip z zadowoleniem zobaczył, że krząta się już w niej pani Helena i przygotowuje śniadanie dla nich wszystkich oraz kanapki dla Michała.
- Babcia Hela! - Basia ruszyła biegiem w kierunku pani Heleny.
- Dzień dobry! Moja Basieńka! - przywitała ich, idąc naprzeciw biegnącej do niej Basi. Pochyliła się i wzięła ją na ręce, potem całuskiem w czoło przywitała się z małą.
- I jak spało się państwu w nowym otoczeniu? - zwróciła się do Filipa.  
- Dzień dobry pani Heleno! Jeżeli powiem, że bardzo dobrze, to słabe określenie - odpowiedział kurtuazyjnie Filip.
- To tym bardziej nam miło! Oboje z mężem byliśmy ciekawi, jak będziecie się państwo czuć w nowym otoczeniu ? - pani Helena nie ukrywała, że oboje z mężem rozmawiali i byli zainteresowani samopoczuciem przyszłych właścicieli posesji po pierwszym noclegu w siedzibie i nowym dla nich otoczeniu.  
- Pani Heleno! Oboje z Tamarą nie ukrywamy, że byliśmy wręcz zaskoczeni tym, że tak miło przyjęliście nas państwo w dniu wczorajszym - Filip faktycznie był zbudowany postawą i okazaną im przez opiekunów posesji życzliwością.  
          Po chwili w jadalni pojawił się Michał. Wszedł do kuchni i powitał panią Helenę lekkim ukłonem głowy i 'dzień dobrym'. Filip zauważył, że Michał ma problem ze zwracaniem się do pani Heleny.
- Pani Heleno! Widzę, że syn ma mały problem. Nie wie jak zwracać się do pani i pani męża. Czy forma pani Heleno będzie pani odpowiadać, podobnie jak i panu Tomaszowi? - Filip wolał uzgodnić z opiekunami, formę zwracania się do nich swojego syna.
- Panie Filipie! Nie mamy dzieci, więc nie będziemy mieli też własnych wnuków. Nawet pan nie zdaje sobie sprawy, jak miło mi się zrobiło, kiedy Basia zwróciła się do mnie jak do babci. Jeżeli Michał nie widzi w tym niczego złego, to podobnie jak Basia może zwracać się do mnie w formie per 'babciu Heleno' - oświadczyła pani Helena, uśmiechając się ciepło do Michała.
- Mój mąż ma na ten temat podobne do mojego zdanie - dodała.
- Słyszałeś Michale! Czy odpowiada ci taka forma? Masz co prawda dwie babcie, ale panią Helenę będziesz widywał na co dzień, w przeciwieństwie do rodzonych babć - Filip nie chciał narzucać synowi niczego wbrew jego woli, więc pozostawił Michałowi prawo do podjęcia w tej sprawie własnej decyzji. A Michał zachował się prawie tak samo jak Basia. Podszedł do pani Heleny i objął ją w pasie, mówiąc; 'bardzo cię polubiłem babciu Heleno'.  …cdn…

1 komentarz

 
  • Użytkownik jumi0006

    Jestem zachwycona.. Czytając tą część (zresztą nie tylko tą) i śmiałam się i wzruszałam.. rozczulałam i nawet oczy mi się zaszkliły.. wzbudzasz tyle emocji na raz że nie sposób nie reagować. Czytam wszystkie Twoje opowiadania do tej pory moją największą sympatię wzbudziła Olivia (mam 7 letnią wnuczkę Juleczkę do której już od jakiegoś czasu zwracam się Krupeczko) bardzo lubię Roberta  Pawła i Martę ale Basieńka to mistrzyni uwielbiam ją i z niecierpliwością czekam na dalsze części Tamary i wszystkich Twoich opowiadań.. Pozdrawiam serdecznie i życzę lekkości w pisaniu..!!!
    :kiss:

    19 lut 2019