Z życia dominy (IV)

Czasem mam wrażenie że to nadal trwa choć się już skończyło. Gdy postanowiłam "poszaleć” nie zdawałam sobie sprawy że to się tak skończy. W jednej chwili jestem w klubie w drugiej nie wiadomo gdzie w jakiejś piwnicy. Jest tu wilgotno zimno i ciemno żadnego okna przez które docierało by ta odrobina światła ani nawet żarówki. W powietrzu unosi się zapach pleśni i krwi.Siedzę na betonie w kącie zamknięta sama w ciasnej celi ze stalowymi kratami. Przez ogarniającą zewsząd ciemność udaje mi się dostrzec, że to nie jedyna taka cele ale wszystkie puste. Nie wiem gdzie jestem, nie wiem jak tu się znalazłam, nie wiem po co mam nadzieje że to jakiś głupi żart albo pomyłka i zaraz ktoś przybędzie mi na ratunek. Zaczyna mnie ogarniać panika krzyczę.- Pomocy, ratunku, nich mi ktoś pomoże niech mnie ktoś uwoli-ale jest to nadaremne to głuche wołanie na które nic się nie zdaje jest tylko cisza ja i ciemność tak mało i aż tyle.

Następnego dnia postanowiłam skorzystać z proponowanej darmowej pralni.Jedna zaleta tamtego koszmarnego dnia. Umówiliśmy się na 18.00 ale ja to z ćwokami bywa spóźnił się półgodziny.Potem się głupio tłumaczył że korki były jak by mnie to obchodziło.Nie wiem skąd bierze się moja niechęć do niego po prostu ma coś w sobie co mnie irytuje. Mógł chociaż zadzwonić i uprzedzić że się spóźni.Nie ważne mam za to czyściutką i od razu wyprasowaną sukienkę czego nie cierpię, prasowanie to nie moja bajka. Nasze spotkanie polegało tylko na Dzień dobry i do widzenia. Potem tylko tramwajem linii 10 i już w domu. Po powrocie postanowiłam przyjrzeć się opiece jaką proponuje hospicjum. Dowiedziałam się że ich opieka obejmuje opiekę socjalną, psychologa, lekarza, pielęgniarki, w razie potrzeby hospicjum oferuje również nie zbędny sprzęt i pomoc wolontariuszy i przede wszystkim jest to opieka w pełni bezpłatna dwadzieścia cztery na dobę.Pomoc wolontariuszy na pewno się przyda w końcu muszę pracować a mała nie może zostawać sama bez opieki.
Następnego dnia złożyłam wszystkie potrzebne papiery. Pani z sekretariatu powiedziała mi że w poniedziałek będzie decyzja ale to tyko formalności. Po czym zadzwoniłam do pana profesora z wieściami co udało mi się załatwić.
-W takim razie szykuje wypis dla Zuzi niech pani się przygotuje na wtorek do wiedzenia.
-Do widzenia.
Po tej krótkiej rozmowie uświadomiłam sobie że się nie zmieścimy w mojej kawalerce a na dodatek nie mam dla małej za wiele rzeczy pilne muszę znaleźć nowe mieszkania a mam na to aż i tylko pięć dni mam nadzieje że sprostam zadaniu.Szczęście tymczasowo zaczął nam sprzyjać. Mam nadzieje że na dłużej niż zwykle. Wynajęłam większe mieszkanie. Mam więcej klientów a Zuzia jest pod stałą opiekom w domu to wszystko dzięki ludziom pracującym w hospicjum jak dobrze że są jeszcze tacy udzie jak oni.W poniedziałek jak co rano zaczęłam sprzątać w mieszkaniu gdy usłyszałam pukanie do drzwi zaglądam przez judasza ujrzałam. Wysoką zgrabną blondynka o niebieskich oczach w czerwonym płaszczu i wysokich czarnych kozakach na obcasie kto to nie znam tej kobiety otwieram drzwi.  
-Dzień dobry jestem Ania wolontariuszka z fundacji działającej przy hospicjum pewnie Pani Rozalia dzwoniła do Pani że przyjdę.
-Cześć właśnie że nie dzwoniła ale proszę wejdź. Zapraszam do dużego pokoju proszę usiądź.
-Tak więc co cię do nas sprowadza przepraszam za bałagan ale właśnie zaczęłam sprzątać.
-Nic nie szkodzi jestem ostatnią osobą która powinna pani to wytykać podobno straszna ze mnie bałaganiara.
-Żadna pani Klara jestem.
-Ania miło mi.
-Mi również tak więc co cię do nas.
-Tak więc jestem tu po to żeby panią trochę odciążyć to zależy od pani jak ma ta pomoc wyglądać.  
-A co proponujesz bo wiesz ja pracuje dopiero od 17do 20 góra prowadzę swój własny biznes. Więc mam wolną rękę Zuzia zostaje sama w domu na krótko poza tym najczęściej o tej porze śpi potem się budzi koło 22.00 i potem znowu śpi.
- Masz wolne weekendy?
-Różnie to bywa
-Mogła bym zajmować się Zuzią kiedy będziesz w pracy.Mogę zacząć choćby od dziś.
-O to super
-Będę o 16.00 a teraz muszę lecieć na zajęcia.


Wracając z sesji rozmyślałam minął miesiąc odkąd Ania zapukała do nasz drzwi do tego czasu stała się kimś więcej niż tylko wolontariuszką była moją przyjaciółką a dla małej Zuzi drugą ciocią. Przechodząc przez pasy do głowy mi nie przyszło żeby spojrzeć czy coś przypadkiem nie jedzie. Gdyby nie tajemniczy ktoś który mnie uratował przed pędzącym prosto na mnie samochodem odpychając na chodnik właśnie gdyby niestety z nadmiaru wrażeń nie wytrzymałam i pochłonęła mnie ciemność.
-Halo czy Pani mnie słyszy?- Czemu ja zawsze mam takie szczęście znowu ten babsztyl sprawdziłem czy oddycha oddychała zacząłem ją leciutko potrząsać za ramiona.Babsztyl babsztylem ale za to jakim piękny.Niska drobna z dość pokaźnym biustem zaczęła coś tam niewyraźnie mamrotać niewyraźnie księżniczka zaczyna się budzić.
-Już otwieramy oczęta.
-Mhm- w końcu otworzyła już chciałem ją ułożyć w bezpiecznej pozycji ale nie zdarzyłem choć by ją dotknąć gdy ta tak szybko wstała jak poparzona.
-Spokojnie pani nie powinna na razie wstawać a tym bardziej tak gwałtownie.-Nie posłuchała najwyraźniej zakręciło się jej w głowie bo się lekko zachwiała. Szybko wstałem podtrzymując ją zaprowadziłem na ławkę nawet oczy musi mieć piękne.
-Facet od kawy.-Powiedziała niewyraźnie widocznie ona mnie również poznała.
-Tak to ja. Czy coś panią boli, kręci się pani w głowie ma pani mdłości na coś choruje?
-Chwila. –Problem z koncentracją może uderzyła głową o chodnik i ma wstrząśnienie mózgu albo to wynik stresującej sytuacji w jakiej się znalazła za dużo adrenaliny.
-Boli i kreci mi się w głowie mam mdłości choruje na anemie.
- To może być wstrząśnienie mózgu zabieram panią do szpitala niedaleko stąd mam samochód.  
-Ale.
-Nie ma żadnego ale idę po samochód niech pani tu poczeka minuta i jestem.
Siedząc na przednim fotelu samochodu próbowałam sobie jakoś wszystko poukładać.Facet zaraz podjechał i pomógł mi doczłapać się do samochodu poza tym ma całkiem niezłe auto chyba BMW czarny metalik ale równie dobrze mógł być opel słabo znam się na samochodach. Zawiózł mnie na unie w głowie mam totalny mętlik nie mogę się na niczym skupić. W szpitalu okazało się że Darek, Bartek czy jak mu tam było miał racje wstrząśnienie mózgu.Po wstępnym przebadaniu wysłali mnie na rentgen żeby sprawdzić czy sobie nic więcej nie zrobiłam w drodze powrotnej kawosz zapytał.
- Może przejdźmy na ty? -zatrzymał pchany przez niego mój wózek stanął przede mną i podał mi rękę.
-Bartek
-Klara
-Piękne imię dla pięknej dziewczyny.
W tym momencie na korytarzu zauważyłam profesora Ziębę. Grzecznie powiedziałam.
-Dzień dobry panie profesorze-Mężczyźni spojrzeli sobie w oczy Bartek wyglądał na zdenerwowanego a profesor na zaskoczonego jego obecnością.
-Cześć tato- teraz to wszystko jasne chyba nie są w najlepszych stosunkach.
- Witaj synu.- Profesor przybrał maskę obojętności i już nie byłam w stanie określić jakie emocje nim targają.
-Co pani tu robi?-Już chciałam odpowiedzieć gdy Bartek wpadł mi w słowo.
-Prawie wpadła pod samochód w ostatniej chwili odepchnąłem ją na chodnik całe szczęście że skończyło się na wstrząśnieniu mózgu.
-Oh musi pani bardziej uważać. Do widzenia.-Po czym poszedł dalej swoją drogą.
-Ojciec ?
-Tak ojciec ale to trochę skomplikowane nie chce mi się o tym teraz mówić.
W gabinecie lekarz obejrzał dokładnie zdjęcie okazało się że czaszkę mam całą.
-Zostanie pani na obserwacji przez parę dni-oznajmił lekarz.
-ale –nie zdążyłam dokończyć bo przerwał mi Bartek.
-Nie ma żadnego ale zostajesz.
-A właśnie że jest jakieś ale mam chore dziecko w domu.
-A mąż nie może się dzieckiem zając.
-Nie mam męża ani nikogo kto by się mógł zając Zuzią.
-Z kim jest teraz mała?- zapytał Bartek
- z wolontariuszką z zhdd.
-Dobra wypiszę panią w drodze wyjątku pod warunkiem że ktoś się panią zajmie.
-Nie mam nikogo  
-Ja się tobą zajmę.-Czemu on taki chętny? Ale jak chce to skorzystam.
-W takim razie sprawa załatwiona niech pani tutaj poczeka a ja wypiszę wypis z dokładnymi zaleceniami.

Dami

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1583 słów i 8589 znaków.

Dodaj komentarz