Warto marzyć cz.15

*TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
Wstałam dzisiaj bardzo wcześnie. Za oknem było jeszcze ciemno. Wykonałam poranną toaletę, ubrałam się w miętową sukienkę z białymi wykończeniami. Włosy związałam w niedbałego koka. Zeszłam do kuchni i zaczęłam robić sobie śniadanie. Usiadłam do stołu z kawą rozpuszczalną i talerzem z kanapkami w ręku. Podczas jedzenia analizowałam swój poprzedni tydzień. Bartek mnie wcale nie odwiedzał, tylko Edyta była u mnie dwa razy. Jej zachowanie było jakieś dziwne, tak się zachowywała jakby coś ukrywała. Może po prostu to ja jestem przewrażliwiona? Wiele razy myślałam czy dobrze zrobiłam, wybaczając Piotrkowi. Zasłużył na drugą szansę. Teraz wszystko się zmieniło, wreszcie poczułam się kochana i wiem, że mu na mnie zależy. Stop! Ale gdzie jest Piotrek?
- O kurwa! - krzyknęłam.  
Sprawdziłam wszystkie pomieszczenia, a jego nigdzie nie było, dla pewności nawet wykrzykiwałam jego imię. A jak go porwali? Przecież pewna osoba chce nas rozdzielić. Michał może się do wszystkiego posunąć, jest nieobliczalny.
Byłam przerażona. Zaczęłam się trząść ze strachu. Zaczęłam strasznie płakać. W celu rozładowania nerwów pobiegłam i z całej siły waliłam w kanapę. Gdy się już zmęczyłam, zadzwonił telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, a z oczu poleciały mi kolejne łzy. Odebrałam mówiąc szeptem:
- Halo?
- Cześć muszę ci coś pow.. - nie dokończył, ponieważ przerwałam mu.
- Gdzie on jest?! Gadaj ty gnoju!
- O co ci chodzi? - zapytał.
- No już nie udawaj większego głupka niż jesteś!  
Mój płacz przerodził się w szloch. Mam trudność z oddychaniem. Zdenerwowanie sięga już zenitu. Poczułam ukłucie w sercu.  
Jak go zabił to ja również go zabiję, a później siebie. Moje życie straci sens. Dzięki Piotrkowi moje życie stawało się piękniejsze. Ja go kocham. I co teraz?
- Ola, jesteś tam? - usłyszałam w słuchawce.
Nawet się nie zorientowałam, że jeszcze z nim gadam. Po prostu się rozłączyłam. Michał jest paskudnym i wrednym człowiekiem. Jak ja w ogóle mogłam z nim kiedyś być? Brzydzę się nim.  
Poszłam do salonu, wzięłam z barku butelkę jakiegoś wina. Szybkim krokiem doszłam do kuchni i otworzyłam mój trunek. Usiadłam pod ścianą w salonie ciągle szlochając. Wzięłam dość spory łyk z butelki. Nim się obejrzałam nie było już prawie wina, a ja wciąż się czuję trzeźwa. W drodze po kolejne usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Zawróciłam, idę korytarzem, patrzę, a tam wesoły Piotrek zdejmuje buty.  
- Cześć kochanie - powiedział głośno, nie zauważając mnie, lecz gdy mnie ujrzał, uśmiech mu zniknął z twarzy. - Skarbie co się stało? No chodź tu do mnie - rzucił, przybliżając się do mnie.  
Wtuliłam się mocno w niego tak, jakby zaraz miał się rozprysnąć. Przez chwile myślałam, że mam jakieś mocne deja vu. Ale nie, on tu stał i mnie tulił.
- Matko święta! Ty jesteś.. J-jjjj-a myślałam, że on - głośniej zaczęłam szlochać - on cię porwał i, że chce cię zabić - dodałam.  
- Słońce ja jestem i nic mi się nigdy nie stanie - powiedział z uśmiechem.  
- Czemu nie dałeś znaku życia? Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałam - oznajmiłam, uderzając pięściami w jego tors.
- Ciii.. złotko. Wszystko już jest dobrze. Jestem tutaj z tobą, koło ciebie. -szepnął mi do ucha. - Musiałem wyjść, bo to była strasznie pilna sprawa i mi się tak śpieszyło, że nawet nie zdążyłem napisać kartki. Zresztą myślałem, że będziesz jeszcze spała. Chodź pójdziemy do łóżka, poleżymy sobie. - dodał, biorąc mnie na ręce.
Jak mówił tak zrobiliśmy. Pomimo iż wiedziałam, że on jest nadal byłam w dużym szoku. Brunet czekał aż się uspokoję. Jego zapach perfum działał na mnie jak jakiś lek uspokajający. Moje powieki stały się cięższe, poddałam się ciężarowi i usnęłam.  
Gdy się obudziłam nie było obok mnie Piotra. Poszłam do kuchni i tam ujrzałam przystojniaka w kuchni, który robi coś do jedzenia. Pewnie już jest południe. Stałam tak opierając się o futrynę. Śledziłam jego każdy ruch. Niestety chyba wyczuł moją obecność, bo się odwrócił i zagadnął:
- I jak wyspałaś się?  
- Heh.. Jak nigdy - odpowiedziałam, przeciągając się.
- To dobrze - odrzekł z lekkim uśmieszkiem.
Nakryłam do stołu. Pomogłam w przygotowywaniu obiadu. Kiedy najedliśmy się i posprzątaliśmy Piotrek podszedł do mnie i zapytał:
- Co ty na to abyśmy w czwórkę czyli: ja, ty, Edyta i Bartek pojechali nad morze?  
- Myślę, że to świetny pomysł - odpowiedziałam, zarzucając mu ręce na szyje i namiętnie go całując. On złapał mnie w tali i gładził moje plecy. Dosyć długo trwaliśmy w tym pocałunku. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, głośno dyszeliśmy.  
Zadzwoniliśmy do Edyty żeby przyszli z Bartkiem gdzieś tak o 18:00 to coś im powiemy. Do godziny 18 można powiedzieć, że nic nie robiłam ciekawego oprócz spędzania czasu z moim chłopakiem. Taa.. uzależniłam się od niego.  
Przed przyjściem gołąbeczków razem rozsypaliśmy przekąski. W domu rozległ się dzwonek. Brunet poszedł otworzyć, a po niecałych 8 minutach weszli do salonu. Obgadaliśmy cały plan wycieczki. Razem postanowiliśmy wyjechać jutro w nocy. Posiedzieli do godziny 21, a mi zachciało się jakiegoś spacerku, bo już dawno nigdzie nie chodziłam. Poszliśmy razem z Piotrkiem do parku, trzymając się za ręce. Długo spacerowaliśmy. Na niebie było widać księżyc i dużo gwiazd.  
- Zaraz będzie padać, może wrócimy do domu? - spytał się.
- Zostańmy jeszcze chwilkę - poprosiłam.  
- No dobrze. Dla ciebie wszystko kochanie - lekko się uśmiechnął.  
Staliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy. Żadne z nas nic nie mówiło. Z nieba spadły pierwsze krople deszczu aż rozpadało się na dobre.  
- Nawet nie wiesz jak dzisiaj rano się o ciebie bałam ja myślałam, że ty..
- Ciii - przerwał - Już nie mówmy o tym. - złapał moją głowę w swoje dłonie i zaczął moje usta muskać swoimi tak delikatnie niczym skrzydła motyla. Nasze pocałunki stały się po chwili bardziej namiętne.
- Kocham cię - wyszeptał, przerywając pocałunek.
- Ja ciebie też.. - przerwał mi kolejnym namiętnym pocałunkiem.  
- Och, kochanie.. Ty nawet nie wiesz jak na mnie działasz - oznajmił, ciężko dysząc. - Ale chodźmy do domu, bo jesteśmy już całkiem mokrzy. - dodał.  
- A więc chodźmy - złapałam go za rękę i udaliśmy się do domu.  
Kiedy wróciliśmy, wykapaliśmy się, przebraliśmy i położyliśmy w moim łóżku. Wtuliłam się w jego ciało wdychając jego cudowny żel pod prysznic. Strasznie szybko usnęłam.

###################
Witam :)
Długo nic nie wstawiałam, bo byłam zajęta, a jak miałam czas to mi się nie chciało :D  
Ale liczy się to, że już jest.  
Od razu mówię, że nie wiem kiedy będzie kolejna :)
Ta część niezbyt mi wyszła za co Was bardzo przepraszam <3
Komentarze i łapki w górę są mile widziane! ;)

Ola2232

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1355 słów i 7076 znaków.

9 komentarzy

 
  • mysza

    Kiedy next?

    21 sie 2015

  • Ola2232

    @mysza Trudno mi powiedzieć :/ Jakoś ostatnio nie mam weny do pisania :(

    25 sie 2015

  • mysza

    @Ola2232 szkoda

    31 sie 2015

  • Olka

    Troche mało się tu dzieje oni prawie z domu nie wychodzą i tylko piszesz jak jedzą wstają idą spać a co z pracą itp. A gdzie jego rodzice ? xD

    14 sie 2015

  • Ola2232

    @Olka Nie wychodzą, bo bohaterka nie chce zostać zauważona. Rodzice Oli myślą, że jest nad morzem. Jej ojciec jest chory i może zrobić jej krzywdę, więc dlatego wolą nie wychodzić, bo nie chcą zostać zauważeni. Oni nie pracują, a jego rodzice są na wakacjach ;)

    15 sie 2015

  • Agaxd33

    Jejku ... Ekstra :) <3

    12 sie 2015

  • Misiaa14

    Noo   cudooo jejuś jakie  to świetnee ;333

    12 sie 2015

  • &lt;3

    Super

    12 sie 2015

  • Endżi ♥

    cudowne ♥

    10 sie 2015

  • Kamilka889

    Super

    10 sie 2015

  • TwojaSąsiadkaxD

    Tak jak zawsze super xD czekam na następną <3

    9 sie 2015

  • Walka

    Super.. <3

    9 sie 2015

  • Ola2232

    @Walka <3

    10 sie 2015